facet tyran

dzisiaj rozstalam sie z facetem, bylismy ze soba rok czasu, sadze, ze byl tyranem. jest ciezko bo bardzo go kocham ale z drugiej strony nie bede juz slyszala ciaglych wyrzutow i krzykow ze cos robie nie tak. przez ostatanie dwa dni ylo pieklo, slyszalam ciagle obelgi, nie moglam sie przytulic, spalismy w roznych stronach lozka, nie moglam go dotknac, nie chcial gadadac bo niby owiedzialam mu cos nie tak, nie potrafilam tak zyc, plakalam w nocy... w koncu nie wytrzymalam, poprosilam , zeby sie spakowal, zrobil to, powiedzial, zebym liczyla sie z tym ze to koniec i ze juz tu wiecej nie wroci, strasznie mi przykro....

no ale czemu ci przykro .....bedziesz tesknial za tym aby traktowal cie jak g...no ??? czy poprostu boisz sie zyc sama ? dobrze zrobilas

a ja znam milion takich historii, w tym moja podobna i one prawie zzawse koncza sie tak samo... dziewczyna wraca do faceta, bądź on pierwszy podejmuje inicjatywe, tak czy siak wszystko od nowa, i to jest najgorsze kocha sie kogos kto traktuje cie zle a w tym sie siedzi, obys Ty przejrzala na oczy i nie popelnila bledu próbujac walczyc o toksyczny zwiazek, powodzenia ci zycze, trzymaj sie

o wiele bardziej wolicie tyranów , od ciepłych kluch

chyba boje sie byc sama, glupie wytlumaczenie, jeszcze glupsze przyzwyczajenie. od 2 dni wysluchiwalam, ze mam zapierdalac do domu i robic obiad bo On jest glodny, albo, ze mam isc spac w nogi bo tam jest moje miejsce, besztana za nic, nagradzana tylko wtedy gdy Pan mial dobry humor.... przed chwila dostatalm smsa, ze jeszcze zatesknie,..... serce mi sie lamie, ale staram sie byc twarda