Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sdgvdf

26lat,6lat razem i brak planow na przyszlosc...

Polecane posty

Gość pastylka111
Wole bursztyn od Diamentu - bardzo fajna alternatywa Kopciuszka i bardzo na czasie. jesli chodzi o to co czyni mnie szczesliwa i spelniona - dla mnie szczescie to ludzie z ktorymi jestem, to ze mam z kim spedzic wolny czas, posmiac sie czy nawet poplakac. ale teraz poniewaz wyjechalam z kraju wiadome ze kontakt i z rodzina i ze znajomymi jest jaki jest. a wyjechalam tylko i wylacznie ze wzgledu na mojego chlopaka ktory juz tu byl. po drugie jestem bardzo spelniona zawodowo, skonczylam dobre studia w polsce i tu za granica tez udalo mi sie dojsc do wysokiego stanowiska, pracuje w duzej firmie i zarabiam wiecej niz moj facet. pisze o tym tylko dlatego ze ani zasobnosc jego kieszeni ani stan posiadania ani chec zeby mial mnie kto utrzymywac nie ma tu nic do rzeczy. lubie swoja prace i nigdy nie mam zamiaru z pracy zawodowej rezygowac. osiagnelam wiecej niz sie po sobie spodziewalam i jestem z siebie dumna. dlatego teraz przyszla refleksja nad moim zyciem prywatnym. nie potrzebuje meza zeby byl maszynka do zarabiania -finansowo potrafie sobie poradzic. kieyds chce miec dzieci. moze tez nie teraz, zaraz, natychmiast ale juz pewnie blizej niz dalej. i chce zeby moje dzieci mialy normalna prawdziwa rodzine... zaraz pewnie podniosa sie glosy ze nie trzeba nosic tego samego nazwiska zeby tworzyc rodzine. a dla mnie to tez jest wazne i nic juz tego nie zmieni. jak to sie mowi starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. co niestety tez moze miec zastosowanie w przypadku mojego faceta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też byłam z facetem 5 lat
oświadczyny obiecywał, ale odkładał, bo to bo tamto. Przez 5 lat nie mógł się zebrać a poznał inną, mnie zostawił a po 3 m-cach się jej oświadczył! ;( Zbierałam się kolejnych pare lat po tym, teraz jestem szczęśliwa, poznała cudownego faceta, po niecałym roku zaręczyny, ślub po 1,5 roku od poznania. Jesteśmy już po ślubie, jest cudownie :) Myślę, że tamten pierwszy mnie nigdy nie kochał. Kiedy pytałam mojego męża czy nie miał wątpliwości co do tak szybkiego ślubu, powiedział, że nie, że jest pewien, że mnie kocha, że chce być ze mną, dla niego to było oczywiste. Myślę, że facet, który kocha nie ma wątpliwości, nie ważny jest czas czy dobry czy nie, czy studia czy praca, po prostu chce być z ukochaną i nie ma dla niego przeszkód. Głowa do góry dziewczyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja z tego nie moge ;) po co wy checie te sluby i zareczyny? przeciez po tym sie nic nie zmienia praktycznie , zycie nie konczy sie na 20stce czy 30stce. kto wie jakie bedziecie miec charaktery za 5 , 10 lat i czy na pewno chcecie byc do konca z ta osoba za przypuscmy 5 lat. ile jest zdrad i rozpadow malzenstw. faceci tez nie sa glupi , nie chca placic alimentow na swoje byle zony albo bawic sie w niedzielnego tatusia. widocznie tez cos w kobietach musi byc ,ze faceci nie chca sie od razu zareczac. Nie rozumiem tego parcia na malzenstwo ,bo mama kaze? bo co ludzie na wiosce powiedza? bo koleanka ma fajne wesele , bo musze wiedziec , ze mnie kocha?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wole Bursztyn od Diamentu
Pastylka, nie widze innego wyjscia tylko musisz z nim powaznie porozmawiac o swoich potrzebach. Jezeli ciezko ci taka rozmowa przychodzi to wez wczesniej jakis Baldrian - ziolowy srodek na uspokojenie, zeby rozmawiac rzeczowo i spokojnie. Powiedz mu to co napisalas i jezeli twoj partner zignoruje kompletnie twoje potrzeby i nie bedzie ci umial odpowiedziec gdzie was widzi w ciagu 6 miesiecy-roku to chyby bedziesz musiala przelknac gorzka pigulke i po prostu poszukac kogos kogo poglady zyciowe i potrzeby bardziej przystaja do twoich. Bez wzgledu na to jaki mam stosunek do malzenstwa uwazam, ze w zwiazku ludzie powinni szanowac potrzeby drugiej osoby i starac sie wypracowac jakies rozwiazanie do zakceptowania przez was dwojga. Jezeli natomiast partner stosuje tylko metode unikow albo wrecz reaguje zniecierpliwieniem na takie rozmowy to czulabym sie lekcewazona i nie moglabym z nim byc. Powiem ci, ze ja nie chce wychodzic za maz ale wyjasnilam to mojemu partnerowi jasno i bez udawania w rozmowie pelnej szczerosci, szacunku i milosci, po tym jak sie oswiadczyl po roku meiszkania razem. Powiezdialam mu jak nas widze i gdzie mysle ze to zmierza i wyjasnilam, ze jestem z nim na 100%. On zrozumial moje argumenty ale poprosil zeby zarezerwowac sobie podniesienie tego tematu znowu za rok. Zgodzilam sie ale w ten sposob obydwoje wiemy gdzie stoimy, ja z nim nie gram w zadne gierki, on wie na czym ze mna stoi, wie ze planuje z nim zycie. Twoj chlopak jest rowniez winny ci przynajmniej szczerosc zamiast zwodzenia cie, robienia nadzieji alb unikania tematu. To jest minimum szacunku i zwyklej ludzkiej sympatii, ktora ci jest winny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
wolę bursztyn...- dokładnie. Tak jak napisałam wcześniej- tu już nawet nie chodzi o stosunek do ślubu, ale o zwykła, ludzką przyzwoitość- po tylu latach PAstylko należy Ci się i tyle. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość all you need is love na na na
Mineralny - ja rozumiem, że są osoby dla których małżeństwo jest mało ważne, które w tą instytucje nie wierzą, które z góry zakładają zdrady etc. Są ludzie, którym małżeństwo kojarzy się z kłótniami, latającymi talerzami, nie wiem czym jeszcze, a inni wychowywali się tylko z ojcem/matką. To indywidualna sprawa. Ja pochodzę za szczęśliwej rodziny. Moi rodzice są małżeństwem ponad 30 lat, są szczęśliwi, wysyłają nam (dzieciom) mailem zdjęcia z wyjazdów, gdzie spacerują przytuleni, obchodzą rocznice ślubu do tej pory świętują ten dzień. Moja babcia z dziadkiem do kiedy żyli robili podobnie. Więc dla mnie ślub jest czymś więcej niż papierkiem. Dziadkowie pomimo starości, popuchniętych palców zawsze nosili obrączki, dziadek dał do poszerzenia, bardzo dbał o to. Nie było to na pokaz, dziadkowie dużo czasu spędzali pod koniec życia w domu, nie mieli się komu pokazywać, ale był to dla nich ważny symbol. Wyniosłam to z domu i zawsze chciałam być tak szczęśliwa jak oni. Nie obchodzi mnie co pomyślą sąsiedzi czy znajomi - mieszkam w dużym mieście, sąsiadów w zasadzie nie znam, a większość znajomych albo single albo na kocią łapę (niektórzy m.in. przez sytuację w domu rodzinnym). A przyjęcie, wesele i cała ta otoczka - jak ktoś chce niech tak ma. Mój ślub był kameralny, 20 -parę osób i był to jak na razie najszczęśliwszy dzień mojego życia. I w każdym trudnym momencie czy to kłopoty w pracy czy inne, w każdym gorszym dniu go wspominam i to wspomnienie daje mi siłę by przetrwać. Dlatego rozumiem Was dziewczyny:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pastylka111
all you need is love - dokladnie o to mi chodzi. o tym marze. masz calkowita racje ni chodzi o nic na pokaz tylko o prawdziwa milosc w ktorej jej przypieczetowanie slubem nie jest dla nikogo problemem. jestem juz zmeczona tlumaczeniem ze nie chodzi mi o przywiazanie go na sile i zalozenie na palec tzwe GPSa... kiedys ktos ladnie powiedzial ze prawdziwa milosc jest wtedy kiedy ktos oferuje ci wolnosc/swobode w zwiazku a ty nie chcesz z niej korzystac... ja nikogo nie chce wiezic na sile chce tylko wiedziec na co moge licyc w przyszlosci a na co nie i dlaczego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kwiatek polny w robocie
Bylam z facetem 6 lat. Wszystko bylo niby dobrze ale w wieku 29 lat, mialam juz doswiadczenie zawodowe i zaczelam myslec o rodzinie, dzieciach. wszytko bez pospiechu bo nie chcialam robic nacisku ale tak zaczelam myslec o tym z nadzieja, ze jemu to samo przyjdzie do glowy. On mial wtedy 34 lata. W koncu poruszylam ten temat. Dostalam wymijajace odpowiedzi, ze kocha mnie ale po co malzenstwo i nic nie jest wieczne. W ciagu roku sytuacja zaczela sie eskalowac bo stwierdzilam, ze chce miec dzieci a nie bede latac po adwokatach z kazdym papierkiem skoro mozemy wziac slub. On mowil: ale co to zmieni? A ja: no wlasnie! Co to zmieni? Przeciez i tak zyjemy razem! Od slowa do slowa, od awantury do awantury, rozstalismy sie w koncu :( Dlugo mialam nadzeije, ze on sobie przemysli i wroci. Musialam wtedy wyjechac na pol roku za granice, myslalam, ze moze potem sprobujemy od nowa. Z pol roku zrobil sie rok a ja ciagle mialam go w sercu i myslalam o nim prawie kazdego dnia. Az mi zyczliwi doniesli, ze on sie zeni :O Teraz spodziewaja sie dziecka :O Zajelo mi 2 lata zeby wyjsc z depresji po tym wszytkim. Mozesz gadac do woli ale facet nigdy nie przyzna sie, ze cie po prostu nie kocha. Jestem teraz pewna ze nigdy mnie nie kochal tylko tkwil tak w tym zwiazku z rozpedu czy przyzwyczajenia. Nie zycze wam takiego bolu. Nigdy mi prawdy nie powiedzial :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pastylka111
Kwiatek polny - wlasnie... jestes doskonalym przykladem tego o co w tym wszystkim chodzi. Najwyrazniej to nie sam slub byl dla niego problemem pomimo ze tak wczesniej twierdzil. chcialabym zeby moj chlopak w koncu powiedzial mi prawde nawet ta nbajbolesniejsza ze tak naprawde nie kocha i nie widzi mnie w swojej przyszlosci. bardzo smutna jest Twoja historia Kwiatku i boje sie ze kiedys ja tez bede sie mogla pod nia podpisac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kwiatek polny w robocie
Do dzis jak pomysle, ze zobacze go kiedys z zona i ich dzieckiem to az mmnie serce boli. Choc tyle juz minelo czasu :( Spotykalam sie z innymi ludzmi ale przez 2 lata nie potrafilam sie wogole zaangazowac. Kochalam go bardzo...chcialam z nim spedzic zycie, chcialam normalnej, kochajacej rodziny. Widzialam nas w myslach razem pchajacych ten wozek z dzieckiem, razem pod choinka...Takie babskie marzenia :( Po tym wszytkim trudno mi bylo sie pozbyc tych uczuc i tego wrazenia, ze jestem jakas "gorsza" :( Pracowalam ile sie dalo i zawodowo wyszlam na tym bardzo dobrze ale jak wracalam do domu (zreszta jak najpozniej sie dalo), to plakalam do poduszki calymi wieczorami :( Najgorsze jest to, ze nigdy mi prawdy nie powiedzial. Przyszlo mi do glowy, ze moze on sam sobie z tej prawdy nie zdawal sprawy dopoki nie spotkal swojej obecnej zony. Dlatego mogl mnie z takim przekonaniem zwodzic. I zeby od razu rozwiac watpliwosci to z tego co uslyszalam to mieszkali ze soba zanim sie jej oswiadczyl wiec na pewno nie o to tu chodzi, czy sie z kims mieszka czy nie. On mnie zwyczajnie nie kochal albo nie tak jak ja jego :( I taka jest prawda. Lepiej wiedziec wczesniej niz pozniej. Zycze ci zeby wyszlo inaczej niz u mnie bo taki bol jest nie do opisania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pastylka111
wspolczuje z calego serca i doskonale rozumiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalezy jaka masz
skonczy sie tak, ze z dnia na dzien pozan laske, hajtnie sie i zostaniesz na lodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pastylka111
biorac pod uwage historie poprzedniczki to niestety ale tak tez sie zdarza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfdffgfgfgfg
moze i mieszkali ale nie aż 6 lat!!! tamta dzifka widocznie wczesniej postwila mu ultimatun, slub albo rozstanie i się ozenil!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pastylka111
dfdf... uzywasz bardzo dosadnych okreslen. nie bede sie bronic ani nikogo oceniac. nie wiem do kogo to bylo odniesienie o tych 6 latach mieszkania razem. jesli chodzi o moja osobe to z chlopakiem mieszkam troche ponad 2 lata... a nasze poczatki to byl zwiazek na odleglosc tzn ja bylam w polsce on za granica...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
pastylka- i jak tam? Porozmawiałaś ze swoim facetem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kromsky
Moja znajoma tez zamieszkala z facetem po pol roku odkad sie poznali. Po pewnym czasie zaczela inicjowac rozmowy o slubie, ale on twierdzil, ze po co im skoro tak dobrze im sie zyje. A dziecko? Maja czas. W koncu i ona zrezygnowana przyjela jego filozofie zyciowa. Ale po czasie mialo sie okazac, ze tak naprawde nigdy z tymi pogladami nie zgadzala sie. I zyjac zludzeniami w zwiazku przez 6 lat postanowila zainicjowac wpadke. I tak teraz ma slub i dziecko. Kochaja sie. W chwili gdy to zrobila miala 31lat (on 32).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pastylka111
mireczkaa - oj nie jeszcze nie. musze sie do tego zebrac w sobie znalezc slowa bo boje sie ze to wszystko obroci sie w zwykly atak pretensje i placz jesli sie odpowiednio do tego nie przygotuje. nie chce zeby to wygladalo jak jakis desperacki napad i 'wyrzygiwanie' zarzutow... tym napewno go nie zachece ani do siebie ani do powaznych porzemyslen. musze do tego dojrzec i znalezc odpowiedni moment. ale w koncu do tego dorosne. musze. co do wypowiedzi popzednika/czki - inicjowanie wpadki to juz wg mnie straszny hardcore i tak jak mowilam wczesniej dla mnie ciaza nie jest rownoznaczna z obowiazkiem brania slubu i raczej w ten sposob bym faceta do siebie przybijac nie chciala. dobrze ze chociaz Twoim znajomym dobrze sie uklada, sa szczesliwi i sie kochaja. to chyba najwazniejsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie jedna przecietna
Idz z nim od restauracji (ale nie do ulubionej zeby sobie na wszelki wypadek nie zrujnowac...;)) i porozmawiaj spokojnie przy winie i obiedzie. Jestem kobieta a chyba by mnie diabli wzieli jakby ktos w powaznej rpzmowie ze mna zaczal ryczec i histeryzowac wiec zrob wszystko zeby rozmowa byla rzeczowa. W publicznych miejscach troche latwiej sie jest opanowac i skoncentrowac na przedmiocie dyskusji. Nie zwlekaj i nie przygotuj niewiadomo jakis epopeji i argumentow. Pogadaj z nim od serca, powiedz mu ze go kochasz i chcesz z nim byc, ale...;) Zobacz jak zareaguje. Co to zmieni czy z nim porozmawiasz dzisiaj czy za miesiac? Bedziesz sie tylko bujac w niewiedzy i byc moze w zludzeniach kolejny miesiac. Ja bym tak nie potrafila. Wole wiedziec na czym stoje i gdzie to zmierza. A jak twoja mama to widzi? Co ci radzi? Matki zazwyczaj chca dla corki jak najlepiej i widza takie rzeczy jasno :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 233232erfer
mogl ją tez zostawic wiec wpadka to nie jest dobry pomysl... poza tym proszenie sie o slub, jakie to poniżające dla kobiety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
Pastylka- przecież nie będziesz z nim rozmawiała o teorii nieoznaczoności, na Boga :):) Koleżanka dobrze radzi- idźcie na kolację i porozmawiaj z nim. Żadne to proszenie o ślub, tyle lat już jesteście razem- pewne rzeczy powinniście ustalić i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pastylka111
mireczkaa i taka sobie... - dziekuje wam za dobre rady. calkowicie sie z wami zgadzam. to samo radza mi moi znajomi z ktorymi juz od dawna sie dziele swoimi zmartwieniami. wiem ze musze sie zdobyc na odwage ale po prostu w takich sytuacjach lzy same mi sie cisna do oczu. nie wiem czemu nie chce tyego ale tak sie zwyczajnie dzieje. przypuszczam ze jestem zbyt nerwowa osoba i dlatego tak jest. co do mamy i ogolnie rodzicow to wiadome mama jak mama chce dla mnie jak najlepiej i do nicvzego mnie nie popycha ani nie zniecheca. z drugiej strony jakos specjalnie tez z nia tego tematu nie poruszalam ale wiem poniekad ze bylaby zadowolona gdyby nasz zwiazek zostal zalegalizowany skoro juz razem mieszkamy itd. niedawno nawet tato cos napomknal w rozmowie telefonicznej czy w ogole mamy jakies plany i czy ja chce w ogole slubu. stwierdzil nbawet ze moze cos 'wspomniec' przy ajblizszej okazji. ale tego tez raczej wolalabym uniknac bo to znow wyglada na nacisk. dlatego tez tak sobie dalej zyje z dnia na dzien w niewiedzy pewnie podswiadomie odsuwajac od siebie dzien ktory gdzies tam we mnie jest chyba zakodowany jako dzien rozstania. zwykly stres i strach przed utrata prawdopodobnie milosci mojego zycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak widac autorka ma wszystko
ale musi cisnac na slub, jakby to swiadczylo o milosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
ma potrzebę formalnego związku to o tym mówi- ja nie widzę w tym nic złego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pożyjemy...
Ja jestem ze swoim facetem 3,5 roku.Nigdy nie poruszyłam sprawy ślubu.On też nie.Pamiętam jak byliśmy na majówce, siedzieliśmy sobie ze znajomymi przy piwku i wywiązała się rozmowa z właścicielem lokalu, którego dobrze znamy.Zapytał się mojego faceta czy ma zamiar się ożenić a on na to machnął ręką i powiedział, że kiedyś kiedyś się ożeni. Jak ja za wódką nie przepadam to musiałam przechylić duży kieliszek czystej.Aż mnie zatkało!Nie mogłam złapać oddechu...ale nie dałam po sobie tego poznać, że tak mną to wstrząsnęło.Myślałam, że jak nie mówi o ślubie to przecież nie oznacza zaraz, że nie myśli(ale głupia jestem).Do tego jest bardzo dobrym, ciepłym i rodzinnym człowiekiem, więc spodziewałam się oświadczyn.Do tej pory się nie doczekałam. Wiecie co mnie najbardziej wkurza???To obchodzenie się z tym tematem jak z jajkiem!Delikatnie, żeby nie wystraszyć, żeby nie spłoszyć.A co to jest?Wyrok śmierci czy co? Po tamtym zdarzeniu nabrałam dystansu do mojego faceta, ale jestem ogromnym tchórzem w tym temacie i nie potrafię zacząć rozmowy o ślubie, przyszłości.Myślałam, że jak jesteśmy szczęśliwi to nasz związek się rozwinie.Jestem tak zła na siebie, że nie mogę się przemóc, że nie potrafię odejść. Jedno się zmieniło...chyba podświadomie przestałam czuć się przy nim bezpiecznie i wzięłam się za swój rozwój zawodowy, awansowałam, zaczęłam lepiej zarabiać, bardziej dbam o swoje ciało, sport pomaga mi odreagować frustracje. Po prostu już wiem, że kiedyś się skończy moja cierpliwość i odejdę...I wiecie co???Jak pisałam poprzednie zdanie to miałam uśmiech na twarzy:). Toczę wewnętrzną walkę-są chwile, ze wierzę w ten związek, ale częściej zdarzają się takie, w których widzę siebie szczęśliwą z innym mężczyzną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem z moim facetem 5 lat. Mniej wiecej 2 lata temu zaczęłam coś przebąkiwać o oświadczynach, ze jestem gotowa. Wiem że nie tak to sobie wiekszość wyobraża. Że to powinno wyjsc tylko i wyłącznie od faceta, że powinno byc zaskoczeniem. Ale ja znam mojego Męzczyznę i on sam zreszta się śmieje z tego że w takich sprawach jest kiepski;] Wręcz się boi decyzji prorodzinnych. Więc zdarzalo się że mu mówiłam że czekam. Ale nie żałuję. Oświadczył mi sie prawie rok temu. Teraz kupujemy mieszkanie. A potem będziemy planować ślub:) O ślubie rownież przypominam. Nie czuję się z tego powodu szczęsliwa, ale i nie jakaś gorsza. Wiem że mnie mój facet kocha, tylko ze ma taki a nie inny charakter. I tutuaj mam taki mały apel do dziewczyny wyżej. Powiedz swojemu facetowi czego oczekujesz. Może on wtedy powiedział tak bo nie chciał wyjść na pantofla przy znajomych. Mój by sie tak własnie też zachował. Nie powinnaś tak łatwo odpuszczać i po prostu czekać. Miłosc umiera a Ty tkwisz w tym, niepotrzebnie. Zawalcz o nią, powiedz czego oczekujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pożyjemy...
Jeżeli tak powiedział, bo nie chciał wyjść na pantofla to ja nie chce wyjść za takiego faceta.Mój bliski znajomy nie bał się mówić "o moja przyszła żona przyszła:)" patrząc na swoją dziewczynę.Drugi kolega wprost mówił, że się ożeni z Kasią, bo ją kocha i chce z nią być.Trzeci znajomy przy swoich kumplach powiedział"Chłopaki, będę się żenił z Asią-to jest to". Mi już nie chodzi o żadne deklaracje na forum znajomych czy innych ludzi, chodzi mi o szczerą rozmowę na ten temat.Pomiędzy mną a nim. Nie ma z formalnego, finansowego punktu żadnych przeszkód, abyśmy zrobili plan na przyszlość. Zastanawiam się czy ja chcę takiego faceta, za ktorego ja będę musiała podejmować decyzję. Mam wątpliwości co do jego uczuć a co za tym idzie zastanawiam się nad wlasnymi. Ja po prostu wiem, że nie mogę z nim porozmawiać tak od serca, bo on zbagatelizuje temat.Próbowałam, zaczynałam, tak delikatnie, to zawsze slyszę:"Czym Ty się martwisz Kochanie?I tak wkrótce będzie koniec świata" i śmiech. Kiedys popiliśmy sobie winka i tak wywiązała się rozmowa na temat związków to on przedstawił swój punkt widzenia, że kto wie co będzie za 5,10 lat?Jak można komuś obiecać, że się z kimś będzie na zawsze.To u powiedziałam, że można spróbować a co życie przyniesie to nie można tego przewidzieć. Jestem przekonana, że jestem z facetem nie dla mnie, ale nadal w tym tkwię..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pastylka111
pozyjemy- wydaje mi sie jestes poniekad moim lustrzanym odbiciem i jak czytam twoja wypowiedz to tak jakbym widziala swoje wlasne mysli. dokladnie tak jest ze z kazdym takim 'machnieciem reka' albo gadce o tym ze kto wie co bedzie w przyszlosci odsuwam sie od mojego faceta jeszcze dalej. nie dopuszczam go do swojej prywatnej strefy bo traktuje go jak krolika ktory w kazdej chwili byle czym sie sploszy i ucieknie. dzis jest a jutro go nie bedzie. jak mozna ufac takiemu czlowiekowi, byc blisko, zwierzac sie skoro jednoczesnie ma sie swiadomosc ze to jakas niestabilna wieza z klockow. naprade czasem lepiej jest mi sie zwierzyc jakies obcej lub nowopoznanej osobie niz swojemu wlasnemu facetowi. straszne to ale prawdziwie i nie wiem czy kiedykolwiek uda mi sie to zmienic. i wiem ze zblizajaca sie wielkimi krokami rozmowa to jedyna szansa na zmiane - albo w prawo albo w lewo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze wam tak...
szmaty dawaly dupska x lat w wolnym związku a teraz muszą prosic sie o slub hahaha dobrze wam tak wyzwolone szmaciska, macie co chcialyscie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pożyjemy...
pastylka, ja też nie zwierzam się swojemu facetowi z problemów, bo wiem, że to nic nie da.Podświadomie marzę, żeby być z kimś tak blisko, zeby można było liczyć na niego w każdej sytuacji.Że Ci nie powie:"Robisz z igły widły" tylko porozmawia jak człowiek. Doszłam do wniosku, że jestem dla mojego faceta "wygodną" dziewczyną.Tylko dla mnie ta sytuacja jest niewygodna. Coraz częściej w moich myślach pojawia się inny mężczyzna(żaden konkretny), który będzie partnerem, oparciem, bliską osobą. Sprawa jest generalnie prosta: trzeba porozmawiać i w moim przypadku odejść.Kiszę się w tym wszystkim o wiele za długo.. Tak bardzo wierzyłam w tę miłość, kochałam bardzo mocno...ale jak widzisz, że nie dostajesz tego samego to trzeba pozwolić temu odejść... Ja chyba już się wypaliłam...gdzieś coś się jeszcze tli, ale słabo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×