Rak zabija.

dwa tygodnie temu odeszła najbliższą memu sercu osoba. Mama. Miała 60lat. Dwa lata temu nieco przed moimi 18-tymi urodzinami dowiedziała się,że jest chora na raka szyjki macicy. 3 stadium. Pierwsza brachoterapia, próba chemi, później kolejna radioterapia. I tak chyba 4 razy. Aż w końcu pojawił się płyn na płucach. 3 razy go ściągano. W odstępach niecałego miesiąca. Zdecydowano się na chemię. Zdążyła podjąć ją dwa razy. Zmarła prawdopodobnie z powodu przerzutów na płucach. . Wychowała 10ro dzieci. I nawet gdy już miała wszystkich dorosłych, każdy ma swoją rodzinę. Jej nagle zabrakło. . Jednak jak miała się męczyć lepiej że ją Bóg zabrał. Serce boli, ale przynajmniej oczom nie żal jej cierpienia już.,[*]

Przykro mi. W maju 2010 zmarła moja mama. Chorowała na SM , miała 44 lata... i też cierpiała. To było i nadal jest moim jedynym pocieszeniem -że już nie cierpi.. i to mnie trzyma :( Że jest jej lepiej.

No z trzeciego stadium to wychodzi mniejszość, niestety.

masakra. Czasem sobie myślę że ona po prostu jest w szpitalu. W ostatnim czasie dość często w nim przebywała. I nie umiem sobie wyobrazić że jej już nie ma.

malinko ja mam dokładnie tak samo, łatwiej mi wierzyć że jest w szpitalu (przebywała tam 5 ostatnich miesięcy swojego życia) niż w to, że jej nie ma. Nie chodzę na jej grób często.. bo nie mogę, nie potrafię..

no moja mama zmarła tydzień po tym jak otrzymała chemię. W domu...:[