Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

alexra

otylosc o podlozu psychologicznym

Polecane posty

chcialabym rozwinac dyskusje na ten temat- co sadzicie, czy was to dotyczy, jezeli tak to jak sie zaczelo, czy umiecie sobie z tym radzic, jezeli tak to w jaki sposob? czy potraficie zaakceptowac siebie? czy jedzenie poprawia wam humor? czy raczej jecie jednoczesnie obwiniajac sie o to, ze jecie? osoby otyle mniej chetnie zatrudniane? czy waszymn zdaniem to stres wywoluje problemy z nadwaga czy nadwaga wywoluje stres? jak wplywa na was presja, wzrastajace oczekiwaniua ze strony otoczenia? czy zgodzicie sie, ze odchudzanie to proces, na ktory musza skladac sie te 3 czynniki: dieta, cwiczenia i wsparcie psychiczne? z podkresleniem istoty ostatniego czynnika?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może tu znajdę pomoc
Sory, że nie na temat, ale czym zrobiłaś pupę? Zbudowałam wszystko a pupę mam dalej małą, płaską i obwisłą :O Powiedz ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czekam wiec;) ja tez do pracy lece, mam nadzieje, ze do wieczora sie cos niecos rozwinie, bo wydaje mi sie temat ciekawy... a do kolezanki- duzymi ciezarami kochana, duzymi ciezarami- sztanga na barki i jedziemy:))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytek pytajski
alexra, dlaczego "zamknęłaś" swój otwarty dziennik na trener.pl ??? To była kapitalna sprawa looknąć, jaką drogę przeszłaś i jakie postępy w rzeźbie robisz. BTW, temat otyłości o podłożu psychicznym to never ending story w moim życiu. Wahania wagi (od 90 kg, poprzez 80, 75, 60 do 49, a ostatnio tak między 60 a 68, przy wzroście 164 cm - więc porażka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *liliann
W moim przypadku jest tak, że nawet jak osiągnęłam wymarzoną wagę i wygląd z którego powinnam zadowolona to i tak nie pasowało mi coś. Ćwiczyłam, byłam na diecie (MŻ), ale nadal było coś nie tak. Aż w końcu z tego stresu, że nie uda mi się utrzymać wagi faktycznie przytyłam, aż 7kg w miesiąc. Teraz mam zrytą psychikę, bo cały czas myślę o jedzeniu, co mogę a czego nie, ćwiczyć mi się nie chce, ale jak nie poćwiczę to mam wyrzuty sumienia, czyli co drugi dzień. Efektów żadnych nie widzę i mam serdecznie dość wszystkiego. Nie potrafię siebie zaakceptować, i spojrzeć na siebie z dystansu, nie potrafię też na nowo narzucić sobie diety, bo chyba za dużo tego było u mnie przez ostatnie 1,5 roku. Każdy mi powtarza, że ładnie wyglądam, ale to samo mówili jak ważyłam te 7kg mniej, i to samo było jak ważyłam 20kg więcej. Moje całe życie to są wzloty i upadki, jeśli chodzi o wagę. A przyczyną tego wszystkiego jest to, że w młodości mój rodzic baaardzo wytykał mi mój wygląd, czepiał się zawsze jak więcej zjadłam, słyszałam różne wyzwiska pod swoim kątem. A czy jedzenie poprawia mi humor? Chyba nie. Humor poprawia mi się jak coś dobrego ugotuję. A tracę humor jak za dużo zjem. Wtedy życie nie ma sensu, ja jestem do niczego i tak w koło Macieju. Nie wiem kiedy siebie zaakceptuję, na pewno nie teraz. Nadal MUSZĘ trochę schudnąć i zyskać ładną rzeźbę, ale to długa droga. dodam tylko, że te moje przeboje z takim prawdziwym dietowaniem rozpoczęły się z końcem 2009, więc stosunkowo niedługo, ale daje mi się to we znaki, i innym też, bo wiecznie na siebie narzekam. Też dodam, że chudłam wcześniej po ok 15 kg, zajmowało mi to parę miesięcy, ale w miesiąc odrabiałam. Chyba taki mój urok. Hhmmm... Nie wiem czy wypowiedziałam się w temacie czy bardziej obok, ale poczułam, że w moim przypadku problemy z wagą leżą głównie w podłożu psychicznym. Trafiłaś Alexra z tematem :) Mogłam się wyżalić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam ksiaze
''Nalóg jedzienia'' Bardadyna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam ksiaze
ale jak to wieksza sprawa to trzeba isc do psychologa na pewno pomoze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *liliann
Moim nałogiem nie jest jedzenie :) Nie jadłam dużo, ale od małego bardzo tłusto i to zapoczątkowało moje problemy z wagą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *liliann
Tylko nie zajadaj stresu i złości słodyczami :) Ps. Twardzielki są na drugiej stronie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zamknelam, bo nie chcialam, zeby pewna osoba spoza trenera mogla widziec moje wpisy. takze niestety trzeba sie zarejestrowac, zeby cos widziec, ale i tak nie ma po co tam zagladac, bo ostatnio malo wpisow, a te, ktore byly to byla totalna porazka- zale, zale i lamenty nad losem wygnanczej męczenniy- zal.... ciesze sie, ze zdaniem kolezanki trafilam w temat- moze nie tyczy sie mnie osobiscie otylosc, bo do tego daleka droga, ale jestem rasowym endomorfikiem, a po ostatnich moich problemach, stresach, zalamaniach itd zainteresowalam sie tematem... i chcialabym poglebic swoja wiedze, najlepiej dzieki jak najwiekszej ilosci dziewczyn, ktore podzielilyby sie swoimi doswiadczeniami... najciekawsze jest bowiem, to, ze w momentach depresji na nic zdaje sie czlowiekowi wiedza jaka posiada, swiadomosc tego co sie dzieje, itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *liliann
Jak przychodzi co do czego to nasza wiedza teoretyczna jest do d..., bo nie potrafimy jej zacząć praktykować... Dlatego też zastanawiam się czy ma sens iść do szkoły na kierunek dietetyka, kiedy nie potrafię pomóc sobie. Chociaż wydaje mi się, że łatwiej kogoś zachęcić do czegoś i motywować niż wziąć siebie w garść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
powiem ci, ze mi to motywowanie innych i zachecanie do odwiedzania silowni itd itp bardzo sie spodobalo, ale w pewnym momencie sama sie w tym pogubilam i presja ze strony srodowiska- patrz: znajomi- troche mnie, ze tak powiem chyba przerosla... wiesz pytania o rady itd to nawet mnie troche uskrzydlalo itd, ale wszyscy zaczeli bacznie sie przygladac moim treningom, postepom itd., oczekiwania caly czas rosna... i chyba zaczelo mi to przeszkadzac, bo tez jestem czlowiekiem niestety. Zreszta niewazne... Podnosze temat, bo to nie ja jestem jego pointa Ktos ma jeszcze cos do powiedzenia, jakies doswiadczenia, rady? Pomagajmy sobie nawzajem kobiety:)) Tyle tu ostatnio widze 'hejterow', warto dzielic sie doswiadczeniami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *liliann
Niektórzy też pewnie czekali na to, aż się potkniesz, bo jednak złośliwość ludzka jest wszędzie. Nawet wśród znajomych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baskabaskaaa
Kiedy miałam figurę miss a rzeźbę lady fitness, piękne nogi, tyłek na miejscu, ślicznie wyrzeźbione ramiona i na plecach każdy mięsień było widać, do tego płaski brzuch i porcelanową cerę, cudowne włosy itd.-miałam milion kompleksów i chodziłam w worach, nie malowałam się. Kiedy wyszłam w świat -ubierałam się ładnie ale nie wyzywająco, nie sexi! delikatnie się malowałam. Następnie kompleksy się rozwiały, poczułam się seksowna, atrakcyjna i bez kompleksów -przytyłam już jednak trochę i uznałam że jestem za gruba by się obnażać bez szczególnego powodu;) Dzisiaj jestem bardzo otyła/gruba i walę głową w ścianę -dlaczego nie pokazywałam swojego pięknego ciała!? Teraz mam potrzebę psychiczną, odwagę, pieniądze, pewność siebie, pozycję społeczną... tylko ciała nie mam. Zmierzając do meritum, u mnie stres wywoływał/uje napady jedzenia, do dzisiaj nie potrafię sobie z nimi poradzić. Jak zacznę jeść -nie potrafię przestać. Cały czas biegam do kuchni, jak już nic nie ma to potrafię ostatni woreczek ryżu znaleźć i ugotować, albo makaron. Nażeram się niemiłosiernie, wątroba mnie boli, czasami rzygać się chce. Czy to otyłość o podłożu psychologicznym -nie wiem, nie chcę szukać usprawiedliwienia bo nikt mnie do jedzenia nie zmusza.Na pewno wielkie obżarstwo ale nie radzę z nim sobie. Ogólnie jestem zatoksyczniona i nic mi się nie chce robić, tylko moje pasje zmuszają mnie do małej dawki ruchu. Jedzenie trochę poprawia mi humor a przede wszystkim sprawia że niemyślę przez chwilę o problemie, stresującej sytuacji, zajmuje mi umysł. Kiedy jem, moje sumienie jest wyłączone, uruchamia się natychmiast kiedy skończę jeść i wtedy mam wyrzuty i doła. Nawet kiedy sobie założę że nie jem jutro chleba to jak babcię kocham mam takie zaćmienie że nie pamiętam że miałam nie jeść , wstaję, najadam się kanapek i następnie sobie przypominam, że miałam nie jeść!:-( Nadwaga nie wywołuje u mnie stresu ale odwrotnei, stres wywołuje napady jedzenia, zażeram problem. Dieta, ćwiczenia, wsparcie psychiczne -3 NIEZBĘDNE czynniki. Nie mam motywacji żeby zacząć się odchudzać a kiedy już zacznę nie mam motywacji by kontynuować. Koszmar. p.s.-w zasadzie nie mam kompleksów i kocham siebie-niestety:) To tyle, pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No dobra, może mnie nie skasuje... A wiec u mnie psychika powoduje, ze tyję. Pierwsza sprawa to kopletny brak akceptacji samej siebie: nie podobałąm się sobie z wagą 65 kilo; tym bardziej nie podobam z 70... Druga to czynienie z jedzenia centrum świata; jedzenie z nudy - zamiast przerwy w pracy na papierosa; jedzenie gdy brzuch już pęka; okazjonalnie - "od jutra dieta, więc sobie pozwalam". - albo - "zjem, bo przecież nie może się zmarnować". Ja już chyba wszystko przeżyłam - np. ślinotok na widok talerza z ciastem na stole...Tycie powoduje zniechęcenie; obżarstwo - niechęć do wysiłku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wsparcie psychiczne; motywacja, żeby zacząć i kontynuować - nie dietę, ale nowy styl życia -- to jak dla mnie podstawa...No i bez akceptacji samej siebie - nie da się po prostu nic zdziałąć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
otyłosci nie mam ,ale jestem przykladem klinicznym niemalże, zab. odzywiania i wszelkich w kolko nawracajacych perypetii zwiazanych z chudnieciem , tyciem,rygorem, brakiem kontroli etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam swiadomosc tego, ze jak tylko sobie popuszcze to moge z latwoscia doprowadzic sie do otylosci i to mnie sama przeraza... wystarczy jedno zalamanie i potem wszystko leci jakby otworzyc puszke pandory, a jakze ciezko jest utrzymac sie stale zmotywowanym! walka z sama soba jest chyba najtrudniejsza walka do stoczenia, czyz nie? zabijanie samotnosci, zajadanie smutkow... wogole skad sie to bierze? przeciez to jedzenie nawet nie poprawia czlowiekowi humoru????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×