Gość wdupopieprz Napisano Czerwiec 28, 2011 Długie to będzie, od razu mówię. 4 lata temu poznałam mojego ówczesnego "chłopaka", to on o mnie zabiegał, on powiedział, że kocha, on walczył o mnie, udowadniał, że naprawdę mu zależy. Ja jak ta królewna olewałam, mówiłam żeby dał sobie spokój, bo nic z tego nie będzie chociaż... podobał mi się. On w końcu niby zrozumiał. Pisał od czasu do czasu co tam słychać i to wszystko, tylko, że wtedy ja zaczęłam mu robić nadzieję, jakieś buziaczki słać, misiować mi się mu umyślało, aż w końcu zaczęliśmy się spotykać. Czułam, że go nie kocham, ale spotykałam się z nim i zachowywaliśmy się jak para. W końcu się nią staliśmy. Był dla mnie cudowny, bardzo zakochany, cały czas jakieś prezenciki (nie tanie) mi sprawiał, ja po prostu miałam z nim dobrze. Doszło do tego, że wydawało mi się, że go kocham, powiedziałam mu o tym i niby wszystko powinno być dobrze skoro się obydwoje niby kochaliśmy, ale nie było... Nie umiałam mu okazywać czułości, wkurzał mnie dosłownie wszystkim, cały czas mi o coś chodziło, wiecznie były kłótnie z mojego powodu, darłam ryja na niego o nic, a on mimo to starał się być wyrozumiały, w końcu sam przepraszał chociaż ewidentnie była moja wina, mnóstwo było takich sytuacji. Rozstawaliśmy się kilka razy, bo coś mi odpierdzielało, jednak wracaliśmy do siebie, nie powiem, bo źle mi było jak zrywaliśmy... W końcu jednak nastąpił taki moment, że odnowiłam kontakty z moją pierwszą, wielką, niespełnioną miłością. Wtedy automatycznie nie chciałam mieć nic wspólnego z moim chłopakiem, on nie wiedział co się dzieje, bo nic mu nie powiedziałam, zaczęły się kłamstwa i kręcenie aż w końcu spotkałam się z tą moją "MIŁOŚCIĄ" po kryjomu. Zdradziłam mojego chłopaka, a ten "cudowny chłopak, moja wielka miłość" - jak wtedy myślałam o nim zrobił ze mnie kurwę na drugi dzień, tyle, że mój chłopak się nie dowiedział o tym... Wcześniej całowałam się z 2 innymi będąc z nim, ale przyznałam się, on jakoś wybaczył lecz nigdy nie doszło z kimś innym do seksu, do tego czasu. Tak jak mówiłam mam z nim za dobrze... Jednak od jakiegoś czasu słuchając i czytając ludzi dookoła widzę jaki mam skarb. Dziewczyny opowiadają jakich chamów mają za chłopaków, a mnie jest głupio, że tak traktowałam mojego :( widzę, że w końcu chyba dorosłam do tego by być tylko z nim, jestem szczęśliwa, piekielnie o niego zazdrosna, cały czas boję się, że go stracę, chyba w końcu kocham... Tylko czy nie za późno? Do tej pory zatruwałam mu życie swoim paskudnym charakterem, dziwię się, że po tym wszystkim on nadal mnie kocha i chce się ze mną spotykać. Wiem, że nie zasługuję na niego, zrównacie mnie z ziemią, ale każdy się może zmienić uwierzcie. Nie wiem po co tu piszę, chyba żeby się wygadać... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach