Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

liptonka14

kłopoty rodzinne - dzieci, wdowcy

Polecane posty

witam wszystkich, muszę się wyżalić. Sytuacja w telegraficznym skrócie jest taka: wdowa z dorosłym synem, wdowiec z dwiema dorosłymi córkami i jedną małolatą. Wdowa pracuje, jest samowystarczalna finansowo, nie należy jednak do osób zamożnych, ma malutkie mieszkanie, w którym mieszka razem z synem. Wdowiec żyje z niewielkiej renty, dorosłe córki są już w dużym stopniu od niego niezależne, na utrzymaniu jest tylko Mała czternastka. Ów wdowiec poznał wdowę, przypadli sobie do gustu, zapałali dzikim uczuciem i postanowili żyć już do końca razem. Wdowiec kurc - galopkiem wniósł się ze szmatami do wdowy,Małą zapisał do drogiej prywatnej szkoły z internatem (bo do publicznej jej nie chcieli, stopnie za słabiutkie) i byłoby cudnie gdyby.... Wdowa dzieliła się swoimi dochodami aby wdowiec z głodu nie przymarł, całą rentę pchał w szkołę Małej, a za pracą jakoś się nie za bardzo rozglądał. Mała co tydzień przyjeżdżała na weekendy w odwiedziny do tatusia. Nie znosiła tej "nowej baby" ani jej syna, ale co tam! W końcu można zacisnąć zęby i przetrzymać te weekendy. Tatusia wyrwie się na spacerek, najlepiej do Centrum Handlowego - ma się te potrzeby a tatuś jest trochę marudny, ale daje się wrabiać. Wdowa siedziała cicho, czasem jednak nie mogła zdzierżyć i warknęła na Małą - że jest roszczeniowa a trzeba troszkę pooszczędzać.... W odpowiedzi usłyszała, ze ma się zamknąć. Minęło trochę czasu, wdowa rozmawiała z wdowcem, ustalali wspólny sposób postępowania wobec Małej, ale niczego to nie zmieniło. Mała rozgaszczała się u wdowy w każdy weekend, awanturując się i psując atmosferę. Wdowa w końcu oznajmiła przemiłemu wdowcowi, że lepiej będzie jeśli zajmie się córcią w ich własnym domu, który jest dużo wygodniejszy, ładnie urządzony i wygodny. Niestety położony na wsi, co uniemożliwia wspólne tam zamieszkanie. Wdowiec obraził się na śmierć i życie - podła ta wdowa, mówiła że kocha a mieszkania nie chce użyczyć sierocie. Chamka jedna! Wdowa jednak pozostała niewzruszona, postanowiła przestać użalać się nad losem sieroty bo stwierdziła, że ma prawo do ciszy i spokoju w swoim własnym domu. Nie musi znosić fanaberii dziewczynki, która obraża ją na każdym kroku, mimo, że wdowa dokładała się w dużym stopniu do zaspokajania potrzeb finansowych. Nie zostało to uszanowane więc wdowa pozbyła się ciężaru postanawiając, że Mała wyląduje w swoim domu z tatusiem. Siedzi teraz ta nasza wdowa w domu, kmini całą sytuację i jeszcze nie wie czy zrobiła dobrze, czy źle....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mordwapen
Droga Wdowo! Gratuluje podejmowania szybkich i trafnych decyzji! Tu nie ma nad czym kminic,nie dalo sie zrobic lepiej.Nie jest twoim obowiazkiem utrzymywanie obcych dzieci i znoszenia ich humorow w zaciszu twojego domostwa.Masz syna,lepiej dolozyc mu do fajnych wakacji niz uprawiac sponsoring niewdziecznego dzieciecia i jego niezaradnego ojczulka,ktory pakuje w tylek swoj i swojej pociechy.....a o wdowce nie mysli wcale

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zniecierpliwiony1
Mimo olbrzymiego wpisu ...... ja nic nie rozumnie. Jakie Ty masz pytanie i jaki problem?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki za dobre słowo... jednak podobno w imię tzw miłości należy się uzbroić w pokorę i walczyć z trudnościami a nie uciekać od nich.... Dziecko matki nie ma, wychowane na rozpieszczucha ciężko będzie miało w życiu. Fochy i fanaberie strzela na piątkę! Obowiązkiem przyzwoitego Człowieka jest kochać bliźniego i mu pomagać... Dodatkowo ten wdowiec nieszczęsny wrażliwy jest.... raz się zabijał, wprawdzie nieskutecznie ale może nabrał wprawy przez to.... Cholera wie, ciężko tak w czambuł potępić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Próbowałaś, rozmawiałaś, prosiłaś...nie pomogło. Co więcej mogłaś zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no fakt, ale zgagę mam. On to odbiera niemal jak zerwanie zarzucając mi brak tolerancji dla jego córki. Wiem, zdrowy rozsądek mówi jedno, ale jakieś uczucia mam jednak. Życie to nie matematyka z systemem zero jedynkowym, istnieje jeszcze tzw logika rozmyta czyli wszystko to co mieści się pomiędzy tym zerem i jedynką. Deklarowałam miłość, życie na "dobre i złe", a okazałam się słaba. To jest to co mnie męczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale nie obiecywałaś być sponsorem i kozłem ofiarnym. On też Ci chyba coś obiecał, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawda Fawilo, ciężko mi tylko. Miałam nadzieję, że znalazłam w życiu kogoś ważnego. Znowu ułuda, znowu zawód.... Przypadkiem znalazłam to forum i poczytałam wątki o macochach i pasierbicach - wszędzie to samo - brak porozumienia i wieczna walka. Dlaczego z tymi gnojkami nie można się dogadać? Dlaczego one tak głupawo walczą? O co? I po co? Przecież nikt im do cholery tych ich ukochanych tatusiów nie odbiera! Nie oczekiwałam jakichś wylewnych uczuć ze strony Małej, tylko zwykłego dobrego wychowania i kultury. No i przykro mi, że nie uzyskałam zrozumienia u jej ojca tylko robię za wredną małpę. Wiem, tak mu wygodniej, jasne, że lepiej było żyć na "krzywy ryj" niż poszukać pracy. Ciągle jednak łudziłam się, że ON JEST INNY i tylko tak kiepsko mu się w życiu ułożyło, nie miał szczęścia... Naga prawda jest inna. Dziękuję za przeczytanie i wsparcie w decyzji. Smutno mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo takie panienki są w wieku kiedy buzują hormony, a tatuś ją pewnie rozpieścił, o czym świadczy sam fakt, że zamiast pogonić do książek wolał szkołę zmienić. Pomyśl z tej strony, dziewczyna straciła matkę, naturalną reakcją jest zrekompensować stratę jak się tylko da, ale nie każdy umie to zrobić bez wychowywania w domu wrednego potwora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozpieścił Małą pobłażając jej we wszystkim, to prawda. A z tą matką to było trochę bardziej skomplikowane niż mogło by się wydawać. Mała jest dowodem zdrady matki, nie jest jego biologiczną córką, wiedział o tym, przyjął jednak Małą jak swoją. Dziwny był ten dom. Mała miała same najgorsze wzorce i nasiąkła jak gąbka dużą ilością zła, niechęci i walki o swoje. Ja to wszystko rozumiem i wielokrotnie mówiłam mu, że teraz jest ostatni moment w jej rozwoju aby poznała inne życie. Ale jak widzę, nie tylko Mała jest problemem. Do tej pory tolerowałam życie na mój koszt dając tym samym czas, szansę na to, że jednak dostanę wsparcie w utrzymywaniu tej połatanej rodzinki. Efekty jednak są żadne. Nie mam ani wsparcia ani zrozumienia, że gdy Mała zachowuje się wobec mnie źle to zadaniem ojca jest stanąć za mną murem. Moją decyzję, że nie będę już Małej gościła u mnie przyjął jak osobistą obrazę, zwłaszcza, że chciał mi ją zaflancować na wakacje. Gdybym miała przynajmniej trzy pokoje to jakoś bym to zniosła, ale moje mieszkanie jest dwupokojową kawalerką! W jednym pokoju mieszka moje dziecko a w drugim ja, a od roku również ON. Mała nie ma u mnie własnego kąta bo nie ma takiej możliwości. Sypia na polówce w pokoju mojego syna. Ja na jej miejscu za nic bym tak nie chciała mając śliczny, naprawdę śliczny i duży własny pokój we własnym domu. Pies jest pogrzebany gdzie indziej - pod pretekstem pobycia sam na sam z tatusiem wyciąga go na długie spacery. Dziwne tylko, że na wsi jakoś nie bardzo była zainteresowana spacerami z ojcem, znikała gdzieś na długie godziny albo siedziała u siebie w pokoju i słuchała muzyki. Tam nie było po prostu na co ojca naciągnąć, żadnych atrakcji. Najgorsze jest to, że on też woli być u mnie i jak teraz zrozumiałam, z powodów finansowych. Chyba tak to wygląda. Niezależnie od tego co mówi i jakie deklaracje składa, prawda jest brutalna. Ja mojego syna wychowywałam całkiem sama prawie od początku - miał cztery lata gdy stracił ojca. Różnie nam się wiodło, nigdy jednak nie dopuściłam do tego by pozostać bez środków do życia. Przez pewien czas nie miałam pracy więc łapałam co się da, drobiazgi, byle załatać dziury. Mój syn zawsze miał świadomość na co możemy sobie pozwolić, a na co trzeba jeszcze poczekać. Gdy znalazłam dobrą pracę wreszcie mogliśmy odetchnąć. Przestaliśmy tak dziko oszczędzać i zaczęło być dość wygodnie. Wtedy poznałam to moje "Szczęście Nieszczęście". Początkowo myślałam, że jego problemy finansowe są chwilowe, potem zorientowałam się, że to constans... Przedstawiał jednak naszą wspólną świetlaną przyszłość w cudownych barwach i te jego opowieści miały jakieś "ręce i nogi". Realne to wszystko było, ale żeby stało się faktem należało jednak zacząć działać, a tego wciąż nie zauważałam. No cóż, skończyła się umowa próbna.... nie będzie przedłużenia na czas nieokreślony. Kurczę, jednak mi smutno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zniecierpliwiony1
Jeżeli ten wdowiec nie potrafił przemówić do rozumu gówniarze ....to niech się sam z nią buja.Ty z nią bujać się nie musisz.On powinien rozumieć Ciebie ....zwłaszcza że on i jego gówniarz przebywali u Ciebie.Gdybym ja był w podobnej sytuacji....dawno bym sobie ją odpuścił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
liptonko, cytuje Cie: "Deklarowałam miłość, życie na "dobre i złe", a okazałam się słaba. To jest to co mnie męczy." Czyli gdyby zazadal najnowszego modelu Porsche to tez bys sie czula za slaba bo nie jestes w stanie sprostac tym wymaganiom? Fajnie sie tylko bierze i zaslania przysiegami malzenskimi itp. Nie dajac z siebie nic. Bez wzgledu na to jaka jest historia jego corki - Ty nie masz zadnego wobec niej obowiazku a ona ma zachowywac sie przyzwoicie i z szacunkiem do Ciebie i Twojeg syna. Bo jest u Was w mieszkaniu. Poza tym to psi obowiazek kazdego malolata szanowac starszych od siebie. Postapilas dobrze, asertywnie. Nie mozesz pozwolic by weszli Ci na glowe. A jak napisalas - ten Twoj wdowiec to jakis nie halo jest skoro ma proby samobojcze za soba... Chyba ze zle zrozumialam slowa: "Dodatkowo ten wdowiec nieszczęsny wrażliwy jest.... raz się zabijał, wprawdzie nieskutecznie ale może nabrał wprawy przez to..." Litosc jest dobra dla dzialan charytatywnych a nie jak sie sobie zycie uklada. Nie na litosci ale na milosci i zrozumieniu. Wspolnocie. Jak widze takiego "biednego robaczka" to mam ochote go w doope kopnac a nie pomoc. Nigdy w przeszlosci dobrze nie wychodzilam na litowaniu sie (bo on taki biedny, bo on taki niezaradny, bo niesczesliwy - a do cholery to nie jest moj problem!) i chyba nikt nie wyszedl. Poza tym dziwne, ze on Ciebie nie zaprosil do zamieszkania w duzym domu a przykleil sie do Twojego mieszkanka - za ciasnego na tyle osob. Facet wygodny i tyle. Dziecko do prywatnej szkoly bo nie musi jej pomagac w lekcjach ani zaganiac do nauki. Chce mieszkac w miescie - niech sprzeda dom i kupi mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest już ciąg dalszy mojej historii. Przeprowadziłam bardzo poważną i momentami dość ostrą rozmowę z moim Wdowcem. Nie było innego wyjścia. W efekcie wyprowadził się razem z Małą do siebie na wieś i jeśli sytuacja pozwala odwiedza mnie. Ja z kolei bywam u Niego w weekendy. Szuka też pracy i to dość intensywnie. Rozmowa, mimo że nie była przyjemna - pomogła. Nie ma więc sytuacji nie do rozwiązania. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję za wysłuchanie gdy mi było "czarno" w duszy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zniecierpliwiony1
Czasem ...trzeba podejść konkretnie do sprawy ,gdy inne argumenty nie wystarczają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo dobrze to rozegrałaś
Wdowo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×