Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość a takie tam pytanko

Pytanie do zaręczonych dziewczyn/mężatek!

Polecane posty

Gość zawsze to samo 09090
Zdesperowana Zona- no dokladnie. Dziewczyny wierza w magie slubu i bajke pt. "zyli dlugo i szczesliwie". I potem jest duuuze rozczarowanie. i w ogole czasami wydaje mi sie, ze wszystko co kobiety robia to taka gra.. dziwne zagrywki aby "byc szanowana"?Co to w ogole dla was znaczy? Ludzie sa ze soba , bo sie kochaja. Bo nie chca marnowac zycia na "czekanie na swietlana malzenska przyszlosc", ktora nigdy nie nadejdzie, bo jest wyidealizowana. Co to jest "zabawa w dom". Czyli jesli nie mam slubu to tylko sie bawie? To nie jest naprawde? Bo ze zwiazku mozna odejsc, a po slubie juz nie, bo juz trudniej? I to wg was jest dobre? Dlaczego chcecie przywiazywac czlowieka? Bo wlasnie to jest wasz glowny argumnet. Zwrocie mezczyznie wolnosc, tylko wtedy bedziecie wiedziec czy naprawde was kocha i szanuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stomatoloszko czyli rozumiem ze przez wszystkie lata waszego zwiazku nie sypiacie ze soba, bo przeicuiez nie chcesz byc dla niego dupa ?? Dla doroslych ludzi ze zdrowym podejsciem do zycia, slub to tylko papierek, ktory i tak nic nie zmienia. Mysle ze masz jakies spore kompleksy :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
Stomatoloszko- dzięki temu, że z nim nie mieszkasz przed śłubem wiesz, że nie widzi w Tobie sprzątaczki i dupy? Nie rozumiem w ogóle tego powiązania... Jaką masz gwarancję, że po ślubie nie zobaczy w Tobie tylko sprzątaczki i dupy? Szczerze pokręcone to Twoje tłumaczenie :) Ja uważam, że ludzie, którzy się kochają raczej nigdy nie zobaczą w sobie sprzątczki czy dupy. I ślub nie ma tu nic do rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze to samo 09090
no ale po slubie juz twoim zdaniem wolny nie bedzie? Dla mnie jest jasne-jesli ludzie sa ze soba to dlatego ze chca byc. I jesli kiedykolwiek cos sie zmieni-maja swiete prawo odejsc. Dlaczego tak bardzo sie tego boicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość phiiii
Stomatoloszka z powołania "nieee, ja mówię o mieszkaniu, nie o seksie" czekaj czekaj, ale jeżeli ze sobą sypiacie to niebezpieczeństwo widzenia tylko "d*py" jak najbardziej występuje. Co za różnica czy razem mieszkacie czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
ależ oczywiście, trwaj sobie :) Jeśli daje Ci to szczęście i pewność, że Twój przyszły mąż nigdy nie zobaczy w Tobie sprzątczki czy dupy. Swoją drogą ciekawe masz obawy, naprawdę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem Ci czego bym się bała Że skończę jak każda z moich koleżanek z tytułem konkubiny. I nie mówi że konkubinat to to samo co małżeństwo. Bałabym się że nigdy nie dostanę pierścionka i nie założę białej sukni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
ale Ty tak serio?? Ile Ty masz lat dziewczyno?? Ja się w życiu boję, że coś się stanie mojemu dziecku, mojej rodzinie, że mój partner zachoruje, że mnie samej coś się stanie!! Staram się zrozumieć, że ślub jest dla Ciebie ważny ale nie przesadzaj! Tak wazny jest dla Ciebie tytuł zony?? Tak bardzo boli Cię tytuł konkubiny?? Żyjesz dla siebie czy dla ludzi? Rozwaliłaś mnie, naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze to samo 09090
haha, no wlasnie :D i o to sie rozchodzi: pierscionek i suknia. Zalosne i tylko tyle mam do powiedzenia. Sprowadzasz drugiego czlowieka do poziomu marzenia malej, glupiej dziewczynki: aby byc ksiezniczka przez jeden dzien. konkubinat-to tylko groznie brzmi :) To zwiazek dwoja ludzi, a czy z pierscionkiem czy bez.. wazne ze z szacunkiem i miloscia. Nie umialabym byc z facetem, ktory uwazalby ze szanuje kobiete tylko po slubie. No ale..kazdy ma prawo do wlasnych decyzji.Ja tam swiecie wierze w swoja racje i mam na to niezbite wieloletnie dowody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem zaręczona, w przyszłym roku ślub. Stoję twardo na ziemi, ciężko pracuję, mój narzeczony także. Znamy życie, wiele przeszliśmy. Nie jestem dziewczynką która marzy o białej sukni Ale... uważam że wszystko ma swój bieg, swój czas. A na mieszkanie przed ślubem wybuchła ostatnio moda. A mnie co modne nie interesuje. I wiecie co? też mam niezbyte dowody że mieszkanie przed ślubem zle się kończy. Albo konkubinatem, albo wpadką i wtedy szybkim ślubem ewentaulnie w ostatniej kolejności małżenstwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
mnie dowody innych związków nie interesują. Ja żyję w soim "nieformalnym" związku już 9lat i jestem szczęśliwa. Ale jak piszesz, że najbardziej boisz się zostania konkubiną i tego, że nie założysz białej sukni to mi ręce opadają. Dla mnie to cholernie płytkie,. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze jedno, co Ci obchodza Twoje kolezanki, i to jak toczy sie ich zycie ? ja patrze na siebie i na swoj zwiazek. Czy komus innemu w podobnej sytuacji sie uklada czy nie, to przeciez zaden argument. Ja zawsze podejmowalam swoje decyzje, nieraz na przekor innym, i zyje tak jak JA mam na to ochote, i na tym wlasnie najlepiej wychodze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha, czyli jesteś konkubiną, świetnie Twój facet trafi do szpitala, będzie nieprzytomny nawet go nie odwiedzisz Będziesz potrzebować przeszczepu, Twój facet będzie zgodny tkankowo ale nic Ci nie odda Jeśli masz mieszkanie, umrzesz, a on wyleci z niego na ulicę bez prawa powrotu Suuuuper!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my robimy jak chcemy, to Ty probujesz nas przekonac ze mieszkanie przed sluben to robienie z siebie dupy is porzataczki :-D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jabaabadu
My poznaliśmy się w kwietniu 2004 roku. Na początku był to taki związek dwójki małolatów:) Ja miałam 16 l, on mial 20 l. Początki - związek na odległość, wspólne wakacje, wspólne spędzanie imprez czy chodzenie na pizzę w weekendy. Odległość ok 50 km. Ja w liceum, on na studiach. Po maturze nadal mieszkałam z rodzicami, bo do Warszawy - na studia miałam blisko. Ale zaczęliśmy przebywać ze sobą non-stop. Nocowaliśmy ze sobą to u niego na stancji, to u mnie w domu. Zaręczyliśmy się w 2010 roku - ślub był rok później. Dopiero wtedy kupiliśmy mieszkanie i zamieszkaliśmy razem, sami, bez współlokatorów. Jest pięknie :) Jako młodej parce takie rozwiązania nam pasowały. Podejrzewam, że jakbym była po 30 -ce, to na ślubie tak bardzo by nam nie zależało. Echhh...przywileje młodych :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomarańczowa Anna
Wiecie co, ja z moimi mężem nie zamieszkiwałam nie tylko ze względu na to że mam taką zasadę. W zasadzie mi się nie spieszyło do tego zamieszkiwania. Może przez studia. Faktem jest że spędzalismy duzo czasu ze sobą bo ja w akademiku mieszkałam, byliśmy na jednym kierunku ale w różnych grupach. Po slubie oczywście się cieszyłam że mieszkamy razem, ale powiedzmy że każde z nas się interesuje czym innym i czasem potrzebujemy czasu dla siebie, każde z osobna. Uważam że jak juz ludzie zamieszkuja ze sobą to niech faktycznie spędzą ten czas na poznawaniu siebie i pozwoleniu drugiej osobie siebie poznać a nie sprawdzaniu czy druga osoba bardzo bałagani i czy mnie odpowiednio zaspokaja seksulalnie. różne rzeczy sie moga zmieniać z wiekiem, stresem i całe poznawanie tego jaki ktoś był przedtem nie ma sensu. lepiej się nauczyc dogadywać. Na dobrą logike żeby sie sprawdzic w takim układzie to trzeba żyć jak małżeństwo. Właśnie czesto ludzie zamieszkują ale nie sa jak małżeństwo. powiedzmy taki drobny przykład z którym każdy miał do czynienia jakim jest wspólna kasa. Ile z was sie zastanawiało jak dzielić sie rachunkami w zwiazku który nie jest formalny. Ile z was dzieli to na moja kasa twoja kasa. A jak któreś nie ma pracy przez jakis czas to utrzymuje go partner czy rodzice? to jest ciekawy temat i chwała tym parom które potrafią do tego podejść jak tak jak w małżeństwie. Możnaby jeszcze takich tematów trochę znaleść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nic nie zrownuje, ale kazd ypowinien zyc tak jak jemu sie podoba. najwazniejsze zeby OBIE osoby w zwiazku byly zadowolone i szczesliwe. Tylko to sie liczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomarańczowa Anna
mireczka ty to jednak jesteś przykładem że jak chce sie szybkiego ślubu to nie powinno sie zamieszkiwac razem. Nie pisze tego złośliwie czy coś ale po latach juz pewnie sie tak nie spieszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze to samo 09090
Pomaranczowa Anna- co to znaczy podejsc dotego "jak w malzenstwie"? Tak jak moi rodzice np. ze kasa byla ojca a matce zostawalo to co od jej z wielka laska rzucil? w moim konkubinacie mamy kase wspolna- od razu gdy tylko zamieszkalismy razem otworzylismy wspolne konto na ktore wplywaja obie pensje. I tyle. I ja bylam przez pewien czas bez pracy, potem on. Nie bylo problemu bo kasa byla i jest wspolna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kjlkl;kl
My zamieszkalismy razem niecale 3 miesiace przed slubem, a poznalismy sie 6 miesiecy przed zamieszkaniem razem. W naszym przypadku wszystko szlo bardzo szybko, moj maz jesli czegos chce to nie zwleka i szybko sie decyduje, jestesmy malzenstwem juz 5 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ox
mieszkalismy przed zareczynami i po i teraz mieszkamy razem i mamy slub:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomarańczowa Anna
zawsze to samo no widzisz ty z chłopakiem podeszliście do tematu pieniedzy tak jak to powinno być w zwiazku. Twój ojciec jest tutaj raczej antyprzykładem tego jak powinno sie postepować. Ale duzo takich zwiazków z tego co zauważyłam to ma problem z dzieleniem się kasa tak jak to powinno być w związku który planuje ze sobą iśc przez życie, chce mieć dzieci itd. Poruszyłam temat wspólnej kasy bo mi tak najbardziej pasował jeśli chodzi o sprawdzenie się we wspólnym życiu. Mam znajomych głównie przed trzydziestką i może dlatego to zauważyłam moze u starszych jest inaczej. Zauważyłam że ludzie mimo wspólnego mieszkania często nie moga liczyc na siebie jesli chodzi o kwestie pieniężną, albo nie chcą liczyc na siebie, a nawet wola poprosić rodziców niż partnera jak im cos brakuje, a ta druga osoba często nie czuje sie odpowiedzialna. Trochę to się mija z celem moim zdaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a takie tam pytanko
O widzę, że temat się rozwinął :) Fajnie, fajnie.. Ja się właśnie zastanawiam czy zamieszkać razem czy nie...:> Mam obawy, że jak już zamieszkamy to po ptakach, będziemy tak wiecznie trwać, a ja bym chciała wyjść kiedyś za mąż:) pomaranczowa Anna - moja przyjaciólka mieszka z facetem, ktory jest taką skarpetą, że szok. On ją rozlicza z każdych 10zł pożyczonych na cokolwiek. Przekichane, dobrze że mój tak nie ma:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×