Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lilly.

Brak motywacji do życia.

Polecane posty

Gość lilly.

Mam 15 lat i wiem, że muszę coś zrobić ze swoim życiem, ale nie mam pomysłu co. Jestem w prawdopodobnie najlepszym okresie swojego życia, a zupełnie tego nie czuję. Kompletnie nie chce mi się żyć. Jestem beznadziejna, nienawidzę siebie. Nie tylko za wygląd. Właściwie, to nie wiem co jest ze mną nie tak, więc nawet nie mogę tego zmienić. Tzn. wiem, jestem zbyt leniwa, zbyt szczera (czyt: czasem wredna) itd. ale nie będę tego zmieniać, bo nie uważam tego za jakieś wielkie wady. Po prostu uważam, że otaczający mnie ludzie, zwłaszcza moi rówieśnicy to zupełni idioci. Ale nie mam absolutnie żadnego talentu, ani zainteresowania. Nie mam żadnej ambicji, ani żadnej motywacji do niczego. Mam całkiem niezłe oceny, chociaż zupełnie olewam szkołę. Po raz kolejny w tym m-cu do niej dziś nie poszłam. Nie wiem dlaczego, po prostu.. no nie mogę jakoś. Nawet jak dostanę się do dobrego liceum, a potem na studia, to i tak myślę, że nie będę szczęśliwa. Niepotrzebne mi to, mogę w sumie ulice zamiatać, wisi mi to. Wgl. nie wyobrażam sobie swojej przyszłości. Nie mam też dla kogo żyć. Kocham swoją rodzinę, ale ostatnio uświadomiłam sobie, że tylko dlatego bo spędziłam z nią tyle lat i mieszkam z nimi przecież. Normalnie to chyba bym ich wszystkich (rodziców,rodzeństwo, dziadków itd.) ostro nie lubiła. Nie pasuję do nich. Jakichś przyjaciół tam mam, ale to raczej koledzy, koleżanki. Tak nie na poważnie. Miałam jedną przyjaciółkę. Praktycznie od zawsze. Ale teraz już się prawie nie widujemy, bo ona ma nowych znajomych z miasta. (jestem ze wsi) Jestem zakochana w jednym chłopaku, ale bez wzajemności. Z resztą nawet jak czasem pójdziemy sobie razem do lasu na spacer, albo gdzieś, to przecież powinnam być wtedy radosna! A i tak nie jestem, myślę raczej wtedy że nie wiem, dlaczego mi się podoba, skoro jest na serio mocno nienormalny. Do tego wszystkiego dochodzą jakieś bezsensowne lęki. Najbardziej boję się odpowiedzialności. Za każdym razem gdy się czegoś podejmuję, kończy się to niepowodzeniem, a w rezultacie albo kompromitacją, albo pretensjami i moimi wyrzutami sumienia. Prawie codziennie wieczorami zamykam się w pokoju, ryczę i marzę żeby umrzeć. Ale nikt tego nie widzi, bo przecież w towarzystwie się dużo śmieję i uśmiecham. Nie potrafię się wziąć w garść. Umie mi ktoś pomóc ? ;[

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parchy i tyle
przejdzie ci z wiekiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przejdzie Ci:) Też miałam kiedyś Twoje lata... Pocieszę Cie, że wszystko się ułozy. Spróbuj znaleźć sobie jakieś zainteresowania, jakąś pasję. To pomaga, poza tym w jakimś kółku zainteresowań czy czymś takim możesz poznac ciekawych ludzi. Powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myslalem tak samo jak bylem w twoim wieku teraz mam 22lata. Zmarnowalem swoja mlodosc. Moge ci poradzic zebys szanowala swoje zdrowie uprawiaja sport jak cos cie boli to idz do lekarza pamietaj ze kiedys ci sie odmieni albo nie i wtedy bedziesz wiedziala po co zyjesz. Zycze ci zebys trafila na odpowiednich ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1) hormony 2) depresja - zima, brak słońca 3) egzaminy gimnazjalne & stres 4) słodkopierdzące reklamy i ckliwa muzyka przedświąteczna na wygląd nie masz wpływu, rok, dwa i będziesz zmienioną osobą jednak jak najbardziej masz wpływ na zainteresowania, pasje, tyle tego od hand made, taniec po paralotniarstwo..lognij się na jakiś portal społecznościowy rówieśników (kafe wypacza - więc nie polecam), kurnik albo gry online zacznij od czegokolwiek, poświęć temu góra tydzień, przyjmie się to dobrze, nie? spróbuj czegoś innego, metodą wykluczeń dojdziesz co Ci w duszy gra in + jesteś świadoma, że żyjesz w jakimś marazmie i masz dość stagnacji nie martw się :) jam stara dupa ale też dopada mnie brak motywacji, czasem mam ochotę sobie w łeb strzelić, lub wyrżnąć pół wsi i zgwałcić bydło shit happend's

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jesooo jak czytam że tak ryczysz zupełnie sama :( to bym Cię kurde mocno przytuliła, mój cór też ma 15 lat trudny wiek kurczaki :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilly.
taa, wszyscy mówią, że mi przejdzie. ;) tylko zapomniałam dodać (bo i tak napisałam tego za dużo) że mam tak już od 3 lat, z małymi zamianami i krótkimi przerwami. także nie jestem taka pewna. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy rodzice mają w stosunku do Ciebie wygórowane oczekiwania ws nauki na ten przykład? czujesz presję, że wszystko co robisz musi być perfekt? ktoś Cię z tego rozlicza czy sama sobie stawiasz tak wysoko poprzeczkę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość że co że jak
albo jak ktoś napisał zaburzenia hormonalne wieku dojrzewania albo masz depresję i to temat dla psychologa zresztą powinnaś zacząć od rozmowy z rodzicami bo od tego w końcu są, by wspierać, wychowywać, ukierunkowywać, oni też są odpowiedzialni za Twoje zdrowie, więc jeśli potrzebujesz rady psychologa powinni Ci udzielić wsparcia w tej kwestii jak czytam że ryczysz sama w pokoju to nasuwa mi się pytanie, czy chodziaż wiesz czemu ryczysz i z jakiego powodu, czy tak bez powodu.... no i generalnie masz za dużo czasu na przemyślenia, gdybyś spędzała więcej czasu z rówieśnikami i miała zainteresowania i zajęcia nie miałabyś czasu na rozmyślania i płacze bez powodu co do szkoły, nie bardzo rozmiem jak możesz bez powodu opuszczać szkołę....rodzice o tym nie wiedzą ? nie interesują się tym ? może w tym tkwi problem, rodzice nie interesują się Tobą, nie wyznaczają granic i ty jesteś zagubiona i stąd poczucie braku bezpieczeństwa i obawy przed przyszłością

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilly.
z tymi rodzicami to jest tak: nie jestem z żadnej patologii, moi rodzice są bardzo oboje wykształceni i... chyba w tym problem. Odkąd tylko pamiętam zawsze tylko praca i praca. Wychowywałam się raczej sama, biegając z chłopakami (jakoś wolałam ich towarzyswto, niż różowych plastikowych dziewczynek) po wsi bosa, brudna i bardzo szczęśliwa. ;] Oczywiście interesują się mną, a przynajmniej tak jak oni to pojmują. Zawsze pytają gdzie i z kim wychodzę, kiedy wrócę, wiedzą jakie mam oceny itd. Ale myślę że nie mają pojęcia jak nazywają się moi najbliżsi znajomi, co ja tak na prawdę lubię robić, albo czego od nich oczekuję. mumi: nie, nie wywierają na mnie żadnej presji, co prawda mówią, że jak się nie dostane na dobre studia to mnie wydziedziczą :D ale to akurat są żarty. a poprzeczki sobie nie stawiam. jak już mówiłam szkołę mam w głębokim poważaniu, a dobre oceny nie wiem skąd się biorą. a to że czasem się czegoś podejmuję (nie tylko w szkole) a potem nie umiem tego doprowadzić do końca to nie wiem skąd wynika. a z rówieśnikami spędzam czas. ale mieszkam na strasznym zadupiu więc nie zawsze jest to możliwe. a co do psychologa, to mam wrażenie, że nic mi on nie pomoże. chociaż może się mylę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nikt tu patologii nie sugeruje :) masz poczucie humoru i ładnie piszesz, daleko Ci do egzaltowanej plastikowej nastolatki ;) spróbuj z psychologiem, to żaden wstyd, depresja jest dziedziczna, jeśli masz aufanie do matki to pogadaj z nią, ale nie miedzy zupą a schabowym tylko idźcie gdzies na spacer uwierz ona doceni Twoją szczerość, zna Cię lepiej niż my

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilly.
i tu tkwi problem, mumi ;) moja Mama nawet nie ma czasu wyjść na spcer. Ale to nawet nie jest ważne, po protu ja nie umiem z nią rozmawiać. Próbowałam. Przychodzę do niej czasem cała wręcz zapłakana, więc ona się pyta "co się stało? ktoś Ci dzisiaj przykrość sprawił?" no ale, ja mówię, że nic się nie stało ani dzisiaj, ani wczoraj, ani też nie tydzień temu. i zanim zdążę dalej powiedzieć (a mówie raczej powoli wtedy bo jestem zdenerwowana) to ona już że "no to ja nie wiem jak Ci pomóc, ale nie przeszkadzaj mi już bo zajęta jestem" a poprosić ją, żeby zapisała mnie do psychologa sie jakoś tak wstydzę. wiem, że ona tego nie zrozumie, powiem, że przesadzam itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość że co że jak
dokładnie to miałam na myśli, że rodzice nie interestują się tobą niby masz gdzie mieszkać, co jeść ale nie ma prawdziwej więzi myślę że w wielu rodzinach tak teraz jest, wszyscy za bardzo są zajęci zarabianiem na rachunki co jak co, ale rodziców oprócz stopni powinno też interesować życie ich dzieci, to czy mają znajomych, czy są szczęśliwe itp ty jesteś osamotniona w swoich rozterkach i nikt nie widzi co się z Tobą dzieje jakoś nie potrafię wyobrazić sobie sytuacji by moja mama nie wiedziała co dzieje się w moim życiu, no ale my zawsze miałyśmy dobry kontakt i o wszystkim rozmawiałyśmy, do dziś o wszystkim rozmawiamy to co opisujesz jak płaczes zw pokoju i nikt o tym nie wie....piszesz jakbyś żyła w pustelni a nie w domu, w którym otaczają Cię inni ludzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilly.
że co że jak: myślę, że moje stosunki z rodziną nie mają wielkiego znaczenia. czasem jest mi to nawet na rękę. np. gdy wracam późno do domu i pytają się z kim byłam to ciesze się że wystarcza im odpowiedź "aa, z kolegaami" bo myślę, że zdecydowanie nie byliby zachwyceni gdyby poznali moje towarzystwo. ;] "jesteś osamotniona w swoich rozterkach i nikt nie widzi co się z Tobą dzieje" to już jest chyba kwestia tego, że poza internetem (tu wszystko jest łatwiejsze) nie lubię się wyżalać. ;] chyba prawie nigdy tego nie robiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhjkjrklt
nie chcę Cię martwić autorko ale ja jestem kilka pokoleń starsza od ciebie i z takim stanem borykam się do tej pory bezskutecznie próbując odnaleźć jakiś sens w tym wszystkim. W mojej rodzinie też były liche więzi, choć pozornie byliśmy rodziną ale wtedy były inne czasy; dzieci i ryby głosu nie miały i taki stan rzeczy był nawet przez pedagogów w szkole preferowany. Próbowałam żyć szukając siebie ale ciągle uczucia z tego okresu w jakim ty obecnie jesteś nie opuszczają mojej duszy. Nie chcę mi się żyć, żyję bo żyję, nic mi nie sprawia radości, moją radość kiedyś ktoś utłukł i już nie można jej wskrzesić. Miałam męża ale mnie wkurzał maksymalnie, mam dziecko ale nie czuję się matką, nie mam najlepszych wzorców i powielam schemat. Moi rodzice też mnie odganiali, ja robię dokładnie to samo. Nie mam sił już walczyć ze schematem. Przerąbane to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość że co że jak
mylisz się, relacje i więzi z rodziną są ważne bo one ucza nas funkcjonować w społeczeństwie i w przyszłości samemu tworzyć rodzinę wzorując się na swojej wystarczy przeczytać post powyżej by zorientować sie jak więzy w rodzinie wpływają na dalsze życie to co opisuje osoba powyżej wygląda na niezdiagnozowaną i nieleczoną depresję podobno depresja może być wrodzona, polega na zaburzonej chemii mózgu, niedoborze pewnych substancji i właśnie z tego powodu myśli się tak jak się myśli i czuje się tak jak się czuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maru
Do autorki: Witaj! Swego czasu przerabiałam kursy dla rodziców i wychowawców bo zauważyłam ,że tracę kontakt z m.jedynym dzieckiem...Bardzo to zaprocentowało i widzę ,że bez pomocy fachowej nie byłabym w stanie sobie poradzić z wychowaniem nastoletniego syna.Tobie proponuję rozmowę z psychologiem ,który Ci pomoże zrozumieć samą siebie, a do terapii zaprosi też rodziców...jeśli uzna za konieczne. To jest XXI wiek i psychologia jest bardzo pomocna w tym zapędzonym świecie.Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhjkjrklt
nie zgadzam się, że to wpływ jakiś tam substancji chemicznych w mózgu lub ich braku jest powodem takiego a nie innego myślenia. Człowiek buduje swoje myśli często w oparciu o swoje przeżycia. To już zakrawa na zboczenie zawodowe skrajne analizowanie mysli. Moje myślenie spowodowane jest moim życiowym doświadczeniem, ludźmi i ich rolą dzięki czemu wpłynęli na moje życie. To nie wpływ reakcji w moim mózgu ale rzeczywistości i środowiska w jakim przyszło mi dorastać. Ludzie to nie marionetki którzy mają być radośni, usmiechnieci by być zakwalifikowanymi jako osoby zdrowe. Ci smutni to nie wybrakowane, skrzywione osoby tylko postrzegajace w inny sposób, mające inną percepcje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maru
Do jhjkjrklt: Masz rację ,że nasze myśli mają wpływ na nasze życie.Jest nawet książka pt.,,Siła twoich myśli" Uwe Boschemeyer...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×