Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość rlkp

Kilka dni w morzu.

Polecane posty

Gość rlkp

Niedzielne słoneczne popołudnie.Spakowałem się, pożegnałem z żoną i dziećmi. Pauliny nie było w domu, poszła na plac z koleżankami. Karolina podeszła pocałowała mnie utuliła i poszła się bawić, kazała mi wrócić w piątek, Kasia nie chciała żebym jechał , a ja jednak musiałem ,jak wytłumaczyć małemu dziecku ze tata musi jechać, a ono patrzy na ciebie tymi oczami i mówi nie jedź ,serce cię boli ale wiesz że musisz jechać. Aga odprowadziła mnie wzrokiem z okna. Od jakiegoś czasu super się układa miedzy mną a żoną, jednak zabrałem torbę i plecak zamknąłem drzwi i powoli zszedłem na dół do auta. Droga dłużyła mi się bardzo, wlokłem się , pozwalając wyprzedzać się innym, na zewnątrz 29 stopni, jak dobrze ze mam klimę sprawną pomyślałem ,po dwóch godzinach byłem już na miejscu, czekając na prom zadzwoniłem do domu, dzieci już spały, Aga rozkoszowała się ciszą jaka zapanowała w domu. Miałem spać tej nocy w internacie jednak postanowiłem że pojadę prosto na okręt i tam się kimnę. Wstałem ok. 5.30 reszta załogi już się schodziła więc siła rzeczy nie dało się spać, ubrałem się w drelich i poszedłem przygotowywać siłownie, zatankowałem wodę, obróciłem silniki,4 godziny zleciały szybko. Wyszliśmy w morze, jeszcze będąc w kanale prawie w główkach zaczęło bujać, Bałtyk był niespokojny, większa część załogi dodatkowo zaokrętowanej pod wpływem bujania zaczęła zmieniać kolory, i jakoś tak uśmiech znikł z ich twarzy. A mamy pływać 14 dni, wiec gdzie tu do końca? Cóż godzinę po wyjściu w morze objąłem swoja zmianę wachty, drugą zmianę, mówi się ze to psia wachta ,najgorsze jest w niej to ze człowiek przed i po zmianie po psiaku chodzi nie wyspany, a tak to jest rutyna ,kontrole, obchody, na szczęście nic się nie dzieje, wszystko w normie ,więc kolejne 4 godziny mijają szybko i spokojnie, dobrze ze skład mojej zmiany jest spoko ,normalni ludzie.Za 8 godzin kolejna zmiana. Chociaż tyle, kiedyś lubiłem wypływać w takie rejsy, 14 dni to nie długo jednak teraz już mnie męczą takie wyjścia, i najchętniej to bym pracował bez konieczności opuszczania portu. Zasięgu nie ma, dookoła tylko woda , zastanawiam się co robi Agnieszka, jeszcze zanim zginął zasięg dzwoniłem do niej ,jechała rowerem z dziećmi na wieś, w sumie dobrze, w końcu niedziela jest ,a siedzieć w domu tylko po to by siedzieć głupota. Dobrze ze roaming włączyłem wiec jak złapiemy jakiś zasięg to powinny być wiadomości z domu. Płyniemy już kilkanaście godzin, morze wreszcie się uspokoiło, w pewnym momencie bujało tak ze z koi wyrzucało człowieka, trzeba było się mocno trzymać, neptun nawet mi dał się we znaki, i miałem mały kryzys, zamuliło mnie tak ze i ja kolory zacząłem zmieniać na nieco inne niż zawsze, ale to norma, kiedy buja kilka godzin non stop zdarzy się człowiekowi. Weszliśmy w cieśniny, uspokoiło się ,płyniemy teraz ze stała prędkością, spokojnie bujając się na wodzie, jeśli tak będzie dalej to ludzie odżyją, zwłaszcza ci co morskości nabierali przez ostatnie godziny z głowa za burta, oddając posiłki neptunowi hehehe. Po raz 1-szy od kilkunastu godzin złapałem zasięg i przyszły wiadomości z domu, morda mi się ucieszyła gdy czytałem eski od Agi co robiła z dziećmi, jest dobrze wiec nie mam powodów by się martwić ,jednak tęsknie za nimi bardzo. Zdałem nocna zmianę wachty ,czas się położyć i zdrzemnąć trochę. Jest już wieczór, kolejny dzień się kończy, po kolacji, miałem w sumie nie iść ale taki zapach smażonej cebuli się roznosił i skwarek że normalnie nie mogłem się oprzeć, były pyzy z mięsem i ta właśnie cebulka, normalnie prawie jak domowe jadło. Pychotka. Monotonia wkrada się w takim rejsie, wachta, praca, spanie, jedzenie, wyjście jest spokojne bo nie grają żadnych alarmów. Poszedłem na burtę zachód słońca akurat był, telefon zadryndał, złapal zasięg, kolejne eski z domu przyszły, czytam i się śmieję, heheh jest wszystko w porządku, to dobrze jestem spokojny. Dzisiaj zaczął się dopiero czwarty dzień rejsu, jak ten czas powoli leci, dni się dłużą, noce wleką .Po południu, mieliśmy miła niespodziankę, płynie z nami orkiestra MW, która dała nam krótki koncert na ładowni okrętu na prośbę dowódcy. Podobało się chłopakom, a szczególnie pani która grała w 1-szym rzędzie . Jak do tej pory w siłowni nic się nie dzieje, tylko co drugi dzień trzeba myć filtry olejowe na silnikach głównych, coś często nam się brudzą, ale to dlatego że przeszliśmy na inny lepszy olej. Przynajmniej czas na wachcie jakoś szybciej mija jak jest co robić. Od wczoraj nie ma zasięgu, gdy weszliśmy na morze północne, tak pewnie będzie do jutra ,wtedy mamy być nieco bliżej brzegu. Czekam na wiadomości z domu, zastanawiam się co u moich dziewczyn słychać. Dopłynęliśmy do wyspy Cowes w Anglii, stoimy tu 6 dni i wracamy, okręt stoi na redzie portu wiec do miasta będzie nas wozić wodna taksówka, ja nie bardzo mam ochotę na zwiedzanie miasta, najzwyczajniej w świecie mi się nie chce. Zasięg jest wiec i wiadomości z domu teraz mam na bieżąco. Wszystko jest ok., dzieciaki zdrowe, pojechały z żoną na majowy weekend do teściów na wieś. Od kilku dni źle się czuje, boli mnie okolica pachwin, a że to miejsce dość ważne dla faceta to trochę mnie to niepokoi ,musze jednak z tym poczekać do powrotu do kraju, na razie jadę na proszkach przeciwbólowych, ogólnie od kilku dni chodzę jakiś taki wyciszony, wykonuje polecenia bez słownie jak maszyna, jak robot, nie mam ochoty na rozmowy, wręcz ich unikam, robie co mi każą i tyle, myślami jestem cały czas w domu. Bardzo za nimi tęsknię, chciałbym przytulić się do moich córek, do żony. Dzisiaj pisaliśmy dość sporo z żona, maluchy nie chciały za bardzo nocować w domu u dziadków, jak czytałem wiadomości z domu to uśmiech pojawiał się na twarzy. Jeszcze tylko 9 dni i będę w domu. Dzisiaj sobota, minął kolejny dzień już 7-my kiedy to wyjechałem z domu, od rana nic mi nie idzie, chodzę wściekły jak osa, warczę na wszystkich, można powiedzieć ze wstałem lewa nogą, tak to nie mój dzień dzisiaj, po południu zostałem wyznaczony na udział w koncercie miejscowego kościelnego chóru,nie mam ochoty tam być, to nie moje klimaty,zamiast słuchać koncertu wolałbym być w domu, tam gdzie moje miejsce, a nie siedzieć tutaj, i patrzeć jak się kadra bawi, od zawsze przez takie imprezy były waśnie na okręcie,od zawsze.Staram się od tego wymigać, ale chyba tym razem mi się nie uda,zobaczymy zostało jeszcze trochę czasu,w ostatniej chwili udało mi się znaleźć osobę która chciała iść za mnie na ten koncert.Ja jestem zadowolony i ta osoba również, tak wiec wilk syty i owca cała. O północy objąłem swoją wachtę, pilnuje agregatu, co godzinę robie obchód okrętu, więc nocka szybko minie, ani się obejrzę a będzie już trzeba zdać wachtę i udać się na wypoczynek. Dobija 6 godzina jak jestem na wachcie, sen zaczyna mnie łamać, przygasiłem światło w CSK i teraz jedyne źródło światła to kontrolki lampki i sygnalizatory, kolorowo jak na choince w święta. Po zdanej wachcie położyłem się spać, po 4 godzinach musiałem wstać ,był problem z woda słodką, trzeba było usunąć usterkę ,prowizorycznie się udało, jednak gdy wrócimy do portu będę musiał się tym zająć,no właśnie po powrocie do Polski, chcę jechać na dłuższe wolne do domu, do rodziny, praca nie zając nie ucieknie, tym bardziej ze aga dzisiaj dzwoniła, zmęczona jest byciem sama z dziećmi, wszystko na jej głowie, rozumiem ja, jednak co ja mogę ,taka praca, gdy wracam do domu staram się ja odciążyć. Poniedziałek-ostatni dzień pobytu na wyspie, jutro rano o 5 zaczynamy się przygotowywać do powrotu, tankujemy wodę pod korek, paliwo, zdajemy ścieki, i w drogę, dobra wiadomość jest taka ze mamy wrócić o jeden dzień szybciej niż to było planowane, super wiadomość dla mnie, bo to znaczy ze jeszcze w sobotę późno ale będę w domu,to jedna dobra wiadomość, a druga to taka że dzisiaj w domu moje dziewczyny były bardzo wesołe, bawiły się i ogólnie Aga stwierdziła ze wypoczęła troche,czyli jest git. Wypływamy o 10 rano, znowu zaczną się wachty, prace i spanie po wachcie, dobrze wolę to niż bezczynne siedzenie, czas szybciej zleci. 5 rano, pobudka, zrobiliśmy co było do zrobienia, po zatankowaniu 20 ton diesla obraliśmy kurs na Polskę ,płyniemy dość szybko po 800 na każdym silniku, prawy silnik trochę ma nierówne parametry ale wszystko w normie, nieznacznie nam się rozjechał na 4-tym cylindrze, w porcie się to poprawi. 4godziny wachty zleciały szybko i na wesoło, standartowo już jest kłopot z zasięgiem, dopiero jutro pod wieczór będzie. Północ, objąłem swoja zmianę wachty, zrobiłem obchód okrętu, w siłowni wszystko w normie, wyszedłem na pokład otwarty, był zasięg, włączyłem telefon, niebo było klarowne, mleczna droga, mały wóz i gwiazdozbiór Oriona widoczne dzisiaj były bardzo dobrze, woda spokojna okręt płynie szybko i gładko tnie wodę.4 godziny upłynęły spokojnie, na zewnątrz pogoda się popsuła, zrobiło się ciemno jak w kopalni, po wachcie zeszłem na dół, postanowiłem się ogolić, bo przez ostatnie dni zarosłem jak pole buraków,z resztą nie lubię nosić długiego zarostu. W pomieszczeniu w którym mieszkam panuje cisza, słychać tylko silniki jak warczą pchając okręt do przodu ,rozkoszuję się ta ciszą, noc to jedyny okres kiedy jest tak spokojnie, za dnia jest inaczej, ktoś się kręci, ktoś na kogoś warczy, a ktoś inny słucha muzyki głośno po wachcie. Siedzę tak sam w tej ciszy pośród śpiących ludzi , popijam zimny browar i czekam na kolejna wachtę myśląc o tym co się dzieje teraz w domu. Część załogi narzeka na wodę którą zatankowaliśmy w Anglii, spora grupa dostała wysypki, a część ma problemy ze skórą , bardzo suchą skórą,woda w Polsce też jest nie najlepsza ale takich kłopotów,nie ma może jesteśmy zbyt delikatni do tej wody, a może ta woda jest nie taka??Najgorzej mają kobiety które płyną z nami,tyle tapety co one kładą na siebie żeby tego nie było widać. Czwartek przedostatni dzień rejsu. Dzisiejsza noc była najciemniejszą w całym rejsie, było tak ciemno ze nosa nie było widać.W trakcie nocnej wachty kilka razy wyszedłem na szpardek szukając zasięgu, od dwóch dni jest cisza. „Noc Ciemna noc,czarna,głucha, jesteśmy tu sami,wokół żywego ducha żadna gwiazda na niebie nie migoce wychodzisz na pokład,tylko wiatr wieje ochoczo stoisz tak na rufie, ciemną nocą sam słyszysz ryk silników,pchają okręt w dal próbujesz dostrzec cos w ciemnej otchłani morza jednak ta noc ci nie pozwoli,choć się bardzo starasz słyszysz tylko szept fali,która liże burtę okrętu próbując wciągnąć go w morskie otchłanie odmętu. Wchodzisz ponownie w ciepłe trzewia siłowni jest wszystko w porządku,wyjdź na pokład ładowni i znów jesteś sam,noc otula ciebie patrzysz do góry niczego nie widać na niebie kierujesz mysli do domu,tam gdzie rodzina twa myślisz-czy żona moja patrzy teraz tam gdzie ja? Na to ciemne niebo,na którym nic nie ma i tak Jeszcze tylko doba,kilka godzin ledwie wrócę do domu z rejsu wszystkich was obejmę kolejną noc spedzimy razem szczęśliwi zapatrzeni w niebo nocą rozgwieżdżone,które dla nas się odmieni nie będzie już tak ciemne,jak dzisiejszej nocy blask twych oczu je roświetli,ku nim będę kroczył tymczasem ciemna noc,czarna i głucha jeszcze tylko dobę ryku silników będę słuchał. Ostatnie godziny rejsu,im bliżej Polski tym pogoda lepsza, zrobiło się ciepło,słońce świeci, załoga jakoś tak jakby odżyła,wchodzimy jutro rano do portu w Świnoujściu.Mimo że nie mogłem spać, jakos tak to ostatnia noc i ostatnia wachta,spokojnie minęła, nic się nie działo,o 8 rano zagrali alarm manewrowy,nareszcie stoimy w porcie, chłopaki odtwarzają gotowość bojową siłowni,a ja już jestem na dyżurce,objąłem służbę.Jesteśmy w porcie w Świnoujściu,i mimo że nie lubię miasta w którym pracuję, to jednak ucieszyłem się na jego widok po takiej przerwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×