Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość takajaka85

Pólnoc-południe czyli o zwiąku na odległość

Polecane posty

Gość takajaka85

Witajcie, Zapewne wielu z was był lub jest w związku na odległość. Wiadomo- trudna sprawa, ale (ponoć) do przejścia. Jestem z moim TZ około roku w związku, w którym dzieli nas prawie 700 km. Mam stałą, dobrą pracę, on w tym roku będzie się bronił. Ma zaplecze w postaci rodzinnego interesu. Dużo rozmawialiśmy o naszej przyszłości no i wychodzi na to, że to ja będę tą osobą, która zmieni swoje życie o 360 stopni i przeprowadzi się do niego. Mam świadomośc, że to nastąpi za jakiś czas, ale kiedyś trzeba będzie w końcu podjąć ten ostateczny krok. Codziennie myślę jak to będzie.On będzie miał wszystko, będzie u siebie. Ja tak naprawdę będę miała tylko jego. Zdaję sobie sprawę, że pracy tak szybko nie znajdę (mam wykształcenie typowo morskie). Zaczynam się bać, jednym słowem. No dobra- jestem przerażona....Czy ktoś z was był w podobnej sytuacji aby mógł coś doradzić? Ja myślę, że tak do końca nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. W tym przypadku zawsze któraś ze stron ucierpi:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blueorange22
cóż....ciężko cokolwiek doradzić w tej sytuacji. Nie można przecież ciągnąć związku na odległość w nieskończoność. Też kiedyś byłam w związku z kimś, odległośc co prawda nie była tak drastyczna, ale mimo wszystko związek nie przetrwał. Wg mnie musicie zrobić bilans kto na tym ucierpi mniej. A to wymaga sporo czasu aby dojrzale podjąć taką decyzję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajko_i_kokosz
mam takaą samą sytuacje z tym ze to ja mam sie przeprowadzic do niej :-) obiecalem ze w czerwcu i czas sie zbliza nieublaganie . moj problem polega na tym ze mam duuuzo wiecej do stracenia niz ona. :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajaka85
Mówi się, że miłość przetrwa wszystko. Dla mnie to trochę wyidealizowane stwierdzenie, zwłaszcza w takich przypadkach jak związek na odległość. Nie chciałabym zaznać sytuacji, w której zaczęłabym obarczać winą swojego faceta, że znalazłam się w zupełnie obcym miejscu, wokół obcych ludzi a na dodatek z problemem znalezienia pracy. A wiem, że właśnie przez to, rodzi się cała masa konfliktów w związku. I zaczynają się problemy. Serce kłóci się z rozumem. Pocieszam się faktem, że to jeszcze nie teraz, że jest jeszcze czas. Czas na to, aby się dobrze poznać zanim podejmie się ten radykalny krok. No ale kiedyś trzeba będzie.....Kiedyś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakis czarny mam
ja prpowalam w takim zwiazku 500km odleglosc spotykalismy sie w co drugi weekend-on przyjezdza on prawnik zaczynajacy piac po szczeblach kariery,akurat awansowal mlody z marzeniami,ale na wynajetym pokoju,Warszawka ja-male miaseczko 50tys,wlasne mieszkanie,praca malo ambitna ale zarabialam wiecej niz on zapytalam ile tak chce ciagnac nie znal odpowiedzi odeszlam a bardzo go kochalam:( do tej pory zal mi tego ale nie chcial sie poswiecic w Warszawieplacil forune za pokoik tu by przyjechal i zarobil podobnie,moze niewiele mniej ale mieszkalibym razem w moim M byloby o niebo lepiej finansowo rowniez spotykania coweekendowe na dluzsza mete odpadaly-przynajmniej z mojej strony zycie na dwa mieszkania,dojazdy wykonczyly by nas finansowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blueorange22
no właśnie, kompromis, kompromis i jeszcze raz kompromis bo inaczej nici ze związku i wspólnej przyszłości....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×