Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mama na zakręcie

Sytuacja z Mężem

Polecane posty

Gość Mama na zakręcie

Mój Mąż zawsze dużo pracował, jemu i jego rodzeństwie wpoił to Ojciec, mają wspólną firmę więc w zasadzie cały czas są w pracy, bo nawet jak są po pracy to i tak rozmawiają o pracy. Znamy się ponad trzy lata, po roku zdecydowaliśmy się na ślub i dziecko, kiedy zaszłam w ciąże ciągle pracował - potrzebna kasa na dziecko, kiedy się urodziło wpadał do szpitala na pół godzinki i już wracał bo musi pracować, wrócilismy do domu, pobył z nami dwa dni... Po tygodniu Mały dostał żółtaczki i wróciłam do szpitala to przyjeżdzał na godzinę wtedy się zmienialiśmy - ja jechałam do domu wziąć prysznic, jak tylko wróciłam już Go nie było. Teraz Mały ma prawie rok, przez ten rok cały czas pracuje, bo budujemy dom - od 7,8 rano do 22 czasami 23 i dlużej. W ciągu dnia wpada w międzyczasie zjeść, razem kąpiemy Małego i jemu wtedy obiadokolację, jest z nami jakieś półtorej godziny, czyli jesteśmy ze sobą dziennie jakieś 2 godziny z tego część w biegu. Niedawno pojechaliśmy na urlop, aż cały weekend i tak boleśnie uświadomiło mi co tracę i ja i dziecko, nawet nie pamiętam kiedy i czy w ogóle kiedyś wspólnie z Małym się bawiliśmy :( Coś we mnie pękło i nie chcę tak żyć, rozmowy z Nim nie pomagają, obrażałam się, płakałam i nic, dla Niego cały czas jest najważniejsza praca. Wiem, że pieniądze są nam potrzebne i cieszę się, że dzięki jego pracy mogę spędzać czas z dzieckiem ale potrzebujemy też jego. Dziewczyny doradźcie, bo sama nie wiem czy ja wymagam za dużo? Ostatnio coraz częściej dopadaja mnie myśli żeby wyjechać na jakiś czas do mojej Rodziny, wierząc że może jak zobaczy co traci to się zmieni ale czy to ma sens?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lena204
bardzo ci współczuję mojego męza też wiecznie niema w domu wraca tylko na weekendy ale wtedy jest tylko dla mnie i dla dziecka; może faktycznie wyjedz na jakiś czas może wtedy sie coś zmieni. a jak jest w weekendy twój mąz też pracuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
W weekendy też pracuje, co jakiś czas muszę się pojawiać w szkole - zajęcia w piątek po południu i sobotę rano, nie jeżdzę co tydzień bo nie muszę ale obiecał mi jakiś czas temu, że niedziela będzie "nasza" no i była parę razy ale jak tylko pojechałam do szkoły to stwierdził, że owy nasz dzień spędził z dzieckiem i tyle Go widziałam w niedzielę... Dodam jeszcze, że nie śpimy razem - śpię z dzieckiem, bo Mały ząbkuje i nie dawał nam się wyspać więc stwierdziliśmy, że na jakiś czas tak będzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja rada zacznij pracować
w nich w firmie.... to chyba jedyny sposób na wspólne spędzanie czasu w takiej sytuacji.... przynajmniej ja tak mam i nie narzekam, pracujemy razem, spędzamy razem czas- mogę też kontrolować, żeby nie siedział za długo i tym sposobem więcej czasu mamy też na spędzanie go z dziećmi.... do tego mam swoją kasę no i poczucie ze jestem potrzebna.... z drugiej strony praca w rodzinnej firmie, to łagodniejsze traktowani co do np L4 czy urlopu - to też jest fajne przy małych dzieciach....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja bym obstawiała że
ma jakąś babę na boku... i jak u was z życiem intymnym przy osobnym spaniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
W firmie nie bardzo mogę pracować, bo nie umiem ani rzeźbić ani nie znam się na stolarstwie, spraw papierkowych nie mają za dużo, z resztą zusy i inne pierdołki i tak ja załatwiam więc to niczego nie zmieni. Na boku nikogo nie ma, warsztat jest pod domem tak poza tym jak wspominalam jest to rodzinna firma więc romanse nie wchodzą w gre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moniaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
a dla mnie sie czepiasz kobieto, ciesz sie ze mozesz wychowywac syna i nie musisz pracowac, Twój maz to odpowiedzialny człowiek, dba o rodzine, jakby mało pracował i byłoby mało kasy tez bys jeczała, niestety cos za cos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lena204
no to może wyjedz na kilka dni jak planowałaś i wtedy zobaczysz czy mąz za tęsni za tobą i dzieckiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja rada zacznij pracować
eh tam zawsze jest coś czym się można zając... nie tylko produkcja i księgowość..np. marketing, prowadzenie strony www, zdobywanie zleceń, obsługa klientów, pilnowanie dostaw/wysyłek, projektowanie wzorów itd na początek możesz to robić zupełnie za darmo w ramach pomocy... chodzi o to, żebyś się wciągnęła w ich świat... . u mnie tak też było... cała rodzina siedzi w jednym biznesie i jak pracowałam osobno, to dosłownie czułam się obco- bo oni sobie nawet przy obiedzie w niedziele gadali o swoich sprawach, a ja siedziałam jak na tureckim kazaniu :O później urodziłam dziecko i powrót do "normalnlej" pracy był trudny, szczególnie ze mój mąż też pracuje w soboty niedziele i zawsze to do późna - więc kłopot z opieką nad dzieckiem.... dlatego właśnie zaczęłam im pomagać w firmie i okazało się to strzałem w 10!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
Moniaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa - czasami też tak myślę i bardzo się cieszę, że mogę być z Synkiem, bo wiem, że nie każda Mama może sobie na to pozwolić ale po prostu mi przykro, że jestem ciągle sama, czuję się w zasadzie czasami jak samotna Mama. Ehh po prostu szukam w Mężu partnera który czasami mnie przytuli i nie będzie w biegu, pobawi się z dzieckiem i pójdzie raz na jakiś czas z nami na spacer.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
moja rada... - stronę już im zrobiłam ale robiłam ja w domu, teraz zajęłam się projektem wizytówek też w domu czyli osobno, w warsztacie nie ma internetu to raz, a dwa pracują głośne maszyny i ani ja nie mogłabym się tam skupić na pracy ani tym bardziej nie ma tam warunków dla małego dziecka - hałas, pył i jeszcze dużo narzędzi którymi pewnie Synek chętnie by się pobawił :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
odswieżam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Nasturcja
rozumiem ze jest ci ciezko. moj maz tez dlugo pracuje ale wieczorem codziennie ok 19 jest w domu. i weekendy jest w 100% tylko NASZ :-) ale mimo to i tak mi go brakuje w ciagu dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuję Ci bardzo. Mój mąż założył swoją firmę ale właśnie po to, by móc pracować tak jak jemu się podoba i mieć więcej czasu dla rodziny.... Idzie do firmy jak mu się chce i wraca ok 17:30.... Kurcze, a itak tyle czasu sama z dzieckiem to tak się czas ciagnie... teraz już tak nie, bo mały ma prawie 3 latka i czas z nim to już nie płacz i zgadywanie o co chodzi, a jedynie fajna zabawa i ubaw z jego gadania :D Ale pomyśl, ze widzicie się codziennie... ile par polega na tym, że jedno jest za granicą... tego to sobie wogóle nie wyobrażam :( Wiem, jest Ci ciężko. Musicie pogadać, czy np nie da się kogoś zatrudnić, by trochę odciążyć jego ? W końcu on strasznie duuuużo pracuje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga autorko. Rozumiem Twoją samotność.Jednak musisz coś zrozumieć.Z tego, co zrozumiałam -może się mylę- Twój mąż pracuje bardzo dużo, ponieważ budujecie dom. Więc nie dziw się, że aż tak długo go nie ma...Takie jest życie, że bierzesz coś , coś musisz oddać. Jeśli tylko on zarabia- będziesz mieć dom, mieszkanie, ale stracisz na kontaktach męża z dzieckiem i z Tobą. Jeśli wróciła byś do pracy, on może będzie pracował mniej i spędzi czas z dzieckiem, ale Ty będziesz mieć go nadal mniej i dziecka też. W życiu wszystkiego mieć nie można...a przynajmniej nie wszyscy mogą mieć wszystko. On może też pracować mniej, tak jak byś chciała,ale czy wówczas będziecie mieli własny kąt- wątpię. To wspaniałe chwile, kiedy rodzice razem mogą zajmować się dzieckiem od momentu pojawienia się Go na świecie. Jeśli rodzice oprócz czasu dla dziecka, mają również czas na swoje sam na sam z drugą połówka, to jest już super. To bardzo ważne w związku mieć taką chwilkę nie tylko dla siebie by odetchnąć,ale i dla ukochanej osoby. Niestety , w życiu rzadko kiedy tak bywa. Wiem, że nie jest Ci łatwo z tym poczuciem samotności. Ale tak jak już jedna z mam napisała- ciesz się swoim malutkim szczęściem,bo to ono jest dla Ciebie najważniejsze. I ciesz się chociażby z tych dwóch godzin spędzonych razem z mężem w pośpiechu. Ważne, że ma choćby te 2 godzinki, nie zasłania się pracą i zmęczeniem i pomaga Ci jak może. Jeśli pomimo ciężkiej pracy angażuje się w te codzienne czynności kąpiel dziecka, wspólny posiłek...to znak, że jemu też na Was bardzo zależy. I na pewno nie jest mu łatwo w tej sytuacji. Z pewnością tez chciałby móc iść z Wami na spacer, pobawić się, przytulić ciebie na kanapie i po prostu pobyć z Tobą...Doceniaj swojego męża, on na prawdę si ę stara...:). Czas mija szybko, nawet jeśli samotne chwile wydają się być nieskończonością. nim się obejrzysz, maluszek będzie w przedszkolu, wy w pracy i będziecie mieć wieczory dla siebie. Poczekaj jeszcze troszkę, opłaci się na pewno :). Głowa do góry :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
Ehh, On twierdzi, że musi tyle pracować żeby na wszystko zarobić, a ja mam wrażenie, że On po prostu ucieka w pracę... Bo siedzieć tak długo nie musi, pracuje u siebie i nikt terminów mu nie narzuca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jak wasza sytuacja finansowa się ma? Nie lubię być wścibska...Wiem ile kosztuje budowa nawet małego domku. Różnie w związkach bywa... Mam koleżankę, której mąż też tak wiele pracuje. Ona też czuje się samotna i wiecznie jest zła na mąża, że go nie ma, że sama musi wszystko załatwić, z dzieckiem też nom stop jest tylko ona. Tym czasem wymagania swoje ma i ciągle marudzi o nowych meblach, RTV, remoncie...I za jednym razem chciała by mieć męża w domu i pieniążki na koncie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
papla666 - ja też tak myślałam bardzo długi czas, zakochałam się w Nim między innymi dlatego, że był taki obowiązkowy i w ogóle ale po trzech latach takiego życia mam po prostu dość, jestem zmęczona tym ciągłym czekaniem :( A jak z nami jest to często widzę, że patrzy na zegar i myślami też jest gdzieś indziej. Sądziłam, że skoro nie dla mnie to może dla dziecka będzie poświęcał więcej czasu ale już w szpitalu dowiedziałam się, że nie... A dom, ehh z chęcia zamieszkałabym tam dwa, trzy lata później, bo jak tak dalej pójdzie to owszem dom będzie ale nie będzie rodziny która miała tam mieszkać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
Sytuacja finansowa jest ciężka, kredyt i te sprawy i dobrze zdaję sobie z tego sprawę, wiem, że na życie też idzie nam sporo ale nie wymagam więcej, nie potrzebuje nowych ciuchów, sprzętów chcę tylko żeby Mąż był z nami, z resztą nie sądzę żeby parę godzin wolnego w niedziele obciążyło jakoś specjalnie nasz budżet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż, tez był takim pracocholikiem. Rodzice nauczyli go, że praca, to sens egzystencji człowieka. Nie ważne czy był chory, zmęczony pracą w firmie i tak musiał po powrocie z firmy szybko jeść obiad i pomagać rodzicom w gospodarstwie. Czasem, nawet nie zjadł i szedł, bo robota czeka, bo tata woła...do tego był tak "wyszkolony" przez rodziców,że ze wszystkich sił starał się nie okazywać bólu i zmeczenia. Zawsze chętny, zawsze pełen sił, zawsze gotów. Jego ojciec też taki jest. Odpoczywa tylko w niedzielę i święta kościelne. ale w tedy szlag go trafia, że nic nie robi. Długo trwało zanim nauczyłam męża, że ma prawo do odpoczynku, że ma prawo być zmęczony, że czasem źle się czuje i nie jest z tego powodu gorszym człowiekiem. Dzięki mnie dopiero przy drugim dziecku zauważył co stracił , gdy ja wychowywałam naszego pierwszego syna a on tkwił w delegacjach w kraju i za granicą. Teraz po 12 latach wie, że wiele go ominęło. Teraz, gdy jest zmęczony wieloma godzinami pracy w firmie,potrafi przyjść do domu, pobawić się z dziećmi , potem złapać drzemkę...:). Parę lat temu, nie było w jego głowie takiej opcji. Jak by nie był człowiekiem, tylko maszyną. Mamy dla siebie czas, pomimo małego dziecka i kłopotów finansowych. Od lat nie było między nami poważnej kłótni a uwierz mi, naprawdę wiele spraw nie układa się po naszej myśli i mamy na prawdę różne zdania w wielu sprawach. Ja w swoim mężu zakochałam się, bo mieliśmy takie same plany na przyszłość, spojrzenie na wychowanie dzieci, na to jak powinna wyglądać rodzina i prawdziwy dom- pełen ciepła i miłości. I przede wszystkim miał to coś w sobie :). Imponowała mi tez jego pracowitość, zaradność i czułam się przy nim bezpiecznie. Nie był rozszalałym gówniarzem, jak większość chłopców, których znałam. Kiedyś ta obowiązkowość była jego zaletą, z czasem stała się wadą. Udało mi się to zmienić i wytrwałam przy nim. Po mimo wielu burz, czasem nawet huraganów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
Papla666 - jak Go zmieniłaś? Mam wrażenie, że Twój Mąż to brat bliżniak mojego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najpierw były prośby, poczucie samotności...wątpliwości, czy w ogole kocha mnie i dziecko. z czasem wszelkie rozmowy na temat jego pracy kończyły się awanturami. Było ciężko. Jego nie było a mi było z tym źle. Nawet jak byłam na niego wściekła, jednocześnie miałam żal że woli pracę ode mnie, że jest na każde zawołanie rodziców. Wymawiał się zawsze dobrem moim i dziecka, przyszłością, ale my w tedy mieliśmy na prawdę duże dochody... A on był tak pochłonięty pracą, wyjazdami, pomocą rodzicom, że ja i nasz synek,byliśmy niewidoczni. Potem przyszedł kryzys, bardzo poważny. Były codzienne kłótnie, awantury... Nasz synek widział go tylko w weekendy, czasem raz na miesiąc. Ja chodziłam do szkoły zaocznie a on zostawał z małym. synek znał go tyle o ile, dużo mu płakał...Mąż się denerwował że mnie nie ma, był zły że się dokształcam...To były straszne czasy. Są chwile,kiedy wracam do tego myślami i na prawdę aż nie wierzę że w tedy nie odeszłam... Cztery lata po slubie, mąż wyjechał na delegację do Niemiec na rok. Myślałam, że to koniec wszystkiego. Mąż wrócił po roku. Jak by nigdy nic. Stęskniony, ale nadal pracuś. Ja przestałam narzekać, nalegać, miałam swoje życie. Byłam miła, zajmowałam się domem, pracowałam. Ale czegoś między nami brakowało. W końcu zdecydował się porozmawiać ze mną. A ja- wytknęłam mu wszystkie jego zalety, to za co go kocham, za co szanuję pomimo tego co się wydarzyło między nami. I rozmawialiśmy bardzo długo o tym jak nasze zycie miało wyglądać, o tym że obiecywał mi wspólny czas, którego ja i synek się nie doczekaliśmy. I powiedziałam mu, że bardzo doceniam to co robi, ale nic mi po tym domu i meblach, skoro nie mam z kim się tym cieszyć. Po co mi mąż, którego nie ma? I od tamtej pory było wiele takich rozmów,nawet przy Jego rodzicach. Zero łez, krzyków, tylko tłumaczyłam mu po sto razy, jak dziecku co traci, co przegapił w swoim życiu. Dałam mu przykład jego samego, pokazując ojca i jego relacje z zoną i dziećmi. I zapytałam się go, czy on tez tak chce mieć na stare lata? Przypominałam mu to wszystko o czym rozmawialiśmy przed ślubem, to czego brakowało mu jako dziecku...Z czasem zrozumiał sam czego tak na prawdę chce. I nie patrzy już na mamę i tatę. Zajmuje się dziećmi, bawi się z nimi, chodzimy na spacery, bywamy u znajomych i potrafimy czasem do 2 w nocy rozmawiać o wszystkim, wspominać stare czasy z przed ślubu i trzymać się za ręce, lub po prostu przytulać... Czasem oczywiście się posprzeczamy...ale to on nauczył się wystawiać rękę do zgody. A kiedyś, również to nie było do przyjęcia, bez względu na przewinienia. Z moim mężem jest tak, że nic siłą się z nim nie zdziała. To była metoda jego rodziców. Trzeba być cierpliwym i rozmawiać, zachęcać i prosić. Czasem pochwalić i w tedy ma taką fajną minę, jaką robi nasz trzylatek gdy mówimy mu że jesteśmy z niego dumni, że jest duzy i mądry... MHmmm Ciekawe, czemu mówi się, że mężczyźni, to małe dzieci...:D.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Killerus
Kurwa w dupach wam się z dobrobytu poprzewracało! Za drzwi bym wykopał taką jakby nie doceniała mojej krwawicy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agnessylwia
Killerus to nie o to chodzi, ze z dobrobytu sie komus gdzies poprzewracalo. Kobieta, ktora wychodzi za maz nie chce miec tylko kasy ale meza, za ktorego wyszla, osoby ktora kocha, wspiera, spedza czas z rodzina. One doceniaja jak najbardziej ale rowniez potrzebuja milosciu i czasu im poswieconego. Kobiety sa bardzo uczuciowe i jezeli ukochanego nie widuje sie tygodniami, nie interesuje sie on dzickiem ich wspolnym to jest bardzo bolesne i zazwyczaj faceci tego nie rozumieja, co jest przykre... Mama na zakrecie wspolczuje i rozumiem jak to jest:(( ja mam troszke inna historie. Znamy sie od jakis 5 lat, ze soa jestesmy od ponad 3,5 roku w tym od 1,5 roku jestesmy malzenstwem. Mamy rocznego synka. K jest ode mnie rok i 3 m-ce mlodszy. Zakochalam sie w nim, bo byl cieply, troskliwy, mily, kochany, poswiecal mi bardzo duzo czasu. Po subie zamieszkalismy razem u mojej mamy, bylam w 4 miesiacu ciazy. Bylo ok ale moja mama jest konfiktowa i uwaza, ze facet powinien caly czas pracowac, cos robic a kobieta zajmowac sie domem i przez to byly ciagle klotnie miedzy mna a K, mna a mama. I tak cala ciaze (nie za bardzo milo wspominam ten okres). Krzys sie urodzil to moja mama ciagle sie wpychala na miejsce K w sprawowaniu obowiazkow zamiast K i zawsze komentowala jak tatus patrzyl sie na synka i gonila go do roboty (lzy). Moja mama nie lubi obcych w swoim domu. Synek skonczyl 2 miesiace to wkoncu sie przeprowadzilismy na swoje (hurrra!). Pol roku bylo ok ale potem zaczely sie schody. Zmienial prace przez co miesiac nie pracowal, siedzial na kompie, cos tam sobie porabial, rozregulowal mi harmonogram dnia. Synka tyle co ponosi, bo nie karmil, nie przewijal, dwa razy w tyg tylko kapie. Zaczał nowa prace, do 18 go nie ma w domu. Niedziela tylko wolna. Przestal mi pomagac. Przychodzi do domu, je obiad, wlaczy kompa, posiedzi na grze, rozpali w piecu, wezmie synka tylko na chwile na rece i koniec. CO TO JEST!!! Tyle mi obiecywal...ze bedzie codziennie mi pomagal, zajmowal sie dzieckiem, spedzal ze mna czas...a w dodatku czesto sie przez to klocimy i przez moja mame, ze ona zajmuje sie malym kiedy my nie mozemy a nie jego matka...teraz jestem na zastepstwie w swojej dawnej pracy za dziewczyne, bo zlamala reke i juz bulwers, ze moja mamuska sie mlodym zajmuje a nie jego matka:/ Brakuje mi tego jaki byl zanim zaszalm w ciaze i zanim wzielismy slub:( Nie mam nikogo z kim moge porozmawiac o tym, po udzeniu zamkelam sie w domu, znajomi sie odwrocili i jestem z tym sama...odpoczynek, praca, komp i jedzenie i to wszytko...z tego zalu to wlasnieplacze i pije wino, mam zamiar sie nawalic a jestem nie pijaca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agnessylwia
Poprostu go nie ma...po co mi to-albo go nie ma albo klotnie, 3 raz w miesiacu jest milo i sie wtedy kochamy a co poza tym...czasto sie unosi (glosne mowienie, unoszenie ma po matce) co nazywa normalnym mowieniem a moja mama zazywa to zlym traktowaniem mnie przez niego...czasami zastanawiam sie czy dokonalam dobrego wyboru, tego odpowiedniego...Kocham Go ale nie moge kochac za nas oboje A jeszcze jedno-w jedna niedziele w miesiacu tylko chodzi z nami do kociola a tak to siedzi na kompie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama na zakręcie
papla666 - dziękuje Ci za to co napisałaś :) Napisałam długi list do Męża, wyjaśniłam co mnie boli i dlaczego jestem zła, podjęłam też decyzje, że jeśli nie zrozumie to wyjeżdzam do swojej Rodziny na jakiś czas, bo wiem że wtedy zrozumie co może stracić, a przynajmniej mam taką nadzieję. Jeszcze raz dziękuję, kocham Męża i nie wyobrażam sobie życia bez Niego, dałaś mi nadzieję, że może być lepiej! agnessylwia - ja przeprowadziłam się do Niego, na drugi koniec Polski też nie mam tu znajomych, jakoś Mamy z wózkami nie są zbyt rozmowne :( Ja wiem, że mój Mąż to ten z których chcę być i muszę o to walczyć tak długo jak będę miała na to siłę, chociaż ciężko walczy się o związek samemu... Ehh, uciekam spać, bo dziecko jutro potrzebuje Mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iznownsie nie udało
nie miałabys pieniedzy to bys płakała ze nie masz na zycie na dziecko itp zarła bys sie z mezem ze nie ma pracy ze siedziw domu masz meza budujecie dom masz pieniadze zyjesz pod dostatkiem., myslisz ze dla kogo on to robi? dla sasiadki? wez sie puknij w łeb, czasami jak czytam takie posty to az mnie telepie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nierozumiem czasamiiii
Kurcze narzekasz a masz wszystko? Dom Ci sie buduje ? Mąż zarabia kase? Masz mozliwosc bycia z dzieckiem w domu ? Dziewczyno czego Ty wiecej chcesz???? Gwiazdke z nieba???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cismarch
jak wyżej. Ja bym sie cieszyła a nie narzekała. Nie docenia się tego co się ma. Przykre ale prawdziwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość braqkus mozgus
u nas tez tatus w domu to cud bo pracuje poza domemwyjezdza o 4rano wraca ok 21 wiec nie zawsze dzieci go widza do tego czasami w sobote musi isc do pracy i wtedy powrot na 16. w niedziele mamusia sie problemuje albo ktos ze znajomych wydzwania od samego rana i musze ich zwalczac zeby znami pobyl. dzieci mam juz rozumne 2 i4 lata i niestety z tata moga sie bawic ale nie maja z nim zadnego kontaktu w sensie ja ci pomoge przykrecac srubki nie poprosza go o zadna blachostke ze wszystkim leca do matki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×