Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

emtom

temat jakich wiele - życie, depresja po rozstaniu

Polecane posty

Cześć, Pomyślałem, żę napiszę na jakimś portalu, muszę się wyżalić, gdzieś to spisać, żeby gdzieś to zostało, może dostać odrobinę porad od osób nieznajomych, rodzinie niechcę już marudzić, a znajomi... brak mi takich, zresztą co by mogli zrobić, w kółko słysząc o tym samym. Wiem, że problem tak popularny, wiele osób to spotyka i w zasadzie jest to normalne.. ale dla czego dla jednoski musi być to takie trudne. Mam 22 lata i byłem już świadom i pewien swojej przyszłości miłosnej, a tu moja luba zostawiła mnie prawie 3 miesiące temu po roku narzeczeństwa, w sumie 6-ciu latach bycia razem. To był mój jedyny prawdziwy związek, zaczął się od szczeniackiego zauroczenia od pierwszego spojrzenia w liceum, potem było budowanie uczucia, poznawanie siebie, wartości, generalnie wchodzenie w świat dorosłości razem, co umacniało więzi, tyle razy słyszałem i sam mówiłem, jakie to szczęscie, być w związku z najlepszym przyjacielem, była moim 'oczkiem w głowie', mogłem na nią patrzeć godzinami i całować po rękach, nic innego nie było potrzebne. Niewiem ile na prawdę, ale zauważalnie zaczęło się od Jej strony kończyć początkiem tego roku, kluczowym punktem było trafienie ( z moją pomocą ) do firmy, gdzie pracuje w grupie kilku facetów, większości moich znajomych, którzy odnieśli sukces. To 'otworzyło jej oczy' i pchnęło Jąby de facto wyrzucic mnie do śmieci, nie tyle dla, co z powodu innych. Ale nie oddała pierścionka, coś się pisało, miałem nadzieję, traktowałem to jako przerwę i szansę, by się poprawić, przestawiło mnie to psychicznie, zauważyłem jak ją zaniedbywałem, naraz po prostu chciałem robić to, czego nie lubiłem wcześniej, a to co było u niej dla mnie 'wadami', stało się tym, przez co jest bardziej wyjątkowa i jak bardzo tego pragnę i tęsknię. Po półtora miesiąca się spotkaliśmy... dostałem pierścionek i hasła, ze postawiła sprawę jasno, że jest wolna i jest jej z tym dobrze. Teraz zaczęła robić też rzeczy, które wczesniej nie chciała bądż się wstrzymywała... co ciekawe, podobają mi się, chciałem wcześniej i piekielnie żałuję teraz, ze nie możemy ich robić razem. Trafiło jej się, zaczeła życ tak jak wydawało mi się, ze wspólnie chcieliśmy, ale im więcej cieszę się jej życiem teraz, tym bardziej jest mi , lekko mówiąc, źle. Mówi się, że nie ma ludzi idealnych. Są. Każdy z nas może taką osobę znaleźć dla siebie. Ja znalazłem, w zasadzie stworzyłem i dostowałem siebie by Ona była idealna. Teraz stała się nieosiągalna. Do oddania pierścionka była mieszanka depresji z energicznym działaniem by coś poprawić. Za dnia, jak nigdy nie lubiłem być w centrum uwagi i się o coś prosić, panicznie szukałem kontaktu w starych znajomych, by powiedzieć co się stało, czy skupić się na czymś, by nie myśleć. Wieczorami i nocami, jednak myślałem i 'wegetowałem'... Po oddaniu pierścionka nie mam żadnego kontaktu. Jedyna osoba, dla której, patetycznie i szczerze powiem, jestem gotów oddać życie, musiała przestać dla mnie istnieć. Nie mam siły na nic, chęci są, ale nie mam żadnej motywacji by działać dalej. Usiłuję zapomnieć i zrozumieć, ze trzeba zająć się sobą ale wciąż o niej myśle, piekielnie tęsknię, żałuję i zjada mnie już niezdrowa zazdrość. Te uczucia potęgowane są jeszcze przez to, że ma silny kontakt z innym znajomym, rozmawiają dużo, chodzą na spacery, przyjechała do niego, jak wrócił zza granicy. Jest wolna, nie moge jej tego zarzucić, wiadome. Ale świadomość, że cieszy się z innym, ze on z nią spędza czas, wie co u niej, śmieją się razem, a co więcej, może zejdą się ze sobą... po prostu mnie zabije. To nie tak, że niechce dla niej dobra, ale nie potrafię wyzbyć się przemyśleń, co mogą robić, że on jest przy niej, gdzie ja byłem 6 lat i pragnąłbym w nieskońcozność. W gorszych chwilach, oprócz wszystkiego pomiędzy zazdrością, żalem, smutkiem, przychodzi teżuczucie o bezradności, samotność, brak jakiejkolwiek wizji w przyszłość. Po prostu, świat jest bez sensu, odbierze się dyplom, pójdzie do pracy, moze zagranicę, może kolejny tytuł...ale to bez sensu, chciałem to robić z nią, dla niej. A tak, zamknięte koło, sen, dom, praca, można dorzucic tam wycieczkę, imprezę, ale to pozostanie puste. W takich chwilach przychodzą myśli samobójcze, było by to rozwiązaniem, ulga psychiczna, najkrócej mówiąc. Ona i tak nie chce kontaktu, nie zrobiłoby to różnicy, czy przez dzień, czy już nigdy nie zapali się zielona lampka przy kontakcie na facebooku - poważny przykład, nie? Ale do tego sprowadza się pewnie jej świadomośc o mnie, o ile nie ukryła kontaktu. Znajomi? Kończą się studia, za miesiąć większość i tak pójdzie w swoje strony. Rodzina, nagorzej, nielicznych kilka nieskłóconych jednostek by miało cięzko, a dalej, podobnie jak z facebookiem, podpis na kartce świątecznej raz na rok mniej... Ale samobójstwo wymaga odwagi. Trzeba być odważnym by zrobić ten krok i trzeba być odważnym, na to co będzie potem, religia religią, pewnie będziemy po śmierci 'sterować' kimś innym, a niechcę trafić np do biednej wioski w Afryce. Cieszę się względnie kim jestem, doceniam, że jestem zdrowy, mam gdzie mieszkać. Cenię sobie to, że jestem dobrym człowiekiem, szanuję innych i ich pracę, nie jestem wandalem, nie klnę co drugie słowo, nie palę i nie biorę narkotyków. A może to jest problem? Co mi po tym, że jedyna osoba jaka ceniła moje wartości, niechce w praktyce mnie znać. Może trzeba mieć wyj*bane na ludzi i szaleć, tacy przeważnie wydają się być bardziej szczęśliwsi ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za duzo i nie zwiezle
w skrocie twoj problem polega na ???????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plastikowaameryka
jak to mówią: " masz miękkie serce to musisz mieć twardą d..." no i z tym zawsze jest problem. nie warto w tych czasach być wrażliwym. weź się w garść i pokaż jej że umiesz żyć bez niej i że bardzo dobrze sobie radzisz. wtedy oczy się jej otworzą i zobaczy co tak na prawdę straciła. nie myśl o samobójstwie bo to głupota odbierać sobie życie przez innego człowieka. wiem co czujesz: pustkę i samotność. ale to przejdzie potrzeba tylko czasu. staraj się zająć czymś, rozwijać swoje hobby i nie szukaj szybko pocieszenia bo znów trafisz na taka osobę która być może będzie chciała Cię wykorzystać. nie szukaj miłości na siłę - ona sama przyjdzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałem, fakt, ale w zasadzie zastanawiam się, czy taki związek jest wart tego wszystkiego co następuje później, zwłaszcza jak się jest tą "wyrzuconą" osobą i się przywiąże. Cóż...trochę ruletka. A problem, heh... mniej więcej jak to ładnie ujęte w poście wyżej. Napisałem tak by nakreślić jakie są uczucia i skąd się wzięły. Powiadasz iść do przodu i żyć bez niej, mam nadzieję, ze przyjdzie to w miarę szybko i skutecznie. Na 'otworzenie oczu' czy jakąś refleksję, co straciła nie mam co liczyć, życie jej się ułożyło w każdej kwestii, przynajmniej na tyle, że nie będzie mnie potrzebować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasiuleksmutasek
A proponowales przyjazn,wiem ze to cie bedzie wiele kosztowalo ale kawa raz na jakis czas i twoje opowiesci o nieistniejacej pannie??wzbudzi zazdrosc,nie pros o powrot,pokaz ze sobie radzisz bez niej.jak zobaczy ze jest ci obojetna to zacznie sie zastanawiac czy nie walczyc o ciebie.ktos pow jesli sie kocha to pozwala sie odejsc i cieszy sie jej/jego szczesciem.ja nie potrafilam i dzis wiem ze to byl blad

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyjaźn, niee, może kiedyś. Sama powiedziała, że ceni i chce mnie za przyjaciela, ale ciężko się rozmawia, bez emocji, za wcześnie. Dodatkowo narazie wystarczy mi małe info od osób 3ch co robi, by być rozbitym przez żal i zazdrość, a takie i pewnie więcej informacji od niej samej były by dużo gorsze. Wspominanie o innej kobiecie nie przyniosło by dobrych efektów, za dobrze się znamy, wie, że niebyłbym w stanie teraz, a ona sama raczej nie była by zazdrosna, prędzej bardziej rozbudowałaby znajomość z tym kolegą... ale dzięki za radę :) "jeśli się kocha to pozwala sie odejsc i cieszy sie jej/jego szczesciem." to zdanie według mnie nie ma sensu, autor albo prawdziwie nie kochał, albo chciał zostać jakimś męczennikiem. Wiadomo, chce się dobrze dla ukochanej osoby, ale powodzenia przyglądać się jak ona cieszy się życiem, samemu będąc nieszczęśliwie zakochanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna_24
wiesz, tak juz czasem jest ze z biegiem lat czlowiek w dlugoletnim zwiazku odkrywa, ze czegos jest mu malo. Ze zycie moze wygladac inaczej, ze cos jeszcze mozna przezyc wiecej, byc moze z kims innym. A czasem to zwykla ciekawosc, popedzona jakas monotonia, wydajacym sie brakiem zainteresowania i mozliwosci zmiany. Patrzac z boku jako kobieta, ktora przezyla rozstania swoich znajomych z wieloletnich zwiazkow, sama tkwiaca w zwiazku 5 lat, mysle ze powodow dlaczego odeszla moglo byc wiele. Ale Ty masz dopiero 22 lata i to jest stanowczo za malo by konczyc zycie na tym etapie. I choc teraz jest ci tak zle, ze gorzej juz byc nie moze, to zobaczysz ze kiedys ten zwiazek potraktujesz jako zyciowe doswiadczenie. Moze sam spojrzysz na to tak jak ona. Napewno jesli na to pozwolisz to bedziesz szczesliwy. Jesli tak ci latwiej to przezyj to po swojemu (mysle ze jestes na polmetku, za 3 miesiace bedzie juz raczej z gorki). Ale nie zamykaj sie i nie pokazuj swiatu jak ci zle bez niej. Tym bardziej ze ona juz faktycznie zamknela wasz rozdzial. Moze bedziecie kiedys gotowi na niezobowiazujaca kawe czy przyjazn. moi znajomi sa dzis szczesliwi z kims innym, takze zycie nie konczy sie na jednej osobie. Jeszcze przezyjesz swoje, czego ci zycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szparka sekretarka łał
6 lat razem, czyli od 16-go roku zycia. Nie mieliście kiedy zasmakować innego zycia. I ona własnie teraz je smakuje. Ty zaś cierpisz, bo nie miałeś wczesniej okazji poznać jak smakuje porzucenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×