Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pampina

Makrobiotyka, droga do zdrowia i spadek wagi, start! Zapraszam.

Polecane posty

Oto i ja we własnej osobie zważona na dziś. Muszę jeszcze wtrącić kilka słów o wadze. Waga wyjściowa, ważona na dywanie, przeważnie mocno zaniżona, ale wtedy była stała, to wpisałam. Waga dziś, podczas ważenia wahała się od 71,3, aż po 69,6! To takie fixum mojej wagi. Spuściłam na jej niekompetencję zasłonę milczenia i przeniosłam się na podłogę, co postawiło mię w niekorzystnym świetle.. Spoko. Zabłysnę znów w następny poniedziałek. Ważne że tendencja spadkowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Haj. Dziś i wczoraj do bani. Wczoraj najadłam się orzechów i rodzynek, skończyłam moje ciastka wszystkie i makro i nie makro. Zwierze sie we mnie obudziło. Chyba za duża euforia. Dzis jestem po dwóch racuchach półmakro. Idę gotować jakąś zupę, chyba brakuje mi warzyw w życiu ostatnio. No to pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny:) Daddy, ja bym się nie popłakała od takiego dietetyka, tylko dałabym w zęby:D i robiła swoje:P Ja też uwazam że sport to podstawa. Codziennie jeżdżę na rowerze i staram sie jak najcześciej chodzić z kijkami. Zdarzają mi się wyjazdy na basen, ale mam daleko, wiec rzadko nad czym ubolewam bo bardzo lubie. Pampino, tak ziarenka maja to do siebie, że gonią:D:P, a le spokojnie, przyzwyczaisz się:DJa dzis nagotowałam zupy warzywkowej z kasza jęczmienną - bedę miała pyszny obiad. A w ogóle gratuluję spadku, ja się zważę po @ bo dziś dostałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny, widze, ze nie ja jedna ostatnio podupadlam ;) Ale bylo to zaplanowane - wczoraj mielismy wieczorek towarzyski, poprzedzony wizyta w naszym ulubionym powiedzmy fast foodzie, i skusilam sie na kilka frytek i pite z warzywnym burgerem i salatka. Ale potem nie dalam sie ciastkom ani goracej czekoladzie, wypilam tylko kubek herbaty z mlekiem. Myslalam, ze ciezko mi bedzie po tym wrocic do normalnego stanu, ale nie jest zle. Wlasnie najadlam sie niemilosiernie serkiem wiejskim, kromka chleba zytniego z sojowa margaryna i pomidorem, oraz polowa kromki z maslem orzechowym. Gorzej, ze za niecaly tydzien zawieszam diete calkowicie, bo jade na wakacje - moze i moglabym tam ciagnac, ale nie chce w sumie. Trzeba isc do ulubionej pizzerii, ugotowac pierogi (wakacje w rodzinnych stronach - nic nie przebije pierogow robionych z mama), i juz mam obiecany dzem wisniowy z platkami migdalowymi. Ale po wakacjach zaczynam znowu porzadnie, i do wakacji tez dociagne, a co! Dzis na wadze po silowni okolo pol kg mniej niz ostatnimi dniami rano, wiec jest szansa na jakis spadek. Choc wolalabym z brzucha niz z wagi. Wczoraj kupilam spodnie w rozmiarze 14 (chyba 42), wiec mam do zrzucenia tak ze dwa rozmiary.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Daddy, ja przeciewnie , w sobotę wyjeżdżam na trzy tygodnie na wakacje i mam zamiar sie odchudzać, tzn, trzy pierwsze dni przeznaczam na rozpustę a potem zaciskam pasa ;) Ty pieknie zlecialas z wagi, w jakim czasie? Ja własnie wróciłam z godzinnej przejażdżki rowerowej i jestem z siebie dumna, bo weszłam na chwilę do spożywczaka żeby kupić sobie batona, tak bardzo mi się chciało ,że myslałam, ze zwariuję. Wyszłam ze sklepu z... butelką wody.Pomyślałam sobie- przecież to od ciebie zalezy czy go kupisz i zjesz.. i nie kupiłam i nie zjadłam, a w domu nic nie mam i jest gites majonez jak mówi moja córka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga, ja sie zaczelam odchudzac w styczniu tego roku, z jakichs 88 kg, i zlecialo do konca marca z 6-7 kg. Potem zaczely sie komplikacje, najpierw przez jakies dwa miesiace nie moglam sie odchudzac wcale, potem troche przestalo mi sie chciec - choc nadal chodzilam czasem na silownie, i nieregularnie biegalam. Teraz wracam na nowo, i tym razem sie uda. Tesknie za czasami, gdy bylam mloda i piekna i myslalam, ze 68 kg to sporo ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Haj dziewczynki! Wracam do Was na płonącym rumaku, poczynając dzień od sałatki piękności ze wodą, trochą mlekiem sojowym, płatkami ow, rodzynkami, orzechami, pestkami , otrębami i innymi śmieciami co to cywilizowany człowiek nie chce jeść! Haa! Namoczyłam pęczak, kupiłam cukinię wielkości dużego zlewozmywaka i teraz będę szczupła i zdrowa. Wczoraj byłam na babskim spotkaniu dokładnie dwa razy. Bo na tym samym. Pierwsza tura była w knajpce na sałatce. To taka godzinka tylko. Okazja: czterdziestka koleżanki. Ale imperka była miesiąc temu. Więc poprawinki. Sałatka w składzie makrobioza jak malowanie: pestki słonecznika, dyni, len, jakieś migdały, potem sałaty, potem krewetki no i sos. Sos. Sos sprawił że wszystko pływało w czymś jogurtowo majonezowym a krewetki były jeszcze tłustsze. W ogóle nie bardzo lubię skorupiaki, więc jadłam z oczami wbitymi w sufit. Wyglądają jak takie pędraczki.. Te miały jeszcze te swoje końcówki, co to niby miały może chrupać.. O, fuj. Never again. Aga, szacun dla sportu. Chodzisz, jeździsz na rowerze, fajnie. Może i ja w końcu załapię jakiś rytm. I wygrałaś z batonem. Ekstra. Taki chwile budują wolę. Ostatnio w biedronce też miałam jakiś cug, wisiałam nad batonami musli i marzyłam jak mogą smakować, ale w końcu złapałam mleko sojowe i wychłeptałam w samochodzie dużo. Może kalorycznie nie bardzo, ale zasady wygrały. Daddy, ja kiedyś wylądowałam u dietetyczki. Myślałam, że ktoś mnie zmotywuje, pocieszy, pochwali, doda otuchy, ale babiszon tylko rzucał dietę na tydzień, kasował za specyfik ziołowy (naturhouse), a jak stawałam na wagę to jęczał: ale pani tylko woda zeszła! nic tuszczu! A za tydzień: no sam tłuszcz! a woda stoi! A jak nie przyszłam kolejny tydzień, to nikt nie zadzwonił. To po kij jej mój telefon! Ładne mi wsparcie. A był moment, że też jej się poryczałam. Ale ona nie wiedziała czemu. Mi się zebrała cała moja bezsilność i nadzieja, że ktoś mi pomoże w tej walce. A tu proszę, głupi pęczak mi pomoże. Idę robić zupę, wczoraj nie zrobiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A druga tura czterdziestkowego spotkania pociągnęła dalej nas do kina na: Harego Pottera! 3!D! A potem na winko na chatę do jednej, gdzie stoczyłam się przy półmisku z serami pleśniowymi. Zagryzałam korniszonami dla rozgrzeszenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampina, rozbawiłas mnie do łez od rana opisem waszej imprezy:D Super, że zabawa się udała:) Muszę się ruszać:P, bo bardzo łatwo przybieram na wadze. teraz na razie stoi, ale też z dietą miotam sie to tu, to tam:( Całe szczęście, że nie idzie w górę. Sport, pomaga utrzymać mi się w ryzach. Jak tylko ogarniaja mnie myśli- może bym coś zjadła- idę pojeździć rowerem i przechodzi. Teraz przede wszystkim staram się mysleć co jem , wybieram zdrowe rzeczy i robię przerwy między posiłkami, to chyba jest najtrudniejsze:( ale najważniejsze jest zdrowie i tej zasady się trzymam stąd ruch i zdrowe odżywianie- dosyć głupich, wyniszczających i postarzających diet. Mam nadzieję, że powoli, drobnymi kroczkami schudnę( chciałabym 5 kg ) ale zachowam zdrowie:) W moim wieku muszę już uważać co w siebie wrzucam, bo łatwo się tyje i jeszcze chciałabym żeby moje dzieciaki znały prawidłowe zasady zdrowego odżywiania. Mąż jest bezproblemowy :D smakuje mu wszystko co gotuję i to jest bardzo pomocne we wprowadzaniu moich zasad ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga, fajnie że tak rozsądnie się prowadzisz. To szybkie tycie i ja już zaobserwowałam, wystarczą 2 kawałki ciasta i ja już czuję, że wokół pasa rośnie mi kółko do pływania. Ale to dosłownie moment! I pozazdrościć męża. Mój nie jest tak naiwny, żeby jeść zielsko i śmieci. A co on królik?? A co on koń jest jakiś? Potwór? Właśnie rozmrażam pierś z kuraka, usmażę z tego kotleta w cieście naleśnikowym. Ale kombinacja kaszy gryczanej, ryżu pełnego i pęczaku zamiast ziemniorów go nie minie! Widziały gały co brały!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj miałam mało czasu, napisała coś szybcikiem i nie wpisałam loginu sie poszło.. Dziś mam mało czasu, więc się tylko wyspowiadam, że wychłeptałam wczoraj piwo. Ale nie zamierzam się ani gryźć z tego powodu, ani rezygnowac z mojego nowego życia, bo jak napisano w mojej nowej książce, którą polecam, Daddy, gorąco i Ago też: "nie jest ważne co zjemy od czasu do czasu, ale czym się żywimy". Ładne prawda? A teraz opuszczę radiosłuchaczy, bo właśnie w drugim pokoju pięciolatka pomalowała sobie język czarną kredką dość dokładnie, a dwulatka siedziała sam w innym pokoju, w małym kartoniku do którego sama wlazła. Tyle że kartonik stał na stole. No to pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zakupiłam dziś na rynku 5 kilo ziarna żyta i 5 kilo ziarna owsa. Właśnie się zastanawiam gdzie to mam przechować, ale że jestem szczęśliwą posiadaczką strychu, więc chyba po prostu tamże. Przydałby się jaki płócienny wór. Haaa! Starą poszewkę, racja! No to idę przechować ziarno. Mój chłop się ze mnie śmieje że będzie mi rozsypywał sobie w kuchni, a ja będę sobie dziobać. W końcu jak kura, tyle że domowa..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampino, takie rozsypywanie ziarna ma sens- dużo gimnastyki -:D:D Muszę was opuścić, bo dziś wyjeżdżam na trzy tygodnie i mam zamiar wrócić szczuplejsza :classic_cool: Pilnujcie diety i wątku i zapraszajcie innych :) Az mnie dziwi,że nikt nie chce spróbować takiego zdrowego odżywiania i poznac takich miłych babeczek;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze zmana stopki, zawsze to trochę lepiej wygląda:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam poniedziałkowo! Od wczoraj jestem trzeci tydzień na żywieniu makrobiotycznym. A właściwie na myśleniu makrobiotycznym. Jest to dość trudne, bo wymaga jakiejś dyscypliny i czegoś co w oczach innych wygląda na jakąś niepotrzebną fanaberię. Na przykład nie jem pomidorów bo one są skrajnie jin.. Hm. Ale. Moje ciałko zmieniło się bardzo. Zeszły mi z pleców moje "półki". Nie śmiać się. Te co mają figurę jabłko będą wiedziały o czym mówię. Ramiona zeszczuplały i już nie mówię o brzuchu, który wymaga teraz jakiegoś ujędrniania, bo nie przypomina kaloryfera niestety. Ale nie idzie przede mną! Na wadze nie ma jakichś spektakularnych spadków, ale mam wrażenie że to chwilowe. Bo widząc zmiany na oko, one są i waga ruszy. Tak więc nie wpisuję wagi. Nie ma głupich. T chwili obecnej jest identycznie jak tydzień temu. Aga, wracaj do mnie tu chuda i zdrowa. a Daddy też pojechała? To też czekam. A, to proso, które kupiłam, jest w połowie super-zakupem. Żyto się udało, a owies (?) ma takie łuski, nie nadaje się do gotowania. Nic to, urobimy pana na ryneczku, żeby wymienił na coś innego. Jaja na kiju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam na forum. Wczoraj pożarłam garść kamyczków w czymś kolorowym i czekoladowym, zrobiłam to perfidnie bo po drzemce zaczęło mnie szarpać i pomyślałam sobie że po tylu dniach bez cukru mi się naleeeży. Do bani. Kamyczki to jeszcze nic. Najgorsze jest uczucie, że nic nie działa, że dieta nie daje efektów, że to nie ma sensu. Takie znudzenie dietą po krótkim okresie czasu jest u mnie typowe i nieuniknione. Wczoraj rano włączyło mi sie turbo, chciałam zarzucić samo żyto przez cały dzień, ale wymiękłam. A potem całkiem klapa. Dziś zamierzam wznowić początkową euforię, nie patrzeć na wagę, bo coś niewymierna, tylko na trzymanie się zasad. Myślę, że nawet 1 kilogram na miesiąc będzie sukcesem. I to dużym. Ważne że do przodu. Zacznę znów od śniadanka owsianego, jest najbardziejsze na dziś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż, opuściły mnie moje psiapsiuły, bo wyjechały. Poczekam sobie na nie, czasami wstępując, zdam relację z diety cud nieco rzadziej, bo tak sama do lusterka to smutno. Ale jak ktoś zaglądanie to odpowiem, więc zapraszam do topiku, duszyczki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampina, daje tylko znac ze przyjechalam juz. Z malym nadbagazem po tygodniu diety paczkowej, dzieki ktorej teraz mam ochote rzucic sie na brokuly. Na wadze przybylo do dwoch kilogramow, spodziewalam sie i duzo wiecej w sumie, a i tak jak zawsze z polowa zejdzie jak zaczne jesc jak czlowiek. Zaopatrzylam sie w ksiazke o makrobiotyce, ale nie te, ktora Ty masz, nie pomyslalam, zeby zamowic wczesniej, ale inna znalazlam, wiec zawsze jakas podpora. Dzis zamierzam zrobic dzien przejsciowy, i powoli dostrajac sie do poprawnej diety. Dobrze byc w domu po wakacjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cicho sie zrobilo, czyzby teraz Pampiny kolej na wakacje? ;) Mojej diecie daleko jeszcze do makrobiotycznego idealu, ale nie narzekam. Nie chce sie rzucac na ostra diete od razu, zeby sie nie zniechecic. Dluga droga przede mna, ale obiecalam sobie, ze bede sie przyzwyczajac do zdrowych smakow, takich jak miso, kiszonki czy glupi seler naciowy. Ostatnimi dniami pijam sok z selera, marchwi, buraka i jablka - paskudny, ale idzie wypic, a z czasem, mam nadzieje, przyzwyczaic. W kuchni mocza sie kielki i fasola aduki (strasznie ostatnio duzo zachwytow nad owa widze), ugotowalam tez kasze jaglana. Chyba w dobrym kierunku ide, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Haaaj Daddyyy! Huraaa, hura, wróciłaś! Ja się podłamałam tym brakiem zainteresowania i tym samym wsparcia. Weekend był pod hasłem mleka skondensowanego-krówki. Dałam ciała jak młoda, waga do bani, ale dzisiaj znów się wzięłam za gębę. Ugotowałam fasolę, kaszę z brokułami i wio. Książka mi trochę dała fory, bo i kotlety smażone, i jakiś ser można.. chyba nie tak, żeby schudnąć. Nieco chudziej trzeba. Stawiam na warzywa, jakie bądź, i kasze-ziarna-strączki. Jutro się pojawię i fajnie, że wróciłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poczułam się wywołana do odpowiedzi :-) a tak naprawdę - lubię dietę Gillian McKeith, choć teoria nie zawsze idzie w parze z praktyką, niestety... zdrowe topiki nie mają wzięcia - wiem coś o tym, ale można na nich poznać naprawdę wartościowe osoby, a nie takie, co ważą 48 kg albo chcą schudnąć 20 kg w 2 tygodnie :D będę do Was zaglądać, a Wy czasem zajrzyjcie do mnie :D http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3646275&start=0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pampina, dzis ja bede narzekac. Jakos ostatnio zle sie czuje, ciagle boli mnie glowa i jestem zmeczona. Teraz w sumie jest odrobine lepiej, nawet zdolalam cos tam w domu zrobic. Dieta daleka od idealu, czyli dzis na sniadanie jogurt naturalny w domowym smoothie, jajka gotowane, i zwykly chleb z ciemnej maki (ale taki z dodatkiem cukru, a pewnie i z karmelem, by wydawal sie bardziej brazowy). Potem ryz, kukurydza i brokuly, czyli lepiej. Przed chwila zrobilam sobie ciasteczka z masla orzecowego, platkow owsianych i kakao, pycha, az ciezko nie zjesc wszystkich. Moj luby wymyslil, ze po pracy bedzie ze mna biegac, zaczelismy wczoraj po 9, dzis bedzie kolo polnocy. Zrobilismy 2,4 km predkoscia 9,6 km/h, czyli fantastycznie. Gorzej, ze za nim nie nadazalam, choc to ja od pol roku mniej lub bardziej regularnie biegam, a nie on :( Do tego wczoraj spalilam fasole, i chyba garnek. Mialo byc 40 minut, wyszlo ze dwa razy tyle, bo sie zasiedzialam, tez na kafeterii. Nawet chwile sie pozastanawialam, skad to smierdzi dymem... Zdolna jestem, co? Powiedz mi jeszcze, na jaki ser zezwala Ci ksiazka (i na jakich warunkach)? Chyba masz lepsza niz ja ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczynki! Witaj Gillian, zajżałam do Ciebie, fajny topik, poczytam w momnentach wolniejszych, dotychczas sama mam problem pociągnąć swój ojczysty topik.. Daddy, powiem szczerze, uwielbiam sery i pozwalam sobie na nie. Jakie chcę, tyle że mało. Trzymam się zasady co do ilości, żeby te sery to było ok 5% całego wyzywienia dziennie. Czyli smakuję, delektuję i tylko raz dziennie i nie codziennie. Generalnie jak ję ser, to już nie strączki czy rybę. Właściwie połowa to te całe kasze, ziarna, 20 % białko, czyli strączki, czy tam te inne, a ok 30% to warzywa. A może i pól na pół to warzywa z ziarnami. Chleba nie jem, mięsa nie muszę i nie jem, mleko jak skończy mi się sojowe to do kawki, owoce mało, w ilości 1 dziennie, choć wczoraj rzuciłam się na śliwki i stwierdziłam, że coś mi z nich brakowało. Ale po 4 szt było ok. Kawa ricore, choć jak mam ciężką nockę z moim dwulatkiem, to dosypię normalnej też. I co. I orzeszki! Ze rodzynkami szpaństwa! I żurawinką! A jak! I w to sezamu! A jak wersja hard, to płatki owsiane w to! A jak! I bełtaaamy! I powiecie, że nie no, to zdrowe jest! I bez cukru! No niby tak, ale nie chudnę. I dupa. Ale od trzech dni jadę grzecznie na makro i będzie git. Na pewno. Czego i wam zyczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam :-) widzę, że nie tylko ja mam problemy z utrzymaniem diety... tak to jest, wszystko fajnie, dopóki coś nam nie przeszkodzi :-( ja na razie zainwestowałam w remont - już mam dość, bo mija miesiąc, a ja nadal siedzę w bałaganie i jeszcze mnóstwo pracy przede mną :P no, ale cierp ciało, coś chciało :D dieta Gillian McKeith jest bardzo podobna do Waszej makro :-) przy czym Gillian nie każe liczyć kalorii ani procentów - trzeba "tylko" trzymać się pewnych zasad; ona nazywa swoją dietę "dietą obfitości", ponieważ można jeść bardzo wiele różnorodnych produktów w dowolnej ilości; tę ilość organizm samodzielnie reguluje i po jakimś czasie porcje się zmniejszają :-) dla mnie to dobra dieta, choć nie zawsze trzymam się zasady niełączenia - no, ale ćwiczenie czyni mistrza! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gillian, jesteś dzielna i fajnie że się tu znalazłaś. Czytałam o Twoim remoncie, jednoczę się z tobą bo tez mam remont, ściślej - stodoły, a właściwie przebudowę czyli normalnie budowę. Nie ja tego do końca pilnuję ale i tak pochłania mi mnóstwo czasu. Na brak w utrzymaniu diety wpływa wszystko od budowy, po gości, poprzez weekendy, które są trudne, a tu okresik będzie i włączyło mi się żerowanie po szafkach.. A tak na prawdę lata, lata odchudzania, które się nie kończą.. Dziś idę biegać. Źle. Od dziś będę biegać. Tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeśli uwielbiasz słodycze - mam Gillianowy patent: mus bananowo-owocowy (owoce - jakie chcesz) z dodatkiem paru rodzynek, migdałów, orzechów, żurawiny, ziaren słonecznika, dyni, siemienia - według pomysłu, smaku i zawartości szafek :D nawet nie wiesz, jakie to jest słodkie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wczorajszy dzień niezły dietkowo :-) dziś od rana - zgodnie z zasadami: woda z cytryną, następnie koktajl bananowy z odrobiną żurawiny suszonej oraz ziaren słonecznika i siemienia lnianego teraz idę po kawę (Gillian nie zaleca, ale ja lubię - zresztą piję bez cukru i śmietanki, więc kalorii nie dostarczam, jedynie magnez wypłukuję z organizmu) potem zapewne nektarynka na obiad sałatka na bazie sałaty lodowej z dodatkiem papryki, ogórka itp. nie mam pomysłu na podwieczorek i kolację, ale coś się wymyśli :-) a co u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Haj! Wczoraj miałam kocioł jak talala. Nie wiedziałam jak się nazywam wieczorem. Kolorowo przez cały dzień, więc żadnego biegania, żadnych chwil dla siebie samej (dla coo??) Teraz jest piąta rano a a nie mogę spać przez ten sajgon. Przbliżając temat: było załatwianie jakichś pozwoleń, potem zakupy podręczników (wyczerpujące w każdej kwestii), spotkania, w tym wszystkim praca własna.. Ale po tym całym dniu: kolacja. Bez sensu, że ją zjadłam, ale to ciekawe, bo zrobiłam sobie żyto ugotowane, które uwielbiam, do tego kradziona cebula smażona, szczypiorek i kukurydza z puchy. Teraz właśnie poszło za przeproszeniem w kanał co się strawiło w ilościach przemysłowych i czuję sę fajniście! Mimo wszystko, że kolacjoza nastąpiła 2,5 godz przed snem, to i tak było za późno. A poza tym za tłusto. Ogólnie jak jestem taka biedna, przemęczona i spracowana to wtedy jest najsłabiej z zasadami, bo trza Pampisi teraz dogodzić. Ten patent ze słodyczami to spoko, kupuję. ALe też zorientowałam się, że mi tak na prawdę nie potrzeba cukrów, ale węglowodanów w każdej postaci. Chciało mi się ciastek, zjadłam mieszanki musli i okazało się, że jest ok. No ale mój przepis na kulki jest coraz doskonalszy. W malakser walimy: rodzynki, pestki słonecznika, dyni, sezamu, otręby, żurawinka (na bogato), orzechy, wiórki kokosowe i płatki owsiane. Siekamy. Jak na grubo, to krócej, jest lepsze. I ostatnia wersja była z odrobiną miodu. Lejemy w to wodę przegotowaną, siekamy jeszcze chwilę, idziemy zrobić kawę, jak już gotowa znów włączamy maszynę, chwila i gotowe. Wyciągamy łyżeczką porcyjki, robimy kuleczki o śr 2 cm, obtaczamy w wiórkach kokosowych i jemy popijając kawką. :) Jak damy wystarczająco rodzynek, można sobie opuścić miód, ale z miodem to i dzieci zjadły ze smakiem. Ale dosłownie łyżeczka na całość. A proporcje? Nie mam pojęcia, ale gdzieś 3/4 szkl płatków i tych bakalii ile fabryka da. Płatki tylko mają zespolić całość. Dziś dalej mam ugotowane żyto. Będzie 1000 potraw z żyta.. I otwartej kukurydzy. A ta sałatka z sałaty lodowej, to spoko, zaadoptuję sobie do śniadania. Pozdrówka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze dygresja na temat fajnego przygotowania warzyw. W mojej mądrej książce mówi się o janginizowaniu potraw, czyli skierowania potrawy w kierunku jang. A polega to na tym, ze warzywa lekko solimy i wkładamy do gara. To wsio. Nakrywamy i stawiamy na najmniejszym ogniu, jaki możemy odkręcić. Nie trzeba dodawać wody ani tłuszczu. Warzywka się grzeją powoli, sól powoduje, że puszczają sok. Zrobiłam tak cukinię z pieczarkami i kapustą. Cukinia dała za dużo soku, trzeba było odparować. Dziś zamierzam marchewkę i cebulę, połączenie pycha! Potrawa nic nie ma kalorii, ma za to witaminy i uzupełnia danie, albo może być fajną kolacją. Można to na chlebek, można z tego sałatkę na ciepło, albo dodać do zupy i mniam. Genialne, proste i nie ma roboty. Strasznie polecam. Poza tym owoce! To samo. Jabłka, szczyptusia soli i cześć. Stają się tak słodkie, że nie dopchałam się do garka a już wyjedli. Do naleśników super! Kombinacja dowolna z czego chcemy. Super.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fajne pomysły :-) zaintrygowałaś mnie tym żytem - napisz coś więcej, jak będziesz miała chwilkę :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×