Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobita której już zabrakło sił

Potrzebuję opinii silnych Kobiet

Polecane posty

Cześć ""taska"" Właśnie. Każdy niesie coś na swoich ramionach. Raz z tym idziemy a za chwilę nas to przygniata. Jeżeli muszę coś nieść, jakiś ciężar to znaczy że jest mi z nim niewygodnie! I nawet gdybym nie wiem jak zmieniła swoje myślenie to i tak ciężar niesionej rzeczy nie umniejszy się. Mam go i koniec. Przepraszam dziewczyny ale stwierdzam że ja nie dam się naprawić. Widocznie jestem słabeuszem. Są ludzie mocni, silni i ci drudzy. Należę widocznie do tej drugiej grupy. Jestem nienaprawialna. Żadna teoria mi nie pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
""taska"" no właśnie. Zdenerwowałam się jakoś wiesz. A niby dlaczego mam być taka doskonała wewnętrznie? Nie starczy ta ilość którą już mam "doskonałości"? Mam dobre serduszko, głowę nie od parady. Czy ja tu na ziemię przyszłam tylko w celu jakichś ćwiczeń? Ileż czasu mam się samodoskonalić? To nie dla mnie. Wysiadam z tego pociągu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość "taska"
Kobitko Stoj!!!!!!!! i Zagladaj tutaj, nie wysiadaj. Mnie tez trudno sie pogodzic z faktem, ze obcy mowia, ze jestem taka fajna i dlaczego jestem sama? Tez mam dobre serce a w glowie cos tez sie znajdzie. Kazdy tutaj stara sie nam poradzic i cos wtloczyc do glowy. Jak nam choc cos z tego wejdzie to bedzie sukces, naprawde ale to trzeba sie zatrzymac, przemyslec i dostrzec a jednak moze w tym cos jest. Ciezko nam, bo jestesmy takie a nie inne, zazdroscimy innym ich osobowosci, bo same takie nie potrafimy byc, bo a to sie kloci z naszym sercem a to sie kloci z naszym rozumem. Ale tez takie jak my istnieja. Nie wolno nam myslec, ze nam sie od zycia cos nie nalezy. Ja w to wierze a raczej staram sie trzymac tego kurczowo. Wszyscy tu maja racje w tym, ze nie mozemy sie uzalac nad soba. Tak z tym sie zgodze, ze nie warto plakac nad rozlanym mlekiem. Ciezko to zrobic ale jakos trzeba sobie z tym poradzic. Im szybciej z tego wyjdziemy tym szybciej bedziemy racjonalnie myslec. To prawda. Rady jak to zrobic dostalysmy wiele. Nikt tu nie napisal slow jeszcze, ktore ja uslyszalam. A zostaw to w spokoju, placz ile wlezie, uzalaj sie nad soba ale jednoczesnie staraj sie myslec co Ci takie uzalanie da? Pzwol plynac czasowi tak jak jest, czas leczy rany, wybaczyc mozna wszystko, zapomniec juz nie. Pamietaj tylko, ze im szybciej zaczniesz racjonalnie myslec tym lepiej dla Ciebie. Sama zdecyduj kiedy ma to nastapic. Taka rade tez dostalam. Zastosowalam sie do niej, trwalo to kilka miesiecy ale potem zaczelo byc lepiej. Jak widzisz los splatal mi figla ale szybko sie po tym podnioslam. Teraz zostaly watpliwosci, nad ktorymi pracuje ale tez i placze. To jest moj sukces, poniewaz potrafie o tym rozmawiac a jak dalej bedzie to czas pokaze. Stoje w tej kolejce i usmiecham sie czytajac Twoje mysli na ten temat. Nawet nie wiesz ile mi sil dodaly. Ja wierze w Ciebie, ze poukladasz sobie wszystko a wtedy bedzie tylko lepiej. Tak jak mimo wszystko obudzila sie we mnie nadzieja, ze a moze jutro juz za rogiem spotka mnie to szczescie :) Kobitko a wsciekaj sie to tez pomaga :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
""taska"" :) Wiesz.... ja tu piszę jak mi smutno i jak mi nie smutno. Na bieżąco co odczuwam. Tworzę swego rodzaju pamiętnik wychodzenia z dołka. Może faktycznie wygląda to jak użalanie się nad sobą. Nie jest jednak tak do końca. W tych moich przemyśleniach jest własnie dużo takich myśli które skłaniają mnie do patrzenia tylko wprzód a nie w tył. Chcę myśleć racjonalnie. Tylko nie chcę bawić się w jakieś bajki i głaskać sama siebie po głowie i mówić jak to będzie wspaniale. Bo może wcale nie będzie. Ale NIE CHCĘ też ciągle tylko "pracować" nad sobą. Chce normalnie żyć a nie tylko się udoskonalać. ""taska"" wiesz nie czuję się jakaś wyobcowana z tą moją osobowością. Powiem nieskromnie że często czuje się lepsza od niektórych (ale oczywiście bez wywyższania się i bez jakiegokolwiek najmniejszego gestu z mojej strony by tym osobom to pokazać). Obserwuję i wiem swoje. Wiem że mam "głębię" ;) Nie chcę jednak być kimś kto przez całe życie stara się ciągle iść wyżej i wyżej. Mam lęk wysokości! Nie chcę być aż tak wysoko. ;) Chodzi mi o to że już... wystarczy. Nie chcę być chodzącą doskonałością i wewnętrznie i zewnętrznie. Lubie to co tam we mnie w środku jest. Lubie moje "odkrycia", lubie swoje patrzenie na świat i na ludzi. Wiadomo że mam przywary. No i co z tego. Chcę powiedzieć że męczy mnie sama myśl o tym że mam się doskonalić, "kochać" być samą ze sobą itd. Nigdy tak sie nie stanie. Zawsze przyjdzie czas gdy mi będzie smutno. Wiem że może się na mnie wyleją teraz grzmoty i błyskawice. Tak jak powiedzialam - widocznie jestem nienaprawialna w tej dziedzinie. Ok jeszcze nie uciekam. Nie bez pożegnania! :) Wiem że ci wszyscy którzy tu piszą chcą tylko pomóc i nic innego. Doceniam. Są jednak takie nauki których nie potrafię wprawić w czyn. ""taska"" dziękuję za Twe słowa. A swoją drogą... dlaczego łatwiej nam uwierzyć że komuś coś się ułoży a jeżeli mamy to odnieść do samych siebie już tak prościutko nie jest? Czuję się wyprana intelektualnie po tych wczorajszych postach :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość "taska"
Kobitko je tez tak sie czulam i dodam jeszcze, ze we mnie wstapila mysl jaka ja niedoskonala jestem, jaka niska, jaka bezwartosciowa itd. Ale prrrrrrrrr tak nie jest, pomyslalam, przemyslalam i juz :) Tak trzymaj Kobitko, Twoj pomysl bardzo mi sie spodobal, ja nie mialam tyle odwagi albo jak juz nie potrafilam przelac na papier tego co mysle w tak genialby sposob :P Na dzis zycze dobrej nocy. Uciekam do obowiazkow z myslami oczywiscie ale niech plyna :) Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość "taska"
No i masz babo placek, mial byc szeroki usmiech a wyszedl jezor hahahahahaha No to moze ja juz dzis skoncze na tym ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silna kobieta opinia
DZiewczyny- no ale dobrze... Ja rozumiem wszystkie zale, poczucie skrzywdzenia swoistego przez , no nie wiem-zycie, los, siebie ?Ale jestescie w dolku. Wiec odbieracie kazda negatywna mysl Pytania które zadajecie, odczucia jakie macie sa jak najnormalniejsze. I choc ja uwazam, ze na pewno moze byc u was bardziej satysfakcjonujaco to napisze prowokacyjne pytanio-stwierdzenie: No dobrze, a zakladajac, ze wlasnie nic sie nie zmieni przez dlugi czas w twoim zyciu ot tak samo z siebie, czyli ze bedzie ono takie jak jest. To co zrobisz? Nie ma zbyt wielu wyjsc z tej sytuacji. Krotka piłka- albo zyjesz i cierpisz do konca zycia z tego powodu ze jest jak jest , gorzkniejesz. Albo starasz sie pogodzic z tym ze skoro zyjesz to lepiej zyc (starac sie) pogodnie i nie cierpiec z powodu braku czegos czego i tak nie masz. Bo cierpienie tu nic nie zmieni.To jest brutalne zalozenie i nie bierzcie tego powanie. Ale wniosek jest logiczny. Poza tym - naprawde nie warto cierpiec az tak z powodu niespelnionych nadziei etc.. Tym bardziej ze nic nie jest ostateczne. WIem- ciezko pogodzic sie z tym banalnym stwierdzeniem. U mnie tez duzo wodu musialo uplynac. Duzo lez i cierpienia zanim doszlo do mnie zrozumienie, takie olsnienie ze prawda w tych slowach gleboka .Czlowiek widzi ile razy ciepial tak d;lugo, tak prawdziwie, tak do szpiku kosci . Watpil. Walil glową w mur. I ciagle mu sie wydawalo ze on cos robi zle, ze to pzreciez niesprawiedliwe, ze tak nie moze byc.Po latach kolosalna czesc tego cierpienia nie ma takiego znaczenia. Okazuje sie ze zycie nie traci uroku, wrecz przeciwnie. I zyje sie lzej. Inaczej. Tylko zeby do tego dosjc to po "odcierpieniu swojego ", trzeba zostawic to cierpienie, poczucie straty takiej czy innej. Wyjsc z tego blednego kola (dac sobie zgode na to ze moze nie bedzie tak jak pragniesz, ze moze bedziesz sama) Jak sie czlowiek z tym pogodzi wewnetrznie to jest wolny. I wtedy cos sie dzieje pieknego. Poza tym ty tez sie zmieniasz. Nie zawsze TWoje pragnienia beda takie same. To dziwne ale w roznych okresaxh zycia co innego zwiemy szczesciem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silna kobieta opinia
Zanim wyszlam ze swojego meza to tez mialam pod gorke.Jak wyszlam to znowu pojelam cos o czym mialam kiedys tylko mgliste pojecie- ze zwiazek to nie tylkosczescie jak z reklamy w TV ;-) nIE WOLNo NIE WOLNO popadac w pzresade. ani in minus ani in plus. Staram sie. I wy sie starajcie. ;-) Kazdy na swoim poletku , kazdy ze swoim bagazem;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silna kobieta opinia
Ja mialam sklonnosc to fatalnych zauroczen. gwaltownych uczuc i namietnych ale nie najszczesliwszych . dopiero po jakims czasie to "przepracowalam" . Na poczatku nie wiedzialam ze to takie uczucia. potem niby wiedzialam ale to bylo jak nalog , niby chcialam to zmienic ale jednak chyba nie.. dopiero potem przyszla taka sytaucja ze lekko mi zycie pomoglo przewartosciowac to i owo . I po tej sytuacji to bulam gotowa wewnetrznie pozegnac sie z dawna sklonnoscia. Bez zalu. I jak toz robilam to zobaczytlam jak w lustterku wiekszosc swoich bledow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silna kobieta opinia
Bardzo oglednie pisze. Moze trudno to zrozumiec . Ale nie chodzi moze o szczegoly . Tylko o to ze doskonale was rozumiem, tak jak kazdy kto musial wiele zrozumiec w zyciu. Dlatego tez apeluje- dzieczyny dajcie luzu!jesli bijesz glowa w mur , doslownie, a on ani drgnie- odpusc. Naprawde . Wyluzuj i czekaj co pzryniesie zycie. I nie zaluj straty. Nawet jesli to strata - nie zaluj . Po drugie- nigdy nie wiesz czy to co wydaje ci sie strata dzis, bedzie wydawalo ci sie nia za jakis czas (mimo ze dzis jestes przkonana ze tak). Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też pod Twoimi słowami podpisuję się rękami i nogami. Bycie bez faceta nie jest żadnym powodem do użalania się na wieków wieków amen> tak, początkowy okres po zerwaniu jest bardzo trudny....ale..ale potem jest ok. Nawet bycie bez faceta nie skazuje nas na bycie samotnym...a jeśli pakujemy się w samotność, to tylko na nasze życzenie, bo tak nam pasuje i w tej samotności nikt nas nie znajdzie bo my ją uwielbiamy. I Nie mówię tu o przełamywaniu samotności poprzez wychodzenie do klubów dyskotek i imprezy, bo sama nie jestem typem imprezowiczki i lubię byc sama i mam dosyć trudny charakter (w sensie mówię co myślę i nie jestem słodka), a jednak nigdy nie wpadłam w rytme - teraz to już tylko tv i podlewanie kaktusów..albo dokarmiania kotów :) brakuje Wam wiary i chęci docenienia normalnego spokojengo życia. Ja cenię wlaśnei każdy dany mi przez boga poranek bez bólu i z dachem nad głową..czy obok jest mnie facet czy nie. Moze jestem minimalistką, nie wiem....ale chwalę sobie każdy rok w moim życiu - mniej i bardziej radosny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta silna opinia
Widzicie dziewzyny- nie jestescie same w swoich przemysleniach. Sa osoby ktore chca wam cos przekazac. Pokazac ze nie jestescie ani w sytuacji beznadziejnej ani tak czarnej jak teraz to odczuwacie. Zauwazcie ze nie mowie, ze chca was pocieszyc za wszelka cene. Tak jak ja, ja Zegarek bez wskazowek, jak inne osoby ktore tu was sluchaja. Ja na przyklad chce powiedziec tak: wiem ze jak jest tepy bol, lek, zal, strach, to trzeba pocieszyc tzn wysluchac, nie oceniac a byc. Wbrew poorom nie jest to latwe bo budzi sie chec oceniania,checc krzykniecia- wex sie w garsc... Takie pokrzykiwanie w sumie nic nie da na poczatku . A i potem powinno byc umiejetnie stosowane (szyte indywidualnie wrecz). Ciezko na forum o to. Mysle tez ze nikt was nie przekona tak zdroworozsadkowo ze "powinnyscie byc zadowolone z zycia" No bo jak to "pouczenie" przyjac kiedy dominuje mysl ze nie ma z czego byc zadowolonym. A nie ma czemu bo nie mamy tego tamtego i owego czego pragniemy (kazdy ma swoja liste). Mysle ze w was samych musi dokonac sie pewna przeiana,taki "klik", ze nie tyle zrozumiecie te "nauki: jak pisze Autorka a ile je odczujecie. To moje pisanie do Was moze miec wg mnie tylko taki sens. Ze moze jak przyjdzie pora, wasza pora, to moze ono bedzie tez taka iskierka ktora wesprze ten wewnetrzny klik. Czlowiek jest tzn czuje sie nieszczesliwy bo ma zal do losu, zycia ze nie ma tego czego pragnie.Wyobraza sobie przy tym (a nawet i nie, przyjmje to jako pewnik) , ze to czego mu brakuje da mu spelnienie, szczescie. To nie jest tak. Kto powiedzial ze w pakiecie z mezczyzna przyjda same dobre wydarzenia. Kto powiedzial , kto daje pewnosc? NIKT. A jednak placzecie, tesknicie za tym CZYMS brakujacym jak za jakims gwarantem spelnienia zyciowego. Tak naprawde tesknicie za swoimi marzeniami i wyobrazeniami. Powiedzialam i podtrzymuje, ze czlowiek jest duzo wolniejszy i mniej napiety a wiec bardziej otwarty na zycie kiedy zaakceptuje ze moze sie zdarzyc tak ze NIE DOSTANIE tego czego- jak mu sie wydaje- do spelnienia mu brakuje. To jest trudne. Nie mowie ze latwe . Ale jak najbardziej mozliwe. Takie "pogodzenie sie" nie oznacza ani realnej rezygnacji ani zgorzknienia ani wycofania sie. I jak mowie jest trudne. Musi byc oplakane, odzalowane.Bo odczuwamy to jako strate. Niewatpliwie tak jest. Ale to nie jest zadna strata. Przeciez nie mozesz stracic czegos czego i tak nie ma. To jest proces , wypracowanie w sobie nowego nastawienia i uznania go a swoje. I nie ma (niestety ;-) to wszystko z jakims dazeniem do doskonalosci (bo jak sie popatrzy na spokojnie to ma sie oprocz wielu wspanialych cech wiele i gorszych- ale nie z pkt widzenia etyki etc- mam na mysli taie cechy ktore nam utudniaja niejako na zyczenie nasze zycie , a my albo ich nie widzimy albo udajemy ze wszystko jest OK). Nie namawiam do doskonalosci ale do pracy nad soba. No niestety to jest praca.Na pocieszenie powiem ze najgorzej przekonac sie do zaczecia. Potem latwiej duzo. Nie ma sensu porownywac sie do nikogo. Zawsze beda lepsi od nas , zawsze beda gorsi, zawsze szczesliwsi i mniej (ale tych mniej jakby nie dostrzegamy). Kazdy idzie jakas swoja sciezka. Jeden ma wiecej szczescia inny mniej. Nie wszystko od nas zalezyy. A wiem, ze jak czlowiek cierpi to ma wszystkiego dosc. Wszyscy zyja jaksos prosciej, latwiej tylko nam pod gorke- tak myslimy. Ale bardzo zadko to jest prawda. Ci ktorym zazdroscimy bardzo czesto nie sa szczesliwi . Sa ludzie dla ktorych nasze dylematy sa luksusem i byliby szczesliwi gdyby byli na naszym miejscu- ale tych ludzi to my w naszym egocentycznym cierpieniu nie dostrzegamy. Czasami wydaje mi sie ze zachowujemy sie w swoim "chciejstwie" jak male dzieci- czujemy sie nieszczesliwi a tak naprawde nie dzieje sie nic takiego (nie odbieraj tego Autorko osobiscie jako braku zrozumienia dla Twoich lekow, cierpien po rozsataniu). Naprawde rozumiem ze jestes w stresie. To tak jakbys byla we mgle. W niej nic nie widac oprocz twoich lekow. Dopoki z niej nie wyjdziesz to nie bedziesz w stanie z dystanu spojrec na swoje sprawy. bedziesz sie w tej mgle krecila w kolko. Tak wiec pokrec sie tam troche, wyplacz, wyzal, porozpaczaj. A potem wyjdz z

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczęta. Przeczytałam. Rozumiem wszystko. I wiem że macie rację. Wiecie co. Jeszcze kilka, kilkanaście dni temu wiedziałam czego chcę... Miałam zamiar cieszyć się każdym dniem, przyzwyczajać się do nowo-(dobrze mi jednak znanej starej) rzeczywistości i żyć sobie tak spokojnie aż po kres. Potem chciałam jednak aby nie zepchnąć swoich myśli tak do końca na jeden wyłącznie tor. Nie zabijać w sobie chęci życia z kimś. A teraz stoję i nie wiem gdzie iść. Chęć sama się zabiła. Stoję na rozdrożu jakimś i za cholere nie wiem gdzie iść. Za dużo myślę o sobie o swoim życiu. Ale to się stało samo. Życie zmusiło mnie do takich refleksji. Jestem już zmęczona tą walką wewnętrzną. Męcze sie obawami itd. Musze przestać myśleć co z moim życiem bedzie dalej. A niech będzie co chce! Niech będzie źle albo dobrze, tragicznie albo szczęśliwie. Wszystko jedno. Ludzie ginęli na wojnie w niewyjaśnionych okolicznościach i nikt sie nie przejmował czy im było smutno, czy sie bali, czy byli samotni. Tak samo teraz. Kogo tak naprawde obchodzi co sie dzieje w moim życiu. Nikogo. No może prócz mnie. Czy to nie skrajny egoizm ciągle sie martwić i drżeć nad sobą? Tak ma widocznie być i już. Problem z tym że z sytuacją nie radzi sobie moja głowa. Zwoje mózgowe chyba się przegrzały od tego myślenia. Nie wiem dlaczego tak sie użalam. Pewnie jestem jakąś durną egoistką i sama sobie zaprzeczam że nie. Jest mi dane takie życie a nie inne i już. Nad czym tu myśleć. Będę się cieszyć tym co mam. Zdrowiem, pracą. Postanawiam nie chcieć niczego więcej. Dostałam palec, zapragnęłam calej ręki. W przelocie tylko na koniec ujrzałam środkowy palec losu parę tygodni temu. Po co chcieć czegoś czego nie ma. Idiotyzm jakiś z mojej strony. Wszystko przez to że tak dużo sie zastanawiam nad swoim życiem. Zbyt wiele wniosków wyciągam z tych przemyśleń. Sama sie w nich pogubiłam. Głupia baba która sie użala nad sobą. A dobrze mi tak! Nawet nie potrafię przyjąć kopniaka od losu. Nie wiem czego chcę już teraz. Jestem słaba jak gałązka. Chyba w ogóle nie mam charakteru. Teraz się nie użalam tylko krytykuję. Wstyd mi przed Wami. Najchętniej uciekłabym i schowała głowę w piasek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"kobieta silna opinia" dzięki za to co napisałaś.... :) Ale co mam zrobić jak ja już teorie mam opanowaną, wszystko to wiem i rozumiem a diabeł siedzący w mojej głowie dźga mnie widłami. Nie chcę myśleć a myśli same mnie atakują!!! Wolałabym być małpą wąskonosą przykładowo niż człowiekiem. One mają lżej. Nie muszą sie zastanawiać. Tylko banan, podskoki, fikanie, spanie i koniec. Człowiek to dla mnie istota zbyt skomplikowana. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zegarku ja wiem wiem, że najważniejsze jest to że w ogóle żyjemy. Nadejdzie czas że pewnie bede sie cieszyć tylko z tego i wyłącznie faktu. Za samą sobą nie przepadam w tym marudzącym wydaniu. Dziewczyny dziś rano w drodze do pracy myślałam czy sie nie pożegnać tutaj i nie zamknąć tematu. Ileż można słuchać osoby jęczącej. Mnie pierwszej się znudziło słuchanie siebie! :D Nie wiem co mam Wam powiedzieć. Moge tylko przeprosić za moją butną postawę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta silna opinia
Chcialabym ci pomoc ale nie moge nic za ciebie zrobic bo nikt nie moze . Tylko ty mozesz .Do tego wszystkiego - na pewno to potrafisz, znajdziesz sily.A jesli poczujesz ze nie- musisz szukac pomocy. "Ale co mam zrobić jak ja już teorie mam opanowaną" Troche usmiechu- powiem ci co masz zrobic. Masz przejsc do praktyki. Jesli nie teraz to juz za chwile. Troche to moze ci sie wydawac bezduszne ze nie przedstawiam instrukcji punkt po punkcie jak to zrobic ale po pierwsze to trudne na forum a po drugie -- moze to Twoje zadanie? PS I nie wstydz sie nigdy przed nikim ze czujesz jak czujesz. Potepi cie tylko ktos glupi.A taki niech spada na swoja planete. Obejrzyj samych swoich , nie pij, nie zadreczaj sie. JAk bedziesz sie zadeczac to gon tego z widlami co cie dxga i na przekor jemu- nie daj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta silna opinia
jasne jest ze nie mozna sluchac bez konca jeczacej osoby. ale patrz- ty juz na zaspas sie ubezpieczasz (takie mam wrazenie) i planujesz uciec stad bo wolisz to niz np skonfrontowanie sie z takim stanem kiedy nikt tu nie napiszesz. Bo moze wtedy poczujesz sie "opuszczona" wiec chcesz dac noge sama.Ja na twoim miejscu bym sie nie przejmowala takimi drobiazgami. poatrz ile wpisow dostalas. czasem takie topiki nie doczekaja sie zadnego wpisu .. luz luz i gon tego z widlami ;-)jemu na przekor chocby. nie daj sie - jakkolwiek banalnie to brzmi;-).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobieta silna opinia - dzięki. Wiesz tak jak wspominałam teorię mam opanowaną, moja powłoka zewnętrzna też nie zdradza tego że w środku czuję jeden wielki strach. W pracy jestem uśmiechnięta, żartuję, wszyscy się śmieją (dziś nawet dwie osoby sie popłakały ze śmiechu jak zaczęłam żartować). Wszystko niby ok. Tylko dusza smutna. Taka prawda. kobieta silna opinia - wiem że nie możesz mi pomóc i że muszę sama przez tę rwącą rzekę przejść. Dziękuję za słowa pocieszenia. Nie nadaję się chyba do życia. Jestem źle skonstruowana wewnętrznie. Nie mam hartu ducha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak od razu poruszę jeszcze jeden problem. Zachowuję się tak bo teraz myślę że już każdy mnie teraz będzie opuszczał. Nieważne czy to koleżanka, czy ktoś z pracy, znajoma. Ciągle myślę że jeżeli już sie do kogoś przywiążę mocniej czy mniej to i tak prędzej czy później nadejdzie czas pożegnania. Sama myśl że ktoś mógłby być na stale jest dla mnie dziwna. Naprawdę DZIWNA! Wręcz anormalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobito,ale Ty nas nie zrozum źle....my Tobie nie zakazujemy być smutną, bo to jest wytłumaczalne teraz. Ależ bądź smutna w swej żałobie po-baranowej...ale nie wmawiaj sobie że nie zasługujesz sobie na inne życie, którego byś chciała, że pomrzesz wśród zeschniętych paprotek w domu (no bo nie będzie miał kto podlać, a Ty słaba)....tego sobie nie wmawiaj po prostu. czas żałoby jest potrzebny..ciężki ale oczyszcza..gorzej gdy z pewnych względów udajemy że wszystko jest ok i przyklejamy sobie uśmiech z kartonu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta silna opinia
Przczytaj jeszcze raz i na glos co sama powiedzialas a znajdziesz tam duzo podpowiedzi: Ciągle myślę że jeżeli już sie do kogoś przywiążę mocniej czy mniej to i tak prędzej czy później nadejdzie czas pożegnania. To znaczy ze wewnetrznie nie ma w tobie gotowosci (a byla tak naprawde kiedys?) na zwiazek. Bo gotowosc na zwiazek to nie tylko jego pragnienie i nie tylko pragnienie zeby byl on szczesliwy. To rowniez GOOWOSC na RYZYKO- ze moze sie nie udac, obojetnie z czyjej strony, czy niezaleznie od strony. TAK JEST. I dwa: Sama myśl że ktoś mógłby być na stale jest dla mnie dziwna. Pojechalas po bandzie. To jest wlasnie to co ci wspomnialam wczesniej- pewnosc siebie cii padla. Uwazasz ze na milosc musisz szczegolnie zasluzyc.. TO nie jest prawda. Nie musisz zasluzyc. Tak naprawde nie musisz zasluzyc.Nie ustawiaj sie z gory w roli petenta. Po co? Niee win rodzicow ze nie dali ci tej pewnosci jak bylas mala. Nie dali. Ale co z tego. Trudno.Tego nie zmienisz. Zmienic mozesz za to swoje postrzeganie wielu spraw. DA SIE. NIE JESTES DZIWNA< NIE JESTE ANORMALNA< NIE JESTES GORSZA. Masz takie samo prawo byc na tym swieie jak ja, on , papiez, leonardo da vici czy kto tam jeszcze.i masz prawo brac z zycia to co chcesz. I nie musisz sie przypodobywac innym zeby cie kochali/lubili Wbrew pozorom jednak jak ktos sie postawi innym/zyciu to jednak dopiero wtedy jest traktowany jak partner. Pamietaj o tym. Zdaj sobie sprawe z tego, przyznaj sie przed soba ze jest jak jest I NIE WSTYDZ SIE TEGO. JAk sie przyznasz sama przed soba i bedziesz miala odwage cos zmienic- to juz wygralas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do mnie jako internetowego słuchacza możesz się przywiązać...nie....nie powiem Ci tego...nie możesz :) wiedz jeśli pewnego dnia długo tutaj nie odpowiem to znak że zaatakował mnie wyrostek robaczkowy i leżę pod kroplówką :) albo piła łańcuchowa ucięła mi wszystkie 10 palców i trudno mi odpisać...o! wiesz, dzisiaj wracałam do domu i patrzyłam na niebo. Piękny księżyć w pełni, a obok zaraz jaaaaaaaaaasny punkcik na niebie, jak gwiazda, ale wiadomo to musi być cos innego więszkego i pomyślalam sobie "ciekawe co to za planeta", a w tym momencie w radiu do trójki dzwoni słuchacz i pyta "a ja chciałbym wiedzieć co to za planeta na niebie południowo-wschodnim goni księżyć"...czy coś w tym deseniu :) no i jak tu nie wierzyć w siłę myśli? :) myśl kobieto, myśl..nie przestawaj wierzyć proszę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"kobieta silna opinia" przeczytałam jeszcze raz. Teraz tak myślę. Nie przedtem. Teraz myślę że to co się stało będzie normą dla mnie. Kiedyś nie byłam wewnętrznie gotowa na związek. Absolutnie nie. Ale kiedy już stałam się nań gotowa to aż do ostatniej kropli krwi. Jasne że to ryzyko. Ale wiedziałam że warto zaryzykować. Teraz sie znowu odmieniło. Pojawił sie strach o wszystko. O byt. Nie chce by ten strach był we mnie a jednak jest. No własnie. Moja pewność siebie leży na asfalcie. Coś w tym jest że teraz sie czuje może nie gorsza ale "odmienna" od reszty ludzkości. Nie chcę być petentem. Jednak chyba nim jestem. Staram się znaleźć klucz do rozwiązania zagadki: "co zrobili inni że nie musieli przeżywać takich chwil i że sobie fajnie ułożyli życie". Coś ze mną nie tak? Zegarku kochany mój. NIE UWIERZYSZ. Wyszłam dziś z auta na parkingu. Jest na nim tak ciemno że nic nie widać. Księżyc oświetlił mni wnętrze samochodu troche, powyciągalam zakupy i spojrzałam w górę. I też mnie zastanowiło co to obok tak świeci!!!!! Popatrzyłam z dwie minuty zauroczona. I jak nie wierzyć w siłę myśli. :) Och.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze jedno pytanie. "kobieta silna opinia" poruszyła temat pewności siebie. Nie zdołam jej chyba wypracować. Nie mam pojęcia jak się za nią zabrać. Chyba jestem za "miękka" na wyrobienie sobie takiej pewności siebie. Jak ktoś rozmawia ze mną i przykładowo jest bezczelny to ja wymiękam. Wolę zamilknąć niż wejść w dyskusję. Swoje pomyślę o danej osobie ale nie powiem jej tego. Co dziwne, między innymi dlatego że nie chcę się "zniżać" do poziomu tej osoby. Czy czlowiek pewny siebie postąpiłby inaczej? Nagadałby, pokłócił się? Nie wiem. Podajcie przykłady zachowań w różnych sytuacjach człowieka pewnego siebie. Zdobycie pewności siebie teraz to dla mnie Kilimandżaro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×