Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Contemporanea

Rozdwojenie.

Polecane posty

Witam wszystkich forumowiczów, postanowiłam się podzielić swoją historią i poszukać jakiejkolwiek rady. Żyję na dwa światy - w pierwszym życiu jestem aktywną studentką, wolontariuszem społecznym, muzykiem z zamiłowania, mam 100 pomysłów na godzinę, staram się żyć pełną piersią - mam dopiero 23 lata i chcę mieć piękne wspomnienia; wycisnąć z życia studenckiego wszystkie soki :) niekiedy wydaję bardzo dużo pieniędzy, które nie ja zarobiłam. Tu zaczyna się drugie życie, które jest podporządkowane mojemu chłopakowi (3 lata razem), z którym mieszkam na kocią łapę, a wygląda ono mniej więcej tak: wyjścia z domu ograniczone tylko na uczelnię i zakupy, rozrywki godne domatora (internet, TV) i.. to w sumie tyle (ubogo). Robert (mój facet) pochodzi z rodziny, w której najważniejsze jest przetrwanie na "minimalu": wszyscy po zawodówkach, przyjemności typowe dla przeciętnego zjadacza chleba, praca-dom-praca-dom. Właśnie taki model pieczołowicie hołduje Robert, który dąsa się na proponowane przeze mnie przyjemności (typu kino, koncert, muzeum, zoo, impreza u znajomych) - dla niego to wszystko jest "zbędne" a przede wszystkim szkoda na to pieniędzy. Nasze wspólne mieszkanie na kocią łapkę wygląda tak: on zarabia, ja wydaje. Ja nie pracuję, ponieważ mam jeszcze wsparcie finansowe od rodziców, a poza tym punkty wymienione w życiu nr. 1 wypełniają mi przestrzeń życiową na maksa. I w pewnym momencie przychodzi uczucie zażenowania, kiedy wracam do domu pełna wrażeń i przygód, a Robert śpi na siedząco po pracy z wyczerpania (nieraz pracuje po 14 godzin). Wtedy uruchamia się życie nr. 2 - zaprzestaję wszelkich działalności i rozrywek tylko po to, żeby móc mu ugotować obiad i posiedzieć przed telewizorem. Ale to nie trwa długo, takie życie pierdzącego w fotelu ciemniaka mnie przeraża. "Ciemniak" to może zbyt brutalne określenie dla Roberta, ale on naprawdę jest nieco... ograniczony. Nie czyta książek (ja pochłaniam 2 tygodniowo+gazety), nie ma zainteresowań (no może poza motoryzacją no i oczywiście pracą), nie umie się poprawnie wysłowić (ma ograniczony zasób słów, "duka", strasznie przeklina). Często nie mamy o czym rozmawiać. Czasami myślę, że jesteśmy jak ogień i woda i nie będziemy umieli stworzyć rodziny. Często myślę, że to ja jestem ta zła, ponieważ wydaję jego pieniądze podczas gdy on na wszystkim oszczędza (chodzi w zniszczonym obuwiu i starej odzieży), ale zaraz potem ogarnia mnie złość: mamy po dwadzieścia kilka lat, a jego życie przypomina 40latka z rodziną i kredytem, nie dam się w to wciągnąć damn it! Chce żyć pełnią życia, wyciągam do niego rękę, zapraszam, ale on zawsze marudzi... Kocham go, ujęła mnie jego prostota, ale czasami myślę o nim nie jako o prostym, nieskomplikowanym człowieku, ale jak o prostaku. Czasami boję się że taka sama się stanę... Boję się, jak będą wyglądać nasze dzieci, jak będzie wyglądało dorosłe życie... Jeśli dotrwaliście do tego momentu to bardzo poproszę o jakieś przemyślenia, może znacie podobne sytuację, może coś Wam "zaklikało" co u mnie powinno. Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×