Pół roku na bezludnej wyspie

Statek się rozbija, dopływasz do brzegu, masz super szczęście jest tam jakiś opuszczony szłas więc w nocy nic cię nie zeżre i co dalej? Po pół roku miałabyś sierść na nogach bo czym byś je depilowała, krzaczaste brwi z tego samego powodu, pod pachami kudły, oczy podkrążone i niewyraźne wszak kosmetyków brak, ciuchy by ci się poniszczyły i wtedy twój dzielny chłopak by cie odnalazł ale nie rozpoznał i uciekł ze strachu myśląc że to jakiś zwierz :D

ja bym nie zarosła jestem po laserze na całym ciele

i dziewicza natura moglaby sie odbic raczej pozytywnie na urodzie :D no oprocz tych kudlow :D

po pół roku byłyby długie i czarne włosy na głowie bez szamponu i grzebieniajeden wielki kołtun prawda jest taka że bez cywilizacji leżycie i kwiczycie

pazury mozna zawsze poobgryzac :D wlosy przeczesywac palcami albo zwiazywac w warkocze, myc w saej wodzie

pachami opalila na ognisku :) a wlosy mozna plukac w soku z cytryny i beda ladne :)

w końcu czuł bym się dobrze na tej bezludnej wyspie

ale potem posmarowalabym sie jakims "dobrem natury" i byloby git :D

chyba czlowiek dopiero wtedy by odzyl.. skora pieknie opalona, jakis balsam z awokado prosto z drzewa, odzywki naturalne z do wlosow na celulit itd normalnie spa! :P

jestem blondynką wiec aż tak bardzo bym nie zarosła :P

gorzej tylko z owlosieniem na twarzy bo ani lustra ani pęsety, mialabym jedną brew i pewnie wąsy :P

z Robinsonem :)

ale fakt raczej by mi to dobrze na urode nie zrobiło :D

bez pasty do zębów :o

wygrzebałabym głęboki dół i pozyskiwała glinkę, można nią myć całe ciało wraz z zębami