Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gwennie in spe

Chcę żyć pełną piersią - czy to zbyt wiele?

Polecane posty

Gość gwennie in spe
córka rzeźnika - rozmawialiśmy już o tym nie raz, bo trudno ukryć takie uczucia będąc ze sobą blisko. Jemu tez jest trudno żyć ze swiadomością, że nie spełnia moich oczekiwań - z drugiej strony, jaki mam prawo oczekiwać czegoś od kogoś? Daję sobie czas do obrony doktoratu, wtedy podejmę decyzję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgłodniało
Ja na to dziś patrzę z lekkim uśmiechem. Rozumiem, że Ciebie to dopiero czeka. Decyzja o rozstaniu była jedną z najtrudniejszych w moim życiu. Przez pół roku to rozważałam. Wstawałam w nocy patrzyłam jak śpi obok mnie i zastanawiałam się co ja robię z tym człowiekiem. Kiedy jednak rano był dla mnie taki czuły, delikatny to w ogóle trudno opisać. Ja czułam, że z każdym dniem duszę się coraz bardziej. Pamiętam ostrą kłótnie po tym jak go poinformowałam o rozpoczęciu studiów podyplomowych, jemu w głowie się nie mieściło, że sama dobrowolnie chcę po tygodniu ciężkiej pracy wstawać o 7 i iść na zajęcia, bo niby po co skoro pracę już mam i studia skończyłam. Jemu wystarczało piwo, tv i jakiś wypad z jego znajomymi ( którzy szczególną sympatią mnie nigdy nie darzyli). I jeszcze te jego poglądy o roli kobiety w rodzinie. Najgorsze było jednak przeświadczenie, że byłabym w stanie "zdziałać" znacznie więcej gdyby jego nie było przy mnie, ciągle miałam wrażenie, że stać mnie na wiele więcej jednak on mnie ogranicza. Mi potrzebny był katalizator.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
exiva, znam tą książkę. wiem, ze mąż robił karierę, ale kochanek w niczym mu nie ustępował, był światowej sławy profesorem genetyki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
zgłodniało - gdy czytam co piszesz, mam wrażenie, że czytam o sobie. To uczucie duszenia się, marnowanie czasu na durne rozrywki, TV. A z drugiej strony - tak długo byłam singlem, to jest w zasadzie mój pierwszy prawdziwy związek. Tak bardzo pragnełam miłości, tak marzyłam, że ktoś mnie pokocha - on jest pierwszym i jedynym, który mnie naprawdę, bezwarunkowo kocha. Strasznie to życie skomplikowane :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buty zimowe
Nie rozwodź się. To twój mąż! Rozmawiaj znim, dajcie sobie więcej casu osobnego. Nie rozumiem tej łątwości rozwodow. Dopoki mężczyzna nie maltretuje, nie powinno sie rozwodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
muszę tera z wyjść - bardzo serdecznie dziękuję Wam wszystkim za wypowiedzi. Na pewno się dobrze zastanowię, zanim zrobię jakiś krok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumiem Cię doskonale, Autorko. Ja jestem w takim związku 3 lata, dopiero ostatnio zaczęło mi to bardzo przeszkadzać. Nie muszę mówić, że mój narzeczony (tak, zaręczyliśmy się 1,5 roku temu) kocha mnie całym sobą, zrobi dla mnie absolutnie wszystko. A jednak czegoś brakuje... Nie ciągnie mnie w dół jednak - zaczęłam pracę w innym mieście, od poniedziałku do piątku się nie widzimy. Zaakceptował, choć nie bez trudu. Ja się dalej zastanawiam czy to ma sens...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgłodniało
Ja nie żałuję mojej decyzji. Nasze rozstanie było bardzo bolesne ale konieczne. Jak napisałam on ma teraz rodzinę, żyje tak jak zawsze chciał. Ja się rozwijam, teraz jestem sama ale po związku zamieszkałam z facetem, który stanowił jego przeciwieństwo, ciągle w biegu, miliony spraw na głowie. Teraz już wiem z jakim typem faceta chcę się związać, co mnie tak naprawdę "kręci". Ty masz jednak znacznie bardziej skomplikowaną sytuację skoro zalegalizowaliście Wasz związek. Uważam, że takie dawanie sobie czasu na upewnienie się w podjętej decyzji ( bo z tego co napisałaś można wywnioskować, że decyzję podjęłaś) jest bezcelowe. Będzie dłużej boleć, będzie więcej pretensji przy rozstaniu. Poza tym teraz jeszcze nie macie dzieci, ich obecność wszystko utrudniłabym jeszcze bardziej. Jesteś jednak dorosła i sama wiesz co dla Ciebie najlepsze. Życzę Ci powodzenia i podjęcia decyzji, której nie będziesz żałować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wtrącę jeszcze przykład mojej siostry Ona po 3 fakultetach On na wysokim stanowisku , i kariera w dalszym ciagu szła w górę , propozycja pracy w ministerstwie (którą odmówił ,bo nie widywaliby się juz w ogóle ) wieczne wyjazdy szkolenia , Ona miała swoja karierę On swoja , z roku na rok większe pieniądze i cele , 8 lat byli małżeństwem nie są juz nim od lipca .nie dali rady -tak się od siebie oddalili ze we wspólnym pięknym domu mijali się ,bądz dyskutowali na jaki kolor wymienić meble nie ma znaczenia czy jest sie z kimś i zyje się na podobnym poziomie tutaj najwazniejsze jest uczucie , jeśli nastawiasz sie na karierę , to wszystko z siebie w to wkładasz. człowiek po części staje się egoistą - ale czy to jest dobre czy nie dla Ciebie-sama wiesz najlepiej .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgłodniało
Łatwo jest skrytykować postawę autorki, zbesztać jej wątpliwości, skoro ma się kochającego męża. Jednak gwarantuję Wam, że żadna z Was nie chciałby czuć tego wiecznego dyskomfortu i to zarówno w sferze emocjonalnej jak i mentalnej. Nie da się przez całe życie walczyć z wiatrakami, nawet różowe okulary zakochania kiedyś bledną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ygrekkkk
zgłodniało, napisz proszę, jaki typ faceta cię kręci, zainteresuje taką kobietę jak Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gwennie in spe Piszesz, że mąż kocha cię całym swoim sercem, więc powinien chcieć zmienić się na tyle, aby chociaż w części dopasować się do twoich oczekiwań wzgledem niego. Jak reaguje twój mąż na próby sygnalizowania problemu? Nie wymagasz od niego, żeby "wskoczył w ogień", ale znacznie mniej - mimo to, jak mniemam, on ma w nosie twoje oczekiwania? Wydaje mi się, że warto zawalczyć o to, aby przekształcić swój związek i zainspirować obecnego partnera do zmian. Jeśli kocha tak mocno jak piszesz to jest szansa - w przeciwnym wypadku twoje pojęcie o sile jego miłości może być złudne:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...ten związek autorki jest pomyłką, ona go nie kocha od samego początku, ona jedynie uległa jego miłości. On wypełnił pustkę w jej życiu emocjonalnym. Skrzywdziła gościa na samym początku godząc się być jego żoną. Normalnie ludzie kochają się takimi jakimi są, po prostu kocha się kogoś za to jaki jest a nie kim jest czy kim może być. Tymczasem, najczęściej po ślubie zaczynamy jakoś dziwnie postrzegać naszych partnerów i najlepiej byśmy u nich zmienili to i owo - a niby jakie prawo dał nam ten sakrament aby wymagać od tych ludzi zmian (oczywiście jeżeli przed ślubem byli sobą i nie zmienili się nagle po ślubie w kogoś zupełnie innego). Autorce brakuje pasji u męża ... w wielu przypadkach jest inaczej, kobiety zakochują się w nas za nasze pasje, za nasze zainteresowania i nagle po ślubie te pasje stają sie cierniem najbardziej je uwierającym i stoją na drodze ich szczęściu .... Nie wiem jak długo autorka jest z mężem ...bo znam małżeństwa gdzie ambitna żona kształciła się, kończyła jedne studia po drugich, mąż dzielnie ją wspierał zarabiał na dom zostawał w wekendy z dziećmi kiedy miewała zjazdy na uczelni .... trwało to dość długo na koniec Pani doktor stwierdziła że mąż odstaje, nie ma ambicji, mają inny światopogląd i go zostawiła .... nie chcę wyjść na męskiego szowinistę bo znam tez dokładnie taki sam przykład tylko w drugą stronę ... to ona wspierała jego a kiedy zaczęła odstawać to on zostawił ją .... Ludzie nie dajmy się zwariować, fakt mamy jedno życie i powinniśmy przeżyć je jak najpełniej, ale zastanówmy się czy potrafimy je tak przeżyć, właśnie w pełni ale z bagażem cudzej krzywdy ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem cie doskonale!
Nie rozumiem i nigdy nie pojme jak ktos moze napisac "dopoki nie maltretuje nie powinno sie rozowdzic". gdzie wy zyjecie? Osoba, ktora pisze takie bzdry nie pojmuje czym jest wolnosc, pasja, zycie. Woli siedziec cicho, bo przeciez "moze byc gorzej". Nie zrozumie, ze tak naprawde to moze byc tylko lepiej. Bo sami decydujemy o tym, jak bedzie wygladalo nasze codzienne zycie. Ja wiem co czujesz. Kiedy poznalam swojego pierwszego faceta, po prostu zachlysnelam sie jego dobrocia, dojrzaloscia, niezaleznoscia. Ten zwiazek podbudowal moje poczucie wartosci, dal mnostwo milosci. Niestety, po pewnym czasie, kiedy zaczelam sie obracac w "swoim srodowisku", jako zupelnie niezalezny od nikogo czlowiek zrozumialam, ze nie ma juz tej samej milosci miedzy nami i bardzo duzo nas dzieli. I nawet nie wiesz jak bylo mi ciezko. Nie umialam zyc w takim domu gdzie tak naprawde nie mielismy juz o czym rozmawaic. nasze dyskusje wygladaly mniej wiecej tak "co zrobimy na obiad?", " Czy odwiedzi nas w sobote twoj brat z narzeczona?", moje gapienie sie w tv i on przed swoim laptopem. A ja chcialam rozwijac pasje , ktore kocham, nie chcialam byc stateczna zona w wieku dwudziestu-ilus lat. On chcial typowego domu, do ktorego wraca sie po pracy. I odeszlam. najlepsza decyzja jaka podjelam w zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
a ja powiem tak. Autorka tego faceta nie kocha, dlatego powinni się rozstać. Nie rozumiem dlaczego w ogóle się pobrali- ale to już inny temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zamiast narzekać może warto spróbować samemu zainicjować jakieś zmiany, rozbudzić dawne pasje? Coś w końcu musiało połączyć tych dwoje , jeśli zdecydowali się na wspólne życie. To oczywiste, że ludzie się zmieniają. Biorąc za partnera kobietę z ambicjami trzeba mieć świadomość wyzwań, które z czasem mogą się pojawić i próbowac im sprostać. Jednocześnie kochająca kobieta (autorka nic o swoich uczuciach nie napisała)potrafi odszukać w swoim facecie drzemiące pasje, zdolności, potencjał i zachęcić go do rozwoju - jeśli sam z jakichś powodów nie odczuwa takiej potrzeby. Kwestia życiowych priorytetów, ale również pewnej dojrzałości związku. No i głębokich uczuć - wzajemnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgłodniało
Sama miłość choćby nie wiem jak wielka nie wystarczy do trwania związku. Nie ma takiej możliwości. Ktoś napisał, żeby autorka starała się wzbudzić w mężu pasję jak? No powiedźcie mi jak? Jak dorosłego i ukształtowanego faceta namówić na samodoskonalenie w jakiejkolwiek dziedzinie? Skoro na wszelkie propozycje używa zawsze jednej ( jak zdarta płyta) odpowiedzi "mi dobrze jest jak jest". Totalny zastój, apatia w każdej dziedzinie życia. Mój były facet jak napisałam dobrze zarabiał, pracował w bardzo dużej firmie na dobrym stanowisku jednak najwyższym jakie mógł uzyskać, co prawda był świetny w tym co robił ale nie miał wykształcenia. Jego bezpośredni szef był naszym znajomym, znałam tego człowieka, którego mój były partner bił na głowę swoją inteligencją i jakaś taką fachową intuicję. Ale on zrobił zaocznie inż a mój miał tylko ZSZ. Ile ja z nim rozmów przeprowadziłam, jak starałam się mu uświadomić ile mógłby osiągnąć gdyby tylko wykazał trochę zainteresowania, trochę pracy, ale on nie chciał - wolał weekendy spędzić przed tv i na jakiejś imprezie, w niedzielę obowiązkowo kościół ( to akurat jego zaleta). Próby wyciągnięcia na wystawę, na koncert, do teatru, do restauracji na jakiś ciekawy wypad - gdziekolwiek zawsze jedna reakcja " a po co". Na spotkania z moimi znajomymi też nie chciał chodzić bo jak twierdził zanudziłby się i nie miałby z nimi o czym rozmawiać. Jeśli ma się tych 20 lat sama miłość, fizyczna fascynacja, poczucie bezpieczeństwa wystarczają potem chce się jednak czegoś więcej jakiegoś wspólnego punktu, czegoś co utwierdza nas w przekonaniu, że chce się być właśnie z tym drugim człowiekiem. Ile można gnuśnieć, pielęgnować uczucie frustracji, ile można pozwalać by nasze życie jakby toczyło się gdzieś obok nas, że na nic nie ma się wpływu. Cały ten temat mnie poruszył, przywołał wspomnienia. Z jednej strony facet, który bardzo kocha, zaspokaja prawie wszystkie potrzeby, którego uwielbia rodzina z drugiej jakiś taki coraz większy niedosyt. I jeszcze poczucie konieczności wzięcia na siebie odpowiedzialności za rozstanie, zranienie człowieka, który kiedyś stanowił dla nas centrum wszechświata. Ja mojego byłego partnera dziś już nie kocham jakiś sentyment jednak pozostał, masa miłych wspomnień. Dziś chciałabym być z człowiekiem, którego energia, niezłomne dążenie do celu, determinacja oraz radość życia zarażałyby także mnie. To taki katalizator, poczucie "ciągnięcia do przodu" a przynajmniej równego kroku, wspólne motywowanie do działań a nie tylko głaskanie po główce jeśli coś nie wyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz co chciałaś , teraz cierp
durna babo same nie wiecie czego chcecie wszystkie jesteście TAKIE SAME

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam dokladnie odwrotnie
tzn facet super al;e nie jest mi oddany i zapatrzony we mnie. I wydaje mi sie, ze moglby miec tyle innych wad, bylebym ja byla najwazniejsza. moglby byc brzydszy, glupszy, ale niech mnie kocha naprawde. jestes szczesciara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sekretny mąż i ojciec
autorko piszesz ze robisz doktorat , a twoj maz nawet matury nie posiada po przeczytaniu twojego postu mozna dojsc do wniosku ze twoje IQ nie wiele wieksze od szympansa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×