Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość printe

Problem z nastolatkiem

Polecane posty

Gość printe

Witam! Mam problem i potrzebuję rady, opisałam całą sytuację ale zajęło to w wordzie 2,5 str i wiem że jak ktoś zobaczy tyle tekstu to tego nie przeczyta, dlatego jeśli jest ktoś komu by się chciało to proszę napisać to wtedy to wkleję. Chcodzi o 15-latka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Faaaaktycznie.
ja chce przeczytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Killme
ja też chcę, jestem nauczycielem i pedagogiem to może coś bym poradziła.Mój mail dorsef@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość printe
Dziękuję za chęć pomocy, proszę: Ma 15 lat i jest święcie przekonany, że może robić na co ma ochotę. I tak zawsze wychodzi, że nie da mu się niczego zabronić, a to już jest ostatecznością, gdy prośby i rozmowy nic nie dają. Ciągłe rozmowy, tłumaczenie dlaczego tak a nie inaczej. No i właśnie on wymaga, żeby mu podawać konkretne powody dlaczego się czegoś od niego wymaga. A mi czasem brak argumentów.Nie sprząta pokoju, wszystkie ciuchy zamiast w szafkach leżą na podłodze, nie szanuje niczego co ma, praktycznie wszystko przewala się po podłodze, nie szanuje rzeczy swoich ani innych. Dałam sobie spokój, bo nie potrafię mu powiedzieć dlaczego tak mi zależy żeby sprzątał w pokoju, przecież nie muszę tam wchodzić i na to patrzeć a jemu tak dobrze, a nic strasznego od bałaganu się nie dzieje. Przez całe gimnazjum zajrzał do książek może parę razy jak już było źle i trzeba było wyciągać na dwóje. Ale przecież on tłumaczy, że on nie ma ambicji, żeby ze wszystkiego mieć dobre oceny, a to przecież jego oceny a nie moje i jemu tak pasuje. Ogólnie jest bardzo inteligentny, czytanie ze zrozumieniem i logiczne myślenie ma rozwinięte nad wyraz, testy gimnazjalne poszły mu świetnie mimo złych ocen w szkole. Dzięki temu i tak dostał się do liceum tak jak chciał, z przedmiotów humanistycznych jest dobry bo w sumie nie trzeba się na nie zbyt wiele uczyć. Ma dziewczynę młodszą o rok, do tej pory chodzili do jednej szkoły, teraz on idzie właśnie tam do liceum gdzie ona zamierza iść. Dzięki Bogu jest szczęśliwie zakochanym nastolatkiem, czasem jednak on zachowuje się jakby nic poza tym związkiem nie istniało. Są ze sobą pół roku, od samego początku nic mu się nie zabraniało, każdy go wspierał, służył rozmową, ale on stał się samowystarczalny. Dawkę uczuć dostarcza mu dziewczyna, z nią rozmawia, nie potrzebuje już niczego od rodziny, dlatego nie robi na nim wrażenia, że komuś będzie przykro z powodu jego zachowania albo, że ktoś może być zły. Także ciężko cokolwiek wyegzekwować. On przychodzi i jest miły, rozmawia jak czegoś chce, jak widzi, że ma w tym interes. Nigdy nie robi niczego dla innych, a czasem wręcz wszystkich wykorzystuje żeby osiągnąć to co dla niego ważne. Nie istnieje dla niego życie ani sprawy rodzinne, nie interesuje się tym, bo jemu wystarczają tylko kontakty z dziewczyną. Na początku przez pierwsze miesiące non stop wisiał na telefonie, wracał ze szkoły i gadał ciągle od powrotu aż do późnego wieczora, do 23 albo 24. I tak każdego wieczora około 21 zaczynało się proszenie, żeby poszedł spać, bo potem ciężko mu wstać, jest osłabiony, mówił "dobrze" ale i tak tego nie robił, no i co? Nie da się położyć kogoś spać na siłę. Inaczej jest z nastolatkami, które choć trochę mają takiego poczucia, że starsi mogą czegoś wymagać, a on wie, że przecież się go nie pobije ani nie zabije, więc co złego może mu się stać? On swoje zrobi a konsekwencje nigdy nie będą tak straszne, żeby tego nie przeżyć. Gdy go wołałam to nie potrafił się rozłączyć, rozmowa z dziewczyną to świętość i nikt ani nic nie może być ważniejsze. I tak niezależnie od tego czy miałam do niego bardzo ważną sprawę czy nie, czasem dopiero po dwóch godzinach przychodził jak się go wołało a czasem wcale. Z tym się trochę uspokoiło, już nie wiszą na telefonie tak cały czas, ale i tak nie ma nic ważniejszego od tej miłości. Czasem były takie akcje, że jego dziewczynie jest źle, że ma problem i nie ważne co, jak i gdzie, niech się wali i pali on musi do niej jechać w tym momencie i tego nie da się załatwić przez telefon i na przykład późny wieczór a on wsiada na rower i musi jechać (prawie 20km) żeby ją pocieszyć. Nie da rady powiedzieć, że nie bo jest już ciemno bo się martwię, że przecież zaraz rano zobaczą się w szkole i porozmawiają. On i tak to zrobi bo to jest ważniejsze niż jakieś zakazy czy wymagania, on później po prostu mówi, że przyjmuje konsekwencje, ale to co musiał zrobić to zrobił. I tak zawsze, a nic go nie rusza, żadna kara, bo to dla niego nieistotne, ważne, żeby jego dziewczyna była zadowolona. Nie potrafię od niego wyegzekwować, żeby wracał na określona godzinę, żeby nie wracał po ciemku, że ma być w domu zanim się ściemni. Na nic proszenie, a potem stawianie warunków, że jak się nie dostosuje to następnym razem nie pojedzie. Wraca zazwyczaj o 22 albo później, nawet jak jasno mu mówię, że ma być na 20 czy 21 w domu. Przez telefon mówi, że tak już wyjeżdża a i tak tego nie robi bo wie, że nic na to nie poradzę. Jak parę razy się wkurzyłam i powiedziałam, że nie może jechać gdy o to poprosił, bo poprzednio nie wrócił to np. po szkole od razu do niej jechał bo to nie do pomyślenia dla niego, że on czegoś nie może i dzwonił, że on tam jest a czasem nawet nie zadzwonił, tylko jak zadzwoniłam bo długo nie wracał to mu się przypomniało, że faktycznie istnieje jeszcze inny świat i wypadałoby do kogoś zadzwonić. Tak więc on i tak zrobi co będzie chciał. A jakiś czas temu po prostu powiedział, że nie ma powodu dlaczego on by miał wracać na określoną godzinę, nie potrafię podać mu konkretnego powodu, a on nie będzie tego robił bo mi się tak podoba. Stwierdził, że ja nie umrę z tego powodu, że on wraca późno, on uważa i jemu się nic nie stanie, a najlepiej to żebym się nie interesowała i nie przejmowała nim. Nie wiem jak to możliwe ale on niczego nie rozumie, wymaga traktowania go jak dorosłego, nie da mu się wytłumaczyć , że jednak ma 15 lat i rodzice mają prawo od niego wymagać takich rzeczy jak wracanie o określonej godzinie, że tak jest. I co z tym fantem zrobić? On mówi, że jeżeli akurat on nie jest w domu potrzebny do czegoś konkretnego a ma wracać tylko dlatego bo ja tak mówię, to on się na to nie zgadza. Ma być powód, dlaczego on ma tego słuchać. No i powiedzcie mi co mam zrobić? Co mu powiedzieć. Już mam dosyć, tłumaczę i tłumaczę tak jak wszędzie jest napisane, żeby z nastolatkiem rozmawiać, ale on w kółko to samo. Zachowuje się jak dorosły, każe wszystkim szanować jego prywatne sprawy nie szanując nikogo. I tak przez ten jego związek średnio raz na miesiąc występuje sytuacja kryzysowa, czyli koniec świata, on musi jechać ratować sytuacje bo inaczej świat się zawali, jutra nie będzie i w ogóle. Czasem są to ich "rozstania" albo jakieś problemy jego dziewczyny.No i raz nic mi nie mówiąc, że coś jest nie tak, powiedział, że idzie spać. Poukładał ciuchy pod kołdrą, że niby on leży a zabrał mój samochód i do niej pojechał, wyłączył telefon. Wykorzystał sytuacje, że usiadłam przed komputerem i ciachaczem się wymknął, nikogo innego nie było w domu. Szybko się zorientowałam, wyobrażacie sobie co przeżyłam?! Zastanawiałam się co się stało, gdzie pojechał czy wróci, nigdy tak się nie bałam. Wrócił dosyć szybko, była długa rozmowa, wydawało mi się, że on naprawdę pierwszy raz czegoś żałuje. Pytałam czemu to zrobił, że przecież mógł przyjść i porozmawiać, że bym z nim pojechała gdyby naprawdę było tak źle. Przepraszał, obiecywał, że coś takiego więcej się nie powtórzy, że to była taka sytuacja, że musiał to zrobić. Oprócz tego, że wszystko kręci się wokół jego dziewczyny to jest raczej spokojnym chłopcem, nie lubi gdzieś łazić z kolegami czy coś, z resztą oni też teraz są mało ważni dla niego, jeśli wychodzi z domu to tylko do niej, chociaż na brak znajomych nie narzeka bo jest bardzo towarzyski i gadatliwy, uprzejmy i kulturalny (szkoda, że tylko do obcych). Ale wiadomo jak jest z nastolatkami i alkoholem, każdy kiedyś próbuje. No i raz wyszedł na dwór i wrócił kompletnie pijany :/ Z tego co się później okazało wcześniej pokłócił się z dziewczyną, a spotkał się z kolegą który mu zaproponował alkohol i z dlatego się napił, z żałlu. I znowu długa rozmowa, że to nie rozwiązanie na problemy i tak dalej. Dałam mu jak zwykle do zrozumienia, że go wspieram. Do tej pory nawet jak coś przeskrobał to był arogancki i zazwyczaj nie było u niego żadnej skruchy. Nic. Dlatego miałam wielką nadzieję, że w końcu coś zrozumiał , że to może jakiś przełom, bo tym razem był na prawdę skruszony, płakał i przepraszał, powiedział że wie że źle zrobił, że on przyjmie każdą karę, że wie, że mnie zranił itp. Cieszyłam się, że pojawiają się u niego takie myśli i uczucia, ależ to było złudne. Po tylu razach powinnam wiedzieć, że on jest zbyt cwany i nic nie dzieje się jeśli nie ma on w tym swojego interesu. On nie ma tyle skrupułów, żeby pomyśleć że ja się denerwuję i jest mi przykro. Był taki dobry i skruszony bo jeszcze nie pogodził się z dziewczyną, i postanowił, że pojedzie do niej i wszystko naprawi(podobno wszystkie kłótnie to zawsze jego wina ale nie chce nigdy mówić o swoich problemach). No i mówiąc, że on poniesie konsekwencje, prosił mnie żebym jednak mu pozwoliła najpierw do niej jechać a dopiero później go ukarała. Jak nie wierzyłam, że słyszę to naprawdę. On mi mówi kiedy mam go ukarać. Powiedziałam, że to nie działa w ten sposób, a najlepszą karą będzie jak po prostu dostanie szlaban i nie pojedzie nigdzie mimo, że bardzo chce. Wtedy najbardziej to odczuje. Jaka to kara, skoro on zrobi co będzie chciał, a ja mu np. zabiorę komórkę co dla niego nie będzie zbyt istotne. Tak własnie chciał sobie wybrać karę, nie bezpośrednio ale dał mi do zrozumienia, że może go ukarać, ale tylko tak jak jemu się podoba. Byłam nieugięta i dostał szlaban. Ale jak już powiedziałam, nie da mu się niczego zabronić. Uciekł w nocy bo i tak co zaplanował, to musiał zrobić. Nie ma nic ważniejszego od jego planów. No i znowu nerwy, byłam już na skraju załamania, nie myślałam, że coś takiego mu przyjdzie do głowy. Myślałam, że gorzej już być nie może. Gdy w końcu się do niego dodzwoniłam, to przepraszał, że wie, że źle zrobił i że on musiał bo inaczej to już by był koniec jego związku. No ok, powiedziałam, że pogadamy w domu i żeby natychmiast wracał. Ale tutaj zonk, powiedział że nie może, że jak już pojechał to on posiedzi i wróci później. Ta sytuacja była dla mnie szczytem absurdu, w głowie mi się to nie mieściło. Ni i z tego co się okazało, nie mógł wrócić bo był w drodze do większego miasta, jechali do kina (60 km), pytałam go czy naprawdę pojedzie tak i przez cały dzień będzie się dobrze bawił wiedząc co ja tu przeżywam, powiedział , że niby nie ale on i tak teraz nie wróci. No i co zrobić w takiej sytuacji? Jak zwykle on wie, że nikt go za to nie zabije, a przecież wszystko inne zniesie. Chciałabym choć trochę do niego dotrzeć. Zawsze razem nam się dobrze spędzało czas, dobrze się dogadujemy gdy on akurat nie ma ważniejszych spraw i można z nim porozmawiać, mamy wspólne tematy. I wszystko byłoby dobrze gdybym niczego nie wymagała, bo jest miło i przyjemnie dopóki mu nie powiem, żeby coś zrobił, wtedy po prostu włącza tryb olewania (mówi się do niego a on patrzy w komputer i tylko "yhy, yhy"). No i teraz chcę zacząć od małych kroczków. Skoro nic do niego nie dociera, to niech będzie na jego warunkach chcę mu udowodnić, że jednak mam rację. Chcę zacząć od tego, żeby wracał o określonej godzinie. Ale jak mu to sensownie wytłumaczyć?Muszę użyć tak sensownych argumentów jakbym rozmawiała z dorosłym, sama się zastanawiałam, co by na mnie zadziałało. Proszę pomóżcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość printe
Przepraszam, ucięło kawałek . Uciekł w nocy bo i tak co zaplanował, to musiał zrobić. Nie ma nic ważniejszego od jego planów. No i znowu nerwy, byłam już na skraju załamania, nie myślałam, że coś takiego mu przyjdzie do głowy. Myślałam, że gorzej już być nie może. Gdy w końcu się do niego dodzwoniłam, to przepraszał, że wie, że źle zrobił i że on musiał bo inaczej to już by był koniec jego związku. No ok, powiedziałam, że pogadamy w domu i żeby natychmiast wracał. Ale tutaj zonk, powiedział że nie może, że jak już pojechał to on posiedzi i wróci później. Ta sytuacja była dla mnie szczytem absurdu, w głowie mi się to nie mieściło. Ni i z tego co się okazało, nie mógł wrócić bo był w drodze do większego miasta, jechali do kina (60 km), pytałam go czy naprawdę pojedzie tak i przez cały dzień będzie się dobrze bawił wiedząc co ja tu przeżywam, powiedział , że niby nie ale on i tak teraz nie wróci. No i co zrobić w takiej sytuacji? Jak zwykle on wie, że nikt go za to nie zabije, a przecież wszystko inne zniesie. Chciałabym choć trochę do niego dotrzeć. Zawsze razem nam się dobrze spędzało czas, dobrze się dogadujemy gdy on akurat nie ma ważniejszych spraw i można z nim porozmawiać, mamy wspólne tematy. I wszystko byłoby dobrze gdybym niczego nie wymagała, bo jest miło i przyjemnie dopóki mu nie powiem, żeby coś zrobił, wtedy po prostu włącza tryb olewania (mówi się do niego a on patrzy w komputer i tylko "yhy, yhy"). No i teraz chcę zacząć od małych kroczków. Skoro nic do niego nie dociera, to niech będzie na jego warunkach chcę mu udowodnić, że jednak mam rację. Chcę zacząć od tego, żeby wracał o określonej godzinie. Ale jak mu to sensownie wytłumaczyć?Muszę użyć tak sensownych argumentów jakbym rozmawiała z dorosłym, sama się zastanawiałam, co by na mnie zadziałało. Proszę pomóżcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka 16 latka
Na pierwszy rzut oka to widze tu nieświadome błedy wychowacze. Najprawdopodobniej zawsze było mu dużo wolno, nie był karany, albo karanie go nie bylo konsekwentne. Nic już teraz nie zrobisz. musisz poczekać aż dojrzeje i wtedy dopiero odwołać się do jego uczuć. Moj syn sprząta w pokoju (czasem jak wraca wczesniej również resztę mieszkania), bo wymagalismy tego od dziecka, wraca o 21 (latem max o 21.30) i jesli ma się spooźnić choć minutę zawsze dzwoni, nawet jesli mu sie rozładuje komórka to daje mi znać od kolegi, żebym sie nie martwiła, ze coś sie stało. Tak go nauczyliśmy, jest jedynakiem i jedynym szczęsciem jakie mamy, dlatego umieramy z niepokoju, kiedy nie wiem co sie z nim dzieje. Wiem ,że to rozumie i szanuje. Mam kilka koleżankek, które (byłam świadkiem) całe dzieciństwo pobłażały swoim dzieciom i teraz zbierają podobne żniwo: brak szacunku i kompletne nieliczenie sie z rodzicami. Mylę, że ok 17 r. ż jego mysłenie powinno sie troche zmienić, wtedy może do niego dotrzesz. Na razie postaraj sie rozmawiać, może choć trochę sie polepszy... Podrawiam i trzymam kciuki!!! Dodam tylko, że moj syn nie był bity czy tresowany jak pies. Od małego dziecka miał wpajane pewne wartości i po prostu chcąc, nie chcąc zagościły na dobre w jego głowie i życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Killme
trudno cokolwiek doradzać bo to nastolatek, który wszedł w głupi wiek. jeżeli chodzi o sprzątanie niech nie sprząta, jak już będzie się przewracał przez ciuchy albo nie będzie mógł czegoś znaleźć sam posprząta. Jeżeli chodzi o dziewczynę to zadzwoniłabym do jej rodziców, w końcu gdzieś się spotykają a to że są to późne godziny to chyba są tego świadomi. Chłopakowi w takim wieku niczego nie zabronisz, nie zamkniesz na siłę, im bardziej będziesz zakazywać tym on będzie bardziej zbuntowany. Nie musisz mu podawać wiecznie argumentów dlaczego ma coś zrobić a dlaczego nie, po prostu ty tak chcesz i już. Wydaje mi się ze za dużo z nim dyskutujesz, powinnaś być stanowcza i nie popuszczać. Innego sposobu jak rozmowa nie ma, krzykiem ani zakazami nic nie zdziałasz,bo on się tylko odsuwa od ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość printe
do matka 16latka: Masz rację, tak było. Sprawa jest o tyle bardziej skomplikowana, że ja jestem jego starszą siostrą, mieszkamy tylko z tatą, którego nie ma bo zarabia. Nasza mama go kiedyś tak nauczyła, że wszystko pod nos mu podstawiała, robiła to co on chciał, karmiła go przed komputerem i ubierała nawet jak już był większym chłopcem. Brat jest najmłodszy, do tego pierwszy, ukochany syn tatusia i on jest dla niego tak miękki, że i tak mu na wszystko pozwala. A jak tak sobie nie chcę pozwolić, żeby mnie nie szanował i nie pozwalam mu myśleć, że wolno mu wszystko. Jestem dorosła, mam też swoje życie, a brat i problemy z nim pochłaniają mnie w całości. Chcę mu pomóc i sobie też, bo to jednak mój brat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość printe
do Killme: Jej rodzice wiedzą jaka jest sytuacja a zawsze wychodzi tak, że np. powinien być w domu ale oni proszą, żeby został na kolację. Mówię mu że może przecież grzecznie odmówić. A jego dziewczyna ma to samo w głowie co i on, czyli jedno wielkie nastoletnie szaleństwo i lekkomyślność. Co do sprzątania pokoju to już dawno przestałam mówić, żeby sprzątał, ale denerwuję się bo on nie szanuje mojej pracy, ja piorę, prasuję, to wszystko ląduje na podłodze a poźniej znów w praniu bo on nie wiem co jest czyste a co brudne :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość printe
Po skończonym stosunku, mówię do kobiety "dziękuję". :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość printe
Nie masz ciekawszych zajęć podszywaczu? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka 16 latka
Oj, no to tym bardziej nie zazdroszczę wiadomo, ze rodzeństwo nawet starsze traktuje sie raczej mało powaznie Wiem bo sama mam 36 lat i 18 letnią siostrę i chociąż mam z nią wspaniały kontakt to jednak gdybym chciała jej coś kazać czy narzucać to niewiele by z tego, poza awanturami wyszło... Wspołczuję kochana, bo wyobrażam sobie jak Ci cięzko... Ponawiam radę: rozmawiaj, odwołuj sie do tego że jesteś za niego odpowiedzialna, że kochasz go i martwisz się... Błedów wychowawczych rodziców raczej nie naprawisz, ale konsekwentnie wypracujesz sobie z bratem swoje własne relacje Z tym "głupim wiekiem" to też fakt, sama pamietam jak mi odbijało... Ale to minie... Nie trać z nim kontaktu, a jestem przekonana ze bedzie Ci kiedyś ogromnie wdzięczny za tą troskę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zgadzam się z kimś kto napisał o tym że sami sobie (sama) na to zasłużyłas. dzieciak nie ma kompletnie szacunku dla ciebie dla rodziny. skoro uważa się za takiego dorosłego to przetrzymalabym jego pozne wracanie i to ze calym swiatem jego jest teraz ta dziewczyna (z czasem mu minie az takie zachowanie) i po prostu zaczelabym go traktowac jak powietrze. nie pra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie prac mu nie gotowac nie dbac o niego. oczywiscie wszystko jest w domu wiec sam moze orzeciez o siebie zadbac. na każdą prosbe zadac argumentow ktore nie sa dla ciebie wystarczajace. chce cos dostac? a do czego mu to a po co a nie za drogie a dla ciebie nid jest wystarczajacym argumentem tylko to ze chce bo ty tez duzo rzeczy chcesz a nie masz. takie odbicie lustrzane jego zachowania. tyle dostajesz ile sam dajesz. natomiast zadzwonilabym do rodzicow tej dziewczyny i zazadala by bez wzgledu na cokolwiek twoj syn nie przebywal u nich np. po 20 (skoro na 21 ma byc w domu) bo nie wiesz jakie oni majametody wychowawcze ake ty sobie tego nie życzysz. powinni sie z toba tez liczyc jako z matka chlopaka corki. swoja droga nic dobrego z teho nie widze jesli ta malolata bedzie sie tak z tova nie liczyć to współczuję. co to za rodzina?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie czytałam calosci, ale ja tez mialam takie problemy ze swoim synem. Zadsm ci pytanie, kto go utrzymuje? Kto placi za jego mieszkanie z wami, za szkole, ubrania, telefon itd? Jezeli ty to za morde go i oddciac od przywilejow, jak mu sie nie podoba to zagrozic ze wyladuje w domu dziecka, jak sam za wszystko placi to niech sie wyprowadza na swoje. Tylko w ten sposob dzieciara co mu odbiło i mu sie wydaje ze jest dorosly, postawisz do pionu... Masz prawo wymagac, zeby w domu byl porzadek, a nie syf, bo syf to choroby i szczury... Jak nie cgce sie dostosowac, to przestan sie nad nim rozczulac, bo jak ciebie zabraknie to nijt na zewnatrz sie nie bedzie nad nim litował, tylko skinczy na ulicy, a ty tym roztkliwianiem sie nad nim, do tego własnie sie przyczyniasz... Czemu mu nie powiesz, ze tam na zewnatrz ludzie po za domem maja go w d***e tak naprawde co sie z nim stanie, ze tylko ty przejmujesz sie co z nim bedzie? Ja ze swoim tak zrobilam, to była walka, na wyzwiska, wrzaski, klotnie, obrazania, ale wytłumaczyłam ostro gnojkowi głupiemu, jak moze skonczyc, jak nie znormalnieje... Teraz studiuje i sam mowi ze był głupi... Od tego jestes matka, zeby go za morde trzymac i ustawiac do pionu, bo swist go zmieli, jak sie bedziesz cackac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak uvieka z domu zadzwonic na policje nich go wezma do osrodka dla trudnych dzieciakow...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przepraszam ja nie przeczytałam całości a tylko początek (może później przeczytam resztę). Być może wyjdę na głupka z poradą na temat argumentacji dotyczącej sprzątania, ale sprzątanie faceta w swoim pokoju jest bardzo ważne, musisz mu to uświadomić następującą argumentację: 1) pokój jest wizytówką człowieka 2) brak poczucia obowiązkowości dotyczącej sprzątania domu dziś oznacza brak obowiązkowości dotyczącej sprzątania domu w również w odległej przyszłości 3) w przyszłości będzie pewnie chciał mieszkać z dziewczyną ale wtedy to nie będą tylko przyjemności ale również, a raczej przede wszystkim konieczność wykonywania obowiązków w domu i współpracy z tą dziewczyną 4) chłopak nie chcąc współpracować w obowiązkach domowych z matką dziś, nie będzie współpracował z wybranką spojego życia w przyszłości Ogólnie suma sumarum argumentacja do chłopaka na temat sprzątania powinna być taka że jak się nie nauczy utrzymywania porządku w pokoju tzn że przyszłości wszystkie obowiązki domowe będzie przewalał na dziewczynę i ona go znienawidzi za to po prostu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ogólnie jak nie pomaga w domu to zapowiada się na to że w przyszłości będzie złym mężem i złym ojcem, chociaż wiadomo że taki nastolatek z pewnością odpowie że nie będzie sie żenił ani nie będzie miał dzieci wobec tego najlepiej uderzać z tym że jak kiedyś będzie chciał w wieku dorosłym zamieszkać z dziewczyną to że miłość szybko się skończy jak nie będzie chciał z nią współpracować. Gadanie że skoro jeszcze z nią nie mieszka to nie musi dziś sprzątać to też będzie nieprawdą bo nawyki które wynosimy z domu pozostają w nas na zawsze i prawie nie da się ich już wyplenić z człowieka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
argumentacja dot pokoju jak ktoś ma zasyfiony pokój to takiego człowieka się również odbiera jako syfiarza i pytanie do niego czy chciałby być tak odbierany przez dziewczynę i znajomych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A CO NA TO WSZYSTKO OJCIEC TEGO 15-LATKA ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba nie ma tam ojca. Autorko, nie przejmuj sie za bardzo. Z tego co piszesz wnioskuje, ze jest to dobry i porzadny chlopak, ktory stracil glowe bo sie zakochal pierwsz raz w zyciu. Mozg 15-to latka jest jeszcze niedojrzaly. Dobrze ze z nim rozmawiasz, ale nie przesadzaj, bo i tak 2/3 do niego niedotrze :) Mialam podobnie z moja corka. Balaganiara i buntowniczka, przychodzaca do domu kiedy chciala. Ciagle awantury. Majac 15-lat powiedziala mi, ze jej wszystkie kolezanki maja wiecej wolnosci niz ona. I to padlo zdanie, ktore mnie zatkalo: "Moja najwieksza tragedia zyciowa jet to, ze mam taka matke jak ty" Odpowiedzialam bardzo spokojnie: "Nie, to nie jest Twoja najwieksza tragedia. Twoja tragedie zacznie sie w momencie, kiedy Ci powiem, ze juz mnie nie obchodzisz i mozesz robic co sie Tobie podoba". Dluuuga cisza i wypowiedz: "Ale mi tego nie powiesz" Ja: "Oczywiscie, ze nie, bo Cie kocham i bede o Ciebie walczyc" Po tej rozmowie nastapila zmiana o 180 stopni. Corka wyrosla na madra i pewna siebie i samodzielna kobiete.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Mylę, że ok 17 r. ż jego mysłenie powinno sie troche zmienić, wtedy może do niego dotrzesz." Żartujesz ? Będzie tylko gorzej bo będzie czuł że niedługo skończy 18 lat i wtedy dopiero się zacznie nieliczenie się z nikim i z niczym. Człowiek jeśli w wieku młodzieńczym był głupi to dopiero po studiach zaczyna mądrzeć i w dodatku bardzo poowooli A wiek nastoletni to wiara w ideały i wiara w miłość. Niech trochę pożyje życia to poczuje że z tą miłością to wszystkie same wiemy jak jest. Jak zauroczenie się wypali to może zejdzie na ziemię i nie będzie niczym koń z klapkami na oczach. Ogólnie to troche beznadziejna sytuacja. Chłopak nie nauczony szacunku do rodziców za grosz. To niemożliwe żeby to sie pojawiło z dnia na dzień. Jak to było gdy był jeszcze dzieckiem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam dwoch synow w wieku 22 i 17 lat i nie wyobrazama sobie zeby ktorys z nich tak postepowal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak poradzic sobie z rozwydrzonym nastolatkiem? Nie tlumaczyc,nie grozic i nie prosic-wziac PASA SKORZANEGO i tak przejechac po dupie,zeby zapamietal do konca zycia. Hodujecie bezmozgie,niemyslace pustaki,ktore nie poradza sobie w zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, ja też mam problem z nastolatkiem, choć zupełnie inny od tych opisanych tutaj i interesuje mnie, czy ktoś z Was też przez to przechodzi. Chłopak zaczął 14 lat, nie jestem jego matką, a w swoje łapy dostałam go dopiero gdy miał lat 11. Dla tatusia jest świętą krową, 8 cudem świata i czasami naprawdę mam tego po dziurki w nosie. ale wracając do problemu. Chyba nigdy nikt go nie nauczył higieny, bo i zębów nie myje i co dla mnie znacznie gorsze tyłka sobie wytrzeć nie potrafi. Ciagle mam "w prezencie" do prania slipy z resztkami g****a, g****o pod prysznicem, g****o po umyciu na ręczniku. Ostatnio jego tatuś zrobił mi awanturę, że się czepiam i że obecnie większość nastolatków tak się zachowuje - znaczy standard. Dlatego mam pytanie: czy ja naprawdę się czepiam, bo to ogólnie znany problem i nic w tym dziwnego, czy też ja mam rację i dzieciak jest po prostu brudasem?? Proszę pomóżcie, bo już mam tego serdecznie dosyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15 latek ma się uczyć a nie bawić w związki! Dziewuche pogonić a gnoja solidnie wziąć za pysk. Jak skończy 18 lat i będzie sam zarabiał to może się bawić w dziewczyny. Parszywe są gnojki w tym wieku, mają za dobrze, Tasmanskiej tu potrzeba!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×