Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość przyszła_żona

dudżet domowy kiedy tylko jedno zarabia

Polecane posty

Gość przyszła_żona

Moi drodzy, mam bardzo delikatny problem natury wspólnego budżetu przyszłych małżonków, czyli mojego i mojego narzeczonego. W teorii niby wszystko wiem i rozumiem, ale praktyka nigdy nie idzie w parze z teorią. Jeżeli taki temat już się pojawił, to również przepraszam, ale nie jestem biegła w obsłudze tego portalu. Zatem, za 2 miesiące wychodzę za mąż, razem z narzeczonym od czasu zaręczyn tj. od maja postanowiliśmy zamieszkać w moim mieszkaniu, wcześniej tylko u mnie pomieszkiwał, a właściwie zostawał tylko na noc. Nie wiem czy uległam chwili uniesienia, ale pomijając, że jestem coraz bardziej pełna wątpliwości, to mam inny problem- czy jestem rozpieszczoną panienką z bogatego domu? możliwe, ale chciałabym poznać zdanie kogoś całkiem obiektywnego. Zatem mój narzeczony mieszka u mnie, właściwie to przyszedł na gotowe, mieszkanie, wyposażone-całkiem nieźle, moi rodzice po rozwodzie, kiedy jeszcze studiowałam zostawili mi je-. Nie musi martwić się o nic, wszystko jest, samochód tez mam ja. Obecnie nie pracuję, mieszkanie fajne, ale położone na wsi, ja w okolicy nie mogę znaleźć pracy, mój narzeczony ma całkiem świetnie płatną pracę, ja przygotowuje się na egzamin specjalizacyjny z mojego wykształcenia. W każdym razie jestem na jego utrzymaniu, co mi niezwykle ciąży, bo byłam zawsze niezależna, przynajmniej niezależna od mężczyzn. Kiedy się wprowadził czekałam aż zaproponuje mi np. że upoważni mnie do swojego konta, żebym mogła robić zakupy no i w ogóle mieć pieniądze, ale się nie doczekałam, więc bezczelnie-bo dla mnie to bardzo wstydliwe jest, powiedziałam, żeby dal mi tę cholerną kartę, bo ciągle jest w pracy i nie mam zamiaru czekać aż będzie miał wolne i pojedziemy razem na zakupy, dal mi tę kartę chociaż czułam, ze zrobił to niechętnie. Potem przy kłótni o co innego oddałam mu tę kartę i on szczęśliwy sobie ją ma, a ja się czuję jak uzależniona od faceta idiotka, która nawet nie ma na szkła kontaktowe i właściwie to za jakiś czas będę musiała się o wszystko prosić. Pisałam że mam wyposażone mieszkanie w obliczu tego i w obliczu tego, że to ja jednak prowadzę dom uważam, że powinnam mieć dostęp do pieniędzy. Kartę mu oddałam przedwczoraj w jego pracy, od rana kiedy wrócił chodziłam zła na niego, on chyba wie o co chodzi i bawi go ta sytuacja, a dla mnie jest uwłaczające. W moim przypadku bezrobocie to kwestia czasu, jak nie zdam egzaminu to idę do byle jakiej pracy, byle tylko się usamodzielnić. Ale wkurza mnie, że on sam nie wyszedł ani razu z inicjatywą, żeby chociaż upoważnić mnie do tego cholernego konta. Wczoraj ostentacyjnie wystawiłam przy nim swój zegarek na allegro, nawet nie zareagował, dalej odsypiał dyżur- masakra jakaś, fakt nigdy nie chodziłam w tym zegarku, ale jakby on coś sprzedawał żeby mieć własne pieniądze nigdy bym się na to nie zgodziła. Jak znam życie, powie jutro żebyśmy pojechali na zakupy on za nie sam zapłaci, a ja będę taką sierotą. Nie wiem czy dość jasno przedstawiłam swój problem, ale chciałabym wiedzieć jak z klasą na niego wpłynąć żeby się domyślił jak powinno być, bo ponownego proszenia się o kartę lub o upoważnienie nie przeżyję, to jest dla mnie zbyt urągające. Jestem załamana jego zachowaniem, tym jak postąpił, że nawet jak tę kartę mu dałam to ją wziął. Teraz na dniach trzeba opłacić rachunki (bo wcześniej płaciła moja matka za nas- bo ja bezrobotna to czuła się w obowiązku, ale mi jest też wstyd dać jej te rachunki, w końcu nie jesteśmy jacyś biedni), ciekawe czy się zreflektuje czy też mam się prosić. A może to ja jestem pazerna i rozpieszczona? Może mam się nie uczyć na egzamin, iść do byle jakiej pracy, ostentacyjnie pokazać, że dam sobie radę? Schować ambicję w kieszeń, szukam pracy dla siebie, ale na tych terenach trudno o jakąkolwiek pracę, ratunkiem jest tylko zdanie tego egzaminu. Zresztą dla niego tu zostałam, w dużym mieście z biegu dostałabym pracę on nie i taka była umowa, ja się uczę on tu nabiera doświadczenia, a potem pomyślimy o wyprowadzce. Błagam o poradę jaką dać mu nauczkę, bo rozmawiać nie mam zamiaru, ciągle mu coś tłumaczyć, mam ochotę utrzeć mu nosa, a póki co to utartego mam ja........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×