Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość habadu

chlopak z nerwica natrectw

Polecane posty

Gość habadu
Urszula a probowalas jakies leki? jesli masz bardzo ciezka nerwice na pewno dostaniesz antydepresanty. warto podjac leczenie i pitraktowac je powaznie, wtedy mozna osiagnac widoczne efekty. u nas np od czasu rozpcozecia terapii i jogi prawie zupelnie zniknal nawyk zamykania wszystkich drzwi i okien, natrectwo prasowania kazdej rzeczy, a dochodzilo do tego, ze sciereczka do wycierania naczyn musiala byc wyprasowana, kazda skarpeta, doslownie wszystko, nie ma manii czyszczenia caly czas, choc wiadomo, ze wiele z tego zostalo ale w porownaniu z tym co bylo jeszcze pol roku temu poprawa jest nieziemska. wiec warto:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O kurwa ! No to chyba nie mam tak źle ..z moim zazdrośnikiem okropnym! Chyba bym tego nie wytrzymała co autorka! Gratuluję wytrzymałości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
original dzieki i rowniez gratuluje wytrzymalosci, mnie byloby bardzo ciezko wytrzymac z zazdrosnikiem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
zaczynam odnosic wrazenie, ze bycie z kims z nerwica natrectw czyni mnie kims wspanialym;) dzieki bardzo za mile slowa:) i zycze duzo szczescia w zyciu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W dobie łatwego życia, szybkich numerków i skoków z kwiatka na kwiatek, jesteś po prostu zjawiskiem :) Cieszę się, że jesteś. Przywracasz mi wiarę w ludzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewwwwwwwka
Nie wszyscy ludzie z nerwicą natrectw sa tacy sami wiec nie mozna wrzucac ich do jednego worka To że ktos ma takie zaburzenie psychiczne nie czyni go wcale kims wyjątkowym dla ktorego warto poswiecac swoje zycie i walczyc u jego boku z przeciwnosciami losu. Niektorzy zwyczajnie nie są tego warci. Bo niestety ale nie wszyscy ludzie są wartosciowi, czy to zdrowi czy to chorzy. Najwidoczniej facet autorki nalezy jednak do tej grupy wartosciowych osob, ktorych dotkneła paskudna choroba. Walczy o swoje zdrowie, szuka roznych metod leczenia a to juz dobrze rokuj na przyszłosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lidka1254568
Ty sie poswiecasz komus, komus poswiecasz swoje zycie, to robi Cie wyjatkowa ... zycze Ci tylko by Cie to nie przeroslo. Nie wiem nic o tej chorobie, wyobrazam sobie tylko jak to wyglada ... powiem tylko te mam znajomych czlowiek normalny plus niewidomy, na poczatku byla wielka milosc, z czasem jednak ta niewidoma osoba zrobila sie nieznosna, przy tym ta inna zdrowa osoba jest dzis wrakiem czlowieka wykonczonego stresem ...... Zycze Cie wiele sily i powodzenia w walce :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzanna Ammelli
Nadal goraco wspolczuje tym dzieciom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
Damascenka dziekuje bardzo! Ewwwwwwwwwwwwka to fakt, dobrych i zlych ludzi mozna spotkac zarowno wsrod zdrowych i chorych. ja w dalszym ciagu uwazam sie za szczesciare bo spotkalam mojego natreciucha. jest dobrym czlowiekiem z dziwactwami. i owszem on latwo sie irytuje, zwlaszcza gdy pojawiaja sie przymusy ale to nigdy nie odbija sie na mnie. na samym poczatku zwiazku postawilam sobie za cel prowadzenie w miare normalnego zycia. staram sie nie ulegac jego chorobie choc sa sytuacje gdy musze i wtedy zwyczajnie staram sie podchodzic do tego zdrowo rozsadkowo. poswiecenia wymaga kazdy zwiazek, wiekszego czy mniejszego. ja wierze, ze sily mi nie zabraknie, mysle, ze najgorsze jest juz za nami, przeszlismy przez antydepresanty, przez nieprzespane noce, przez walke o to by nie wszystko bylo podporzadkowane chorobie. wiec moze byc juz tylko lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam zdrowego meza
i on doprowadza mnie do szalu. nie wiem juz co gorsze taki co wszystko musi miec w porzadku czy taki brudas jak moj. chyba wolalabym twojego. moj niepotrafi nawet wody w lazience po sobie sposcic, jak wchodzi do domu to butow nie ustawi, juz w progu sciaga skarpety i wpycha je w buty, zebow wogole nie myje. twoj przynajmniej brzmi jak zadbany i uporzadkowany. ale tez nie wiem jak to do konca jest z ta choraba, pewnie ma tez duzo zlych stron. tez zycze ci powodzenia i cierpliwosci, mi juz sie cierpliwosc konczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polka w stanach od lat
kiedys przez ponad rok bylam z mezczyzna ktory mial nerwice natrectw ale nie wytrzymalam. nie wiem jak to robisz. mnie doprowadzal do pasji ciaglym czyszczeniem dezynfekowaniem i ukladaniem. ale moj byly byl inny niz Twoj. on byl nerwowy gdy wszystko nie bylo tak jak on tego wymagal. krzyczal, rzucal sie, jesli cos w kuchni bylo przestwione wchodzil do niej tylem, zwrocony plecami do weenatrz, oskarzal mnie o to, ze specjalnie przestawiam rzeczy. w koncu dalam sobie spokoj i go zostawilam. naprawde trzeba miec wyjatkowo duzo milosci i wytrzymalosci zeby z kims takim zyc. powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
witam z rana:) polka w stanach- czyszczenie mi nie przeszkadza ale tez u mojego faceta nie jest to tak natretne i uciazliwe. owszem dezynfekuje rzeczy ale nie tak jak kiedys. teraz ogranicza sie to do rzeczy kotre sa dotykane najczesciej czyli wlasnie piloty i telefony. poza tym jest ok:) i dziekuje za cieple slowa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elodia
Bardzo ciekawy temat, zupełnie inny od tych, które przeważają na kafeterii. NN interesuję się zarówno od strony naukowej i zawodowej (jestem świeżo po studiach psychologicznych, ale zastrzegam, że nie czuję się ekspertem od OCD ;) ) jak i życiowej. Byłam w związku z chłopakiem dla którego natręctwa były poważnym problemem i utrudniały mu życie. Jego przypadek był chyba dość nietypowy. Z jednej strony bał się chorób i bakterii czyhających na zewnątrz a z drugiej - zupełnie nie dbał o porządek wokół siebie - był bałaganiarzem i zupełnie nie przywiązywał wagi do estetyki, w kuchni i łazience było wręcz brudno, w lodówce zalegała masa zepsutego jedzenia (co bardzo mi przeszkadzało bo ja lubię harmonię i ładne wnętrza). Jednocześnie zawsze po przyjściu do domu bardzo dokładnie mył ręce, przecierał spirytusem klamki od zewnętrznej strony, nie jadł na mieście, co jakiś czas znajdował u siebie nowe dolegliwości i robił badania żeby je wykluczyć. Gdy zaczęliśmy się spotykać - poprosił mnie o zrobienie testu na HIV - poczułam się trochę dziwnie, bo mimo że miałam wcześniej partnerów (nie było ich wielu) zawsze byłam odpowiedzialna i nigdy nie miałam "ryzykownego kontaktu" ani innych sytuacji, które mogłyby narazić mnie na ryzyko zakażenia. Ale pomyślałam, że ma do tego prawo (w końcu nigdy nic nie wiadomo, w sumie nie znam biografii byłych partnerek moich byłych partnerów a wystarczy jeden kontakt...) i świadczy to o jakiejś jego odpowiedzialności - sam również poddał się testowi choć nie miał wcześniej żadnych partnerek (może trochę dlatego, żeby było mi raźniej). Niestety na jednym teście się nie skończyło - badaliśmy się jeszcze 2 razy bo chłopak chciał mieć pewność a później bał się, że może zarazili nas na miejscu (choć był bardzo inteligentny, oczytany i świadomy jakie są drogi zakażenia, ale lęk był silniejszy). Rozstaliśmy się mimo że bardzo go ceniłam i chyba kochałam. Czułam się stłamszona tym związkiem - jego lękami, napadami paniki, ciągłą depresją a przede wszystkim moją bezsilnością. Ja jestem też wrażliwa i melancholijna ale jednocześnie mam w sobie pokłady entuzjazmu i radości (czasem bywam chwiejna emocjonalnie i lekko dwubiegunowa, potrafię doświadczać silnego smutku, ale gdy się cieszę to jak dziecko. Ale panuję nad tym ;) ) - chciałam podróżować, poznawać ludzi, rozwijać się, chłonąć życie... A on był... jakby usztywniony i całkiem bez energii, mimo że starałam się ją w nim zaszczepić, długo i łagodnie próbowałam coś zmienić, ale czułam się jak mysz, która próbuje przestawić skałę. Najgorsze było jednak to, że w ogóle nie radził sobie w dorosłym życiu - miał rozgrzebane studia (jeden z kierunków o których mówi się, że są całkowicie niepraktyczne) i ogromne zaległości bo był typem wiecznego studenta. Utrzymywali go rodzice (nie mieszkali już razem, ale było od nich finansowo zależny, byli dość majętnymi ludźmi, więc zawsze wspierali go materialnie co - jak sądzę dodatkowo go demotywowało do znalezienia zajęcia), nigdy nie pracował i nie miał zbytnich widoków na znalezienie jakiejkolwiek pracy, związanej z tym co chciałby robić. Przerażało mnie to - bałam się, że ja przy nim również stracę wszelki zapał i pogrążymy się w smutku i marazmie. Obecnie jestem z kimś, kto również ma swoje... dziwactwa, ale funkcjonuje zupełnie inaczej - mój obecny partner np lubi liczbę 2 i często kupuje różne rzeczy po 2 lub 4 sztuki (nie mam na myśli rzecz jasna zlewów, umywalek, łóżek itd, ale np dżemy, paluszki, komplety pościeli, ręczniki), kolory biały i czarny, ubrania z jednego sklepu, bieliznę w jednym kolorze. Ma swój system wkładania noży do stojaka, porządkowania ikon na pulpicie, ustawiania przyborów toaletowych na blacie i wiele innych. Jednocześnie sam śmieje się z tych przyzwyczajeń i nie jest ich niewolnikiem. Mam wrażenie, że poniekąd ułatwiają nam one życie - ja jestem nieco chaotyczna, mam wiele pomysłów, ale problem z ich praktyczną realizacją i zorganizowanie mojego narzeczonego pomaga nam w życiu bo to on zawsze pamięta o przyziemnych drobiazgach a ja przy nim nabieram pewnej ogłady w tych kwestiach. W dodatku jest bardzo cenionym pracownikiem (w jego pracy liczy się dokładność i dobra organizacja), jest taki ogarnięty i skuteczny życiowo, ma wiele planów na przyszłość czym bardzo mi imponuje. Więc u niego rysy obsesyjno-kompulsywne nie są destrukcyjne a wręcz stanowią jego atut. Ciekawi mnie jak Wy lub Wasi partnerzy z NN funkcjonujecie na co dzień? Czy mimo problemów udało się Wam skończyć szkołę, znaleźć pracę i swoją niszę w życiu? Czy robicie to co lubicie robić? Czy macie satysfakcjonujace życie towarzyskie, czy potraficie odczuwać przyjemność z prostych codziennych przyjemności? Napiszcie o tym! bardzo interesują mnie indywidualne historie ludzi bo na studiach zapoznajemy się głównie z badaniami i statystykami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elodia
może zapiszę swoje pytanie w osobnym poście bo poprzedni wyszedł strasznie długi i pewnie większość czytelników go przewinie :D Jak Wy (osoby z OCD) lub Wasi partnerzy radzicie sobie w codziennym życiu? Wiem że może to wyglądać bardzo różnie, stąd pytanie. Czy udaje Wam się realizować założone cele (np skończyć studia)? Czy macie satysfakcjonującą pracę (znam świetnego nauczyciela akademickiego z OCD ale też osobę, która kompletnie nie może sobie w życiu poradzić)? Czy udaje Wam się czerpać radość z codzienności? Piszcie :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
Elodia chetnie odpowiem na Twoje pytania:) moj parnter ma skonczone studia. u niego w przeciwienstwie do Twojego bylego z NN kazda rozpoczata czynnosc musi byc skonczona. nie potrafi np zaczac sprzatac a w miedzy czasie np napic sie soku. jesli zdarza mu sie przerwa lub nie moze czegos dokonczyc jest rozdrazniony. jesli czyta ksiazke np musi doczytac do konca rozdzialu i dopiero wtedy ja odlozy i tego typu rzeczy. tak samo jest ze studiami, zaczal wiec skonczyl, mial bardzo dobre wyniki w nauce bo nie odkladal notatek dopoki nie czul, ze wszystko umie:) w pracy sprawdza sie bardzo dobrze, pracujemy razem w jednej firmie. pisalas, ze Twoj byly byl sztywny. moj wlasciwie tez jest, choc jest bardzo zabwany, jest dusza towarzystwa, ale to dlatego, ze w naszym towarzystwie wszyscy wiedza o jego chorobie i nie ma "utrudnien". zycie towarzyskie mamy w normie. nie mamy masy znajomych ale zgrana grupe w ktorej jestesmy akceptowani. nie przeszkadza im i nie obraza ich, ze moj facet bedac w ich domu wyciaga chusteczki spirytusowe i przeciera krzeslo czy lyzke. on sam bardzo sie tego wstydzil na poczatku ale teraz nauczyl sie z tego zartowac. co do codziennego zycia bywa super i bywa bardzo ciezko. ja pracuje na kierowniczym stanowisku wiec czasem stres i zmeczenie wysysa ze mnie cierpliwosc. wracam do domu i widze go ukladajacego moje rzeczy bo dzielimy szafe a on nie moze patrzec na moje ciuchy pomieszane kolorystycznie. wiec przenioslam sie do innej szafy. tak naprawde zwiazek z taka osoba to walka z samym soba i z jego dziwactwami. ze soba bo to co normalnemu czlowiekowi zajmuje 5 minut komus z NN moze zajac 30 min i mozna sie zirytowac. poza tym nieustanne poprawianie wszystkiego co robilam. ale juz to w nim zwalczylismy, tlumaczylam mu, ze nasze mieszkanie to nasza przestrzen gdzie ja mam takie samo prawo ustawic rzeczy po swojemu. ale sa rzeczy na ktore jest zawczesnie, chociazby toaleta. jesli cos przestawie on nie potrafi z tego skorzystac, jesli pudelko z nicmi bedzie postawione po prawej a nie lewej strony blatu w lazience on bedzie sie zbieral kilka minut by je podniesc. jesli na talerzu jest np 5 kolorow to on nie potrafi zabrac sie do jedzenia. no i ma przymus ukladania wszystkiego w odpowiedniej sekwencji np rzeczy w szafie musza byc kolorystycznie ulozone gdy ja np ukladam byle jak. skarpetki nie maga byc zwiniete musza lezec w parach na plasko:) teraz juz tak bardzo tego nie zauwazam, czesciej gdy jestesmy u kogos niz w domu. podroze to koszmar tu nie bede ukrywala. zawsze zabieramy ze soba wlasne poszwy i przescieradla, wlasne reczniki, stos chusteczek ktorymi wyciera wszystko dookola. jesli gdzies lecimy i w samolocie sa obok siebie 3 siedzenia on zawsze musi siedziec przy oknie bo boi sie przypadkowego dotyku obcej osoby. jesli serwuja napoje to ja musze brac i mu podawac bo ktos moglby go dotknac a to powoduje irytacje i stres. w pracy mimo iz w jego dziale pracuje sie na birkach grupowych(3 osoby) on jako jedyny ma swoje oddzielne biurko inaczej nie potrafilby nic zrobic. wszystko musi byc poukladane. gdy kupowalismy mieszkanie tez nie bylo latwo. musielismy kupic zupelnie nowe mieszkanie bo inaczej on nie czul sie bezpiecznie. ale poza tym jest super fajny. zdaje sobie sprawe ze swojego stanu i robi co moze by to zwalczyc. jest bardzo inteligentny, oczytany, ma mnostwo pasji, bierze udzial w wielu akcjach spolecznych i nauczyl sie sam podchodzic do swojej choroby z poczuciem humoru:) mysle, ze to jest dla niego najwazniejsze, bo od kiedy zdaje sobie sprawe, ze wiele z jego przymusow jest poprostu smiesznych latwiej mu z nimi wlaczyc. ja widze ogromna poprawe, jego rodzina mowi, ze od kiedy zamieszkalismy razem jest prawie jak zdrowy;) prawie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do konca tak
zazdroszcze twojemu facetowi autorko, ze znalazl kobiete ktora przy nim trwa i kocha :) ja nie mialam faceta z NN ani sama nie mam, lecz mam za fobie i lęki. juz jest o niebo lepiej niz kiedys, ale moj facet nie wytrzymal i kilka miesiecy temu mnie zostawil. troche mu sie nie dziwie, ciezko ze mna zyc, ale mialam nadzieje ze to juz partner na zawsze, ze bedzie mnie wspieral, ze przejdziemy przez to wspolnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
nie do konca tak zycze Ci bys kogos takiego znalazla. wszyscy mamy jakies leki i obawy a partner powinien byc ta osoba ktora nas wspiera i pomaga nam sobie z tym radzic. mysle, ze mi jest latwiej bo moj partner jest zdiagnozowany, wiem, ze to nie jego wymysly a choroba. moze powinnas pomyslec o terapii? naprawde pomaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elodia
Dzięki habadu :) Świetna osoba z Ciebie i naprawdę znakomicie czyta się to co piszesz zarówno ze względu na ciekawą treść jak i zgrabną formę. Musicie być fantastyczną parą, chciałabym Was poznać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
Elodia zadalas bardzo istotne pytanie- czy potrafimy sie cieszyc z prostych domowych przyjemnosci. nie bardzo. za to cieszymy sie z ogromnych sukcesow w tych domowych przyjemnosciach:) np ostatnio moj facet umyl zeby nowym typem szczoteczki do zebow:) wiem jak glupio to brzmi ale do tej pory, od lat uzywal jedynie jednego typu szczoteczki. ostatnio bylam w sklepie kupilam mu nowa. polozylam w lazience i czekalam. po 20 minutach wyszedl z usmiechem na twarzy i szczoteczka w reku. mala rzecz a mnie serce roslo. bo wiem ile go to kosztuje, odejscie od swoich natrectw, zrobienie czegos w inny sposob niz mozg mu nakazuje. albo to, ze bedac w gosciach ostatnio oparl sie o oparcie i dopiero po chwili zdal sobie sprawe, ze nie wytarl. wszyscy patrzylismy na niego z zaskoczeniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
Elioda dziekuje:) skad jestes? mozemy zorganizowac jakies male spotkanie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wielka przestroga_!
habadu owszem jestes nie przeciętna ale dla mnie to co ty robisz to toalne poświecenie sie całej tej sprawie,tylko pytanie czy ty coś dostajesz w zamian ? czy słyszysz tylko jego czcze gadanie że on juz tak ma poprostu i ze musisz sie z tym pogodzić, narazie to sobie mozesz tak funkcjonować, zobaczymy tylko czy ci sił starczy jak pojawia sie prawdzie problemy w zyciu, dzięci etc, nie dosc ze bedziesz musiala opiekowac się swoim meżem jak dzieckie mto na dodatek na głowie bedziesz miała dzieci Nie rozumiem dlaczego ty masz sie starac a on raczej juz tak bedzie robił bo juz tak poprostu ma. Równie dobrze można powiedzieć że z alkoholikiem tez mozesz spokojnie być przeciez to tez jest choroba ? no ale tak alkocholizm jest już piętnowany tymczasen NN już nie, prawda jest jednak taka że zarowno w jednym jak i w drugim przypadku wszysto siedzi w głowie ktos kto ma słaba psychike bedzie z NN do konca zycia tak samo jak do konca zycia pija niektórzy alkoholicy Jadobrze znam ten temat w rodzine moja Siostra miała męza z tym schorzeniem, niestety siostra już zmarła, facet ją wykonczył chcesz sobie z kim takim rujnowac zycie droga wolna, pamietaj ze zycie ma sie jedna ktylko jedno Powodzenia w swojej drodze krzyżowej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu
wielka przestroga dzieki za Twoj post i ostrzezenie. wiem, ze wynika to z Twoich doswiadczen i dobrej woli:) moze jeszcze nie wyjasnilam tego jasno, ale moj facet sie leczy, widac wielkie poprawy i to nie jest tak, ze ja sie nim opiekuje, zajmuje a on wszystko tlumaczy choroba. przedewszystkim ja sie nim nie opiekuje. on nie jest niepelnosprawny, sam gotuje, prasuje, sprzata czyli teoretycznie robi wiecej w domu niz przecietny malzonek:) sama nie pamietam kiedy ostatni raz mialam zelazko w reku;) ja go wspieram, moje dzialnie polega na byciu przy nim i pomaganiu mu psychicznym. ale wiesz to tez dziala w dwie strony, gdy ja mam gorszy dzien on zrobi mi dzban goracej herbaty, usiadzie ze mna na balkonie przytuli i pogada. mysle, ze oboje dajemy i czerpiemy z tego zwiazku tyle samo. ale wiem skad Twoj wniosek bo poki co w tym topiku tak naprawde pisze tylko o tym co ja znosze nie piszac o tym ile dostaje. moj blad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Urszula26nn
U mnie to wygladalo tak ze zaczelo sie od prawie codziennego sprzatania. Wycieranie kurzu, mycie podlogi, mycie umywalki, prysznic, kuchni a na koncu ja sie kapalam. Wtedy nie zwracalam uwage na rece i na to co dotykam. No ze smieciami mialam problem. Nie dalam rady i dalej nie daje je po ludzku wyrzucic. Zawsze je gdzies zostawialam. W skali od 1-10 - smieci sa dla mnie na 10 miejscu czyli najgorsze. Boje sie smieciarek bo mam wrazenie ze te bakterie i brud przejda na mnie. Kiedys balam sie spalin samochodowych w tej chwili juz nie i smieje sie z tego teraz jak moglam sie tego bac. Jak wracalam z pracy i czulam ze jestem brudna a nie mialam sily sie wykapac bo to u mnie zajmuje czasu i energii to spalam na krzesle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Urszula26nn
Jakies trzy lata temu moje natrectwa zaczely sie zmieniac. Zaczelam myc rece jak tylko cos dotknelam. Odkazalam je zmywaczem do paznokci. Boje sie duzych skupisk ludzi. Boje sie bezdomnych, pijakow. Czesto piore wszystko lacznie z kurtka, szalikiem. Jak mi cos spadnie na ziemie, podloge to juz tego nie podniose. Zakupy to udreka. Najlepiej jakby w markecie nie bylo ludzi wtedy moglabym kupic wszystko spokojnie i szybko. Z kolorami nie mam problemu. W tej chwili nie wychodze nigdzie, placze i nie wiem jak sie tego pozbyc. Nie radze sobie z tym. Biore juz ponad trzy tyg. Leki i chodze na terapie ale nic to nie daje. Nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość habadu współczuję ci
bo zyjesz z wiecznym dzieckiem. ty mu dajesz poczucie bezpieczeństwa a nie on tobie. wasze dzieci - bedą niańczyć tatusia. Nie wiem na ile ci starczy tej "miłosci" mi to pachnie współuzależnieniem. jestes mu potrzebna i to ciebie trzyma. tak jak zycie z alkoholikiem. Bo on sie zmieni, bo on sie leczy. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Urszula26nn
Do tych natrectw dochodzi tysiac innych dziwnych i irracjonalnych. Pracowac, zawsze pracowalam. Ale przyjezdzalam np wczesniej 30 min zeby mogla spokojnie umyc rece. Jak mi ktos polozyl cos na biurku co lezalo np na ziemi to lecialam po sciereczke i przecieralam swoje biurko. Jak mi spadl dlugopis lub linijka to juz musialam to wyrzucic do kosza. Najciezej bylo jak jakies dokumenty spadly na ziemie to wtedy musialam wlozyc je do koszulki albo po prostu to jakos zignorowac co bylo ciezkie. Moje zycie to meczarnia. Moja cala energia idzie na myslenie o tym brudzie i wykonywanie codziennych rytualow. Mam pasje, ale nie mam czasu i sily na nie. Po prostu popadlam w marazm i apatie. Jestem bezsilna, a tak bardzo chcialabym wszystko zmienic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piszcieeee
i co dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestes frajer
[zgłoś do usunięcia] nie do konca tak zazdroszcze twojemu facetowi autorko, ze znalazl kobiete ktora przy nim trwa i kocha Znalazl kobiete , ktora bloto z rynsztoka wychlepcze zeby tylko obraczke na palec zalozyc. milosc to by byla jakby ona z nich chciala byc bez slubu. czytajcie ludzie ze zrozumieniem. sama pisala ze miala szczescie ze jej sie trafil. widac zaden inny jej nie chcial.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spostrzegawczy2
popierdoleni jestescie z tymi natrectwami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×