Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Szcześliwa12

Jak przeżyłam swój wierwszy poród w Madurowiczu w Łodzi

Polecane posty

Witam wszystkich. Chciałabym podzielić się z wami największym wydarzeniem w moim życiu czyli porodem.Uważam ze kobieta która urodziła dziecko stała sie w tym momencie prawdziwą kobietą. Brałam leki na powstrzymanie porodu ,ponieważ miałam skurcze, fenoterol brałam do 37 tygodnia ciaży. Wtedy trafiłam do szpitala. Zaczeło boleć w podbrzuszu i skurcze stawały sie coraz bardziej dokuczliwe. Lekarze odstawili mi leki, podłączyli pod KTG i wykazało że skurcze dobijają do 120. Powiedzieli ze skurcze porodowe zaczynają się od 90. Koleżanki z sali dziwiły się ze mnie to nie boli. Ja czułam twardnienie brzucha i kucie w podbrzuszu. Pomyślałam ze jak tak wygląda poród to co te kobiety tak krzyczą na tej porodówce? Najdziwniejsze jest to ze po 3 dniach skurcze ustąpiły, chociaż odstawili mi leki. Okazało się że to skurcze przewidujące. Przez tydzień leżenia w szpitalu nabawiłam się chisterij płakałam, błąkałam się po korytarzu, wydzwaniałam do męża z pretensjami z byle powodu to było straszne patrząc na kobiety które przychodziły rodziły i Witam wszystkich. Chciałabym podzielić się z wami największym wydarzeniem w moim życiu czyli porodem.Uważam ze kobieta która urodziła dziecko stała sie w tym momencie prawdziwą kobietą. Brałam leki na powstrzymanie porodu ,ponieważ miałam skurcze, fenoterol brałam do 37 tygodnia ciaży. Wtedy trafiłam do szpitala. Zaczeło boleć w podbrzuszu i skurcze stawały sie coraz bardziej dokuczliwe. Lekarze odstawili mi leki, podłączyli pod KTG i wykazało że skurcze dobijają do 120. Powiedzieli ze skurcze porodowe zaczynają się od 90. Koleżanki z sali dziwiły się ze mnie to nie boli. Ja czułam twardnienie brzucha i kucie w podbrzuszu. Pomyślałam ze jak tak wygląda poród to co te kobiety tak krzyczą na tej porodówce? Najdziwniejsze jest to ze po 3 dniach skurcze ustąpiły, chociaż odstawili mi leki. Okazało się że to skurcze przewidujące. Przez tydzień leżenia w szpitalu nabawiłam się chisterij płakałam, błąkałam się po korytarzu, wydzwaniałam do męża z pretensjami z byle powodu to było straszne patrząc na kobiety które przychodziły rodziły i wychodziły z maluszkami. Zadawałam pytania do mojego maleństwa w brzuszku, a kiedy my będziemy rodzic? Nie spieszy ci się zobaczyć mamusie i tatusia? Wróciłam do domu, odliczałam każdy dzień do terminu porodu a może zaraz a może jutro się zacznie a tu nic żadnego sygnału. W 40 tyg ciąży pojechałam do tego samego szpitala myślałam ze to dobry szpital przecież leżałam tam już 3 razy... Wiedziałam co i jak i jakie panują tam zwyczaje...Myliłam się. Rozwarcie na opuszek palca od 35 tygodnia ciąży. Podawano mi czopki rozkurczające szyjkę które nic nie pomagały żeby przyśpieszyć poród. Denerwowało mnie to ze było pełno studentów przy badaniu siedzieli wokół ciebie i gadali coś do siebie a ty leżysz na fotelu z rozstawionymi nogami i się krepujesz. Zbadano mi wody płodowe przejrzyste. Następnego dnia usg. Mój synek waży 3100kg. I mija kolejny dzień i znowu badanie wód płodowych. Po raz kolejny pełno studentów którzy zaglądają przez rurkę i szkło powiększające i co widza w środku mojego małego synka z czarnymi włoskami. Ucieszyłam się gdy mi powiedziała p.Doktor ze mój synek ma czarne włoski. I tak mijały kolejne dni i nic się nie działo aż w końcu w czwartek przy braniu prysznica rano odszedł mi czop śluzowy :) HURA NARESZCIE pomyślałam. Mowie o tym koleżankom, a jedna mówi ze jej odszedł tydzień temu... uśmiech zszedł mi z twarzy. Chodziliśmy z koleżanka po szpitalnych schodach masując sobie brzuchy. Po godzinie musiałyśmy odpocząć. Idąc na sale poczułam że muszę iść do toalety. Wyleciała mi resztka czopu,to było około godz 15. Chodzenie pomogło :) Na 2 godziny położyłam się do łóżka. Czekając na męża i moja mamę znowu zaczęłam chodzić po schodach. Mąż przyjechał o godz 19. I wtedy naprawdę się zaczeło, dostałam skurczy. Mama przywiozła mi słodkości owoców. Mąż zrobił mi kanapki i zabolało i znowu i znowu. Mama ,,Zaczęło się ''. Ja na to ,,co ty nie, nie jeszcze nie''. Mąż mówi ze aż czerwona się robię a ja na to ,,bo mnie boli''!! Zaczęliśmy liczyć co 8 ,7 minut skurcze. Mówię sobie naprawdę się zaczeło, naprawdę. Nie mogłam w to uwierzyć razem z mężem. Nie umiałam nic zjeść odechciało mi się wszystkich owoców... Musieli zabrać to wszystko z powrotem. Na obchodzie o 20 godzinie powiedziałam ze mam skurcze lekarz powiedział że długa droga przede mną ale za 2 godziny mnie zbada. Mąż pojechał po becik. Ubranka,pampersy,kosmetyki dla dziecka miałam przy sobie. Miałam zadzwonić jak wezmą mnie na porodówkę. Mąż miał być tylko przy skurczach a gdy zacznę rodzic miał wyjść z sali dlatego że naoglądał się porodów na youtubie i nie chciał, ale stało się inaczej i nie żałuje. Bardzo przeżywał, czekał na telefon. Pielęgniarka kazała iść pod prysznic i kierować strumień na brzuch, pomagało skurcze aż tak nie bolały. O godzinie 22:30 przyszedł lekarz powiedział ze jest rozwarcie na opuszek palca czyli nic się nie zmieniło :( a mnie kurde bolało coraz bardziej ;\ .Zadzwoniłam do męża do mamy płakałam do słuchawki ze boli nie mogłam leżeć jęczałam wierciłam się w lóżku inne kobiety nie mogły spać. O godzinie 12 w nocy przyszła pielęgniarka starsza pani bardzo sympatyczna, zadzwoniła po lekarza... Zszedł z porodówki, ledwo co weszłam na fotel a wstać było jeszcze trudniej, znów mnie bada i mówi ze nic nie drgnęło... To są skurcze przewidujące dostałam zastrzyk z nospy i jeszcze z czegoś nie pamiętam na wstrzymanie porodu. Pielęgniarki kiwały głową. Była jeszcze jedna dziewczyna ale ona rodziła od 14 godz. Z nią było tak samo jak ze mną zero postępu, skurcze przewidujące, zastrzyk może pomoże w porodzie albo skurcze przejdą jeśli to przewidujące. Chodziłam po korytarzu przy każdym skurczu opierałam sie o sciane i oddychałam przez nos i ustami wydychałam powietrze. Pielegniarka wziela mnie na bok i powiedziala ze pracowała 20 lat na porodówce i to jest niemożliwe żebym miała skurcze przewidujące ,,Jak lekarz wyjdzie z zabiegowego to cie zbadam''.Zbadala mnie na leżąca okazalo sie ze mam 4 centymetry rozwarcia a nie na opuszek palca jak twierdzil lekarz. ,,Zrobie ci masaż szyjki żebys miała wieksze rozwarcie a jak bedzie trzeba przebijemy pęcherz z wodami. Zgodzilam sie ale jak zaczela to blagalam żeby juz skończyła. Zaczelam bluznic jak szewc. Straszny ból... za godzine zadzwonila po lekarza. Zszedł lekarz który pelnil funkcje zarządzania na porodówce w nocy...Zbadal mnie mialam 5 cm idziemy na porodówke prosze sie spakowac... Dzwonie od razu do męża zeby przyjeżdżał. Spakowalam sie ledwo co, skurcze coraz mocniejsze oddychałam glośno pobudzilam wszystkich na sali. Kazali wziasc tylko recznik i klapki pod prysznic. Szlam do windy malymi krokami razem z droga rodzaca dziewczyna oddychajac ciezko. Jestesmy na porodowce na czwartym piętrze, byla pusta ani jednej kobiety rodzacej tylko grupa lekarzy siedzaca i pijaca kawe. Nie chcialo im sie pracowac dlatego dostalismy zastrzyk na wstrzymanie porodu ,kazali wybrac sobie sale. Obok byla wielka wanna...Podlaczyli mnie pod KTG, mowilam blagam o znieczulenie blagam wilam sie na lozku jeczac i sapiąc...Odpowiedziala dobrze ale najpierw zrobimy KTG puzniej lewatywe i dopiero znieczulenie...zostawili mnie sama,bicie serduszka mojego malenstwa z KTG przytlaczalo mnie...Tylko wchodzili i patrzyli na zapis.Skurcze dobijaly do 200 i wtedy zrozumialam dlaczego kobiety krzycza przy porodzie krzyczałam głosno cały szpital chyba mnie slyszal to byla godzina 2 w nocy. Po godzinie odlaczyli mnie od KTG i zbadal lekarz 7 cm rozwarcia. Caly czas mowilam blagam o znieczulenie. Zrobili lewatywe poszlam pod prysznic ledwo co stalam na nogach...Polozylam sie spowrotem na lozko kazali mi podpisac papiery zwiazane ze znieczuleniem podpisywalam je nastepna godzine nawet nie czytalam co tam jest napisane nie umialam wtedy nic przeczytac.Jeczalam jeczalam wzdychalam lezalam w sali ,zwijalam sie z bólu. Maż dzwonil do mnie ale nie moglam wstac z łóżka telefon leżał na parapecie. Wszedł lekarz kazał mi oddychac nosem ale nie umialam skurcze byly co chwila czulam caly czas bol.Podal mi telefon powiedzial ze zaraz bedzie wydukalam do meza tylko''dobrze''.Przyszedl anestiozolog z wielka igla i w masce kazal usiasc po turecku,ja tylko mowilam nie wiem nie moge nie umiem.Z nerwami mowil ze jestem wogole nie odporna na bol... Juz smaroiwal mi plecy spirytusem gdy lekaz odparl chwileczke jeszcze zbadam. Co sie okazalo mam juz 9 cm widac glowke,mam skurcze parte nawet o tym nie wiedzialm.W 30 sekund zrobilo sie pelno lekazy w zielonych fartuchach i maskach zalozyli mi na nogi zielone cos,kazali pszec...i wtedy wszedl moj maz ja mialam rozlozone nogi.Pan stanie sobie z tyłu powiedziala kobieta jakas,nie wiem jakie funkcje pelnila nie obchodzilo mnie to wtedy.Zaczelam przec czułam dziwny nacisk w dole brzucha,czułam ze zaraz sie skonczy ze zobacze synka,gdy parłam podczas skurczy nic nie bolało czułam ulge.Maż krzyczał żebym zamkneła oczy ja otwierałam i zamykałam, gdy mnie nacinał lekarz czołam szarpanie, zaczoł krzyczeć że ma tepe nożyczki... widziałam jak wyszla głowka,kazali mi z całej siły przec, trzymałam sie za nogi w zgieciu pod kolanami,czułam jak wyszedł. Miał owinietą pepowine w koło szyji,w moment odcieli,dlatego maż nie mógł jej przeciać. Położyli mi go na brzuchu,z malutką cieplutką kuleczke zwinieta w kłebek, nie ruszał sie ,przestraszyłam sie zaczelam krzyczec ze nie placze... Lekaz kazał mi sie uspokoic powiedział ,,niech pani da mu złapac powietsza,wyskrzeczał cos pocichu,zaczoł płakac. Nigdy nie zapomne tego momentu,widoku małej kuleczki na moim brzuchu... Maż zaczoł płakać,był rostszesiony,nie mógł uwierzyc że naprawde on był w moim brzuchu ale był...Zabrali go na chwilę założyli czapeczke ja wtedy rodziłam łożysko...Maż wszystko widział.Położyli mi małego na piersi okryli kocykiem czułam jaki jest wilgotny,mokry wkoncu przez 9 miesiecy byl we wodzie...Otwożył wielkie oczy i rozgladał sie dookoła patszył na mnie na swojego tate choc nic noworodki słabo widzą.Maż robił zdiecia. Zabrali małego zeby go zbadac i ubrac,wyprosili meza i poszedł równiesz z naszym synkiem,a mnie w tym momencie szył lekaż...oczywiscie ze znieczuleniem.Po szyciu przyniesli mi go owinietego w kocyk i dostawili do piersi, musiał nauczyc sie ssać,pociagnoł z 4 razy,zaczoł ziewać i zasnoł.Bylismy jeszcze razem 2 godziny w trójkę.Przyszła pani doktor naciskała mi na brzuch czy macica sie obkurcza... Gdy nacisneła wyleciał mi z litr krwi...Pytałam sie meża czy nie żałuje,przecież miało go nie byc przy skurczach partych. Powiedział ze to cudowne przezycie gdy rodzi sie jego dziecko,nie załuje ze wszystko widział. Kocha mnie i nasze dziecko ponad zycie.Przyszla polozna po maluszka aby zabrac go na 3 pietro a ja zaraz do niego dolacze,wziela go na ręcę, zaczoł płakać, główka zaczeła mu latać we wszystkie strony,maż pouzniej ,,Widziałas jak go wzieła''.Ale to normalne jest doswiadczona przecież ikrzywdy mu nie zrobi.Przyjechała po mnie salowa z łóżkiem na kółkach,mowie ze dobrze sie czuje i moge wstac ona zaczeła sie smiac ni:)ech pani nie probuje nawet... puzniej na 3 pietsze dowiedzialam sie dlaczego. Maż pomogł mi sie przeniesc na drogie łurzko i pojechalismy winda na odzial noworodkowy ale jego tam juz nie wpuscili bo była godzina 8 rano a odwiedziny byly od 15 na tym oddziale,wogole bez sensu. Ale na 3 pietsze to wogóle inna bajka. Powiem ze meżczyzna nigdy nie dozna takiego bólu jak kobieta rodzaca dziecko,nawet nie zdaje sobie sprawy jaki to ból,i powinien zawsze kobiete szanowac bo tak natura nas stworzyła... .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nigdy nie zapomne tego momentu,widoku małej kuleczki na moim brzuchu... Maż zaczoł płakać,był rostszesiony,nie mógł uwierzyc że naprawde on był w moim brzuchu ale był...Zabrali go na chwilę założyli czapeczke ja wtedy rodziłam łożysko...Maż wszystko widział.Położyli mi małego na piersi okryli kocykiem czułam jaki jest wilgotny,mokry wkoncu przez 9 miesiecy byl we wodzie...Otwożył wielkie oczy i rozgladał sie dookoła patszył na mnie na swojego tate choc nic noworodki słabo widzą.Maż robił zdiecia. Zabrali małego zeby go zbadac i ubrac,wyprosili meza i poszedł równiesz z naszym synkiem,a mnie w tym momencie szył lekaż...oczywiscie ze znieczuleniem.Po szyciu przyniesli mi go owinietego w kocyk i dostawili do piersi, musiał nauczyc sie ssać,pociagnoł z 4 razy,zaczoł ziewać i zasnoł.Bylismy jeszcze razem 2 godziny w trójkę.Przyszła pani doktor naciskała mi na brzuch czy macica sie obkurcza... Gdy nacisneła wyleciał mi z litr krwi...Pytałam sie meża czy nie żałuje,przecież miało go nie byc przy skurczach partych. Powiedział ze to cudowne przezycie gdy rodzi sie jego dziecko,nie załuje ze wszystko widział. Kocha mnie i nasze dziecko ponad zycie.Przyszla polozna po maluszka aby zabrac go na 3 pietro a ja zaraz do niego dolacze,wziela go na ręcę, zaczoł płakać, główka zaczeła mu latać we wszystkie strony,maż pouzniej ,,Widziałas jak go wzieła''.Ale to normalne jest doswiadczona przecież ikrzywdy mu nie zrobi.Przyjechała po mnie salowa z łóżkiem na kółkach,mowie ze dobrze sie czuje i moge wstac ona zaczeła sie smiac ni:)ech pani nie probuje nawet... puzniej na 3 pietsze dowiedzialam sie dlaczego. Maż pomogł mi sie przeniesc na drogie łurzko i pojechalismy winda na odzial noworodkowy ale jego tam juz nie wpuscili bo była godzina 8 rano a odwiedziny byly od 15 na tym oddziale,wogole bez sensu. Ale na 3 pietsze to wogóle inna bajka. Powiem ze meżczyzna nigdy nie dozna takiego bólu jak kobieta rodzaca dziecko,nawet nie zdaje sobie sprawy jaki to ból,i powinien zawsze kobiete szanowac bo tak natura nas stworzyła... .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie przeczytałam ale
błędy aż biją po oczach. :O a z tego: "Lekaz kazał mi sie uspokoic powiedział ,,niech pani da mu złapac powietsza,wyskrzeczał cos pocichu,zaczoł płakac" wynika że lekarz zaczął płakać. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bvgtr
rostszesiony zaczoł byl we wodzie Otwożył lekaż zaczoł zasnoł pouzniej :o:o:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie przeczytałam ale
wczytałam się. to prowokacja: "Po raz kolejny pełno studentów którzy zaglądają przez rurkę i szkło powiększające i co widza w środku mojego małego synka z czarnymi włoskami. Ucieszyłam się gdy mi powiedziała p.Doktor ze mój synek ma czarne włoski." :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pingwinnn
gratuluje cudownego przeżycia, ale SŁOWNIK!!!SŁOWNIK!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałam od początku do końca z zapartym tchem:). Piękny, emocjonalny i wzruszający opis powitania Waszej Kuleczki!:). Gratuluję i życzę wspaniałej podróży przez życie dla całej trójki:).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zarazrodzę...
Jestem w 37 tyg. i cieszę się że to opisałaś, ja też będę rodzić pierwszy raz i takie wpisy pozwalają mi sobie wyobrazić, co mnie czeka :) a wy mądre kafeterianki naprawdę potraficie w tym wszystkim wyłapać tylko błędy!?!? Załóżcie sobie oddzielny temat o błedach ortograficznych, stylistycznych, interpunkcyjnych i jakich tam jeszcze chcecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkkkkkk
ja też w madurowiczu, rok temu. I w sumie bardzo podobny poród

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 585
Gratulacje :) Miałaś to znieczulenie czy nie? bo jakoś nie mogę wyłapać tego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takaatakaowaka
Jak się zna ortografię to nie ma znaczenia czy pisze się wolno czy też szybko :D Śmieszą mnie takie tłumaczenia: "szybko pisałam i nie patrzyłam na błędy" :O Jak Ty w przyszłości będziesz pisała chociażby usprawiedliwienia do szkoły temu dziecku? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie miałam znieczulenia, anestioziolog miał mnie już kuć gdy lekarzowi przypomniało się żeby jeszcze mnie zbadać. Miałam 9 cm rozwarcia i bez sensu było dawać znieczulenie bo miałam skurcze parte...Gdybym je dostała poród by się przeciągnął...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość only mi
choby bożaowieczka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okiuyfdxsdfhj
Fajny opis :) Tylko te rażące błędy aż po oczach biją hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość waczaka
Rodziłam w szpitalu Madurowicza (filia Pirogowa) przez cesarskie cięcie w marcu 2013r. Postaram się rzeczowo opisać wszystko krok po kroku: -Zaraz po wyciągnięciu malucha z brzucha lekarze zabierają go do oceny, zważenia, zmierzenia, itp. Trwa to kilka minut, a później na chwilę pokazują go mamie, dają dotknąć, pocałować. Po tym zabierają z powrotem. Dziecko trafia na jaki czas do inkubatora, żeby się dogrzać. Z mamą spotka się znowu dopiero za kilkanaście godzin. -Ojciec dziecka nie ma wejścia na salę operacyjną, nie może też „podglądać co się dzieje. Po porodzie może zobaczyć maluszka przez chwilę, ale nie widzi się już z żoną, która trafia na salę pooperacyjną. Tak było przynajmniej w moim przypadku - rodziłam o 1:00 w nocy i byłam 10-tym cesarskim cięciem tego dnia i leżałam na 4 piętrze na innej sali, niż zwykle się. leży po cesarce. Nie wiem więc czy tak jest zawsze, ale niewykluczone, że tak. -Na sali pooperacyjnej leży się minimum 12h (do 24h). Tam, gdzie ja leżałam nie było mowy o odwiedzinach, nie można było mieć ze sobą telefonów. To było trudne, bo chciałoby się tą wielką chwilę dzielić z kimś najbliższym. Dziecko w tym czasie jest na oddziale położniczym pod opieką położnych. Jest karmione wtedy butelką. W sytuacji, kiedy nie może być męża to dobrze, że zabierają dziecko, bo po znieczuleniu nie można się ruszyć, więc niemożliwa by była opieka nad dzieckiem. Idealnie by było, gdyby mógł być i mąż i dziecko, wtedy można by chociaż przystawić maleństwo do piersi -Po tych kilkunastu godzinach trafia się na oddział położniczy, gdzie można przystawić dziecko do piersi. Mi się to udało, nawet po takim czasie, ale myślę, że są mamy, dla których ta przerwa mogłaby uniemożliwić karmienie piersią. Mimo to warto próbować, prosić o pomoc i nie poddawać się! Położne bardzo pomagają przy przystawianiu, doradzają i rozwiewają wszystkie wąpliwości na temat karmienia. -Na oddziale położniczym jest już się cały czas z dzieckiem i nawet jak jest się zmęczonym to położne niechętnie biorą pod opiekę dziecko (ja nie spałam jakieś 40h przez to, że miałam cięcie w nocy, kolejnej nocy mały ciągle płakał i mimo to krzywo patrzyli na to, żeby go zabrać na kilka godzin). -Sale na oddziale położniczym są w większości 3-osobowe i to jest fajne, bo czasem naprawdę jest nudno samemu :). No i można zawsze cos podpatrzeć, podsłuchać, poczuć się pewniej patrząc jak inne mamy zajmują się maluchem. Na sali oczywiście nie ma żadnych udogodnień typu TV, Internet. Nie ma też żadnego stolika, więc posiłki je się na kolanie, co po operacji (i pewnie po normalnym porodzie też) nie jest komfortowe. -Na korytarzu cały czas jest wystawiony termos z herbatą bądź kompotem. Oprócz tego ma się dostęp do czajnika i można sobie zrobić własną herbatę -Łazienka jest jedna na cały oddział, 2 toalety niezamykane od środka i 2 prysznice. Ale nie ma kolejek ;) Papier zawsze jest, z mydłem różnie. Remontu w tych toaletach raczej dawno nie było ;p Jest to pewna niedogodność, ze nie ma łazienki w pokoju, bo jeśli dziecko płacze cały czas, to naprawdę nie ma jak wyjść do toalety -Odwiedziny są w godzinach 13:00-18:00, ale można spokojnie siedzieć tak do 19:30. Za to wcześniej za nic nie wpuszczą. U każdej pacjentki w jednym czasie może być tylko jedna osoba. -Dla dziecka trzeba mieć swoje ubranka, przynajmniej wypada, bo pytają o to. Pampersów dają kilka na początek (Bella). Później można niby poprosić o więcej, ale niechętnie dają. Trzeba mieć własne chusteczki nawilżane. -O mleko dla dziecka można poprosić w każdej chwili, ale zachęcają do karmienia piersią i są bardzo w tej kwestii pomocni. -Dziecko co wieczór, ok. 20:00, jest zabierane na „pielęgnację. Wtedy je ważą i chyba sprawdzają czy wszystko ok, ale raczej ich nie myją. (Zdaje się, że mycie jest raz podczas całego pobytu, ale nie jestem pewna). -Koszule dają szpitalne, ale są okropne, dlatego warto mieć własną. Majtek nie można nosić żadnych. Podkłady poporodowe i podkłady na łóżko sami chętnie dają. -Po porodzie naturalnym trzeba przeleżeć 2 pełne doby, po cięciu 3 pełne doby. Wypisy są ok. 13:00. Tzn jeśli urodziło się naturalnie o 18:00 w poniedziałek, to wyjdzie się nie w środę o 13:00, a w czwartek, przy kolejnych wypisach, bo w środę zabrakło by tych kilku godzin do pełnych dwóch dób. Wypisują dość niechętnie, tzn. jeśli jest jakakolwiek najdrobniejsza nieprawidłowość np. złe ciśnienie u mamy albo za niska waga u dziecka - to zatrzymują na kolejną dobę. -A teraz największy pozytyw, który sprawił, że cały pobyt w szpitalu wspominam dobrze REWELACYJNI LEKARZE, POŁOŻNE I DORADCY LAKTACYJNI. Naprawdę ich wiedza, kompetencje, doświadczenie, uprzejmość, chęć rozmowy, dawania porad były nieocenione i po wyjściu ze szpitala bardzo mi tego brakowało :) Ich wsparcie było cudowne, tworzyło wspaniały klimat w szpitalu. Ze względu na nich chciałabym tam wrócić, bo dzięki nim wszystkie niedogodności jakoś znikają :) Pozdrawiam i życzę pięknych chwil z nowonarodzonymi dzieciaczkami! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćanna
tu troche na temat madurowicza ze zdjeciami agaciskolodz blogspot com zakładka ciazka i madurowicz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×