tkwię w chorym toksycznym związku...

jestesmy razem prawie 3.5 roku. zawsze często się kłóciliśmy. ale teraz to już nie ma dnia bez kłótni. ciagle ze sobą zrywamy, rozstajemy się, a jednak dalej jesteśmy razem... czuje że nasze uczucie się wypaliło. widzę że jemu już nie chce się do mnie przyjeżdzać tak często jak kiedyś. nasz związek to ciagłe kłótnie. kocham go ale czuje że to nasz koniec. dzisiaj znowu się pokłóciliśmy. powiedzieliśmy sobie że to koniec... dzień przed walentynkami...

co mam robić ? walczyć o to uczucie czy dać sobie spokój bo to nie ma sensu? poradźcie :(

Nie macie dziecka nie mieszkacie razem więc kopnij go w dupsko i tyle

nie chce zwalać całej winy na niego, ja też stalam się bardziej obojętna. wczoraj powiedział że nie przyjedzie. więc postanowiłam że wyjdę z koleżanka na piwo. jak się dowiedział to postanowił ze jednak do mnie przyjedzie. powiedziałam mu że nie bo już się umówiłam, nie bede przeciez w niedziele siedzieć sama w domu. to wyszło na to że ja wolę spędzać czas z koleżankami niż z nim ;/ no nie mam sił ...

jest jakiś sposób na ożywienie uczuć? mnie męczy bycie w tym związku. z drugiej strony boję się samotności. ile można się z kimś kłócić. kłócimy się, on w nerwach mówi rzeczy jakich potem żaluje, mi robi się przykro i tak niemal codziennie :(