Milosc, przywiazanie, przyzwyczajenie???;/

Witam wszystkich, dlugo sie zastanawialam czy mam tu wejsc i opisac swoj problem, bo wiedzialam,ze moga byc glupie komentarze, ale postanowilam,ze nie bede sie przejmowac Nimi. Mam taki problem jestem z chlopakiem ponad 2 i pol roku... przez 1rok bylo wszystko ok, po jakims czasie zaczelo sie wszystko sypac, zaczelismy sie klocic o glupoty. Myslalam,ze to wszystko minie i znowu bedzie tak jak kiedys. Mylilam sie, klotnie sa coraz czestsze i ostrzejsze, potrafimy sie do Siebie nie odzywac tygodniami....widze, ze On sie ode Mnie strasznie oddalil i nie wiem co mam w tym kierunku zrobic;/ z jednej strony bardzo mi na Nim zalezy i chcialabym z Nim byc na stale a z drugiej te klotnie sa tak czeste,ze czasem mam tego wszystkiego dosc i nie mam sily juz na to wszystko, myslami wolalabym byc sama. Dodam jeszcze tylko, ze ponad 1,5 roku mieszkamy razem. Prosze o konkretne i obiektywne rady, bo tak naprawde juz sama nie wiem co mam z tym wszystkim zrobic... Z gory dziekuje.

Obiektywnie... powiem Tobie że przeżywałam to samo... wszystko spowszedniało , stało się rutyną , kłótnie ... Po 4 latach razem zrozumiałam że to chyba tylko ja się staram... odeszłam bo było coraz gorzej a czas leciał... było ciężko na początku ale jestem dumna z tej decyzji...

Domyslam sie,ze bylo Ci ciezko;/ tez juz nieraz chcialam odejsc, o wszystkim zapomniec i jakos zyc dalej, ale nie moge...za kazdym razem jak juz jestem zdecydowana...to cos Mnie powstrzymuje, nie wiem czy przyzwiazanie czy to ze , juz zawsze bede sama...boje sie i to moze tez mi to wszystko utrudnia...;/