Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pampina

Makrobiotyka, droga do zdrowia i spadek wagi, start! Zapraszam.

Polecane posty

Gość Pampina

Mam zamiar od jutra, 10.07 rozpocząć moją nową drogę po zdrowie. DIeta makrobiotyczna jest myślę jedną z najrozsądniejszych rozwiązań. Jest jednocześnie sposobem na życie, następuje oczyszczenie organizmu i zrzucenie wagi. W tym ostatnim mam spore doświadczenie i skuteczne i nie. Skuteczne, bo po 4 ciążach, gdzie razem przytyłam i spuchłam 92 kilo, a zrzuciłam 85. Nieskuteczne, no bo marzę o zrzuceniu pozostałych 7-10. Maktobiotyka zezwala mi na jedzenie pełnych ziaren, płatków, otrębów i razowych mąk, do tego dochodzą warzywa i swojskie owoce, ale nie za wiele, oraz trocha ryb. DO tego orzechy, pestki, suszone owoce, ale najlepiej sparzone, tudzież podgotowane. Nie rezygnuję całkiem z kawy, bo ricore, ale z mlekiem sojowym. Pychotka. Rezygnuję z alkoholu, cukru, białych mąk, ciast naturalnie, chleba białego, ziemniaków (I tak nie lubię), ciastek (uwielbiam) i w ogóle słodyczy. A, no i mięso wek, które i tak mam w pogardzie. Nie palę, to luz, raz w tyg łażę na basen ale źle się czuję w stroju supermena.. Kto się łapie na mój wózek? Podpowiem co nieco co tam wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No prosze, okazuje sie, ze moja (docelowa ;) ) dieta ma nazwe. Ze wszystkich diet, z jakimi sie spotkalam, ta wyglada na idealna. Chetnie sie przylacze, choc jako poczatkujaca, bo mojej dotychczasowej diecie do idealu daleko, a i wiecej informacji tez by mnie interesowalo. U mnie na pewno bedzie roznica w jednym punkcie - ryb jesc nie bede, jestem wege. A jak wyglada sytuacja z nabialem? Bo mleko, to wyobrazam sobie, jest be, ale co z kefirem, twarogiem? Mozna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pampina
Haj! Witam koleżankę! Soł, nabiał NIE. Cały. Z mlekiem, kefirem, jogurtami, twarogiem i nawet tą resztką seta feta u mnie w lodówce. Z nabiałem to ja się będę szarpać.. I z majonezem, którego też NIE, choćby ze względu na jego żółtko kurzęce. Ja też jestem początkująca na tej diecie, ale przerabiałam swojego czasu dietę owocowo-warzywną, której kontynuacja wlaśnie ma dużo wspólnego z takim makrobiotycznym klimatem. Tam się wybiera takie całe ziarna, nie przetwarza się zbyt jedzenia w papkę i takie tam. Dziś było tak: (ja może będę wymieniać składniki to da nam taki spis tego co wolno, a z tych wymienionych można robić am.) PAŁATKI OWSIANE, OTRĘBY OWSIANE, ŻURAWINA, SUSZONE ŚLIWKI, ZIARNO SŁONECZNIKA I SEZAMU, STARTE JABŁKO. obiad: KASZA JĘCZMIENNA, KASZA ORKISZOWA (dostałam jakieś takie w supermarkecie), WARZYWA - MIESZANKA CHIŃSKA NA PATELNIĘ I UGOTOWANA CIECIORKA. Generalnie trzeba by przewidzieć że coś nam się kończy i sobie dzień wcześniej namoczyć te strączkowe. Cieciorkę moczyłam wczoraj przez noc i gotowałam ze 4 godziny aż poczułam : ). Ale się nie sfajczyła wraz z domem. A kaszę gotowałam w stos 1:3 kasza:woda. Potem jak się zagotowała dobrze, wsadzam w koce albo pościel i finito,za 2 godz gotowa. Teraz mam zapas jedzenia na 3 dni. Bo kasza dostoi, zaraz namoczę groch i juto ugotuję. Warzywa mam zamarznięte ze sklepu. A, i kolacja: to samo co na obiad, właściwie powinno być same strączkowe z warzywami, bo: Dobra zasada to Śniadanie : WĘGLOWODANY Obiad : WĘGLOWODANY + BIAŁKO Kolacja : BIAŁKO. To narra! powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pampina
W zasadzie pierwszy dzień mam za sobą, podjadłam wczoraj nieco tej całej cieciorki na przemian z żurawiną, ale wszystkie zasady zachowałam oprócz tej o wątłej kolacji. Nie napisałam jeszcze o ważnej rzeczy, że do każdego z głównych posiłków dobrze jest dodać coś kiszonego. Ja mam ogórki małosolne, które udało mi się stworzyć swoimi małymi rączkami. Do dziś. Trza walić do warzywniaka po następne. Ale i też posiadam kapustę kiszoną. Którą niniejszym dziś na śniadanie zję. Daddy-long-legs, istniejesz jeszcze? Dawaj do Pampiny! Jemy ziarenka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale no ja jestem! Dziś mam kaszę ORKISZOWĄ Z PESTO I WARZYWAMI MIESZANKA CHIŃSKA +KALAFIOR. No łał. To się powinno jakoś egzotycznie nazywać. Do tego idzie resztka CIECIORKI I SOCZEWICA. Masakra jakie dobre. Trochę mnie ten majonez męczy, ale dziś w lidlu pocieszyłam się niezmiernie nad lodówką, gdzie spoczywały zgodnie PALUSZKI SURIMI! I ile by te biedniątka nie miały w sobie chemii i ulepszaczy nie dam się, bo to czyste białko bez wiela kalorii! A że RYBY można to witamy paluszki w klubie! Najfajniejsze jest to, że w takim żywieniu nie patrzymy na to ile już chudniemy tylko pilnujemy zdrowego żarcia, żeby nie podjeść nic be.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest ok, ale musze zrobić coś z tymi wieczorami. Z braku słodkiego ciumkam rodzynki i żurawinę, do tego dorzuciłam jeszcze trochę orzechów i innych pestek i zrobił się z tego półmisek doskonałości, który towarzyszył mi przy nowo zakupionym Avatarze z gazetą. Dość pospolite rozwiązanie mimo wszystko. Poza tym idzie mi to wszystko w pas. A to chyba nie o to kaman.\ Dziś dość świadomie dorzucę surówki. Jedną z nich jest surówka z kapusty i marchewki z cytryną. Bez soli niestety, ale w tym jest jej moc. Szkoda, że mam na dziś obiad, ale nic, pozjadam wszystko i zrobię dzień surówkowy. Zamelduję o tym. Nie no zapraszam wszystkich ale nie pchajcie się tak, po kolei.. okolei.. kolei.. oei..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampino, bardzo fajnie piszesz :0 miło sie ciebie czyta. Tę dietę tez stosuję, bo jestem na zdrowym zywieniu wg E. Dabrowskiej , postaram się do ciebie zagladac w miarę wolnego czasu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czeeeść Aga! A przechodziłaś też post owocowo-warzywny? Moje jedzenie ewoluuje. Kiedyś jak poznałam dietę Ewy Dąbrowskiej, strasznie chciałam przejść tak konkretnie przez post. Oszukiwałam jak stary cygan i doczekałam się niedoboru czegoś co dało mi w rezultacie anemię. Trochę schudłam ale musiałam sie pozbierać po tym. Z resztą ta anemia wyszła podczas ciąży, bodajże czwartej i kij w bombki strzelił z takim chudnięciem. Ale udałao mi się przejćś post rok temu, przez 33 dni. Czułam się dobrze, choć nie było to łatwe. I ostatnio doszłam do wniosku, że najpierw przenajpierw trzeba się rozprawić z podjadaniem. No i ustawiłam sobie w telefonie pik na kolejne posiłki. Jest pik i Pam leci po talerzyk. I merda. W zasadzie polecam. Dziś rano wsunęłam trochę SAŁATY, kawka, potem PIECZYWO CHRUPKIE sote, bo na spacerze z dziećmi. Teraz wpadłam do domu i rzuciłam się na SURIMI, a do tego mój czorajszy obiad, porcyjka małej pięści. I już po obiedzie. Na podwieczorek będzie kawka z kolesianką, w knajpie gdzieś, no to z mlekiem wystąpi. Nie poleję z piersióweczki sojowego, bo trzoda. Aga, pisz, będzie mi raźniej, bo topik zakrawa na bloga, a nie forum... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampino, przeszłam cały 6ciotygodniowy post w ubiegłym roku , poza tym zdarza mi się pościc że tak powiem po drodze- np. po dniach obżarstwa. w sierpniu jadę na dwa tygodnie na wczasy z dietą wo, a teraz jestem na zdrowym, chociaz hm... nie wiem czy gorzka czekolada tez zalicza sie do zdrowego :D Mam nadzieje,że kilka kostek nie zaszkodzi:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga, łącząc kilka wygodnych teorii, myślę, że jest nawet wskazana. Ja nosze jeszcze gorzką czekoladę w torebce i w chwilach kiedy uczciwy człowiek by zapalił, ja sięgam po kawałek kostki. Nie wyjeżdżam poza 2 kostki dziennie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, no szacun dla tych 6 tygodni.. Ja wyrwałam się na kawkę z psiapiułą, to ona mi wyjeżdża że ona to kawy nie, ona herbatkę, se myślę, mmatko, terrorystka, no to ja też herbatkę, no to już bez cukru, bo zerwałam z cukrem prostym, a na koniec patrze, a ta herbatka to przyjechała z ciasteczkiem na talerzyku! Skandal! Ale wygrałam z ciasteczkiem. Jej nie ruszało, bo ona mięsna taka, jakby udko sobie było to tak, byłoby się z czego pośmiać. Ale trafiło na mnie. Czuję się mocniejsza. Co nas nie zabije, to nas wzmocni! Dzień zakończyłam paluszkami SURIMI Z DUSZONĄ CUKINIĄ W TLE. No i herbatka z rodzynkami. Bez półmiska dzisiaj. Trzeci dzień za mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich! Daddy, Agę, Pampinę, Pampinę i Pampinę! Dziś dzień zaczął się wycieczką poza dom i wylądowałam w sklepie po bułki. Te były nie dla mnie, ale rzucił mię się na oczy pasztecik ze soi. Gdy jednak zczytałam skład owego, gdzie ekstraktu ze soi było 7%, a reszta to kasza manna, jakieś przyprawy, wióry i kurz, postanowiłam pójść na przód w mojej własnej kuchni i samej zrobić pasztet. Namoczę niniejszym dziś cieciorkę, groch i soję i jutro będę rzeźbić. I tak ja tylko to będę jadła. W dzieci nie wepchałam jeszcze nic konkretnie zdrowego, ale pracuję nad tym, a la mąż i tak sięgnie po kiełbachę lub kuraka. Idąc za ciosem namoczyłam wrzątkiem płatki ow, sypnęłam słonecznik, orzechy rodzynki śliwkę su, zmięliłam i miałam pastę na słodko do posmarowania kanapki. Pycha! I bardzo syte. A tak na marginesie mogę sobie dalej zrobić z reszty jakieś sprytne racuszki, czy kulki.. Fajnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Pampino :) Ja dziś też w miarę dietkowo. Z takich rzeczy, które są pyszne i zdrowe i sycą na długo- mnie się zdarzyło, że aż do kolacji polecam płatki owsiane. W dużym sloju, zrobiłam sobie mieszankę siekanych orzechów- grubo siekanych + rodzynki, śliwki suszone i zurawinę, w drugim mam mieszankę ziaren słonecznika i dyni. Wieczorem namaczam we wrzątku 5 łyzek płatków, rano odlewam wodę- zdarza się że jej nie ma:P dodaje porzadną łyche z jednego słoja i porządną z drugiego, mniejszą łychę miodu i garśc sezonowych owoców- teraz jagody i maliny. Pycha i starcza na długo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A sprytnie! Uwielbiam taką kombinację. Jutro sobie zadam takie na śniadanie! Dziś na kolację zrobiłam sobie big-porcję ale z warzyw. Porządnie zgłodniałam bo na obiad miałam wczorajszą mieszankę i.. zepsuła się. Znów wyskoczyły paluszki surimi z chlebkiem chrupkim i sałatą.. Podwieczorek - kalarepa, i kolacja warzywa z patelni, ale moje: kalafior, cukinia, papryka i.. oliwki. Bo były. Całość niestety wbrew zasadom omaściłam fetą, bo by się zwyczajnie zmarnowała. Nikt jej nie zje oprócz mnie. Chciałam jeszcze nadmienić że z porannej psty do kanapek autentycznie zrobiłam kulki obtoczone w wiórkach. Coś pięknego i nie drogo! Wyszły fajne ciasteczka. No elegancko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampina, normalnie Cie podziwiam! Ja nie dam rady poki co dolaczyc do diety zgodnie z zasadami - bo sobie wymyslilam diete eksperymentalna, ktora w dziwny sposob fajnie na mnie dziala, i chce troche dalej ja pociagnac. Mam nadzieje, ze zaakceptujesz mnie jako niepelnoetatowa dietetyczke. Nawet jesli nie pisze, wiedz, ze czytam namietnie i bardzo mnie inspirujesz. U mnie dzis czwarty dzien bez mleka, pszenicy, cukru, itd, i musze przyznac, ze bardzo mi to zmniejszylo zachcianki zywieniowe - czy tez apetyt. Do tego stopnia, ze udaje mi sie podejscie 'nie chce mi sie jesc, to zjem cos zdrowego'. Niestety malo, ale moze na poczatek to nie tak zle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale fajnie że jesteście! Już myślałam, że będę tak gadać do siebie przez kilka następnych stron, a potem wpadnie jakis prawdziwy makrobiotyk i zawoła: A GDZIE ZUPA MIII-SOOOO ??? No bo zupa miso to właściwie baza tej diety, cokolwiek to znaczy.. Ja nie umiem zabrać się do pitraszenia czegoś co jest złożone ze składników których nawet nie umiem sobie wyobrazić. Tam mają być jakieś wodorosty... Nie wiem. W każdym razie utrzymuję się przy kiszonkach, które faktycznie sprawiają, że moje trzewia pchają tę kluchę z kasz i płatków dalej, a na koniec codziennie fantastyczny ogromny sukces! Nawet dziś mojemu mężowi rano przy prasowaniu koszuli (on prasował) zafundowałam krótkę rozprawkę na temat, jak to dobrze zajadać kiszoną kapuchę i otręby w życiu. Nie ożywił się. Ja, Daddy, też szukałam diety, która będzie dla mnie sposobem na takie żywienie, które spowoduje chudnięcie, ale nie odstraszy. Fajnie, że masz swoją, ja nie chciałabym tu narzucać niczego, ale wiem sama dla siebie, że zasady musze sobie zadać twarde, bo, jak powiedziała mi kiedyś dietetyczka: JEDNO ODSTĘPSTWO RODZI NASTĘPNE, ITD. A że znalazłam cos co daje jakąś pewność, że nie robię głupstw, bo wiele ludzi sobie to chwali i żyje w zdrowiu, to super. A tu mam swoje żarełko, wszystko mi smakuje, nie chce mi się właściwie tego co sobie odjęłam i czuję że ten temat może na mnie zadziałać. Zamówiłam sobie nawet książkę Makrobiotyka w kuchni polskiej, nie wiem co to dokładnie, ale brzmi nieźle. ok 25 zł, empik. Jeszcze nie przyszła. Opowiem. Jedyna wada, czy może cecha utrudniająca ten sposób żywienia to to, że trzeba by przewidzieć co gotujemy w następne dni, bo to jedzonko trzeba namoczyć, Ale samo przygotowanie to pikuś. Samo się gotuje, potem zmiksować ewentualnie, czy zabełtac i siup w paszczę. Bajer. Nie wiem czy ten mój pasztet dziś zaistnieje, bo fasolki kąpią się od wczoraj, 23.00. Mogą nie zdążyć. Ale aleee! Postanowiłam hodować kiełki! Na razie mam sezam siewny, ale wywaliłam go w michę i nawilżam, płukając kilka razy. Nie wiem, ale jakos tak to działało w kiełkownicy, którą mi chłop wywalił bo snuła się między garnkami przez lata bez pracy. Nic to. Pośmiejemy się. Dziś na obiad KASZA JAGLANA. Fantastyczna sprawa. Tylko trza to teraz tuż ugotować. Mój sen o dniu na kapuście chyba się rozwiewa.. No to co, do garów, panowie! No to pa! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampina, zdecydowanie wolę cię czytać, niż zastanawiać się jak smakuje to co gotujesz :D:D Wodorostów też nie jadam, ale sama zupa miso nie jest zła:) Mój mąż tez słucha moich wywodów na temat zdrowego odżywiania i nawet sie nie odzywa :D ale w drodze do pracy zawsze zahacza o stację beznzynową- mówi że w celu dolania paliwa bo nigdy nie wie jak daleko będzie jechał :classic_cool: ale ja wyczaiłam,że to chodzi o hod dogi :D - ale jest szczupły:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to mam kolejny element diety makro, ktory do mnie nie dociera - zupa miso. Jadlam raz, jeszcze mam w domu trzy porcje, i doslownie zarasta kurzem. Sluchajcie, moj maz tez jest na diecie! (tylko to nie maz oficjalnie). Nie az takiej jak ja, ale stara sie jesc zdrowo. Ostatnio ma faze na ryz, ktorej ofiara padam rowniez ja. Jemy brazowy basmati, mam nadzieje, ze to nie jest zly ryz. On ogolnie dba o kondycje, choc jest szczuply (nie zawsze byl) i postanowil wywalic z codziennej diety pizze i ciasteczka. Wyobrazacie sobie schudnac, codziennie praktycznie jesc pizze i nie przytyc z powrotem? Szczescie chlopak ma, co? Moja dieta jest troche inspirowana ksiazka Gillian McKeith, wartiatki z Jestes tym co jesz, pewnie kojarzycie, co? Kupilam ksiazke z ciekawosci za grosza, i podczytywalam przez dwa miesiace przy jedzeniu i w kapieli. I troche mi tam do glowy natluklo. Postanowilam, w jakims dziwnym przyplywie wywalic z diety krowie mleko, ktore nie jest kefirem lub twarogiem, cukier, ale tylko dodany (choc wczoraj wszamalam zdrowego batonika z ziarnami, ktory odrobine cukru mial, glownie brazowego - ale juz kupilam i sie napalilam, to zjadlam). Wywalilam tez pszenice, dla eksperymentu, powstrzymuje mnie to przed zjadaniem masowych ilosci makaronu. Nie pije tez kawy i czarnej herbaty, ale fanka czarnej herbaty nie bylam nigdy, wiec nie wiem nawet, czy to zasada, czy po prostu mi sie nie chce. Pampina, ja tez mam kielki, juz prawie urosly! :) Kupilam mieszanke, z rzodkiewka, pszenica i fasola mung bodajze. Staram sie ogolnie, od zawsze w sumie, jesc wiecej zieleniny. Jeszcze tylko dodam, ze jestescie, zmory, obie po 10 kg ode mnie lzejsze. Tylko ja jestem nieco wyzsza, co mnie slabo, ale jednak pociesza. Przed dieta mialam kilka brzydkich dni i waga podskoczyla do okolo 84 kg, ale dzis rano bylo juz 82.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No Daddy nam tu rozkwita! Jutro napisze szybko od rana, dziś mam dzień zawalony, ale książka juz przyszła, myslę, że to dobry zakup. Jest bez obrazków tylko wiedza i przepisy. Fajnie. Faceta masz praktycznego szacun, mój spróbował moich kulek tych co wczoraj, stwierdził, że nawet. Czyli smakowali. Buziaki, do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O, ja biedna, głupia, durna... Jaka ciemnota do tej pory otaczała mą biedną głowę... Ło laboga! Poczytałam ja tą moją książkę i wiem teraz że nic już nie wiem. Jest to temat do opanowania na kilka ładnych lat. Ale upraszczając, o co kaman, to chodzi tu raczej do dążenia do równowagi w życiu. I to we wszystkim. Opanowałam na razie że mamy dwie siły jin i jang. Okejas. Jedzonko dzieli się na te co są bardziej jin, i te co bardziej jang. Okejas. Ale żeby nie było za łatwo to to dzielenie się stopniuje, tudzież kukurydza jest jin, mniej jin jest żyto, ale dalej bardziej jin jest żyto niż jęczmień. Na szczęście po równo jin i jang ma ryż! I tu jesteś my w domu, szpaństwa! Więc dziś na obiad ryż! A jak się napchamy po ryżu lodów, co to są jin, to potem musimy wciągnąć schabowego na ostro, to się zrównoważy siła jang. Ta ra ra! My tu śmichu-chichu, a to właściwie prawda. Większość rzeczy które sobie poodmawialiśmy, możemy w małych ilościach spożywać, ale równoważyć je potem równie skrajnymi produktami. Sporadycznie. Generalnie najlepiej dążyć do tych, które są po równo jin-jang. Czyli zboża, potem warzywa, mało owoców. A reszta to dodatki. Dziś zaserwuję małżowi kotleciki z soi, a niech ma!: 5 łyżek soi 1/2 szkl gotow, kaszy jaglanej 1/2 szkl got pł owsianych 3 śred cebule 3 ząbki czosnku 8 łyżek naci pietruszki lub innej zieleniny Zmodyfikuję na dziędobry, bo mam ugotowane pół gara mieszanki fasol. Będzie 1000 potraw z gotowanej fasoli.. Smacznego wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tu jednak widzę, ze tu kolesianki są obie po zupie miso! I tu nasza siła, że wątek jest iście makrobiotyczny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No po prostu! Połączenie nieprzeciętnej urody, czarującego wdzięku, niebywałej mądrości i nieznacznej nadwagi, dało nam może nie tyle kotlety z soi, ale bardziej czegoś w formie racuszka. A w smaku... poezja! Polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampina, makrobiotyka jest bardzo trudną dietą. Ja zapamietałam najbardziej to ,żeby starac się jeść to co rośnie najbliżej ciebie, czyli jablka zamiast pomarańczy:) Ja w ogóle stosuję tylko elementy tej diety bo uwazam że jest bardzo zdrowa, ale w całości dla mnie jednak zbyt monotonna, choć pewnie gdyby człowiek stosował ją ortodoksyjnie, to by się przyzwyczaił:D Daddy, bardzo lubię wariatkę Gillian, bo w ogóle lubię ludzi pozytywnie nawiedzonych :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga, ja Gillian lubie jak najbardziej, w tv a jeszcze lepiej w ksiazce, ale osobistego dietetyka tego typu bym nie chciala - ona by na mnie nawrzeszczala, a ja bym sie poplakala i zezarla trzy czekolady :D Myslicie, ze risotto jest bardzo zlym pomylem na diecie? Tak mnie korci.. Moj mezczyzna kupil gotowacz do ryzu, i bardzo chcialabym zobaczyc, jak taki cos ugotuje risotto. Musze sie Wam tez pochwalic. Dostalam prezent urodzinowy, do diety pasujacy jak najbardziej. Nawet nie wiem, jak to sie nazywa, ale jest to taki sprzet do monitorowania biegu, z gps i mierzeniem tetna, bajka. Biegam od jakiegos czasu mniej lub bardziej regularnie, ale teraz to chyba bede trenowac na maraton... Pampina - dawaj znac, czy ksiazke warto kupowac, bo za niedlugo bede miala mozliwosc, i sobie sprawie, jesli polecisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, wybaczycie mi, jak bede Was zanudzac opisami moich wyczynow sportowych? Moje nowe urzadzonko znakomicie motywuje do biegania, od wczoraj zarejestrowalo juz poltorej godziny, 11,9 kilometra, i niemal tysiac spalonych kalorii. W zyciu nie przebieglam za jednym razem wiecej niz przed chwila - 6 i pol kilometra. Jestem z siebie dumna i musialam sie pochwalic. Gdzie jestescie, tak w ogole? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam w poniedziałek! Daddy, gratulacje!! Ja marzę o uprawianiu jakiegoś sportu, ale jestem tak rozbieganą osobą, że nie mam nawet komfortu zaplanowania sobie kiedy by to mogło się dziać, ten mój sport. Mam swojego orbitreka, którego lubię męczyć z rana, kiedy jeszcze dzieci śpią, a jak wstają to już lipa. Ale wierzę, że przyjdzie na mnie czas. A wtedy wszystkie maratony moje. Dziś obudziłam się z.. rozwolnieniem. Ale od początku, nie bać się nie będzie długo. Sobota-niedziela wzorowo. Z resztą ja się świetnie bawię z moją makrobiotyką, nie ma co sobie popuszczać, bo nie mam ochoty na odstępstwa. Jak mam cug, lepię moje ciastka-kulki, one mi zaspokajają wszelką ochotę na jakieś ciacha czy słodycze. Robiłam je już 3 razy. W sobotę poszliśmy na grila, to zabrałam moje kotlety- racuszki. U kolesianki co to jak ja celuje w diety raz za razem i jej smutno, że nie daje się schudnąć. Chwyciła kotleta i już nie oddała. I jadłam jeszcze jakieś sałatki bez majonezów i śmietan. Okejas. A wczoraj wyjazd do chrześniaka, to znów cały dzień, zabrałam więc pudełko z jakąś mieszanką fasol i kasz, ale głupio było to wyciągać. Zjadłam rosół po dziecku i też dałam radę. Jakoś nic mnie nie ciągnęło. Wróciłam to zjadłam swoje. Ale. Mój mąż sobie przez dwa dni wypił piwo, a ja frajer-trąbka, kierowca z racji makrobiotyki. Zwoziłam towarzystwo z powrotem. I co? Jak już wróciliśmy nalałam sobie kieliszek niezgorszy wina czerwonego mojego osobistego, co to czekało na mnie już długo. ..... Nie dość, że nie poczułam się po nim jakoś błogo, to mi się odbijał jak cholera. A dziś za przeproszeniem przenicował mnie na lewą stronę.. Już mam dość wina, dziękuję. Czyli co, oczyszczam organizm, wszystkie toksyny wydalam a świństwa nie przyjmuję.. Szkoda, bo lubię wino. Ale dziękuję za takie przyjemności! Wolę ten stan oczyszczenia, spoko. W ogóle muszę Wam powiedzieć, że jestem zszokowana efektami tej diety. Zszokowana, bo cała czuję się inaczej. A zaraz się zważę i wpiszę na dole ile na minusie. Do efektów trzeba doliczyć że jestem prawie po @, więc zeszła woda i to rozwolnienie, cnie..? Daddy, risotto, to super świetna potrawa, ale ja bym nie dawała tych tam śmietan czy innych niedozwolonych składników, po prostu. Aga, a elementy dity to też chwalebne! Ja chyba źle tą dietę zaczęłam, bo za szybko przeszłam na te ziarenka. Wczoraj wyczytałam w książce, że jak za szybko to trudno się od razu to trawi. No i jam mam codziennie atak na kibel. Troszku mogłoby to się odbywać łagodniej, ale to już teraz pewnie kwestia czasu. Więc widzisz, jesteś w tym mądrzejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×