Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Aceite

Zmusic sie do uczuc ????

Polecane posty

Gość Aceite

Moj facet ma coreczke, jak mi o tym a poczatku powiedzial to nie zastanawialam sie dlugo bo jest swietntm facetem, powiedzialam ze ajceptuje i zrobie wszystko zeby miec dobry kontakt z mala, nie jestem typem zazdrosnej macochy. Minely dwa lata jak mieszkamy razem, mala jest z nami co dwa tyg a weekend i tez staramy sie ja miec chociaz a popoludnie miedzy tymi weekendami. Od poczatku jestem dla niej dobra, zawsze pomagalam mojemu partnerowi. Ubierac, czesac, bawic sie, gotowac, wszystko. Mam z nia dobry kontakt, mala ma 5 lat i wiem ze mnie lubi, bardZo mi to okazuje. Jednak nigdy nie poczulam do niej nic wiecej poza sympatia, nie mam dzieci, jestem mloda i nierozumiem milosci do dziecka. Nie chcem zmuszac sie do uczuc, niewiem czy kiedykolwiek ja pokocham, ciezko jest mi wydusic z siebie slowa typu "cario" (cos w stylu kochanie, czesto uzuwane do dziecka w bardzo slodki sposob, moj partner i jego corka sa hiszpanami). Za to mamy dwa koty, uwielbiam zwierzeta i jak sie bawie z kotami to czesto je przytulam i mowie cos w stylu " jak ja was kocham moje carios " ale wiadomo ze to nie to samo, poprostu taka jestem ze zwierzetami. Ostatnio moj facet mi wyrxucil ze kocham koty bardziej niz jego corke, ze im daje wiecej "slodyczy" niz jego dziecku. Ja taka poprostu jestem, i on nie moze wymuszac a mnie pewnych zachowan ktore nie sa naturalne dla mnie. Spytalam czy on szuka drugiej matki dla dziecka ale ja nia nie potrafie byc. Mysle ze powinien byc zadowolony z tego co ma, bo kobiety potrafia byc okropne dla dzieci z bylych zwiazkow. Moj kontakt z mala od poznania caly czas ewoluowal, bylysmy coraz blizej siebie, narodzily sie uczucia ale nadszedl moment ze to sie juz nie poglebia, zatrzymalo sie a poprawnych relacjach z duza sympatia i narazie koniec niewiem czy sie poglebi czy nie.on mi ma to za zle, ze niby ja sie zmienilam co do malej ze jestem bardziej zimna, zdystansowana, ale to nie prawda, nasze kontakty rosly az do pewnego momentu. Mam do niego ogromny zal ze nie widzi moich staran tylko sie czepia o sprawe trudna dla mnie. Ja go rozumiem ze on chcialby zeby bylo wszystko pieknie u rozowo i zeby wszyscy byli kochana rodzinka. Ale zycie takie nie jest, mi tez nie jest latwo, i zycie nie jest takie jakby sie chcialo. Poradzcie cos, wiem ze duzo oso jest w takiej sytuacji jak ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość damski bokser
Wytłumacz gościowi, że nie każda miłość działa na wtyczke. On myśli że jak ci wsadza wtyczke w piczke, to ty pałasz miłością do wszystkiego czego dotknął lub zmajstrował. A z miłością do tych kotów, to ja nie wiem. ;( To musisz iść do jakiegoś lekarza chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aceite
haha ja poprostu lubie zwierzeta, i moje koty uwielbiaja sie bawic, tak je nauczylam i jak wracam do domu, siadam na sofie to wskakuja na mnie i sie przytulaja, i jak sie z nimi bawie to do nich mówie, miłosć do zwierzat to nie to samo co do osoby. jak moj facet to moze porownywac, ze do jego dziecka nie mowie "kochanie" a do kota tak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sedrer
NIestety tak to jest, gdy wiazesz sie z facecetm z dzieckiem. Ja nie potrafilabym pokochac nie swojego dziecka a nie chce byc uwazana za wredna macoche, dlatego zawsze wiazalam sie tylko z facetami bez dzieci z pprzednich zwiazkow. Nie wiem co ci poradzic, ja tez bardziej kocham zwierzeta niz cudze dzieci, natomiast swoja coreczke kocham najbardziej na swiecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aceite
ale czy bedac z facetem z dzieckiem trzeba kochac jego dzieci??? czemu ja musze ja kochac, bardzo ja lubie, i pomagam jak moge w jej wychowaniu, jestem dla niej dobra, co jeszcze mam o siebie dac? nie pokocham jej jak swojego dziecka, jak bede miala dzieci to napewno bede je kochac bardziej niz ja, to najnaturalniejsza rzecz na swiecie, i mam do tego prawo. juz widze mine mojego faceta jakbym mu to powiedziala, ze jak bedziemy mieli dziecko to bede je kochac bardziej niz twoje dziecko, chybabym zabila nasz zwiazek tymi slowami. mimo ze to jest takie jasne. ona jest dla mnie kompletnie obca osoba, a on uwaza ze nie bo jest jego dzieckiem.... no wlasnie jego a nie moim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sedrer
Ja cie rozumiem doskonale, ale twoj facet pewnie tak kocha corke, ze nie wyobraza sobie, ze ty jej nie kochasz, jest troche zaslepiony. Ja tez tak kocham corke, ze nie wyobrazam sobie, ze moj maz mialby jej tak nie kochac, ale u nasz jest ta roznica, ze on jest jej ojcem i tez swiata poza nia nie widzi. Ty nie musisz kochac corki swego faceta, dobrze ja traktujesz, a jemu i tak malo, szczerze to chyba ciezko ci bedzie przekonac go do swoich racji. Wiesz moja tesciowa to kochana, dobra osoba, ma 2 wlasnych dzieci i jedno adoptowala, chlopiec mial jedna noge troche krotsza i pochodzil z patologicznej rodziny, kiedys ja zapytalam czy tak samo je kocha, ona powiedziala, ze niestety, ale niczego nie da sie porownac do milosci do swoich dzieci, pomimo, ze bardzo kocha adoptowanego syna to biologiczne dzieci jednak bardziej, ale zawsze probowala tego nie okazywac i traktowac ich rowno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aceite
no wiec wlasnie, to co innego jak jestescie razem i macie dziecko i je kochacie ponad zycie, RAZEM je kochacie razem, razem je poczeliscie, jest czescia was obojga, jestescie z nim od pierwszych dni wiec to normalne ze je kochacie oboje ponad zycie. ja wchodze w zwiazek, nie bedac gotowa nawet jeszcze miec dzieci, i poznaje 4letnia dziewczynke ktora mam kcohac jak swoja?? jak ja nawet niewiem jak sie kocha swoje dzieci... ja rozumiem ze moj facet ja kocha ponad zycie, to normalne i naturalne, ale nie moze mnie przymuszac do takich samych uczuc. jasne bylby problem jakbym tej malej nawet nie akceptowala,nie uczestniczylabym w ich zyciu itd, byloby trudno i owszem moj facet moglby nazekac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aceite
a moze spytam tak.. napewno jest tu duzo samotnych rodzicow, ojcow i matek.. czy wymagacie od swoich nowych partnerow milosci do swoich dzieci? wiadomo ze wsparcia, akceptacji, sympatii itd ale milosci jak do wlasnych dzieci??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aceite
nikt z bylych dzieciatych sie nie wypowie?? 100 tematow jak to tylko alimenty wyciagnąć, ale jak jest trudny temat o uczuciach to juz nikogo nie obchodzi. Chcialabym wypowiedz jakiejs samotnej matki lub ojca na ten temat, jak to bylo i jest z waszymi nowymy partnerami??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość damski ;)
Ja temat kota załatwiłem prosto: "przez przypadek" ;) na nim usiadłem. Środek do wyrzucenia, futro się wypchało - i przydupnica nawet sie nie zorientowała. Dalej go przytula i szepcze "cario mio" I tak już dwa lata. :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Z Zniecierpliwiony
Mnie z kota zrobił się zając. Ciągle go po uszach głaskałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idealia80
Autorko, niestety faceci często tak mają, że gdy wreszcie złowią nową babeczkę, to z góry zakładają, że ona wejdzie w rolę byłej żony i wszystko będzie tak, jakby żadnego rozwodu nie było: odtworzą kochającą się rodzinkę, dziecko zyska mamusię nr 2, a kobieta z automatu pokocha ich dziecko i jeśli nie ma własnego, to już nie będzie chciała, bo to z "pakietu" zaspokoi jej macierzyńskie instynkty. Mój partner też nie potrafi zrozumieć, że jego dziecko, to jego dziecko, nie jest moją częścią i nie będę się dla niego poświęcała tak, jak biologiczna matka, która zresztą żyje. Nie potrafi pojąć, że ja nic nie muszę dla i wobec tego dziecka, i jedyne, czego może oczekiwać ode mnie to akceptacji i szacunku dla swojego potomka. Znamiennym jest, że często zaangażowanie macoch w opiekę nad pasierbami panowie przyjmują tak, jakby im się to z urzędu należało, jakby to było wpisane w życiorys partnerki, ba!, było jej życiową misją. A ja powtarzam mojemu, że w relacjach ze mną przede wszystkim ma być partnerem i jeśli chciał być stawiającym dziecko na piedestale tatusiem, to powinien siedzieć sobie sam do czasu osiągnięcia przez synka pełnoletności, a dopiero potem myśleć o związku z kobietą. Nie rozbiłam jego rodziny, nie byłam przyczyną odejścia żony, lecz przystojny facet, dla którego straciła głowę, więc dlaczego mam ponosić konsekwencje cudzych decyzji i w ramach dziwnie pojętego zadośćuczynienia podporządkowywać swoje życie nie mojemu dziecku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×