Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nicanicztegonierozumiem

Dziwne zachowanie ex, dlaczego on to robi? POMOCY!

Polecane posty

Gość nicanicztegonierozumiem

Facet zerwał ze mną ponad miesiąc temu, byliśmy razem prawie 4 lata, pierwsza miłość, jeszcze z liceum, itd. Powód? Nie dogadywaliśmy się ostatnio, kłótnie o pierdoły były na porządku dziennym. Jemu nie chciała się po raz kolejny próbować tego naprawiać, chociaż dzień wcześniej mówił, że kocha, a kiedy mówiłam o swoim ewentualnym wyjeździe do pracy na wakacje, to stwierdził : "jedź, my i tak jesteśmy już na takim etapie, że taka rozłąka nam nie zaszkodzi, bo i tak już przecież będziemy ze sobą". A dwa dni po tej rozmawie zerwał. Paranoja. Po rozstaniu zero kontaku, kiedy spotkaliśmy się przypadkiem, starał się schować, jak gówniarz. Wkurzyłam się niemiłosiernie, dla mnie to spotkanie też nie było przyjemne, ale zachowujmy się jak dorośli ludzie, nie jak dzieci. Wyszłam mu naprzeciw, bo byłam wściekła, więc chcąc nie chcąc musiał ze mną porozmawiać. Na głupie pytanie: "co u ciebie?" zaczął opowiadać, że kiepsko, bo cały czas o mnie myśli, ale to byłoby złe, jakbyśmy do siebie wrócili. Po czym pretensje do mnie (?!), że ma przeyebane w domu, bo jego rodzice najwyraźniej wolą mnie niż jego. Kolejna sytuacja, napisałam do niego ponad 3 tygodnie po rozstaniu, bo mamy pare formalności do załatwienia, on jest mi winny 200 zł, ja mam pare jego pierdół, itp. Znowu na pytanie: "co u ciebie?" zaczyna rozstrząsać, że ja byłam taka, sraka i owaka, że to robiłam źle w związku - ogólnie cały czas mnie obwiniał. Powiedziałam mu, że fajnie by było, jakby się określił, a on stwierdził najpierw, że nie da się odkochać tak od razu, a później, że sam nie wie co czuje, ale to na pewno nie jest miłość. Spoko, więc po prostu mnie okłamywał. Ogólnie rozmowa przebiegała średnioprzyjemnie, widziałam, że nie jest zainteresowany, chociaż przy rozstaniu zachowywał się super, z klasą, chciał utrzymywać kontakt. Zapytałam, czy coś się w tej kwesti zmieniło. Powiedział, że ON stwierdził, że lepiej będzie, jak na razie zerwiemy kontakt, że ON zadzwoni jak będzie chciał coś wyjaśnić, że porozmawiamy, jak się z niego wyleczę. W tym momencie poczułam się wyleczona jak nigdy. Stwierdziłam, że ja jestem gotowa na rozmowę, jakbym nie była to bym się nie odezwała i że może to on się nie do końca wyleczył. Myślał intensywnie, kilka razy kasował to co napisał (czat na fejsie), w końcu po 10 minutach napisał: "skończmy tą rozmowę". Przypamniałam mu tylko o długu i się pożegnałam życząc mu szczęścia. Powiedział, że czeka na wypłatę. Pech chciał, że akurat w pon miał urodziny, więć mimo że zachowuje się jak baran złożyłam mu życzenia, smsem, bo wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie chce kontaktu. Odpisał, że siękuje, ale nie mógł sobie podarować, żeby nie dodać, że dzięki mnie miał spięcie z naszym wspólnym kolegą. Dzwonie do kolegi, myślałam, że się pobili czy coś, skoro były nie mógł sobie podarować obinienia mnie o coś nawet przy takiej okazji, jak podziękowanie za życzenia. Okazała się, że cała "spina" trwała może 2 minuty i polegała na wymianie dwóch zdań ("po co tak powiedziałeś kiedyś ance, że ja też tak zrobiłem?"" żeby się odczepiła, bo już nie wiedziałem co powiedzieć") , o których kolega dawno zapomniał. Odpisałam więc, że zachowuje się jak dziecko rozstrząsając przy każdej możliwej okazji swoje żale do mnie, że nie wiem czemu cały czas mnie o coś obwinia, skoro mówił, że chce zachować dobre kontakty i rozstać się z klasą. Oczywiście nie odpisał. Od rozmowy, w której przypomniałam mu o długu minął ponad tydzień, więc napisałam mu, że od miesiąca czekam na przelew i to żenujące, że muszę się już drugi raz upominać, a on sam nie wie, że takie sprawy załatwia się jak najszybciej. On odpisał, że odda, jak będzie miał i odcięli mu kase od wypłaty. No po prostu się we mnie zagotowało. Napisałam, że nie interesuje mnie to, szczególnie, że po rozstaniu zachowuje się tak, jakby mnie nagle znienawidził nie wiedzieć czemu i traktuje mnie bez powodu jak wroga i że czekam do piątku. A on na to: "a co jeśli nie?" Zero klasy po prstu, zastanawiam się jak on mógł się tak zmienić w przeciągu miesiąca. Nic nie odpisałam, bo nie chce mi się wdawać z nim w słowne przepychanki. Dziś mamy piątek, a kasy jak nie było, tak nie ma. Jeśli ktoś doczytał aż do tego momentu, to jestem naprawdę wdzięczna. Jak myślicie, co się z nim stało, czym może być spowodowane jego dziwne, wręcz atakujące zachowanie wobec mnie? Nie zrobiłam mu krzywdy, on podjął decyzję o rozstaniu, nie wydzwaniam do niego prosząc, żeby wrócił (w ogóle się do niego nie odzywam - tylko w ww sytuacjach). A on przy każdej nadażającej się okazji stara się mnie o coś obwinić. Podobno najlepszą obroną jest atak, ale przed czym on ma się niby bronić. Ja go nie atakuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przerażona na maksa
wrzuć na luz i urwij wszelkie kontakty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już wszystko wiem
a co on, koorwa, jeden jedyny na świecie? znajdź no sobie jakiegoś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×