Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mam problem12345

zaborcza matka chłopaka, jak sobie z nia dac rade?

Polecane posty

Gość mam problem12345

witam Mam problem z matka mojego chlopaka. Otoz postanowilismy razem wyjechac za granice do pracy. Wiedzialam ze uswiadomienie jego matki bedzie jakims problemem ale nie sadzilam ze az takim. Wsciekla sie i powiedziala ze ona mu na to nie pozwala, zeby ja tu zostawil, ze ona sie zalamie bo juz jej corka wyjechala (siostra mojego chlopaka wyjechala jakies 2 lata temu za granice, ale afery z tego nie bylo). Jest mi przykro z tego powodu bo wiem ze moj chlopak jest rowniez smutny i zle mu jest ze ona sie z jego szczesciem nie liczy. Mowil jej ze chce wyjechac zeby miec lepsze zycie, a ona nawet go nie chciala sluchac tylko sie rozplakala i spytala czy mu tutaj zle... Gdy powiedzial ze z jego siostra nie bylo takiego problemu ona uznala ze to byla calkiem inna sytuacja (a nie byla)-tez wyjechala za praca CZy mozecie mi cos poradzic co w takiej sytuacji zrobic? Chcemy bardzo jechac ale widze ze cala sytuacja jest dla niego przykra... czy to jest rodzaj toksycznejj matki? po jej wypowiedziach mam wrazenie ze ona najpierw mysli o sobie a pozniej o szczesciu dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kya
Czy jego matka mieszka tylko z Twoim chłopakiem? Jest samotna? Dokąd chcecie wyjechać i na ile? Najważniejsze: spokojnie rozmawiać, oswajać ją z tematem. Myślę, że źle zrobiliście informując ją o tym a nie pytając najpierw co o tym sądzi. Wytłumaczcie jej, że nie wyjeżdżacie na zawsze, że istnieją przecież samoloty i będziecie się odwiedzać. Wszystko na spokojnie. Jeśli kobieta ma tylko syna przy sobie będzie jej ciężko z myślą, że zostaje sama. Zagwarantujcie jej, że będziecie dzwonić, niech nie żyje z myślą, że zostaje osamotniona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam problem12345
no wlasnie chodzi o to ze ona nie jest sama-ma meza, poza tym cala jej rodzina mieszka w naszej miejscowosci dla niej problem jest nawet to gdybysmy wyjechali nawet do inngeo miasta zalozmy oddalonego o max 2 godziny drogi Poza tym tak jak pisałam wczesniej z wyjazdem jej corki nie bylo probelmu bo niby byla to inna sytuacja , a to nieprawda bo tez wyjechala w celach zarobkowych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam problem12345
czy moglby ktos jeszcze sie wypowiedziec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lulaaaaa
Słuchaj, tak naprwade to chyba sama wiesz, że nikt jeszcze nikomu na forum w takiej sprawie nie dał złotej rady albo instrukcji postepowania, ale musisz sie zastanowic nad przyczyna takiego stanu rzeczy, a łatwiej bedzie Ci znalezc rozwiazanie. Ile macie lat, czy on mieszka z tą matką, jakie ona ma wzgledem niego plany (co chciałaby zeby on robił jeśli nie wyjedzie). Czy on znajdzie tu prace? czy długo razem jestescie? Zastanow sie czy matka "zabrania" mu wyjazdu bo rozsadnie mysli, ze tu znajdzie lepsza prace albo sie doksztalci czy z zazdrosci o ciebie. Może Cie nie lubi? Czy uwazasz ze on jest maminsynkiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam problem12345
ja sobie z tego całkowicie zdaje sprawe ze nikt za nas tego nie rozwiaze, tylko wiesz czasami ktos moze doradzic kto byl w podobnej sytuacji lub patrzy obiektywnym okiem z boku, a moze wowczas cos mi to pomoze ja mam 23 lata on 27 (jestesmy razem 5 lat),on pracuje juz, ja natomiast koncze studia. podjelismy taka decyzje (chociaz wiadomo ze wszytko moze sie zmienic) poniewaz on nie zarabia duzo, nie chcemy tez tracic kupe kasy na wynajecie mieszkania a na kupno nas nie stac. Jesli wyjedziemy mamy juz prace zalatwiona od zaraz. nie wiem czy jest zazdrosna czy nie (mialysmy juz scysje bo ja tez mam silny charakter, a ona jak moj chlopak powiedzial kiedys jest bardzo uparta i musi na swoim postawic) ale najbardziej przeraza mnie fakt ze ona po prostu broni sie rekami i nogami przed rozmowa z nim mowiac ze ona na to nie pozwala bo bedzie tu sama (a jak pisalam wyzej ma tu rodzine) i ze jego wyjazd wpedzi ja w depresje uwazam ze nie jest maminsynjkiem ale widze jak sie miota i cala sytuacja sprawia mu przykrosc tym bardziej ze widze ze juz reszta rodziny zaczyna w to ingerowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lulaaaaa
Miałm podobną sytuacje choc na mniejszą skalę. Mój chlopak mieszkal z matką sam (ojciec wyjechal na dlugie lata) i tak sie miotalismy przez 3 lata 60 km od siebie raz u niego raz u mnie... W koncu on znalazł dobrą pracę w moim miescie (gdzie koncze studia) i pamietam jak dzis bylismy u niego na weeken, a on mowi mamie " znalazłem lepsza prace" a ona ze to swietnie i wogole, ale po chwili powiedzial, ze to praca w moim miescie i ze zamieszkamy razem. Jeo matka zrobila sie fioletowa i zielona jednoczesnie, ale nic nie powiedziala, widac bylo ze jest wsciekla, on nawet zaczal sie wtedy zastanawiac na tą pracą! teraz mieszkamy razem od dawna, a ona jakos to zniosla i zyje. Na poczatku ciagle dzwonila, ze cos trzeba zrobic a to trawe skosic, ciagle jakies preteksty, ale mu przetlumaczylam, ze nie mam zamiaru prosic go o olewanie matki, ale zeby nie dal sie wciagnac w jej szantaze emocjonalne bo jak byl w domu to doskonale sobie z takimi czynnosciami radzila a teraz zciaga go z byle powodu. jest ok, tylko on musial jej to powiedziec... Sytuacja z jego matką jest faktycznie smutna, ale wydaje mi sie ze Wy macie ze sobą dobre relacje. Czy on wogole bierze pod uwagę żeby nie jechac ze wzgledu na matkę czy bardziej chodzi mu o to żeby zaakceptowała to bo będzie mu lżej, ale tak czy siak pojedzie? To typ matki, która nie moze sie pogodzic z odejsciem synka, córka to inna sprawa bo łączą je inne relacje, tak już jest, to natura. Domyślam sie, że jestes z domu w którym matka to matka czyli kobieta martwiaca sie o swoje dzieci i pragnaca ich szczescia, a nie odgrywajaca jakies gierki i szantaze, placze... Musicie dac jej jeszcze troche czasu do rozmowy i tak wie, że wyjazd jest raczej nieuchrony tylko musi sie oswoic. A jesli zacznie odgrywac jakies sceny czy wymyslac kolejne powody dla ktorych on ma zostac to Ty sie z nia absolutnie nie kłóc, zadnych sprzeczek bo to nawet nie ejst Twoja tesciowa, wypadniesz zle w jego oczach, skoro ona taka jest to musisz byc lepsza, nie drzyj sie na niego, nie placz. skup sie na tym zeby ta sytuacja was NIE PORÓŻNIŁA, to najwazniejsze, reszta jakos sie ulozy. SKUP SIE TERAZ NA TYM ZEBY MIEC Z NIM DOBRE RELACJE,A A JAK TAK BEDZIE TO ROZMOWY I WOGÓLE WSZYTSKO BEDĄ SIE DOBRZE UKŁADAĆ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lulaaaaa
i wogóle skoro ona mieszka z mężem, nie jest sama, ma duzo rodziny to tu nie powinno byc żadnego tematu, on ma w końcu 27 lat... Co za matki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam problem12345
Wogole nawet nie chce myslec jakby to wygladalo gdybym byla w podobnej sytuacji jak Ty... może by nawet byłoby mi przykro z tego powodu ze zostanie sama ale troszke juz ja poznałam i wiem jaka ma nawet pozycje w domu wobec wlasnego meza (ktory tez nie moze miec wlasnego zdania) On nie bierze pod uwage zeby nie jechac- on bardzo chce jechac, mysle nawet ze mnie byloby łatwiej przekonac do tego zeby nie jechac. Z tego co mi mówił wiem ze chodzi tu o dobra relacje-tak jak napisalas ze bedzie mu lżej wyjechać gdy nikt nie bedzie miał do niego o to pretensji... Stara sie rozmawiac ale kazda rozmowa jest ucinana albo placzem albo sznatazem (az mi sie cisnienie podnioslo jak to napisalam :P). Ciągle rozmawiamy o wyjezdzie nawet po tych nieprzychylnych opiniach widze ze bardzo by chcial ale z takim spokojem ducha wyjechac. Nawet gdy mu zaproponowalam ze moze sama pojade to on powiedzial ze nie ma takiej opcji. Problem leży tez w tym ze on jest osoba która nie lubi sie kłócić i chciałby ze wszystkimi zyc w zgodzie, wszystkim dochodzic (mysle ze dlatego mu przykro). Mam takie wraznenie, nie wiem moze mylne-bo łatwo kogos osadzac ze ona patrzy tylko na siebie, nie biorac pod uwage ze on mowi ze tam bedzie go stac na godne zycie (zawsze ona ma jakis argument przeciw). U mnie natomiast wiadomo mama nie byla zachwycona ale zrozumiala, przynajmniej tak powiedziala:) mysle ze jej tez by bylo ciezko ale napewno mnie niczym nie szantazuje Myślisz ze ta jego mama faktycznie zdaje sobie sprawe ze podejmiemy i tak wlasna decyzje, bo ja niestety mam inne odczucie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ChybaSieOswiecam
Myśle, że ona od dłuższego czasu musiała się obawiać odejscia syna bo ma juz trochę lat, dziewczynę, i musi sobie ulozyc życie...W końcu jej myślowe obawy przybrały postać rzeczywistą i doznała szoku, dlatego nic jej się nie da wytłumaczyć i reaguje płaczem> Jestem pewna, że gdy już przyjdzie co do czego i wyjazd będzie nieuchronny i bardzo bliski, zobaczy, że nic nie zdziała to zmieni postępowanie bo będzie chciała mieć dobre relacje z synem. Jesli Twoj chlopak jest zdecydowany na wyjazd w kazdym wypadku to się nie martw, matka się przyzwyczai do tej myśli tylko bron Boze sie z nią nie kłóc i w sumie z nim tez sie o to nie kłóc bo bedzie mu bardziej przykro. Martwiące jest jednak to, że on ma juz tyle lat a jego matka chce decydowac o jego zyciu w 100%.... no nic, dajcie jej jeszcze jakis czas przez ktory on nie bedzie poruszal tematu, kilka dnie, może 2, a potem niech jej powie, że jedziecie... powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam problem12345
tzn ona chce zeby ona sie wyprowadzil ale mieszkal w tym samym miescie, tak jak napisalam wczesniej dla niej problemem byloby to rowniez gdybysmy sie do jakiegos miasta wyprowadzili gdzie zalozmy sie jedzie autem 1-2h

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga2308
Niektóre matki chłopaków są po prostu podłe.. Jestem z moim chłopakiem prawie 5 lat. Na początku lubiłam jego matkę-była taka wyluzowana, nie przeszkadzało jej, że często się spotykamy..do czasu. Po pół roku zamieniła moje życie w piekło. Wyjechała do innego miasta za pracą, zostawiła dom i męża (synowie są dorośli). Co raz częściej zaczęła ściągać swojego chłopaka do siebie. Dopiero później wyszło jakim jest mamimsynkiem. Kiedy on wolał spędzać czas ze mną wykrzyczała,że kiedy T. był sam był lepszy. Wkrótce miałam pójść na studia. Od razu kategorycznie zabroniła nam razem zamieszkać. Jak kiedyś ją odwiedziliśmy we dwoje, wszędzie za nami chodziła..nie mogliśmy spotkać się nawet ze znajomymi, bo mówiła że buntuje jej syna i ograniczam ich kontakty. Jak wracaliśmy do swoich miejscowości i wiedziala że przebywamy razem wydzwaniała do niego co 15min z jakimis głupimi wymówkami. Ale to jeszcze nic. Kiedyś się pokłóciliśmy - jak to w związkach bywa- na drugi dzień jego matka dzwoni do mnie, że mam zostawić jej syna w spokoju, że go tylko stresuje itd. Jak pogodziłam się z T. i przyjechałam do niego do domu (była tam wtedy cała rodzina), chcieliśmy troche pobyć sami..siedziałam koło niego, on mnie przytulał i było fajnie. Raptem wpadła jego matka, zaczęła mnie wyzywać od wieśniar, plotkar, że buntuje jej syna...Mowę mi odebrało. Mój chłopak zaczął ją uspokajać, bo mało z rękami się do mnie nie rzuciła. Zabrała jego portfel z dokumentami i kluczyki, więc nawet nie miał jak mnie odwieźć do domu. Cały czas truje nasze życie. Nie zabronie mu się z nią widywać, bo to jego matka..Ale wiem, że ciągle coś na mnie gada..Po każdej wizycie T. jest taki inny, oschły dla mnie. Nie wiem czy to w ogóle ma jakiś sens. Nie uważam, żebym była złą "synową". Zawsze pomagałam jego matce. sprzątałam, gotowałam bo jest strasznie leniwa i nie jest raczej prawdziwą gospodynią. Interesuja ją tylko ciuchy, faceci itp. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiej teściowej... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×