Co myśleć o takich ludziach bo ja jestem delikatnie zdegustowana!!

Urządzałam u siebie imprezę sylwestrową. Zaprosiłam kilka znajomych par. Między innymi koleżankę X z jej narzeczonym Y. Jak do mnie jechali (bo wszyscy inni byli już na miejscu) poprosiłam, by kupili mi zgrzewkę Coca Coli. Kupili i jak przyjechali rozliczyłam się za tą Colę z koleżanką. Wyjęła przy mnie portfel i miała tam banknot 100 zł i kilka 20 i 10. Dałam jej 50 zł za napoje i wydała mi resztę. Impreza była udana. Goście zaczęli rozchodzić się ok. 4.30. Przedostatnia para pożegnała się o 5.30. Została tylko koleżanka X z narzeczonym. I siedzieli i siedzieli. Mimo, że my już ziewaliśmy, Oni ziewali a narzeczony koleżanki przysnął w fotelu. Czekali... aż autobusy zaczną kursować bo szkoda im było pieniędzy na taksówkę (tak powiedziała koleżanka). Wyszli dopiero po 7.00 rano. Dodam, że Ona prowadzi swój gabinet kosmetyczny a On pracuje w Straży Granicznej. Nie mają dzieci. Każde mieszka u swoich rodziców. Nie uważacie, że to dziadostwo? Trochę to śmieszne i jakieś takie niefajne jednocześnie.