Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Jana4444

Mój kot nie żyje

Polecane posty

Znalazłam go półżywego, w nocy, na skraju lasu, w którym ktoś go porzucił. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, biedaczek, taki był chudy, i zapłakany, oczka miał mokre i spuchnięte. wzięłam go do weterynarza, okazało się , ze ma jedynie 1,5 miesiąca maximum! czyli był z początku lipca, to tak jak ja, gdyż znalazłam go w sierpniu! Zajęłam się nim, karmiłam, widziałam wdzięczność w jego oczach. Jeffrey był wyjątkowy. Jeździliśmy razem autem, on wtedy spał na siedzeniu pasażera, chodziliśmy na zakupy, podczas których kotek drzemał słodko w koszyczku. od początku byliśmy prawie nierozłączni, nazywałam go moim dzieciaczkiem. chciał robić to co ja, nawet do wanny próbował mi wskakiwać, a szynki, którą czasami mu kupiłam, nawet się nie tknął, pomyślałam, że to cud, gdyż ja jestem wegetarianką. Znalazłam bratnią duszę! Kochał spać w moich torebkach, butach, rozwalać naszą choinkę w czasie świąt i okazyjnie lubił sikać do palmy , która w końcu umarła. lecz kochałam go bezwarunkowo, tak jak i on mnie. często mówiłam do niego , gdy spał na moich kolanach, że go kocham, a on, nie mruczał, oj nie, tylko gruchał rozkosznie i to bardzo głośno, zupełnie jak gołąbek! potrzebował mnie, a ja potrzebowałam jego. Dzisiaj, po 10 miesiącach, Jeffrey został przejechany przez samochód. Zawiozłam go na weekend do rodziców by mógł pobiegać na świeżym powietrzu. Gdy dzisiaj po niego wróciłam, nie było go w domu więc wyszłam za ulicę by go zawołać. Wtedy go zobaczyłam! ;( Leżał nieruchomo , w kałuży własnej krwi, z łebkiem obróconym w stronę bramy, pewnie usłyszał jak wjeżdżałam i biegł do domu. Lecz nie zdążył mnie zobaczyć, ja też już nigdy go nie zobaczę, nie przytulę, nie nakarmię. "Dziękuję" wszystkim kierowcom, którzy jeżdżą na terenie zabudowanym jak wariaci i nie redukują prędkości. Jeden z nich odebrał mi dzisiaj połowę życia. http://imageshack.us/f/705/39054129058039953916811.jpg/ http://imageshack.us/f/593/56874141404680612216811.jpg/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wtfcgbgbxd
moj tez spał ze mna na poduszce, jadł z jednego talerza, był ze mna 5 lat, najlepszy przyjaciel.na moich oczach w duzym miescie pod moim blokiem w duzej trawie zaczail sie na niego lis....nie zdazyl zareagowac, moj przerazliwy pisk tez mu nie pomogl.to byl ulamek seundy...skoczyl na niego zadusil i ciagnal bezwladnego na kark, nie zdazylam nic, podbieglam ale nie bylo juz ani kota ani lisa........na takie przezycia tylko czas jest lekarstwem, trzymaj sie autorko, wiem co czujesz :***

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmuailla
Bardzo mi przykro, przytulam, rozumiem Cię, mam kilka kotów, a kilka dni temu jednego z nich potrącił samochód. Przeżył, ale był operowany i czeka go rehabilitacja. Pociesz się, że pewnie nastąpiło to szybko, przynajmniej miał dobre życie z opieką człowieka. Nie każdy kot ma takie szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmuailla
Rozumiem że miał niecały rok, tak? Naprawdę mi przykro, naprawdę... Popłacz, przeżyj swoją żałobę, z czasem minie. Może zaopiekuj się kolejnym kotkiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorotkazoz
Bardzo Ci współczuję, to był świetny gest że go przygarnęłaś, świadczy o Tobie... Naprawdę mi smutno, ale.. może tak miało być :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hopsia sia
przykro mi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość właśnie robię to co chcę
też mi przykro. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój kotek dzisiaj też został przejechany przez samochód i tak płakałaż że do tej pory nie mogę się pozbierać i nie wiem co mam zrobić z mojej kotki dziećmi nie wiem po prostu nie wiem. Moja kotka miała na imię Whiska to rasa kota srebrnego była u nas jeden rok i dzisiaj zgineła. Zginała dnia: 19.06.2013r o godzinie : 0:48 IPs: Mam jedenaście lat i jestem bardzo zapłakana ;( ;( ;( ;( ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo współczuję! Mam dwa koty i bardzo je kocham! Niech się schowają wszystkie psy świata, koty są czyściutkie, pachnące, a jeśli kogoś pokochają, to okazują to jak nikt inny! Przytulam mocno! Bardzo mi przykro!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ehhh :( znam ten ból - moj ukochany kot zginął pod kołami samochodu 20 kwietnia, nienawidze wszystkich keirowców szarrzujacych z c**j wie jaka predkoscia przez teren zabudowany - jaja bym im pourywała za cierpienie jakie przechodzę ja i moja rodzina. Dodam ze mam 26 lat i mimo to bardzo przezywam smierc kota, bo to nie jest "tylko" kot, ale az kot.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ula 1963
Mój kotek zginął pod kołami samochodu 2 lipca. Miał na imię Erato (nazywany Ercio lub Kaski, od "Kaskader" bo nieraz mu się coś "przydarzyło"). Skończył dopiero 1 rok i trzy miesiące życia.Stało się to pod samym domem. Wybiegł z bramy prosto na ulicę. W tym czasie wszyscy byliśmy w pracy. Kiedy po powrocie z pracy nie zjawił się koło domu byłam zaniepokojona a od wieczora zaczęłam go intensywnie szukać po okolicy. I tak szukałam codziennie od popołudnia do późnego wieczora przez 4 dni nie tracąc nadziei (chociaż ta była z dnia na dzień coraz mniejsza). W czwartym dniu wracając z poszukiwań spotkałam sąsiadkę, która poinformowała mnie, że dwa dni wcześniej przed południem samochód przejechał na śmierć rudego kotka, tuż pod moją bramą. Jak na ironię, wypadek zdarzył się przed południem, a do czasu naszego powrotu z pracy ktoś przeniósł jego ciałko na trawę obok przydrożnego rowu. Nie zauważyłam go szukając. Może był trochę dalej niż sięgał mój wzrok lub w międzyczasie został zabrany przez służby gminne. Bardzo go wszyscy w rodzinie kochaliśmy. Ale to ze mną był związany w sposób szczególny. Ja Go karmiłam, pieściłam, dla Niego ścieliłam coraz wygodniejsze legowiska, Jemu opowiadałam "do uszka" wszystkie swoje przeżycia i wyznawałam miłość. A teraz nie ma już mojego Ercia, mojej miłości. Był "wyjątkowy", zupełnie "inny" niż dwójka jego braci. Spokojny, opanowany, troszkę powolny, ale cudowny pieścioch, delikatny, wyrozumiały, patrzący "rozumiejącymi" oczkami. Chciałam żeby na przyszłość pozostał przeze mnie wybraną "wyjątkową kocią miłościa" po Manuelku, który jest u mnie kotkiem rezydentem od 7 lat. Cały czas kochałam ich wszystkich bardzo mocno, ale najmocniej Ercia. Dlatego teraz ciągle płaczę wspominając sytuacje związane n moim kotkiem, patrząc na miejsca, gdzie przebywał za życia ... Nie umiem się z traumy po jego stracie otrząsnąć. Cierpię okropnie i wiem, że nigdy mojego Ercia nie zapomnę. Kocham kotki, więc napewno będą jeszcze inne w moim życiu, ale takiego samego jak Ercio nie będzie już nigdy. To miejsce w moim sercu pozostanie na zawsze puste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryjóweczka
mojego tez auto przejechalo zwykly dachowiec kilka mieciecy mial ale w sumie dobrze sie stalo bo tylko mieszkanie niszczyl :) teraz mam chomika

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak bywa moj byl stary bo mial 10 lat i ktoregos dnia go upieklismy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Keisha28
mój ukochany kotek Boluś wczoraj zginął pod kołami samochodu. Żył jeszcze chwilę, lecz strasznie jęczał z bólu....samochód uderzył go w szyję, nie mógł oddychać. Po kilku minutach zmarł, lecz w strasznych męczarniach. Nie dało się go uratować....a teraz mój drugi kot chodzi, szuka i strasznie rozpacza, tęskni za swoim braciszkiem....serce mi pęka ;-((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko teraz nie myj paznokci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję Wam, tym bardziej, że moją kotkę w walentynki potrącił samochód, też miała problemy z oddychaniem, ale niestety zmarła tej samej nocy w szpitalu.:( Jej dzieci, choć dorosłe, długo jej szukały, a najstarszy nadal za nią tęskni, mimo iż kładzie mi się na kolana i przytula się do mnie.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olo

Tym którym kota rozjechało auto nie współczuję! Współczuję tym biednym zwierzakom z nieodpowiedzialnymi właścicielami. Co z tego, że je "ratujecie", karmicie i co z tego, że nawet je "kochacie"! ... nie kochacie. Mój kot odszedł śpiąc we własnym leżaku! Dlaczego? Bo nawet jak któreś z nas wjeżdżało na podwórko to 100x upewniało się, że kot jest bezpieczny w domu!

Kochaliśmy swojego kota tak, że nie miało prawa go nic rozjechać, nie było możliwości, żeby dziki zwierz zrobił mu krzywdę i jego habitat był naszym! (drapaki, platformy, pieńki do wskakiwania na okno). Kochasz swojego czworonoga? To miej rozum, żeby primo był bezpieczny, a secundo miał habitat, który pokocha zaraz po was.

Tyle w temacie. Auto rozjechało, kierowca szarżował, ich wina! G$%^%no prawda. Wasza wina!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×