Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kwiatek7654

Związek na odległość - wariuje z tęsknoty, pomocy

Polecane posty

Gość Kwiatek7654

Sprawa wygląda tak, poznałem moją ukochaną na necie w 2008 roku, nieważne w jakich okolicznościach, byliśmy dobrymi przyjaciółmi ale połączyło nas coś więcej, okazało się że zakochaliśmy się w sobie wzajemnie i skrywamy to przez pół roku (wyszło na jaw w grudniu 2010) od tamtej pory jesteśmy parą. Dzieli nas 330 km, oboje jesteśmy ledwo po 20-stce, pierwszy raz spotkaliśmy się dopiero w pierwszych dniach lutego tego roku ponieważ nie mogła wcześniej ze zrozumiałych przyczyn. Kocham ją niezmiernie, jest najwspanialszą osobą w moim życiu, zawdzięczam jej też radość z tego życia - dzięki temu, że jest. Jesteśmy szczęśliwą parą i bardzo się kochamy (takie jest przynajmniej moje odczucie), istnieje tylko pewien kłopot.. Spotykamy się raz na miesiąc - półtora miesiąca :/ Problem leży głównie w tym że mimo iż pochodzi z bogatej rodziny nie dostaje grama pieniędzy a co za tym idzie nie może przyjeżdżać do mnie zbyt często, ja do niej moge praktycznie zawsze tutaj tylko pewien kłopot - to że nikt ani jej znajomy ani chłopak nie jest mile widziany w jej domu (nie od niej to zależy) i musze mieszkać w motelach i tym podobnych, dodam że w pełni to rozumiem i w niczym mi to nie przeszkadza, aczkolwiek powoduje to również drobne kłopoty z kasą, dlatego też w większości przypadków to ona przyjeżdża do mnie - tu nie ma żadnych problemów tego typu. Ostatni raz widzieliśmy się w pierwszych dniach sierpnia po wspólnie spędzonym wyjeździe wakacyjnym, od tamtej pory zrzera mnie pomału makabryczna tęsknota... Nie wiem o co chodzi, przez pierwsze 3 tygodnie po rozłące ktoś nieustannie psuł jej humor i ciągle swoje nerwy wyżywała na mnie będąc niezbyt miła, moje telefony traktowała jak od natręta, kończyło się tym że próbowałem być do granic miły jak zawsze zresztą, ale wieczorami rozpłakiwałem się z tego wszystkiego. Zrozumiała dla mnie sytuacja, była przemęczona z powodu pewnych czynnosci które musiała wykonywać itp, w pełni rozumiem i dawno to mineło jednak uznałem iż warto o tym wspomnieć. Minął kolejny tydzień, początek września zapytałem kiedy się spotkamy, skończyło się awanturą jak zawsze gry poruszam ten temat, usłyszałem teksty typu człowieku ja nie mam pieniędzy i człowieku ja nie mam czasu. Mieliśmy pare ostatnio niesmaków przeze mnie wywołanych i umocnionych jej ostatnio stałym złym humorem. Aczkolwiek wiem, widze, że wariuje z tęsknoty, odbija mi, staje się bardzo nerwowy co również odbija się na niej gdy czasem pękne :/ Od kilku tygodni już nawet przez telefon ze sobą nie rozmawiamy ponieważ ona nie chce, powiedziała mi (też na początku września jakoś) że nie będzie ze mną cały czas rozmawiać bo ma ważne rzeczy do roboty i 'chce żyć", jest młoda i chce korzystać z życia, musi znaleźć prace itp, jakby nie patrzeć telefony ode mnie są wyjątkowo niemilewidziane. Twierdzi że wczerpały nam się tematy bo ciągle bym tylko do niej dzwonił, że nie będzie tylko ze mną cały czas gadać itp itd, fakt, rozmawialiśmy przed wyjazdem wakacyjnym nawet po 10 godzin przez telefon co było pewną skrajnością, ale teraz powstała skrajność przeciwna :/ Piszemy ze sobą jedynie przez neta... Pare razy już zapraszałem ją do siebie na co odpowiada że przecież nie ma pieniędzy (i złości się jak w ogóle śmiem poruszać ten temat skoro dobrze wiem jak jest). Ok, rozumiem, więc ja przyjade do ciebie. A ona na to człowieku ja czasu nie mam mam ważne rzeczy an głowie (dodam że te ważne rzeczy to chodzenie raz-dwa razy dziennie do chorego dziadka 50 metrów obok, sprzątanie całego domu co kilka dni i pilnowanie swojego 2 letniego siostrzeńca co kilka dni, reszta to granie w gry na necie) Nie wiem co mam robić, staje się agresywny i bardzo nerwowy, już pare razy sprawiłem jej przykrość, a ja wcale nie chce tak robić :/ Wariuje z tęsknoty, ludzie, już prawie 2 miesiące, jak ja się ciesze gdy chociaż usłysze jej głos, odrazu jestem szczęśliwy, ale nawet to nie jest mi dane, okropnie za nią tęsknie, ona za mną chyba nie, przynajmniej tego ani nie widać ani o tym nie mówi, ale tak zawsze było, taki jej charakter. Prosze o pomoc, co ja mam robić, jak się zachowywać/zachować, chciałbym chociaż słyszeć jej głos, nawet nie codziennie :/ Chociaż raz na dwa dni... Nie chce też być dla niej niemiły z tego wariactwa :/ Ani ona do mnie nie przyjedzie ani ja do niej nie moge jak bardzo bym się nie starał... Może napisało mi się to wszystko jak jakieś sprawozdanie, może się to zdawać jakieś obojętne albo bezuczuciowe, jestem od zawsze nieco pedantyczny w każdej czynności jaką robie, datego tak mi się to napisało, w każdym razie chodzi tu o moją wielką miłość do mej ukochanej, zapewniam że nie wyobrażam sobie bez niej życia, jest dla mnie wszystkim, nie ma co dużo pisać, najprościej - kocham ją :) Pomocy ! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opisałeś to bardzo ładnie, najlepiej sam to teraz przeczytaj i zastanów odpowiedz na pytanie "czy jej zależy".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przerabiałam coś podobnego, też zakochałam się na zabój i też byłam gówniarą, mieszkaliśmy w osobnych miastach, tylko on mógł do mnie przyjeżdżać, bo ja nie miałam kasy, później wszystko się rozpadło przez ciągłe awantury i kłótnie o to że się nie widujemy.... uwierz mi, z doświadczenia chcę ci powiedzieć, że w niej coś się zmieniło, byliście na wspólnym wyjeździe, może wtedy ona doszła do jakiś wniosków i przestało jej zależeć, a teraz boi ci się o tym powiedzieć , bo do końca nie jest tego pewna i jeszcze chyba jakoś tam coś czuje, ale to już nie to samo. moja rada dla ciebie,,,, nie zastanawiaj się nad tym czy ona pozwoli ci przyjechać czy też nie, po prostu wsiądź w pociąg, autobus i pojedź nie ważne czy na jeden dzień czy na więcej POJEDŹ, zrób niespodziankę, rozeznaj czy ucieszy się czy będzie wściekła, porozmawiaj wytłumacz i będziesz miał jasność, takie zadręczanie się nie ma sensu, będziesz tylko niepotrzebnie cierpiał, czym prędzej to zakończysz tym szybciej zapomnisz... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kwiatek7654
Też myślałem żeby pojechać i zrobić niespodzianke, a co jeśli się wścieknie ? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kwiatek7654
Pojechałem, zrobiłem niespodzianke, kupiłem kwiaty, kupiłem prezent, byłem gotowy paść na kolana byle gdzie pocałować w ręke i wyznać jeszcze raz miłość... Skończyło się moim siedzeniem na ławce... I telefonem przez który dostałem ochrzan mówiący iż jestem nienormalny, niepoważny, chciałem tylko porozmawiać, nie, nie wyjdzie do mnie... Zostawiłem pod drzwiami kwiaty i poszedłem załamany przed siebie, zadzwoniłem ostatni raz powiedzieć o kwiatach i poprosiłem by je wzięła na co usłyszałem że jestem chory. Powiedziała że nie chce mnie widzieć i chce być sama, zająć się sobą, pójść do pracy, nie chce żyć na odległość, cytuje "nie chce tak żyć, nie chce nie chce", stwierdziła że dwie osoby powinny być razem w chwilach smutku i radości... Z tym że ja cały swój czas poświęcałem jej. Dałem jej wszystko, cały czas, całe swoje uczucia, wszystko co tylko mogłem i na co byłem w stanie, więcej się nie dało. Kochałem ją i wciąż kocham... Nie chce mnie widzieć niestety... Nic nie ma już dla mnie sensu. Nie obchodzi mnie co będzie jutro, pojutrze, za tydzień, straciłem wszystko na czym mi zależało i co kochałem oraz co pokochało kiedyś mnie, to wszystko bez mojej ani niczyjej winy. O tak. Poprostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też mi odległość 330 km
bo się poryczę ze śmiechu. moją kuzynkę i jej męża tymczasowo tzn od 5 miesiecy (potrwa to do świąt) dzieli około 4000 km.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kwiatek7654
Dla mnie ta odległość to żaden problem ani żadna bariera, dla niej, jak twierdzi od kilku dni tak. Zacytuje "dorosłam i dojrzałam, to jest za daleko"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona się odkochała
najlepsze, co możesz zrobić, to zerwać kontakt. jeśli jej choć trochę zależy- odezwie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ćma
tylko nie zniechęcaj się do uczuć tak już wogóle...takie rzeczy też się udają, tyle że nie z każdym, nie zawsze. trzymam kciuki żebyś niedługo był szczęśliwy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja bylam z moimmmm
chlopakiem 2 lata na odleglosc, on skonczyl szkole w pl i sciagnelam go do siebie zagranice :) dzielilo nas 1600 km, czasami widzielismy sie raz na 5 miesiecy... jak sie chce, tak sie da rade :) nie trac czasu dla niej :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jezu jaki z Ciebie mieczak az zal, "rozplakiwalem sie" po jakiemu to? laska ma Cie gdzies i nic z tego juz nie bezie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ćma
to nie ma nic wspólnego z dorośnięciem. na odległość też może być okej jeśli się chce, się dba o to... jeśli czlowiekowi na kimś zależy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość erweqweerrtrtthdfdfdfdf
ja mam troszke podobnie z tym ze u mnie bardziej skomplikowana sprawa. on ma matke ktora nie pozwala mu do mnie jeździc, to dopiero jest koszmar. widzimy sie raz na pol roku :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I to jest właśnie efktdługiego, zbyt długiego , kontaktowania sie obojga płci wirtualnie.Zawsze któreś bedzie krzywdziło...najgorzej jak odejdzie po długim czasie bez słowa.To dopiero brak odpowiedzialności za drugą osobe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja byłam tez w takim zwiazkui
na odległość, i tak jak ty kochałam, a on mnie nie. Sprawdziles. Masz pewnosc. Ja bym się ze szczęscia popłakała, gdyby mój ukochany wpadł niespodziewanie do mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×