malakalusia 0 Napisano Luty 21, 2012 Wyprowadziłam się od męża 2 tygodnie temu. To on powiedział pierwszy o rozwodzie. Nie ukrywam, że to rozwiązanie i ja uważam za słuszne. Ten związek od dawna nie miał sensu, a może nawet od początku tylko byłam zbyt ślepa żeby to zobaczyć. Mimo, że pojechał mnie jak dziką świnię potem dzwonił i prosił o spotkanie, o to żebyśmy zawalczyli o nasze małżeństwo jednocześnie znów wytykając mi błędy. Nie wiem co mam robić, jak sobie z tym radzić. Kocham tego faceta jak brata, życze mu jak najlepiej, ale jednocześnie wiem, że razem nie będziemy szczęśliwi. Nawet on powiedział, że do czasu jak się ze mną nie spotkał to był spokojny. Jakie były wasze historie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gratuluję zdystansowania Napisano Luty 21, 2012 Ja bym tak nie umiała. Chyba już przestałaś go kochać Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość malinowa dama kier Napisano Luty 21, 2012 widocznie już swoje przecierpiałaś i mozliwe że najwieksze cierpienie masz juz za sobą że z taka ulgą i spokojem mówisz o rozstaniu, chyba po prostu dojrzałaś do tej decyzji ja poradziłam sobie z rozstaniem tak ze dowiedziałam sie ze on ma kochanke i ze rozwodzi sie dla niej ze mną, poł roku rozpaczy i chodzenia do psychologa, drugie poł roku depresji, potem kolejne poł roku smutku i pytania: dlaczego mnie to spotkało? Przeciez starałam sie byc dobrą zoną! dopiero po dwóch latach związałam sie z meżczyzną tez po rozwodzie....tak wyglądało moje rozstanie, no ale może twoje bedzie spokojne, bez traumy, z nadzieją na lepsze jutro... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
katinka1973 0 Napisano Luty 21, 2012 hmmm, moj przyjaciel wlasnie odebral ostatnie swoje rzeczy z mojego mieszkania....znamy sie 3 lata, 2 lata zwiazku...pracowaliscmy razem wiec 3 lata 24 godziny na dobe.... to ja podjelam decyzje o rozstaniu...oklamywal mnie, jest bardzo chory a dalej szkodzi sobie na zdrowiu..nie moglam juz patrzec jak sam sie zabija i podjelam decyzje o rozstaniu.... wiem ze bedzie chce patrzec do przodu..... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
katinka1973 0 Napisano Luty 21, 2012 wiem ze bedzie ciezko...mialo byc Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość bemar76 Napisano Luty 21, 2012 Ja przez pierwszy tydzień nie mogłam dojść do siebie. Dziecko wieczorem kładłam spać a potem do poduchy ryczałam. Bo jak zrozumieć słowa "dzisiaj się wyprowadzam" bez wcześniejszych oznak, że jest nie tak. Na początku nie mogłam w to uwierzyć a potem zrozumiałam, że w czasie gorszych chwil marzyłam o tym żeby zniknął. A tych chwil nie było mało. dziecko trzyma mnie przy życiu, przyjaciele i postanowienia które spełnić się muszą. Mam za sobą parę życzliwych mi osób(nawet z jego bliskiego środowiska), nie jestem sama i wiem, że dam radę. Trzymam się poniższych słów: "Jeśli chce się być szczęśliwym, nie wolno gmerać w pamięci" Emil Cioran Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość przez, ,;sfaaaaaagfrt Napisano Luty 22, 2012 przez 10 lat po rozstaniu, dzień w dzień o nim myślałam, najpierw tęskniłam, pomimo ogromnego zranienia i zostawienia dosłownie samej sobie z dzieckiem, a on wolny p[tak. A mimo to go nadal kochałam i nadal chyba kocham, ale jednocześnie nie lubię siebie za to, bo powinnam go nie lubić, nie znosić. To największy tragizm, jak poznaje się kogoś i się go pokochuje, a ta druga osoba nie odwzajemnia uczuć. To cierpienie zostaje na całe życie, oczywiście z latami mija, niemal do nieistnienia, ale tylko ta wspólna melodia czy coś innego, gdy się pojawi, wspomnienie tej osoby powraca. To trudne... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość bemar76 Napisano Luty 22, 2012 Po kilku tygodniach już tak bardzo nie przeżywałam. Ale masz rację jak coś usłyszysz, znajdziesz w domu coś co dostałaś od niego to wraca. Ja usłyszałam, że to wszystko moja wina. Chyba dlatego, że ja musiałam o wszystkim myśleć. Nie interesował się domem, dzieckiem, kredytem itp. Wiecznie musiałam o wszystko prosić. Zrób coś, zajmij się dzieckiem, pomóż itd. A on? Jak zabawa i imprezy to z innymi. Jak ja chciałam wyjść do kina to słyszałam, że lepiej coś wypożyczyć i obejrzeć w domu. Był czas, że winiłam siebie. Ale jego rodzina wybiła mi to z głowy. Niektórzy z nich już wcześniej mówili mi bym go kopnęła w tyłek i odeszła. Ale to była miłość - chora miłość, jak okazało się później. A teraz? Ja dam sobie radę. Szkoda mi tylko dziecka... ale co zrobić jak tatuś sam zachowuje się jak dziecko... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach