Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ddddddtrs

Przeciwieństwa się przyciągają czy gówno prawda?

Polecane posty

Gość ddddddtrs

Pytania do analizy: 1. Czy przyzwyczajenia z poprzednich związków mogą negatywnie wpływać na nowy związek? 2. Czy ważniejsze jest na początku związku życie towarzyskie czy zbliżanie się do siebie? 3. Czy dwie osoby z "innych światów" mogą stworzyć szczęśliwą relację? A teraz moja historia:) Jestem od 7 miesięcy z cudownym facetem, nigdy nie podejrzewałam, że będę z kimś czuła tak silną więź. Wpadłam po uszy! On wcześniej był związany z dużo starszą ode mnie dziewczyną przez kilka długich lat. Prowadzili stateczne życie, myśleli o ślubie, dzieciach i byli generalnie nudni jak flaki z olejem. Spotykali się często ze swoimi znajomymi przy piwku czy wódeczce i każdy weekend był kopią poprzedniego. Na wakacje wyjeżdżali na Costa Bravę albo do Egiptu. Trochę masakra. Ja też byłam długo z pewnym Piotrusiem Panem, który zmieniał miejsce zamieszkania i sposób zarabiania na życie co pół roku. Grał w zespole indie rockowym, zajmował się fotografią na eventach i próbował wiecznie otworzyć własny biznes. Znajomość była inspirująca: podróże, seks, nowe znajomości, seks, nowe mieszkania, seks, życie na minusie... I teraz dziwmy się moim oczekiwaniom. Nie chcę spotykać się ze znajomymi, bo tak naprawdę nie mam bliskich przyjaciół. Nudzi mnie spotykanie się w kawiarniach i urodziny siostry sąsiada. Wolę spędzać całe dnie w łóżku sam na sam albo błąkając się we dwójkę po mieście, łazić na koncerty moich znajomych. Albo chciałabym tylko we dwójkę wywalić na weekend na Ukrainę. Nie chcę poznawać jego rodziców ani przedstawiać mu mojego brata. Teraz głównie spędzamy czas "po mojemu". On twierdzi, że mnie kocha (szybko, co?) bo zmieniłam jego życie. Jednak ja już sama nie wiem czy takie przełączanie go na mój tryb jest dobre. Mam wrażenie, że z czasem wróci do swoich oczekiwań i będzie faktycznie marzył o tym dziecku, rodzinie i stabilizacji (ma to w głowie nadal). Mi w ogóle nie zalezy na instytucji małżeństwa, mogłabym to zrobić tylko ze względu na profity. Dziecka na pewno nie chcę posiadać, bo mam zbyt wiele marzeń na które potrzebne mi są wielkie pokłady gotówki. Nie chcę też budować domu, bo koczowniczy tryb życia jest w dechę... I co teraz? Na pewno nie zmienię się dla Niego. Nie chcę też go unieszczęśliwiać. Widzę w nim potencjał, ale wychowany jest w tak tradycyjnym środowisku, że na pewno byłyby silne naciski z zewnątrz aby wrócił do schematycznego życia. Jest sens go zmieniać czy odpuścić dla wyższego dobra?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeciwieństwa się przyciągają; a potem psy na sobie wieszają; Wiara w niemożliwe czyni cuda; Ale sens jak żółwiowi buda ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chuj wie ,.. Ja wiem po sobie ,że przeciwieństwa się przyciągają i owszem ,ale nie na dłuższą metę... JA powiem krótko jak Ci jest teraz z nim dobrze to po co myśleć na zapas może być tak ,że się wyszalejecie powiedzmy przez 2-3 lata ,a potem tobie się znudzi i sama będziesz chciała troszeczkę się ustatkować. Opcji jest wiele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1. Czy przyzwyczajenia z poprzednich związków mogą negatywnie wpływać na nowy związek? - mogą ale nie muszą. To zależy na ile stare przyzwyczajenia przeszkadzają w związku obecnemu partnerowi 2. Czy ważniejsze jest na początku związku życie towarzyskie czy zbliżanie się do siebie? - jak dla mnie to jedno nie wyklucza drugiego. 3. Czy dwie osoby z "innych światów" mogą stworzyć szczęśliwą relację? - tak. Wszystko zależy od chęci oraz ilości pracy nad związkiem. pozdrowienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddddddtrs
No tak, tak.. Tylko, że teraz ja się mogę z tego wykręcić, a później to różnie może być. Jak widać jestem strasznie emocjonalna - zakochuję się bez pamięci. Ciągle spędzałabym czas sam na sam. Chodziłam nawet na terapię bo to ma związek z moim dzieciństwem, dlatego od 13 roku życia zawsze byłam bluszczem dla pojedynczych osób z otoczenia. Teraz już jest lepiej, bo przynajmniej zdaję sobie z tego sprawę. Ale poprzednie rozstanie było dla mnie okrutnym przeżyciem, lekarz zdiagnozował depresję reaktywną, płynęłam przez kilka miesięcy w morzu wódki, a dopiero później zaczęłam się leczyć. Tragedia. Nie chcę nigdy wrócić do tego stanu w psychice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werwrwerwetrwe
1. Tak 2. To drugie 3. Nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prowadzili stateczne życie, myśleli o ślubie, dzieciach i byli generalnie nudni jak flaki z olejem. Dlaczego? Co jest nudnego w spokojnym życiu? Jak brak ci wrażeń, to tasiemca połknij. Albo zafunduj sobie wakacje w Afganistanie. Spotykali się często ze swoimi znajomymi przy piwku czy wódeczce i każdy weekend był kopią poprzedniego. Na wakacje wyjeżdżali na Costa Bravę albo do Egiptu. Trochę masakra. Raczej twoje przemyślenia są masakryczne. Masakrycznie głupie i niedojrzałe. Nie każdy lubi robaki w tyłku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddddddtrs
To moja ocena, mam prawo gardzić statecznym życiem, bo jest ono dla mnie nie do zniesienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×