Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość white_flag

historia bez rozwiązania? ..niemożliwe przecież ;|

Polecane posty

Gość white_flag

Mam Przyjaciela,..P.No, faceta. Pracujemy razem kilka lat, tak go poznałam.Ponad 1.5r temu zaskoczył mnie bardzo,wyznając,że mnie kocha,że już od dawna,ale że już musi to z siebie wyrzucić.Był..żonaty,odpowiedziałam więc, że na etapie na którym ja jestem, w wieku w którym jestem, po doświadczeniach ktore mam, ja chcę dziecka, i rodziny, i jeśli on uważa że to czego ja chcę z nim nie jest możliwe, bo on zamierza kontynuować swój obecny związek, to taki układ mnie nie interesuje, i nic nie mogę w tej "sprawie" zrobić, choć czuję się przy nim doskonale i bezpiecznie (tak też było).Poprzestaliśmy na tym,że pozostaniemy przyjaciółmi,ale wciąż mieliśmy codzienny kontakt,a do tego uczucie we mnie (które pomału rodziło się widocznie już wcześniej) narastało.Aż do bólu.Wiedzialam jednak nadal,i nic ninnego absolutnie nie wchodziło w grę,że nie zamierzam być"tą trzecią".Tak się złożyło, że w międzyczasie jego żona (która właściwie mieszkała głównie w inny,ich rodzinnym,kraju) poznała ..na necie.. innego gościa, i nagle zamarzyła by jak najszybciej..wyjść za niego mąż, postanowili więc wspólnie z P.,że się rozwiodą (ona naciskała na jak najszybszy rozwód.).Mniejsza o całą "śmieszność"tej sytuacji i takich zaskakujacych nagłych decyzji u kobiety było nie było co najmniej dorosłej.. Dopiero od tego czasu można rzec jesteśmy razem. Jednak jest to, holender,trudny związek,choćby dlatego że z powodu stosunków zawodowych ..nie możemy się z nim ujawnić :( Jest mi z tym coraz trudniej,ale niezmiennie boję się opinii,w dziale i w całej firmie (choć opinii niesprawiedliwej.. ale jednak wszyscy wiemy jacy potrafią być ludzie, nikt nie będzie mnie usprawiedliwiał,czy wnikał co było pierwsze,czy też "kto" spowodował rozpad małżeństwa, lub jakie pobudki mną kierują w tym związku lub jakie kierują nim.. było nie było w takiej sytuacji to kobieta będzie pierwszą i ostatnią winną, i pewnie też "ostatnią (..)") Ostatnio jednak czuję, ze się duszę, że przytlacza mnie stres i to "nienormalne" życie, życie w ukryciu, kiedy wyjście do kina kończy się ukradkowym rozglądaniem na boki a wejście na salę już po rozpoczęciu filmu przynosi chwilę ulgi.., kiedy nie możemy pójść spokojnie do mojego ulubionego pubu, kiedy ze znajomymi w miejscach publicznych spotykam się sama, chyba że jest to domówka bez udziału ludzi mających związki z ludźmi z pracy..Kiedy nie mogę pochwalić się nawet wakacjami, a i tak o wspólnym urlopie możemy w tym roku..tylko pomarzyc. Przytłacza mnie brak planów, brak wizji.. Mam już jakieś ponad 35 lat..;) Po ostatnich "średnich"(jakościowo) doświadczeniach damsko-męskich zaczęłam się już czuć naprawdę dobrze będąc sama, mialam masę zajęć, sporo znajomych, jakoś się rozkręciło moje życie, i nie bylo źle, ale jeśli mam być z kimś, tworzyć związek, to nie wystarczy mi życie z dnia na dzień.. Brakuje mi w naszym współ-byciu informacji, wizji, celów i ścieżek do nich.. Nie chodzi mi o jakieś oświadczyny czy coś równie "ostatecznego" póki co, tym bardziej że trwa to wszystko już tak długo i jest tak frustrujące że ja sama przestaję być pewna co czuję i czego chcę.. Chodzi mi "tylko" o wizje, perspektywy dla nas, coś klarownego z jego ust, co mnie uspokoi i da poczucie pewnego bezpieczeństwa.. Poczucie, że on o tym nie tylko myśli bez rozwiązań, ale ma pomysły, potrafi pokazać mi jak to mogłoby wyglądać i kiedy.. Na razie nie ma nawet opcji na to żeby wiedzieć, kiedy ona wyprowadzi się z ich domu (jest podobno strasznie niezaradną kobietą, nigdy nie pracowała,a w międzyczasie jej związek, ten w którym mówiło się o jakichś ślubach, się rozpadł.. więc ona mieszka w ich domu, za który on wciąż płaci, a ktorym mają się podzielić kiedy go sprzedadzą..tylko że nie mają jak go sprzedać, bo ona i jej sytuacja to blokuje). Czuję ze aby się ujawnić, trzeba chwilę razem pomieszkać,sprawdzić czy jest ok również na codzień, ale jak tu razem pomieszkać nie ujawniając się zarazem, skoro on dojeżdża z innego miasta, gdzie musi mieszkać z córką, musiałabym więc też stamtąd dojeżdżać (z nim lub nawet oddzielnie), a o tym dowiedzieliby się od razu wszyscy.. Wiem, jestem pewnie bardzo ostrożna, ale w życiu już trochę przeszłam.. Nie chcę się ujawniać, dopóki sie nie sprawdzimy, bo boję się że jeśli ujawnimy się wcześniej, a nam nie daj Bóg nie wyjdzie, to nie dość że stracę dobre imię i zyskam wokół wrogów i "złe spojrzenia" na każdym kroku z powodu tego że z nim jestem, to do tego jeśli nam miałoby nie wyjść - będzie nam trudniej współpracować w zespole i ze sobą (niż gdyby nikt o tym nie wiedział - bo wtedy musielibyśmy bardziej się starać, choćby stwarzając pozory, by stosunki osobiste nie wpłynęły na atmosferę w pracy). Wiem..strasznie to pokrecone, chaotyczne i wielowarstwowe, ale sytuacja naprawdę jest skomplikowana, i dla mnie pełna znaków zapytania, a jest już późno ;) więc nie będę tego tekstu teraz przerabiać na polszczyznę;)), wybaczcie. Może coś z tego zrozumiecie.. Może mnie nie zlinczujecie, proszę o wyrozumiałość, bo nie chodzi mi tu o ocenianie mnie - ja bardzo potrzebuję iść do przodu, chcę wiedzieć jak ktoś z zewnątrz widziałby kroki, które możemy wykonać by pomału ale systematycznie iść w dobrym, wspólnym kierunku.. Widzę ze on jest zablokowany, zależy od swojej ex i od jej widzimisię, a jej jest wygodnie, bo ma opłacone mieszkanie więc nigdzie jej się nie spieszy, on twierdzi że trzeba z nią delikatnie bo jak ją będzie atakował codziennie to nigdy nic nie wskóra - to w kwestii domu a co za tym idzie jej wiecznej obecności (poza oczywistym tematem dzieci chcialabym jej uniknąć) i może wpływu tego na wspólne gdzieś w przyszlości gniazdko; on tu ma córkę (drugie dziecko jest gdzie indziej, dorosłe choć wciąż zależne, ale to inna sprawa), więc nie może wprowadzić się "ukradkiem" do mnie; w pracy ponieważ nie mam szefa niektórzy sądzą że on jest moim szefem, więc w ich opinii.. no wiadomo. Mamo, help.. Widzę ze juz nawet tracę poczucie humoru ;) a do tego nie mogę dopuścić ;) A jeszcze jak mię tu ktoś rozpozna to już w ogóle będzie ;) Życie nie jest czarno-biale i nic nie jest takie jakim się wydaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakis czarny mam
dlugie ale fajnie napisane skomplikowana bardzo sytuacja a on mieszka w tamtym domu z byla zona i corka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jako facet.
Wiesz troszkę młodszy jestem od was. Ale mam jakieś zasady. Wg mnie facet to męska cipa i tyle. Przepraszam ale co tu cie oceniać. Czekasz niczym kochanka na to aż kochanek rzuci zone. Za co? No za co sie tak meczysz? Idiotyczna sytuacja a rozwiązać moze ja tylko on ale widocznie za bardzo mu nie zalezy. Żona wypad na swoje. Niech ja spłaca a potem jak dom sprzeda zatrzyma kase. Umowę podpisać i wyjazd z domu. Chciala przygód to naprawde chyba dorośli ludzie liczyć sie powinni z konsekwencjami. Ma ja utrzymywać do konca zycia? Niby o tobie marzy tak? A chuj z takim facetem. Jak tak jego milosc wyglada to wybacz ale różowego zycia z nim nie wroze... Szkoda mi ciebie. Serio. Widze masz zasady uczciwe i nie pozwoliłas na romans a ten cep zamiast dążyć do bycia fer wobec ciebie to wobec suki czuje lojalność... Męska cipa i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jako facet.
Po co piszesz jak uciekasz z własnego topiku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white_flag
Nie.Ona mieszka tam, obecnie w ich domu (który mają sprzedać i się podzielić kasą-a tymczasem on spłaca za niego jeszcze resztki kredytu i wszelkie opłaty-tak się umówili podczas sprawy rozw.) a on tutaj (choć w innym mieście) z córką która musi tu skonczyc pewną szkołę.W zasadzie "ona", ta jego ex, chyba namniej (przynajmniej teoretycznie) "nam" tu przeszkadza.Mnie praktycznie przeszkadza bardziej,ale to może "bezzasadne" bo ona "tylko"blokuje sprzedaż tamtego domu.Reszta i tak dzieje się tutaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white_flag
Nie uciekam,chętnie was przeczytam jak będę mogła,ale za kilka h wstaję do roboty i innej opcji nie ma jak iść spać;)))) Gdybym się nie pojawiła przez jakiś czas,wyboccie,będę wracać w miarę skromnych czasowo możliwości.Dzięki za wasze poczynione odpowiedzi a jeśli więcej nie będzie,to trudno,przynajmniej wyrzucilam to z siebie-dobre i to;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×