Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nitta....

Czemu pracoholicy decyduja sie na dzieci?

Polecane posty

Gość no właśnie opisałaś sytuację
99% matek wracających do pracy po urlopie macierzyńskim... niestety nie każdego stać na siedzenie w domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zanim latke przykleicie...
W dziesiejszych czasac wcale nie trzeba bys procoholikiem zeby poza domem 10-12 godzin spedzac. Powiem wiecej :pani prezes ktora spedza poza domem 10 godzin NAPRAWDE DOBRZE SIE USTAWILA, bo takie stanowisko to OGROMNA odpowiedzialnosc i zeby sie na nim utrzymac wymagana jest OGROMNA dyspozycyjnosc .... Sama prezesem koncernu nie jestem :P, a widze moje dziecko 1 godz rano i 2-3 godziny wieczorem i co ... tez nie powinnam byla sie na dziecko decydowac ? Cy moze powinnam teraz rzucic prace, machnac reka na wlasne mieszkanie, przeprowadzic sie do tesciow/rodzicow, klepac biede i zaciskajac zeby czekac az moje dziecko sie usamodzielni na tyle ze bede mogla do pracy wrocic (o ile bede miala do czego :O ) ... i kiedy to wg was jest ten dobry moment na zostawienie dziecka pod opieka osob trzecich : jak konczy rok, 3 lata ; 10 lat czy moze 18 ? A na starosc KTO mi da emeryture ? Moje dziecko ? W zamian za to ze z nim pierwsze lata zycie spedzilam bede mu pozniej na karku siedziec, czu pod most pojde ?? Czy powrot do pracy i powierzenie opieki nad dzieckiem niani/babci/instytucji to tylko domena ludzie na stanowiskach ? Glupi przyklad : sasiadka rodzicow, mloda dziewczyna, ledwo po 20-tce, zaraz po macierzynskim wrocila do pracy w warzywniaku, choc miala podstawy do ptrzymywania zasilku wychowawczego twiedzac ze "lubi swoja prace i sie w niej spelnia" - serio, to cytat :O Chyba rzeczywiscie tak jest ;) bo raczej nie wrocila do pracy za wzgledu na pieniadze.... pracujea nw niemelnym wymiarze godzin zarabia moze 200 zl wiecej nie wynosi zasilek... A wracaja co tematu.... Zdajcie sobie sprawe ze tzw "ludzie na stanowiskach" nie moga sobie pozwolic na wypadniecie z obiegu na kilka lat, to jest w ich wypadku rownoznaczne z zawodowym samobojstwem. Nie budowali oni swojej pozycji przez wiele lat dlatgo ze tak lubia, tylko wlasnie po to zeby zapewnic swoim przyszlym-potencjalnym dzieciom spokojne dziecinstwo i dobry start w zyciu. Dziecko/dzieci w ich wypadku wcale nie sa dodatkiem (jak ktos tu napisal) tylko CELEM ... I celem ich zycia jest zapewnienie mu/im spokojnego dzicinstwa i dobrego startu w dorosle zycie.... i wcale nie mysle tu o samochodzie na 18-tke i mieszkaniu na 20-te urodziny tylko o wyksztalceniu, mozliwosciach rozwoju zainteresowan, mozliwosci dorastania bez kompleksow nizszosci wzgledam rowiesnikow ... I jeszcze jedno : mozna z dzieckiem spedzac 24 godziny na dobe i nie dac mu tego co niektorzy pracujacy rodzice potrafia dac w kilka wspolnych godzin. Wyswiechtany frazes ale jakze prawdziwy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki.;.
nie kazdy ma ambicje byc dzieciorobem na zasiłku, klepiącym biedę za 1500 zł które mąz przyniesie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwię się większości
Autorka pokazała poważny problem wśród NOWOBOGACKICH. Co ciekawe nie znam dużego koncernu farmaceutycznego który swojej centrali nie ma w WWIE, więc to raczej jakaś mniejsza firma farmaceutyczna, ale nie o tym. Moją sąsiadką swego czasu była córka jednej z partnerek z Arthura Anthersena (dziś Ernst & Young), młoda dziewczyna, była tam często policja, używki, narkotyki, taka niestety przyszłość często czeka tak wychowane dzieci. Do tego nie trzeba będąc na wysokim stanowisku w wielkiej korporacji tak pracować, można mieć tzw. dni on line z domu, można delegować obowiązki na ludzi poniżej, wcale nie musi się to łączyć z ryzykiem utraty pracy, poza tym tam gdzie dwoje tak pracuje to jest patologia bo małżonkowie po prostu ze sobą rywalizują. Myślę że życie które buduje się tylko po to aby dążyć do coraz większych pieniędzy jest absurdalnie puste, dla mnie tacy ludzie nie powinni mieć dzieci. Znam ludzi którzy są na bardzo wysokich stanowiskach i mają czas dla dzieci, można to pogodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inez32..
Nie piszcie mi tu glupot ze to normlane jak caly dzien od switu do zmierzchu dziecko jest z nianią. Wiem ze tak sie zdarza ale to nie jest NORMALANE!!! Pracuje w prywatnym żłobku/przedszkolu i u nas sa dzieci które matka przywozi o 7:30 i odbiera o 19:30 12 godzin dziecko jest w placowce. Przychodzi do domu i idzie spac. Kiedy ono ma nawiązac relacje z rodzicami? Te dzieci do nas sie tulą, objemuja za szyje i wiem ze sa spragnione czulości. I nie sa to pojedyncze przypadki. Wczoraj mialam nagodzinny zreszta codziennie mamy bo grupka 5-6 dzieciakow na 10 tak zostaje. To nie sa pojedyncze przypadki. Co z tego ze maja na sobie najnowsza kolekcje ubrań a rodzice przyjezdzaja po nie mega furami. Szkoda mi tych dzieci. Zebyscie widzialy ich wzrok jak inni rodzice zabieraja ich kolegow/kolezanki np po 16. Serce mi peka jak to widze. Rodzice czasami traktuja placowke jak przechowalnie. Owszem zapewniamy tym dzieciom maksymalny komfort ale nie zastapimy rodzicow!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie się wydaje, że wy nie macie pojęcia, kim jest pracoholik. Pracoholik pracuje, bo lubi. U niego nie ma osmio czy nawetdziesięciogodzinnego dnia pracy. On jest w pracy praktycznie bez przerwy. Miałam watpliwą przyjemność związać się z pracoholikiem. Na wakacje wyjechaliśmy uwaga RAZ! Po tygodniu trzeba było wracać, bo firma zaczęła się walić. :o Jeżeli udało już nam się gdzieś wyjechać, to telefon dzwonił średnio co godzinę, nawet w nocy. Przez lata nazbierało się setki opóźnionych lub odwołanych wyjść, bo była awaria, bo ktoś przyjechał, bo ktoś zadzwonił... Pracoholik żyje pracą, musi mieć wszystko pod kontroąa, wiedzieć co się dzieje, nawet w dziedzinach, które go nie dotyczą. u niego zawsze na pierwszym miejscu jest praca. Wieć przytaczanie przykladu pani z warzywniaka w temacie o pracoholikach świadczy o całkowitej nieznajomości problemu. :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokolinoo
Ja uwielbiam swoją 4-miesięczna córkę, kocham ja nad życie, lubię się z nią bawić, tulić ją, ale od tego ciągłego siedzenia w domu za przeproszeniem pierdolca chcę dostać i nie moge sie doczekać jak za 2 miesiące wrócę do pracy. I też nie będzie mnie w domu przez 9 godzin dziennie, ale jesli tego nie zrobie to wiem , że skończy sie to źle i dla dziecka i dla mnie. Mimo że mogłabym spokojnie siedziec w domu, bo zarobki męża na to pozwalają to potrzebuje wyjść do ludzi, ładnie się ubrać, umalować i robic coś więcej niż zmienianie pieluszek, karmienie, spiewanie i guganie i a jak teraz siedze w domu to ciągle w tych samych spodniach i swetrze, bez makijazu, ze spiętym włosami i sama w lustrze na siebie patrzec nie mogę, a jakby to mialo trwac dłużej niż 6 miesięcy urlopu macierzyńskiego to pewnie skończyłoby się jakąś depresją... I wiem że z kolei w pracy będę tęsknic za córka, ale pociesz mnie fakt, że zajmie sie nią moja mama, a nie jakaś obca kobieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wam cos powiem bo sie
wkurzam na takie tematy. Wg was dzieci powinni miec ludzie, ktorzy nie pacuja i moga z nimi spedzac 24h na dobe?? lekarzom, prezessom, wlascicielom firm, pracownikom energetyki itp powinno sie natychmiast podwiazac jajowody i nasieniowody? ja tez widywalam moje dizecko przez 2 godziny wieczorem, bo rao wychodzilam do pracy i corka spala i to byl fajny okres. wracalam do domu, i tez 2 godizny byly przeznaczone ttylko dla coreczki: kolacja, zabawy kapiel , lsiazeczka i spanie. teraz ejstem na macierzynskim i jestem z dizecmi 24 h w domu i sa dni kieyd nie mam czasu usiasc z mala i jej poczytac, bo z dwojka malych dizeci w domu to ja glownie sprzatam, gotuje, robie pranie, prasowanie i zakupy. stram si chociaz, zebysmy razem siadali do posilkow, ale to nie jest latwe, bo maz czasem b pozno wraca z pracy. dodam, ze mojemu dizeku nic sie nie stalo z tego powodu,z e spedzalo dnie z niania. Jets wesola, ciekawa zycia dziewczynka, i umie juz b duzo rzeczy jak na dwultake.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokolinoo
zresztą znajdźcie mi pracodawcę który miłym okiem patrzy na urlop wychowawczy.. niestety albo wraca się po macierzyńskim albo można się pożegnać z pracą, a prawo które mówi, że pracownica po macierzyńskim może wnioskowac o zmniejszenie etatu jest czystą fikcją...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgryzota 3-latki
mam nadzieje, ze potrafie odpowiedziec na to pytanie, choc moja sytuacja troche sie rozni od tej opisywanej. oboje z mezem mielismy dobrze rozwijajace sie kariery, on pracowal w polityce, ja bylam zastepca dyrektora w dzile budzetu jednej z firm telefonii komorkowej z perspektywa awansu na dyrektora. czas mijal, maz awansowal ja awansowalam, lata tez lecialy. w wieku 35 lat oboje poczulismy, ze zwodowo mamy juz wszystko czego oczekiwalismy, finansowo jestesmy zbezpieczeni, mamy domy, samochody, wczasy, mamy siebie. ale to bylo za malo. oboje doszlismy do wniosku, ze brakuje nam w domu dziecka. 4 miesiace pozniej bylam w ciazy. pracowlaam do samego konca a potem jeszcze przez pol roku po porodzie. pozniej wrocilam do pracy na 3/4 etatu a po roku na caly etat. wstawalam rano o 6 razem z dzieckiem, potem godzina zabawy, sniadanie, prysznic i do pracy. 10 godzin w pracy powrot do domu, niania wychodzila ale dom w rozsypce, zatrudnilismy gosposie. minely kolejne 4 miesiace, dziecko jak mnie widzialo po powrocie do domu wpadalo w jakis obled z tesknoty, nie chcialo odejsc od mojej nogi, prysznic po pracy musialam zmienic w kapiel bo dziecko chcialo byc caly czas z rodzicem. maz pracowal jeszcze wiecej, on czasem pracowal po 14 godzin na dobe. pamietam do dzis dzien gdy siedzimy z mezem przy kolacji, maly babra sie w zarelku, i w pewnym momencie cos zaczyna gadac. my na siebie wielkimi oczami i ta rozpierajaca duma. a gosposia na to, ze on juz tak od 2 tygodni. mialam wrazenie, ze serce mi eksploduje, maz tez byl tym roztrzesiony. musielismy cos zmienic. maz otworzyl firme ze swoim znajomym, ja z dnia na dzien zlozylam wymowienie, miesiac pozniej juz bylam w domu, nagle okazalo sie, ze nie wiem jak przez caly dzien zajac sie dzieckiem. moim wlasnym 2-letnim dzieckiem. teraz 4 lata pozniej i z 3 dzieci w domu stwierdzam z cala pewnoscia- o ile praca i sukces zawodowy daja satysfakcje, nic nie daja takiej satysfakcji jak dziecko, ktore ufa bezgranicznie, ktore nie boi sie, ze za chwile znikniesz za drzwiami, ktore nie wyczekuje ze lzami w oczach bo to juz czas by mama byla w domu. ale... caly czas odczuwam potrzebe aktywnosci, aktywnosc zawodowa zmienilam na aktywnosc rozwojowo-hobbistyczna. robie kursy, biore udzial w projektach spolecznych, organizuje zycie osiedlowe. pracoholizm to nie sam fakt zdobywania pieniedzy. to potrzeba ciaglego ruchu, zdobywania kolejnych szczebli. poprostu zmienia sie pole dzialania. do tej pory spedzam z dziecmi mniej czasu niz powinna matka ktora nie pracuje zawodowo. ale teraz gdy maz ma wiecej czasu potrafimy rozsadnie podzielic sie tak, by dzieci nie odczuwaly tesknoty i obawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×