Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość misiowka

ja pracuje a on nie...czy to zle? chyba zle..

Polecane posty

Gość misiowka

Witajcie, i radzcie prosze.. Moja sytuacja wyglada nastepujaco... jestesmy razem od trzech lat, dwa lata w stanie blogiego narzeczenstwa, ale ostatnio cos zaczyna sie psuc.. Mieszkamy oboje zagranica, ja mam prace, z ktorej sie utrzymujemy. On nie pracuje. Mieszkalismy poczatkowo w Belgi, ale z roznych wzgledow przeprowadzilismy sie rok temu do Niemiec, ja znam jezyk, on nie, zatem uznalismy (bardziej ja chyba uznalam..) ze powinien isc do szkoly jezykowej, aby poznac choc podstawy tego jezyka. I tak sie stalo. No i wszystko niby idzie zgodnie z planem, ale ja z dnia na dzien mam wrazenie, ze to troche nie fair.. Wiem, ze to byl moj pomysl i nadal uwazam, ze jest dobry, ale mam wrazenie, ze to prowadzi donikad. On chodzi do tej szkoly, ale bez wiekszego entuzjazmu i wizji na to co zrobi jak juz jezyk bedzie umial, gdzie i czy znajdzie prace.. Raczej mysli chyba o tym, ze niedlugo dzieci musimy miec (jestesmy juz 30stki oboje) i on z nimi w domu zostanie. bo ja mam dobra i niezle platna prace, co wystarczy... Musze powiedziec, ze ta wizja tez mi przez glowe przeszla, no bo przeciez jesli ja mam dobry zawod i prace, a on nie do konca, to sie akurat uzupelniamy i w zwiaku tak powinno byc.. Ale teraz coraz czesciej mi wraca mysl, ze to jednak nie fair.. Ze jakbym to ja miala taka wspaniala rzeczywistosc, ze ktos by mnie na kurs jezyka poslal i tylko uczyc sie dal, a zabral ten permanentny stres zwiazany z praca precz to bym go na rekach nosila.. No nie, nie chce zeby mnie na rekach nosil, tudziez po rekach calowal..ale..no wlasnie, ale jest mnostwo, coraz wiecej rzeczy, ktore robi, albo raczej,ktorych nie robi, a ja bedac na jego miejscu poczuwalabym sie zeby robic. I az wstyd rzec w wiekszosci to sa blahostki.. niewytapetowane, niepoodkurzane, nie ma kolacji, gra na komputerze caly wieczor.. nie ze chce go miec pod pantoflem..po prostu odnosze do siebie, co ja bym zrobila w tej sytuacji i mi wychodzi, ze wiecej..Eh a gwozdziem do trumny ostatnio sa dojazdy do pracy samochodem..ja nie jestem dobrym driverem, co tu duzo gadac bojam sie jezdzic, teraz slisko, niechetnie sama jezdze, wiec prosze ukochanego, zeby mial litosc i zawiozl mnie do pracy rano (8ma godzina) i tu szok. On ma ferie w szkole i bedzie spal rano. Mam prawojazdy niech sama jezdze, na paliwo sie tez mniej wyda..i ze maupa jestem perfidna, ze on na moim miejscu dal by mi spac do woli...I ja sie pytam siebie czy to ze mna cos nie tak jest? Czasem mam ochote wykopac go precz z mojego, w koncu, mieszkania, bo sie nic nie dolozyl finansowo,zeby sam musial sie o siebie zatroszczyc znow, o utrzymanie. Moze facet potrzebuje kopa? jakiegos czelendzu? Ale z drugiej strony b.go kocham i nie chce sie rozstawac ani na chwile, nawet z dobrych pobudek. Ze strony trzeciej jednak nie podoba mi sie kierunek w ktorym to podaza..co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Ale teraz coraz czesciej mi wraca mysl, ze to jednak nie fair.." BO? W końcu mamy równouprawnienie, tak czy nie? Skoro Twój chłop do roboty się nie nadaje/ nie pali/ nie ma /nie może znaleźc/ nie chce znaleźc/ itd a Ty ją masz , to w czym problem? On bedzie kurakiem domowym, a Ty bedziesz utrzymywac rodzinę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misiowka
do enfant terrible heh, trafne pytanie.."BO?" rzecz jasna rownouprawnienie, rzecz jasna (jak wyzej) mamy sie uzupelniac w zwiazku, co wiecej egoistycznie rozumujac, cos moze sie jeszcze kiedys zmienic, i to ja moge potrzebowac w przyszlosci jego pomocy.. NIECH wiec sobie bedzie tym kurakiem domowym. Fajnie by bylo. ALE on nie potrafi chyba..ALBO nie chce. Kobieta=kura domowa - poodkurza, zrobi pranie, umyje okna, ugotuje, znajdzie zajecie w domu, ucaluje meza popowrocie z pracy i obiad cieply pod nos podstawi..a on chodzi od kompa do tele i w miedzyczasie jakas sztange podrzuci..posprzata i ugotuje jak ma ochote, ja mam mu nie rozkazywac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i powoli wychodzi, ze to nie jego brak pracy jest problemem, tylko w ogóle podejście do życia w związku , obowiązków i odpowiedzialności.. No cóż... "ALE on nie potrafi chyba..ALBO nie chce" Jeżeli nie potrafi to go naucz, jeżeli nie chce to poważnie zastanów sie nad tym, jak będzie wyglądac wasza ( Twoja ) przyszłośc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiam sie czemu
rownouprawnienie w wydaniu mezczyzn to nadal wyzysk kobiet. Najpierw wyzyskiwano nas bo nie moglbysmy miec zycia zawodowego tylko siedziec pod kloszem w domu , a teraz skoro nam sie chce do pracy to mamy zapierdalac za dwoje. Ech ci faceci i ich pokretna logika. Moi drodzy w rownouprawnieniu chodzi o rownosc. czyli ja daje tyle co ty, robimy to samo, ja zajmuje sie troche domem i ty troche, ja pracuje i ty pracujesz ja mam przyjemnosc z seksu i ty masz, ja wydaje pieniadze na przyjemnosci i ty wydajesz pieniadze na przyjemnosci. i tak dalej tak dalej blah blah blah. A prawda jest taka ze i tak go nie zmienisz. Znajdz nowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×