ja juz nie wiem co robic w tym zwiqzku 7 lat-nie umiem sie z nim dogadac

nie umiem sie dogadac z facetem po 7 latach zwiazku, zaczely sie jakies klotnie, z jego strony zazdrosc i co najgorsze on robi sie agresywny o wszystko sie rzuca i wszystko to oczywiscie moja wina ;/ nie mozna z nim normalnie pogadac mam juz dosyc

ja jestem po 2,5 roku i czasem ja zachowuję się podobnie..nie ma reguły

tak tylko ze my mielismy 3miesieczna przerwe-bylismy z kims innym, zapowiadalo sie na zupelny koniec jednak jakos tak nas ciagnelo do siebie ze wrocilismy chwile bylo dobrze a teraz on odwala jakies dziwne szopki ;/

a w jakim wieku jestescie

dadawdawdawdawdhej do byłych sie nei wraca. złota zasada

ja 25 on 28 , dlaczego mowisz ze sie nie wraca?? ;/

powroty nei maja sensu. to ze sie rozstaliscie oznacza porazke waszego zwiazku. powrtoy ocznczaja mniej wiecej tyle co reanimacja trupa. lepiej przyznac sie do porazki i sc dalej

twierdzisz ze nikomu sie nie udaje?? nie wydaje mi sie

korzystaj sama ze swoich doswiadczeń. inni maja identyczne. czy moga sie powrtoy udac? owszem. np ktos wyjchał postanowili rozstac i potem wrocili do siebie. ale nigdy w yziu nie uda sie powrót kiedy ktos z rozszedł z tego powodu ze ktos komu nie pasował, denrwowoał go. to wroci z dwojona siła

a jeszcze jak pisałas ze byliscie w innych zwiakazach. no sory. koniec. musisz to sobie wbic do głowy

czy kazdy podziela ta opinie??

uppp

ja w pelni podzielam te opinie, sama popelnilam ten blad i to dwukrotnie. w przypadku jednego chlopaka - chyba z 4 razy wracalismy do siebie (przez 5 lat), w przypadku 2 chlopaka - tez do niego wrocilam po paromiesiecznej przerwie. oba zwiazki to porazka. teraz jestem z zupelnie kims innym, mam porownanie i jest cudownie. pozdrawiam. ps tak wcale nie jest we wszystkich przypadkach, ale poczytaj co sama napisalas.

też podzielam tą opinię. z X byłam 3 lata (to były rozstania i powroty), w koncu "DEFINITYWNE ROZSTANIE". prawie 2 lata z Y i również rozstanie. znów X (znów są rozstania i powroty, jest beznadziejnie i nie potrafimy się definitywnie rozstać, tkwimy w tym bagnie i oszukujemy się, że to chwilowy kryzys i że skoro wróciliśmy do siebie to przecież "to miłość". Ha.... Ot i uzależnienie od drugiego człowieka - nie ma nic gorszego).