Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość hannah70

ból po rozstaniu, jak sobie radzić

Polecane posty

Gość hannah70

Mam 40 lat, za sobą nieudane małżeństwo ( rozwiodłam się 7 lat temu) i doszłam do pewnego punktu zwrotnego w moim życiu. Dzisiaj wiem na pewno, że nic nie jest dane raz na zawsze. Myśl straszna ale im dłużej żyję tym bardziej się przekonuję, że tak właśnie jest. Zauważyliście, że każdy z nas dąży do idealnej wizji szczęśliwej miłości, a ta wizja im wiecej macie związków za sobą, staje się bardziej nieosiągalna? Wiem , że brzmi dość pesymistycznie, ale czy przypadkiem miłosć nie jest towarem luksusowym? Każdy o niej marzy a im bardziej chce ją mieć tym bardziej staje się nieosiągalna? "Po moim mężu "miałam już klika mniej lub bardziej trwałych związków, moje małżeństwo zaliczam do średnio udanych, w domu rodzinnym też nie było za wesoło, bo rodzice też sie rozwiedli a i ch życie to było jedno pasmo kłótni i roztewek. Czuję sie tym wręcz genetycznie obciążona, ale...no właśnie, może dzięki temu wiem, czego chcę? Chcę, żeby mój partner mnie szanował, był empatyczny i liczył się ze mną jak z człowiekiem nie ważne jakiej płci. Chodzi o szeroko pojęty szacunek i umiejętność nawiązywania głębszych więzi. Dzisiaj siedzę na kanapie z papierosem w ręku i smarkam w tony chusteczek po kolejnej nieudanej próbie stworzenia czegoś prawdziwego, pozbawionego złości i złych emocji. Nie udało się choć próbowałam, byłam szczera, prawdziwa, bez sztucznej pozy. To nie działa. Zaczynam myśleć, że to wstyd po takich różnych przejściach myśleć, że wreszcie się uda. Może to idealizm? Może życie jest proste i tak nalezy z nim postępować? Może trzeba nauczyć sie manipulacji albo bycia wieczną ofiarą? Mam 40 lat i nadal tego nie wiem. Jedno wiem na pewno: trzeba być sobą i być wiernym własnym zasadom. Może to nie kobiece, ale przeciez każda z nas ma w sobie pierwiastek męski. Jak sobie radzić po rozstaniu? Przerabiałam już alkohol, szybki seks z fucking friendem, sporty ekstremalne, dzikie balety, tony szlugów i robienie się na bóstwo, wariactwo do białego rana. płacz do poduszki. Na samobójstwo mnie nie stać, bo jestem tchórzem i mam córkę, wypłakałam już hektolitry łeż, a mimo to chcę być nadal prawdziwa. Słucham....popiszcie się ludzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hannah70
temat oklepany, prawda, nikt nic nie pisze bo co tu gadać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×