To sie nazywa miec niefart do potegi n-tej

Tydzien temu poszedlem do nowej pracy. Troche stresa mialem, wiadomo nowi ludzie, nowe miejsce, nowe obowiazki i nowa atmosfera. Przykula moja uwage pewna dziewczyna. Widac bylo po jej zachowaniu, ze lubi moje towarzystwo. Czesto sie do mnie usmiechala, zagadywala etc. Postanowilem ja zaprosic do pubu, celem blizszego poznania. Usmiechnela sie i zgodzila bez zadnych glupich wymowek i gierek. Poszlismy po pracy do lokalu, w drodze sporo rozmawialismy, wypytywala mnie czy mam kogos, czym sie interesuje, w jakich kobietach gustuje... Troche wypila piwa i zaczela sie jeszcze bardziej przede mna otwierac. I dowiedzialem sie, ze... jest mezatka i ma kilkuletnie dziecko. Obraczki w ogole nie nosi, na meza mowi "stary", do tego dogryzala mu, nabijajac sie z jego miesnia piwnego. Poinformowala mnie jakich facetow lubi i ze dobrze jej sie ze mna wspolpracuje (po tygodniu znajomosci!) Oprocz tego nie kryla sie, ze ma powodzenie wsrod facetow. Kiedys jak byla mlodsza zadnego wokol niej nie bylo, a teraz jak jest mezatka ma powodzenie. Na zakonczenie "randki" zapytala mnie, czy moglbym ja kawalek odprowadzic, po czym podziekowala mi za mile spedzony czas i podala mi reke na pozegnanie. Teraz sie zastanawiam, dlaczego mam takie niefarta do mezatek. Wczesniej umowilem sie m.in. z pewna kobieta poznana przez internet. Okazalo sie, ze od kilku ladnych lat jest mezatka, co prawda nie mieszka z mezem, nic ich nie laczy poza papierkiem, ale rozwodu nie ma. W dodatku co tydzien ma innego gacha. Wezcie mnie pocieszcie, bo powoli zaczynam sie zalamywac. Odkad rozstalem sie ze swoja dziewczyna, jakos nie moge znalezc sensownej kobiety do powaznego zwiazku. Caly czas trafiam na te szukajace zabawy.