Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kalyna

dziennik diety

Polecane posty

Gość anna m.
strasznie leje od rana, pogoda generalnie nie nastraja do niczego.. dziś przy rannym ważeniu -wow, spektakularne 53,5. (oczywiście, na czczo) nie mam żadnych planów kulinarnych na dziś, nie mam kompletnie pomysłu na obiad, jakoś mi ich ostatnio brakuje... wczoraj niestety znowu przepuściłam dzień bez ćwiczeń, jeśłi dziś przestanie w końcu padać zrobię sobie długi spacer. ale na razie pada, pada i pada......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
TIGI kupowałam na początku u mojej fryzjerki, ale widziałam już i w TKmaksie /tylko niekótre/ i w salonach fryzjerskich i oczywiście na necie- ja ostatnio zaopatruję się na iperfumy.pl /nie pracuję tam, to nie jest reklama ;)/ bo mają czasami fajne promocje. ja dziś mam dzień totalnej rozpusty, jadłam pierwszy raz w życiu ślimaki, do tego z masłem pietruszkowym i czosnkiem- pychota! naprawdę, czegoś tak smacznego już bardzo dawno nie jadłam. niestety, po czosnku jak zwykle źle się czuję, czuję ten obiad cały dzień. potem zaliczyłam jeszcze rewelacyjny creme brulee i czuję się jak balon. tutaj też dziś padało, tak że champs ellysses /wybacz ewentualne błędy pisowni, francuskiego ni w ząb ;)/ oglądałam i w deszczu i słońcu, za chmurami i bez. ostatnio kupiłam w rossmanie piankę-żel pod prysznic, zdaje się ich marki, o zapachu jabłka i wanilii. bardzo fajna w użyciu- super rośnie na ręce po wyciśnięciu, świetnie się pieni i pachnie delikatnie. śmieszna odmiana od normalnego żelu. a co z kosmetyków naturalnych polecasz? mi kojarzą się z delikatnym działaniem, chociaż pamiętam zajęcia na studiach, gdy uczyli nas, że substancje pochodzenia roślinnego są jednymi z najsilniej działających i trzeba z nimi ostrożnie. ale to pewnie w samodzielnym domowym użyciu nie w kosmetykach-tam są przebadane. czytam w ostatniim shape o dietach w proszku- zupkach, koktajlach. co o tym myślisz? to jest sposób na brak pomysłu na obiad ;) pozdrawiam ciepło, wcale nie deszczowo! k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
właśnie spostrzegłam, że swoimi przydługimi postami zaczęłam już 3. stronę! ;) dziś przegięłam, totalna ropusta- masa serów /pyyysznych!/ do tego bagietka /pełnoziarnista- żeby nie było/, wino i... jestem w ciąży spożywczej! źle mi, leżę i kwiczę ;) przesadziłam. ale po powrocie planuję detoks- chyba wrócę na chwilę do low-carb. odtruję się z tych bagietek, croissantów i innych węglowodanowych grzechów. jutro wyjeżdżamy z paryża- już mi żal. zakochałam się =w tym mieście, choć pobyt tutaj nie był łatwy, zobaczyłam, że nie jestem łatwa we współżyciu i kilka przykrych słów padło. ale oczyściło to atmosferę i mam nadzieję, że będzie dobrze. robię jutro kilka godzin tylko dla siebie- z włóczeniem się po sklepach i przepysznymi makaronikami, które odkryłam pierwszego dnia :) potem- obiecuję oficjalnie- kończę z niedozwolonym jedzeniem- żadnych odstępstw! pilnuj mnie Anno plizz.. pozdrawiam, k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
wróciliśmy... niestety. oczywiście tradycyjnie jestem na dyżurze. odtruwanie po Paryżu zaczęte. Pilnuję ię, choć zachcianki mam oczywiście. ale zastanowiło mnie jedno. W czasie pobytu we Francji, kiedy miałam dzień wypełniony chodzeniem i zwiedzaniem, nie myślałam o jedzeniu tak intensywn9ie jak w domu. choć przecież było przepyszne! jadłam, kiedy byłam głodna i okazywało się, że niewielkie /ale pyszne/ śniadanie i świetny obiad około 14 mi wystarczają! potem jakaś mała kolacja /poza dwoma występkami/ albo już tylko winko. i... tyle! nie potrzebowałam więcej! za to tutaj myślę o tym, co zjeść niemalże bez przerwy! chyba brak mi ciekawszych atrakcji niż obiady i podwieczorki ehh... postanowiłam uskutecznić trochę włóczęg po Warszawie, może klimat Paryża mi się udzieli? :) p.s. oczywiście nie odmówiłam sobie i przywiozłam z fr mnóstwo flaszeczek kosmetyków! żele pod prysznic, szampony o obłędnych zapachach i olejek do włosów, który oczywiście zrobi mi bosską burzę na głowie ;) plus lakeiry do paznokci oczywiście- cuuuudownie! :) pozdrówki! k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
staram się trzymać silną wolę i nie poddawać zachciankom i ku mojej uciesze jakoś daję radę :) trochę straciłam zainteresowanie jedzeniem, trochę moja silna wola się wzmogła i nie daję się już podszeptom kuszącym słodkościami ;) upiekłam w tygodniu pyszne ciastka imbirowe i fakt, nie odmówiłam sobie kilku, ale były do śniadaia, więc caaały dzień na ich spalenie. odkryłam świetne musli w lidlu, 50% owoców, pestek, orzechów i nie sklejane cukrem, tylko czyste płatki. Super! postanowiłam też trochę opróżnić lodówkę, wyjadam, co tam jest i staram się nie kupować niepotrzebnych rzeczy. tylko na bieżąco. mam nadzieję, że wytrzymam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
hm, mi jakos ostatnio śednio idzie... mam ochote na niezdrowe jedzenie, glownie chipsy nie wiem skąd się to bierze waga ostatnio ani drgnie czytam ostatnio w shape: na oponkę na brzuchu aeroby, aeroby, i jeszcze raz aeroby... łatwo powiedzieć pobiegałam kilka dni temu, ale przy takiej pogodzie to naprawdę traumatyczne przeżycie... z kosmetyków naturalnych ja lubię olejki do włosów, i glinki kupuję je w helfach (helfy.pl) natomiast co do pozywienia w proszkach mówię stanowcze nie jestem uczulona na wszelkie przerobione w dziwny sposób rzeczy, uczulona w sensie czysto psychicznym, stronie od nich jak mogę kompletnie nie kotroluję ostatnio spożycia pieczywa, ponieważ jestem na wyjździe i nie u siebie, tłumacze sobie że to wlasnie efekt rozregulowania jakiegos.... no i pozwoliłam sobie wczoraj na drinka, czyli zupełnie puste kalorie piję też ostatnio za dużo kawy- stanowczo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
drinka- dziś też sobie pozwalam ;) akurat przebywam w stanie PMS i nie kontroluję również wielu rzeczy, w tym spożycia wszelakiego. ogólnie jem rzadziej, ale dobrze. dziś obiad z moim M. w bułgarskiej knajpce, pierwszy raz chłodnik i... był dobry! mnóstwo czosnku, po którym czuję się źle cały dzień, ale co tam. plus zrobiłam sernik na zimno co prawda z serka 0%, ale truskawki, maliny, porzeczki były. wierzę, że po pms mi minie, wrócę do rozsądku Aniu, czasem trzeb pozwolić sobie na słabości, by potem wrócić do zdrowych nawyków, w końcu życie jest takie krótkie! buziaki, lekko wstawiona, k. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
Zycie jest krotkie:) to jedno z moich ulubionych powiedzeń tylko że często je modyfikuję i dodaje: .. ale wystarczająco dlugie żeby popełnić kilka poważnych blędów i boleśnie odczuć ich skutki:) dlatego jak w większosci przypadków - złoty środek świetnie się tutaj sprawdzi ze mną dzieją się niesamowite rzeczy na minus, niestety dzis po pysznym obiedzie złożonym z kalafiora, kaszy gryczanej i kotlecika z piersi kurczaka, na talerz nałozyłam sobie... garść chipsów to nie żart, niestety ale w miejscu w ktorym przebywam one leża doslownie wszędzie- po prostu inne zwyczaje, inne nawyki... u mnie w domu takie rzeczy nigdy nie leżą czekając na nieuchronną konsumpcje w jak najmniej spodziewanym momencie.... a teraz siedzę z kubkiem kawy parzonej ( moja ulubiona) i spozywam ze szmerem niepokoju w sumieniu... przez wakacje i lato "program" dnia mi się sypnał dość powaznie ( ten zywieniowy), mam nadzieję że jak wroce do domu, wszystko wróci do normy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
ehh... moje wczorajsze drinkowanie źle się skończyło, znaczy dziś w pracy byłam na mega kacu, co przy takiej temperaturze, jaka teraz panuje, jest męką do potęgi. Ale pomyślałam sobie- dobrze Ci tak, jak nie umiesz pić, to cierp ;) i cierpiałam bardzo. potem poleciałam do domu i jak to na kacu, miałam ochotę zjeść wszystko co mi wpadnie w ręce a im bardziej niezdrowe, tym lepiej. skoczyło się na przerobieniu pozostałego naleśnika gryczanego na quesadillę z pieczarkami, szynką i /niestety/ serem. Aha, aby Cię pocieszyć dodam, że następnie na talerzu wylądował solidny kawał sernika na zimno, który zrobiłam ostatnio. co prawda z serka 0%, sale w środku maliny, truskawki i porzeczki. wczoraj pochłonęłam jeszcze górę popkornu, co poza złym samopoczuciem i nudnościami rano przyprawiło mnie o taką samą górę wyrzutów sumienia. nie tknę więcej popkornu. ble :( niestety, będąc "gdzieś" trudno utrzymać domowe nawyki żywieniowe, wiadomo. trzeba się starać ,a jeśli nie da rady, to spokojnie wrócić do nich po powrocie. jadę na weekend nad Bałtyk i wiem, że nie odpuszczę rybki ze smażalni ;) staram się biegać bardziej regularnie, bo zauważyłam, że ostatnio spadła mi motywacja. wspomniana temperatura nie sprzyja, zostaje albo wczesny ranek albo późny wieczór. poza tym jak tak regularnie pobiegam i pochodzę na fitness, kolana mi lekko wysiadają i czuję je. ale staram się. ze zgrozą myślę, że przyjdzie czas, że trzeba będzie się rozebrać do kostiumu w te wakacje! czuję się i wyglądam strasznie, nie mogę na siebie patrzeć na zdjęciach :( obżarstwo plus ćwiczenia zmieniły moją figurę, nie podoba mi się ani trochę :( nie mam natomiast pomysłu, jak to zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
:)no tak... na takie wątpliwości z kostiumem najlepszy jest życzliwy osobnik płci męskiej i jego dobre slowo.. Wtedy mimo oponki a nawet dwóch można sie nosić z podniesioną głową:) Porownywac sie do innych nie ma sensu, zresztą to najpewniejsze żródlo tak zwanego doła.. ( chociaż wiem jak trudno jest tego nie robić...) a już najgorszy jest porownujący cię do innych facet, od takich postanowiłam uciekac jak od moru i zarazy.... czuję się ociężała, objedzona, chyba znowu woda mi się magazynuje z okolic brzusznych tez nie moge być specjanie zadowolona, powiedzmy że moja talia poszła na spacer... :) ale zadowalam sie wygladaniem wystarczająco dobrze jak na swój wiek:) amen ps: ja znowu z kubkiem kawy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
ps: podziwiam cię za te inwencje kulinarne no i muesli z lidla to klasyk, oczywiście, - należy go przerobić:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
ehh, widzisz. u mnie jakoś ten mężczyzna prawiący komplementy odnośnie mojej talii nie działa. oczywiście, jest baardzo pożądany, bo nie wyobrażam sobie, żeby mój facet mi mówił, jak źle wyglądam /no, chyba że RZECZYWIŚCIE zacznę się zaniedbywać/, choć i takiego przerobiłam, ale u mnie zawsze najważniejsze pozostaje, co sama myślę o sobie. a nie myślę najlepiej i stąd problemy. w weekend wylądowałam na 2 niecałe dni w Sopocie i trochę sobie popatrzyłam. gdyby tak chcieć się porównywać, jak piszesz, to może i nie byłoby tak źle, bo większość dziewczyn na plaży "coś tam" ma do zarzucenia. Ale jak pisałaś, porównywanie nie ma sensu a poza tym jak tu równać się do kabiet, które urodziły dziecko, albo maja koło 40-tki? niestety też, jak mój M. mi uświadomił, najbardziej lubię się masochizować porównując do 12-latek, które w ogóle nie mają fałdek, bo po prostu w ogóle nie mają figury i kształtów ;) próbuję się odzwyczaić od porównywania /i oczywiście zawsze z tymi lepszymi ode mnie/, ale baaardzo ciężko mi to idzie i to nie tylko na polu figury/diety. ale chyba na wszystkich życiowych płaszczyznach. a jak się porównujesz do lepszych, to zawsze jesteś tą gorszą a to nie buduje pewności siebie, oj nie. póki co staram się jakoś trzymać jedzeniowo, przeżyłam już PMS, mam więc nadzieję, że będzie ok. wczoraj pizza, ale na cieście razowym i poza mozarella /niestety!/ świeże pomidory, bazylia i odrobina oliwy z oliwek- pycha! :) dziś znów jest tak gorąco, że poprzestan na odgrzaniu z wczoraj, bo na gotowanie czegokolwiek nie mam siły. miłego poniedziałku! k. p.s. aha, jakieś babole ktoś tu wkleja, oczywiście to nie ja, żeby nie było! ;) pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
ja już na szczęscie u siebie i wracam do starych, dobrych przyzwyczajeń dostałam w prezencie butelkę oleju lnianego, który podobno miesza się z białym chudym serem, i to ma działać jakieś cuda... staram sie więc gdzieś to wetknąć w dzienne menu, i szczerze powiem, nie bardzo mam gdzie:) znów zbieram się do jakiejś aktywności fizycznej, którz znów legla z powodu upalów. ale tak sobie mysle czyby się letnio nie zapisać na siłownię.. tylko że znów sama, niestety... więc mnie to cholernie demotywuje. moje letnie odkrycie: lody z lidla w polewie czekoladowej z migdałami.. na patyczku:) zjadam pół na raz, więc jednego mam na dwa dni, mam nadzieje że to nic mi się specjalnie od tego nie stanie..? :) no i mój oststani grzech, to za przeproszeniem, żarcie wieczorne niby nic konkrentego, ale często takie nic konkretnego lubi się przekształcić w coś bardzo konkretnego.... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
a z tym czosnkiem to ja mam podobnie jak się skuszę, to potem długo żałuję a co tobie konkretnie dolega ? bo ja mam ewidentnie później takie strasznie uczucie kamienia w żołądku, jest mi cięzko i na jakiś czas tracę zupełnie apetyt, no, ewidentnie mi nie służy zresztą to samo z cebulą i nawet szczypiorkiem masakra znalazłaś na to jakiś sposób? czy po prostu nie jeść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
mam dokładnie to, co pisujesz- długo utrzymujące się uczucie ciężkości, brak apetytu, poza tym mam wrażenie, że "zionę" nim cała. po prostu czuję, że jadłam czosnek. nic nie pomaga, żadne herbatki z mięty, rumianku, nic. musi minąć samo. staram się wobec tego unikać, ale bardzo lubię czosnek, więc od czasu do czasu ulegam i cóż, trochę potem cierpię ;) no tak, nawymądrzałam się rano i zemściło się na mnie. przyszłam z pracy mega głodna i wciągnęłam: dwa kawały pizzy, dwa makaroniki pozostałe jeszcze z Paryża /mega pyszne i mega słodkie/ a na dodatek miseczkę zimnego mleka z płatkami!! gdzie mi się to wszystko zmieściło?? nie za bardzo się właśnie zmieściło, bo czuję się okropnie pełna i ledwo się ruszam. a wszystko dlatego, że jestem teraz na stażu, gdzie nie mam jak zjeść normalnie drugiego śniadania i wracam do domu wygłodniała jak wilk. no i są tego efekty. a tak już jakoś dawałam radę. na szczęście po ostatniej czystce nie mam w domu żadnej czekolady, cukierków i tym podobnych rzeczy, bo skończyłoby się jeszcze gorzej. ok, przyjmuję to za ostatnie podrygi PMS i otrząsam się- do pionu! o 17:30 boot camp- dostanęporządny wycisk, dedykuję go tym bezsensownie zjedzonym płatkom i makaronikom ;) popieram zapisanie na siłownię całym sercem! spróbuj- może np znajdziesz jakiś grupon na siłkę w Twoim mieście i będziesz mogła wypróbować niewielkim kosztem bez długich zobowiązań? wstyd ciężki się przyznać, ale uwierzysz, że nie potrafię jeździć na rowerze? wiem, nie pojmuję, jak można w tych czasach, ale jakoś tak głupio wyszło. strasznie się tego wstydzę i bardzo chciałabym to zmienić, ale nie bardzo wiem jak!? nie mam sprzętu i wstyd mi kogoś poprosić. ehh... jak to zrobić? pozdr. k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
Ale nie potrafisz w sensie że w ogóle ? czyli nie trzymasz ównowagi i się przewracasz? ja kocham rower, dla mnie to aktywność której absolutnie nic nie jest w stanie zastąpić rowerek stacjonarny to czysty śmiech kalyna, ja niedawno nauczyłam się jeździć na rolkach:) uwierz, wiele mnie ot kosztowało, ale dałam radę:) musisz nauczyć się jeździć musisz a potem korzystać z tego na maksa nauczyłabym cię, gdybym miała jak:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
nie umiem,w sensie że ostatnio na rowerze siedziałam mając jakieś 10 lat :/ wiem, wiem, to wstyd i strasznie chciałabym się nauczyć, mam nawet plan, żeby poprosić kolegę, który ma sklep z rowerami, np dziś pomyślałam, że mogłabym jeździć na siłownię i potem, zamiast pocić się w nagrzanym samochodzie, wsiadłabym na rower i przejechała ten kawałeczek do domu czując wiatr we włosach ;) albo do pracy- też nie mam zbyt daleko. i zaoszczędziłabym na benzynie i pozbyłabym się może troszkę cellulitu. muszę się przełamać! to co- ja próbuję się zmierzy z rowerem a Ty z siłownią? ;> ostatnio mam bzika na punkcie kawy mrożonej. ale ponieważ te do kupienia w kawiarniach są najczęściej napakowane cukrem, syropami i bitą śmietaną, postanowiłam robić ją sama w domu. dałam cynamonu i kardamonu i - pycha! zimna, idealnie gasi pragnienie :) muszę jeszcze wypróbować wersję z amaretto :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
ee, to spoko, wiesz że jest takie powiedzenie: że coś jest jak jazda na rowerze, tego sie nie zapomina:) a pomysł z dojeżdzaniem do pracy jest świetny nie wspominając o tym że to szalona przyjemność kawa, o tak:) ja własnie popłudniowo kawkuję, tradycyjnie, po turecku dziś na obiad kasza gryczana, kiedyś nie lubiłam, dziś bardzo mi smakowała, do tego jajko sadzone, i ogórek surowy na kolację zrobiłam sobie miejsce na ten ser z olejem.. hm... przepraszam, a mogę zapytać ile jesteś ode mnie młodsza? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
młodsza? myślałam, że to ja jestem starsza ;) bo narzekam tu i jojczę na pracę, a Ty ani słóweczka o tym, to doszłam do wniosku, że pewnie studiujesz. niedługo "stuknie" mi 28, ale czuję się wciąż na 10 lat młodszą ;) nie dogadałyśmy się w końcu, skąd piszesz. zgaduję, że nie z Warszawy? kasza plus jajko sadzone- mniam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
kalyna, ja w moim pierwszym poście napisałam ile mam lat:) nie, z Warszawy nie piszę:) chociaż byłam tam całkiem niedawno jak będziesz chciała wiedzieć gdzie mieszkam to napiszę ci na priva:) ogólnie mogę powiedzieć że z wielkopolski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
Ups, przepraszam, rzeczywiście napisałaś, musiałam przeoczyć, sorki. Co u Ciebie Aniu? Ja po weekendowo-grillowych szaleństwach nie tylko jedzeniowych, zaczynam od dziś znowu ;) ostatnio wpadłam na trening Ewy Chodakowskiej- w najnowszym Shape było dvd z jej programem, włączyłam z ciekawości, stwierdziłam " eee, wygląda spoko, łatwizna" i .... nieźle się zmachałam! ok 40 minut, ćwiczenia całkiem niby proste, ale pot lał się ze mnie nieźle i mięśnie nie zawsze dawały radę. Może na początek, by przekonać się do ćwiczeń, to by Ci pomogło? polecam! staram się robić codziennie, jak czas pozwala. Weszłam na jej funpage na fb, okazało się, że ma mnóstwo fanów i ogólnie wydaje się fajna laską oddaną swojej pracy :) może zerkniesz na ten ostatni numer w kiosku? aha, to broń Boże nie jest żadna reklama, po prostu zostałam miło zaskoczona tym dvd i dlatego polecam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
Hej kalyna, fajnie że jesteś. ja shape kupuję od chyba dwóch lat, mam wszystkie płyty które wydali z numerami, z niektórymi nawet ćwiczyłam:) tej ostatniej na razie nie tknęłam , ale skoro polecasz, to na pewno zajrzę. ja mam za sobą bardzo rowerowy weekend, wczoraj niechcący przekroczyłam swój obowiązujący do tej pory limit kilometrów, co skończylo się bólem nóg, i kiepskim spaniem w nocy z tego powodu, ale dziś już jest ok, i sądzę , że od tej pory mogę sobie spokojnie trasy wydłużać. u mnie jest tak jak lubię: jestem na owocach, warzywach i chudym mięsie od czasu do czasu, ostatnio zakupiłam też pyszny filet z łososia który po prostu ugotowałam na parze, i zjadłam z gotowanymi waryzwami. mam w lodówce jeszcze jeden kawałek.. mniam. To chyba moja ulubiona ryba. waga poranna to jakieś 53, 6, wiec całkiem ok wieczorem po całym dniu od bardzo dawna nie przekroczyłam 55 kg, zazwyczaj jest to jakieś 54, 5 alb 54, 6, więc chyba ostatecznie kilogram mam definitywnie z głowy:) nadal jem ten biały ser z olejem lnianym, to jest moja kolacja, polubiłam ten mix, jest pyszne, natomiast co do efektów to nawet nie wiem czego się spodziewać, a skoro nie wiem co mam zaobserwować to nic specjalnie nie widzę:) mam nadzieję że ten olej podziała jakoś przeciwzmarszczkowo odwewnętrznie:) zobaczymy. wiesz, ja nie znoszę grilla:) nie lubię całego ceremoniału, nie lubię zapachu dymu, nie lubię ani kiełbasy ani karkówki, i w ogóle ten nałóg mi nie grozi:) teraz w sklepach brzoskiwnie, nektarynki, więc codziennie mam te owoce u sieibie, kilka dni temu w Biedronce rzucili niasamowite mango, słodkie, dojrzałe, soczyste, niebo w gębie... ( nie wiedziałam, podobnie jak Aurelia, że mango jest takie soczyste..- :) http://www.youtube.com/watch?v=WV-4-YEdEhg :) pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
o wow... u mnie dziś rano na wadze 52,9... fiu, fiu... dawno nie miałam takiego wyniku ale najwyraźniej dieta działa dieta, czy raczej pewien styl odżywiania - tak wolę to nazwać mam w domu czekoladę gorzką z nadzieniem pomarańczowym, ale w związku z ostatnim wynikiem, spokojnie odrzucam wszelkie wyrzuty sumienia.. sadzę że obranu kurs kest zatem słuszny, a jednak - jak to kobieta- wciąż mam apetyt na zmiany....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
bosh, kobieto, ile Ty masz wzrostu? /znów coś przegapiłam?/ przyprawiasz mnie o tonę zazdrości, 53-54 to moja wymarzona waga! ja co prawda się nie ważę regularnie, za bardzo mnie to dołowało, ale to takiego wyniku raczej nie dojdę, za dużo już we mnie mięśni i za bardzo lubię jeść ;) ostatnio staram się ograniczać i nawet nie jest źle, tfu tfu, żeby nie zapeszyć. no i katuję się ćwiczeniami, ostatnio nie biegam, bo pada i pada plus zimno /nie lubię/. Byłam wczoraj na filmie Magic Mike, zrobiłyśmy sobie babskie wyjście z koleżankami. Nie wiem, czy słyszałaś o tym filmie, generalnie historia męskich stroptizerów ;) aaaaaaale ciała! jest na co popatrzeć ;D ale po głębszej analizie doszłyśmy do wniosku, że nasi faceci owszem, kilka ruchów mogliby podpatrzeć, ale żeby mieli być tak zbudowani to niekoniecznie, bo tylko by nas przyprawili o kompleksy ;) u mnie też dużo owoców, szczególnie maliny, borówki, porzeczki. po jagodach niestety mam problemy jelitowe, więc unikam, choć lubię. pisz co u Ciebie /nawet jak nic/, bo nie wiem, czy jesteś, czy może urlopujesz się i wyjechałaś :) pozdr, k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
nie, żaden wyjazd mi na razie nie grozi, zmagam się z malym remontem w domu. dzis na obiad gotowany brokuł, kasza gryczana, sadzone jajko- styknie niestety, obróciłam dziś drugą tabliczkę czekolady gorzkiej z nadzieniem ( pycha) więc na razie basta ze slodyczami co do wzrostu to mam jakieś 166 cm, ta waga 54 kg wygląda ok, ale jak rzekraczałam 56 to było coś nie tak jeśłi chodzi o sylwetkę... uważam że te 55, 56 to moje absolutne maksimum. czasem planuję obie menu na cały dzień, a potem sie okazuje że nie mam kiedy tego zjeść.. wczoraj np zabrakło mi miejsca na mój serek z lnem.. po prostu musiałabym go wcisnąć w siebie na siłę, co nie jest dobrym pomysłem... ale to pewnie dlatego że wstaję sobie poźniej, więc dzień się automatycznie skraca, i brakuje miejsca na jeden posiłek... czasem korzystam z rady o której gdzieś przeczytałam a która pomaga nie podjadać: 15- 20 minut po posiłku myję żeby albo płucze płynem- to jakby znak że na razie jama ustna jest posrzątana i nie będzie w użyciu:) taki trick sychologiczny, nawet działa:) nie wiem wciąż jak ograniczyć spożycie kawy- właśnie preżywam lęk egzystencjalny bo mi się kończy, a 3 filiżanki dziennie to moja zwyczajowa norma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
ale pijesz czarną, czy z mlekiem? bo jeśli biała, to nawet 3 chyba nie zaszkodzą. gorzej, jak to espresso- nie chodzisz po ścianach? ;) ja się pochwaliłam i mam za swoje- napad obżarstwa. o dziwo- jestem z siebie naprawdę dumna- w spożywczaku rozsądek wygrał i ominęłam dział z czekoladą- szybko wyszłam ze sklepu ;) ale już wracając do domu wiedziałam, że coś upiekę. zrobiłam ciasto bez mąki i tłuszczu /na puree z fasoli/ ale dodałam garść orzechów, żurawiny i z pół tabliczki czekolady, która mi została po jakimś pieczeniu. niby dietetyczne, ale... zjadłam 2/3 sama! jak nietrudno się domyślić, teraz czuję się okropnie, brzuch mnie boli. ale mam za swoje, może mi przejdzie na jakiś czas. a tak się trzymałam w tym tygodniu... podziwiam Cię za ten twaróg z olejem, jakoś to do mnie nie przemawia. brrr.... ale na pewno będziesz od tego piękna aż strach! ;) ja zwykle zabieram 2. śniadanie i niewielki lunch do pracy, jeśli po południu idę na fitness, zwykle nie chce mi się potem już jeść i tak kończę posiłki o 14. trochę to nierozsądne, wiem, ale właśnie jak piszesz, nie mogę już nic w siebie wmusić. jeśli siedzę w domu, jem o wiele więcej. dlatego staram się ruszać tyłek tak często, jak tylko mogę, no chyba że pada i zimno jak ostatnio u mnie. pocieszające, że od jutra pogoda ma się poprawić. będzie można założyć buty biegowe, tym bardziej, że dyżur tylko w piątek i weekend prawie wolny :) pozdrawiam! k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
hej, nie, ja pijam wyłącznie czarną, do tego siermięznie pażoną, czyli zwyczajnie zalewaną po turecku, taka mi najbardziej pasuje, ja jestem niskociśnieniowiec, bez kawy nie żyję. Chociaż już piłam mniej ( rano i po południu), a teraz .. hm... tak czytam, czytam co ty wyrabiasz w tej kuchni. czary mary jakieś, puree z fasoli...??? :) wow... chybą muszę się trochę wziąść za siebie w kwestiach fantazji kulinarnych:) na początek wypróbuję pierogi z kaszą gryczaną:) przepis znalazłam na internecie, teraz tylko dobra wola... :) oj.... nie lubię gotować, no, co ja poradzę... nie mam na dziś żadnego planu, zaraz jadę na jakieś zakupy, tylko tyle co by przeżyć do jutra:) tak naprawdę mam jeszcze trochę jedzenia w lodówce, i muszę je przerobić - jakoś.... a fantazji brak........ będę wrzucać na ruszt jak leci... :) pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
co do kawy, to ja tylko okazjonalnie i zrywami, nawet na dyzurze zwykle nie piję. Ale jeśli Ty lubisz czarną taką, co to łyżka w kubku staje, to rzeczywiście dwie to już nadto! ćwiczę nadal z Ewą, okazała się, że ta w ostatnim numerze to jest już druga jej płyta! do tej pory robiłam ćwiczenia z pierwszej i muszę powiedzieć, że druga część jest hardkorowa. Próbowałaś może? Ja jakoś się zawzięłam i póki co mam zapał, na ile starczy- nie wiem. Za to nie biegam, jakoś motywacja mi spadła do zera. Jadę do domu na weekend, może tam? Wyjadam z lodówki, co mam, bo wiem, że mama doładuje mnie jak będę wyjeżdżać ;) ale zauważyłam, że nie mogę dojść do etapu, że jest tam mało. czy to jakiś podświadomy strach przed głodem? ciągle coś mi zalega na półkach...podobno ludzie wychowani w czasach, gdy z zapasami było krucho taka mają, że chomikują "na wypadek". może to to ;) dostałam ostatnio rewelacyjną maskarę z Yves Rocher do wypróbowania- nie wiem, czy używasz na codzień, ale ja jestem nią zachwycona! choć nigdy bym się po tej firmie nie spodziewała takich rezultatów. robi rzęsy jak marzenie :) już kupiłam sobie pełnowymiarowe opakowanie (tamto to była miniaturka) i dla mamy drugie ;) ok, nie nudzę już. wracam do pracy ;) trzymaj się ciepło! k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna m.
Miałam kiedyś maskarę z YR, taką różową jakbym, faktycznie była dość dobra, miała gęstą szczoteczkę. Ja generalnie za YR nie przepadam, wypróbowalam kilka produktów ale jakoś nie ciągnie mnie by do któregokolwiek wracać. Niestety, za ćwiczenia jeszcze się nie wzięłam, musze doprowadzić dom do stanu używalności, ale jeżdże na rowerze, i póki co tylko tyle. Nie jestem z siebie zadowolona, nie podoba mi się moja figura, nie mam nadwagi ale wydaje mi się że proporcje są jakieś takie... zachwiane:) Nie chcę sprowadzać ruchu i sportu do roli przykrego obowiązku, raczej chodzi mi o wytworzenie zdrowego nawyku, zresztą jak czasami 2- 3 dni nic nie robię, to potem i tak mi brakuje, więc uważam że to dobra droga. Ja mam już trochę wiek na karku, i muszę niestety zacząć coraz bardziej uważać, wiele rzeczy nie ujdzie już na sucho.. a wczoraj .. jakby mnie opętało, lody i paczka chipsów na kolację :( tak, tak.. niestety, tak było. nie powiem żeby umierała z wyrzutów sumienia, jednakowoż nie bardzo rozumiem dlaczego tak, i z jakiegoż to powodu. Na pewno takie głupoty nie mogą się stać nagminne, chyba raz w miesiącu się nic nie stanie, ale kurcze, zaskoczyłam samą siebie, że poleciałam na samo dno, i to z całkowitym wewnętrznym przyzwoleniem:) Jakoś tak chwilowo mi nie zależy- mam nadzieję że chwilowo... ja od paru dni jeżdzę do mamy na obiadki, a tam same cuda, fasolowa na żeberkach, naleśniczki pięknie usmazone na chrupiąco z cukrem, itd itp.. i ja to wszystko zjadam.. No ale od jutra przechodzę na swoją kuchnię, może mniej smaczną no ale na pewno bardziej dietetyczną. Pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×