Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość antykatolka

Czy religia może być powodem rozpadu związku?

Polecane posty

Gość antykatolka

Postaram się krótko. Jesteśmy razem ok. 4 lata. Mieszkamy razem dość długo. Mamy wiele wspólnych pasji, dzięki czemu wciąż nie brakuje nam tematów, nie pozwalamy sobie na rutynę. W jednej jedynej sprawie między nami zgrzyta. Ja jestem osobą wierzącą, ale nie po katolicku. W związku z tym od dłuższego czasu zamierzam wystąpić o apostazje. Nie mieszkam w mieście, w którym byłam chrzczona, a niedługo będę tam z wizytą, więc postanowiłam, że zrobię to właśnie podczas tej wizyty. Mój partner jest "katolikiem" tylko w rejestrze. Nie chodzi do kościoła, jest tam raz do roku na święconce i wraca ucieszony, że to było tylko 15 minut. A zalezy mu na ślubie kościelnym. Nie z powodu oprawy - ślub cywilny można zrobić z taką oprawą, że każdy kościelny się chowa. Problemem jest ewentualne dziecko. On chce, żeby było ochrzczone. Nie z powodu marudzeń rodziny, te akurat mamy w głebokim poważaniu. On nie chce, aby dziecko czuło się wyalienowane podczas chodzenia na religię, czy kiedy dzieci będą brały komunię i dostawały prezenty. Cóż, społecznie rzecz ujmując jego gadanie jest całkiem logiczne, ale ja nie chcę skrzywdzić dziecka. Jestem przeciwna chrzczeniu człowieka w momencie, kiedy jest tego nieświadomy - sam Jezus przyjął chrzest w wieku 30 lat. Nie wierzę też w grzech pierworodny, uważam, że człowiek rodzi się jak tabula rasa i jego czyny świadczą o grzechu, nie sam fakt narodzin. Według mnie człowiek wstępując do wspólnoty relgijnej powinien być tego świadomy. Ja wiem, że z jego punktu widzenia on ma racje, on wie, że z mojego punktu widzenia ja mam rację. A jednak mój luby nie chce, abym była apostatką, nie chce "abym zamykała nam drogę". Ta jedna rzecz nas od siebie bardzo oddala, tak bardzo że zastanawiam się czy naprawdę jest sens brnąć w to wszystko dalej. Obawiam się, że nigdy możemy się w tej kwestii nie dogadać. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość splot literek
Zacznijmy od tego , ze obydwoje jestescie "apostatami", tudziez neopoganami, poniewaz filtrujecie i naginacie dogmaty wiary wg wlasnych widzimisie, co nie ma nic wspolnego z katolickoscia. Katolickosc fragmentaryczna, ktora proponujesz Ty i Twoj partner (nieuznawanie grzechu pierworodnego , czy ochrzczenie dziecka, no bo dziecko musi miec komunie i co inni pomysla) jest dzialaniem na pokaz i wielkim grzechem (mysle ze podchodzi pod grzech przeciw Duchowi Swietemi), dlatego odpusccie sobie praktykowanie jakichkolwiek obrzedow katolickich. Badzcie szczerzy wobec siebie - nie wierzycie w katolicka dokryne i koniec. Bog daje czlowiekowi wybor - i duzo lepiej gdy jestescie zimni, lub goracy. Natomiast ciepli "beda wypluwani z ust Jego", co - pomijajac interpretacje slow - oznacza, ze ten trzeci stan jest najgorszy z mozliwych. Zgodnie z katolicka doktryna: Przyczyna, dla ktorej powinniscie ochrzscic dzieciaka mimo braku jego swiadomosci jest fakt, iz GRZECH TEN SPLYWA NA KAZDEGO CZLOWIEKA NIEZAWINIENIE. Zatem tak jak neiswiadomie splywa ten grzech poprzez braku bezposredniej winy, tak samo trzeba i nalezy zastosowac NIESWIADOMEMU dzieciakowi chrzest, aby ten grzech zmyc. I dlatego chrzczenie dzieci ma gleboki sens. Chrzest jest podstawa, bez ktorej zadna dusza nie moze dostapic łaski ogladania Boga. I teraz nawiazujac do Twej wypowiedzi, jaka to jest "krzywda" dla dziecka? Przeciez jak podrosnie, samo zdecyduje co jest dla niego najlepsze. Chrzest nie oznacza zbawienia, tak samo jak kupienie warzyw na targu nie oznacza, ze juz mamy gotowa zupe :) Krzywde popelnicie NIE CHRZCZAC dziecka, a nie daj Boze stanie mu sie jakas krzywda.... narazacie go na utrate wiecznego szczescia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdhwajklas
Hmm, jaka religia, raczej hipokryzja twojego partnera. Ty jestes uczciwa, on nie. Ludzi nie interesuje czy twoje dziecko jest ochrzone i czy przystępuje do komunii. Uświadomcie sobie to ludzie, że twoje dziecko jest ważne dla ciebie, innym głęboko zwisa. "Chrzczę dziecko, bo będzie wytykane palcami" to najczęściej powtarzany absurd na kafe. Znam wiele osób nieochrzonych, których nikt nie wytyka. Zwłaszcza w naszych czasach, gdy przeważająca część społeczeństwa jest niewierząca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość antykatolka
Moja wypowiedź chyba nie została dobrze zrozumiana. Nie wiem, po co wyjaśniasz mi katolickie dogmaty, skoro ja w nie nie wierze? Właśnie dlatego chcę opuścić kościół katolicki. Nie uważam, żebym w jakikolwiek sposób krzywdziła dziecko nie chrzcząc go - jak już napisałam nie wierzę w grzech pierworodny. W innych religiach chrzest bierze się będąc dorosłym i nikt jakoś nie przyspiesza tego procesu, bo cos się może stać. Uważam, że katolicy chrzczą dzieci tak wcześnie, bo księża mają w rejestrze jeszcze jedną owieczkę, jak dla mnie katoliccy księża idą na ilość, nie na jakość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość antykatolka
post powyżej był do osoby o nicku Splot literek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hłe
asdhwajklas "Znam wiele osób nieochrzonych, których nikt nie wytyka. Zwłaszcza w naszych czasach, gdy przeważająca część społeczeństwa jest niewierząca." nie okłamuj jej bo na poważnie się pyta, nieochrzczeni to margines (sugerujesz, że jest inaczej), podobnie jak niewierzący niewierzący - mam tu na myśli wiarę katolicką/ chrześcijaństwo, bo w jakieś szklane kule, horoskopy i inne gwiazdy to oświeceni inaczej zawsze wierzą (coś za coś) - po prostu macie nasrane ww łbach, mówiąc uczciwie a co do tematu, to autorka nie jest ateistką, ale walczącą z kościołem katolickim ("antykatolka") więc szanse na zwerbowanie do walki z kk faceta, co jeszcze resztki wiary ojców zachował mogą być trudne - innymi słowy słabo to widzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość antykatolka
Cóż, nie zmienia to wszystko faktu, że wizyta w mieście się zbliża, a ja sama nie wiem czy kierować się swoimi odczuciami i złożyć podanie o apostazje, czy tym, co mówi parter i po prostu zostać w gronie katolików. Dlaczego mam poczucie duszenia się, kiedy on mówi, żebym "nie zamykała nam drogi"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×