Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Daria;)

KLUBIK KUREK DOMOWYCH

Polecane posty

te wągry u mnie to chyba jakieś zaburzenia hormonalne bo raczej nie błędy pielęgnacyjne, ale dieta też ma tutaj znaczenie. Zauważyłam że jak karmiłam synka, przez ponad rok, wiadomo jadłam zdrowo itp. to cere mialam znacznie ładniejszą. A teraz już zdarza się czasami coś niezdrowego, słodycze, kawa, jakieś chipsy (rzadko ale przyznaję że czasami sobie kupię), pizza, czy frytki na mieście i cera zrobiła się dużo bardziej zanieczyszczona i wągry wróciły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sińce pod oczami, to miałam często, jak byłam dzieckiem...teraz miałam przez kilka tygodni na początku ciąży, ale już dawno znów ich nie ma. o ja też nigdy pryszczy nie miałam, co najwyżej głównie małe pojedyncze wypryski. a z wągrami, to nie wygrasz do końca, też tak mam ;), po prostu skłonności i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie niekoniecznie zaburzenia hormonalne, bo znam facetów którzy tez to mają, choć oni tez mają swój testosteron, może to przez niego ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
muszę od nowa przejść na zdrowe odżywianie, ale czasami nie mogę się oprzeć, szczególnie słodyczom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja teraz to już totalnie nie mogę się oprzeć słodyczom :D ja uważam że wszystko z umiarem, odkąd pamiętam jem wszystko po trochu i zdrowo i mniej zdrowo i jakoś nigdy żadnych niedoborów nie miałam, wręcz wyniki badania krwi idealne, także moim zdaniem nie trzeba mocno kombinować żeby było ok :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I powiem ci, że nawet jak ktoś ma duże problemy z cerą, to widać czy o nią, dba czy nie...nawet ta z problemami, po oczyszczaniu, kremowaniu itp. wygląda zupełnie inaczej niż ta kompletnie nie pielęgnowana, zauważyłam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak na prawdę nie sztuką jest głodzenie się i wyglądanie szczupło, a z drugiej strony anemia, niedobory duże, ciągłe przeziębienia, bo odporność słaba, zero kondycji...Sztuką jest wygląda fajnie, zdrowo, szczuple, ale jedząc po trochu wszystko, co organizm potrzebuje, no i sport :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja w ciąży miałam idealną cerę, coś w tym jest że w tym szczególnym czasie kobieta promienieje, za to po porodzie zaczęły się problemy, właśnie z nasileniem wągrów, wyprysków, przetłuszczaniem, wrażliwością. Nie wiem jak to jest u innych kobiet, ale ja po porodzie miałam takie straszne wachania hormonów, że dosłownie w oczach zmieniał mi się wygląd. Przed wyjazdem do szpitala jak już odchodzily mi wody, umyłam jeszcze głowę i poprosilam męża o depilację nóg i bikini, gładka jakoś lepiej się czułam. Po urodzeniu synka następnego dnia bardzo się zdziwiłam kiedy zobaczyłam na nogach dosłownie busz czarnych włosów, to samo bikini (oglądałam w lusterku), w ogóle włosy tłuste jakbym miesiąc nie myła, a cała moja skóra była tak ciemna jakbym wróciła z egiptu, aż miałam takie jakby czarne plamy np na szyi, brzuchu, dosłownie jakbym siedziała cały dzień na egzotycznej plaży. Poza tym jak umyłam głowę zrobila mi się burza loczków, rzęsy zrobiły się niewyobrażalnie gęste - jak sztuczne, brwi niestety też zgęstnialy. No szok, że z powodu hormonów wygląd może się zmienić w ciągu kilku godzin. Sama zobaczysz, jak zaskoczy Cię Twój wygląd po porodzie, ja czulam się jakbym weszła w inne ciało, ale mimo wiadomego wyglądu (zmęczona, gruba itd) czułam się mega piękna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O rany już się boję :D A ja właśnie nie mam idealnej cery w ciąży, właściwie taka sama jak przed, w każdym razie nie ma dużej różnicy :) O ciąży też słyszałam różne opowieści, a jest zupełnie normalnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sporo czytałam o ciąży, porodzie, noworodku (zresztą jak leżałam wcześniej na pdtrzymaniu to nie wiele innych rzeczy poza czytaniem mogłam robić) ale nie przypuszczałam że tak wiele zmian dokona się we mnie, w mojej psychice w ogóle od urodzenia synka czuję się inną osobą, zupełnie inaczej postrzegam rzeczywistość, czuję się bardziej kobieca, taka spełniona, jestem spokojniejsza, bardziej zorganizowana, zdecydowana, bardziej pewna siebie, czuję się o wiele bardziej szczęśliwsza. Zobaczysz już niedługo całe Twoje życie wywróci się do góry nogami, na to też nie byłam gotowa. Wiedziałam że dziecko dużo zmnienia, ale nie wiedziałam że dziecko zmienia wszystko. Już nie chodzi mi o czas, że nie ma się czasu dla siebie, że dziecko płacze i wymaga stałej opieki, ale o te zmiany w psychice matki, od porodu stałam się inną osobą, zrobiłam się bardzo uczuciowa, wszystko mnie wzrusza (np. widok chorego dziecka, program o narodzinach) a kiedyś nawet bym tych sytuacji nie zauważała. Zrobiłam się bardzo rodzinna, dom, rodzina to dla mnie wartości wręcz święte, dla dziecka zrobiłabym wszystko, nigdy wczesniej nie myślałam że można bez wahania nawet oddać swoje życie jeśli to konieczne, teraz wiem że dla synka oddałabym w razie potrzeby swoje życie bez mrugnięcia okiem. Przed porodem balam się że nie będziemy mogli wychodzić wieczorami, że będę uwięziona przy dziecku, po porodzie aż do teraz wcale nie brakuje mi tych wyjść, nawet wolę spędzić wieczór z rodziną niż zostawić synka z mężem i iść do koleżanki np. Zobaczysz, że macierzyństwo pomimo trudu, zmęczenia fizycznego to naprawdę cud, to coś niepowtarzalnego, najpiękniejszego co się może nam w życiu przydarzyć:) Chwile spędzone z niemowlakiem są cudowne, karmienie piersią to wspaniała przygoda, ja bardzo żałuję że już nie karmię, jak odstawialam synka od piersi (a raczej jak on sam z niej zrezygnował) czułam że coś się kończy bezpowrotnie, że już nigdy nie zaznam tego wspaniałego uczucia bliskości z dzieckiem, tej magicznej więzi, że te "nasze" chwile zniknęły i już nigdy nie wrócą, przeżywałam to strasznie, że mój mały synek staje się taki "niezależny" i że ten czas tak szybko leci. Zazdroszczę Ci, że to wszystko jest przed Tobą, z całego serca życzę szczęśliwego rozwiązania i tego oby ominęły Cię te wszystkie "atrakcje" jakich ja miałam okazję doświadczyć (kolki, bezsenne noce, koszmarne ząbkowanie itd.) Ale nawet mimo tych "bonusów" macierzyństwo to coś pięknego, ja jestem bardzo dumna z tego, że jestem mamą i bardzo dobrze się w tej roli czuję:) Pewnie już nie możesz się doczekać aż urodzisz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myslisz już coś o porodzie? Planujesz go jakoś? Np masz jużmiejsce, wiesz czy ktoś ma być przy Tobie i kto itd?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak zmienia, zmienia, jestem w stanie sobie to wyobrazić, bo się sporo od przejść we wrześniu zmieniłam...Jedynie boję się tego, że zrobię się nawiedzoną mamuśką, co zdarza się niezależnie od wieku i że tak powiem samoświadomości, że będę widziała tylko dziecko i jego potrzeby, że mąż i ja staniemy się dodatkiem do dziecka... To co lubię w sobie...to taką umiejętność przemyślenia, przygotowanie się na różne opcje i właśnie, jak piszesz patrzenia szerzej, nie tylko widzenia problemów z posiadania dziecka, jak dużo ludzi do tego podchodzi...także zawsze muszę sobie w głowie ułożyć warianty, że może być super i mniej super i nie to że kreślę jakieś wizje, tylko racjonalne podejście. Wtedy czuję się przygotowana i najczęściej jest tak, że myślałam że będzie gorzej :) Ja co prawda nie neguję nikogo że nie ma dzieci, nie chce ich mieć, sama dość długo do tego dojrzewałam...ale nie zmienia to mojego poglądu, że według mnie ludzie którzy nie zostają rodzicami czegoś cennego w życiu nie doświadczają, bardzo ciężko jest to doświadczenie zastąpić jakimś innym. To nie musi unieszczęśliwiać, ale to jest trochę tak, jak z tym, że kto nie doznał prawdziwych cierpień, dramatów, to do końca nie wie, co to jest życie...Nie wyobrażam sobie życia dorosłego tylko na zasadzie jakaś praca, niskie rozrywki, kawki, wyjazdy....Jutro na tym weselu spotkam się ze swego czasu dobrą koleżanką, która w tym roku skończy 31 lat, 3 lata po ślubie, a dziecko nadal w planach dalszych, ciekawe co mi powie, że jestem w ciąży... A co do samego porodu, to mamy wybrane dwa szpitala, jeden ten w którym najbardziej bym chciała, gdzie leżałam we wrześniu i gdzie mam lekarza prowadzącego, a drugi awaryjny, blisko nas. Myślę że to się nie zmieni, jak się okaże że jednak planowana cesarka, to na pewno w tym szpitalu, gdzie pracuje mój lekarz, ale na razie na planowane cc się nie zapowiada...Ale o szczegółach, to porozmawiam jeszcze z lekarzem prowadzącym, bo jeszcze mam trochę czasu. W środę zaczynamy szkołę rodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co do porodu rodzinnego, to już od początku wiem, że nie, mój mąż też tak myśli...to wspaniały człowiek, dzielnie mnie wspiera, ale po prostu nie każdy się do tego nadaje, jest zbyt wrażliwy, on się swojej krwi boi, a co dopiero moja ;)...nie mam mu tego za złe, bo to przecież natura, genetyka, a nie że nie chce, bo nie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my razem chodzilismy do szkoly rodzenia i mój mial być ze mną (chociaż mieliśmy ustalone że jak już będę przeć to wtedy wyjdzie jakby mu było słabo czy coś, miał być przy 1 fazie porodu), ale przez grypę jaka panowała był zakaz odwiedzin w całym szpitalu i zakaz wejścia na porodówkę, tylko rodzące kobiety mogly wchodzić, żałuję że nie było go ze mną. Wcześniej nie byłam przekonana że powinien być, ale potem bardzo żałowałam, bo bóle były bardzo silne i brakowało mi kogoś kto by mnie w tym wspierał, już nawet niekoniecznie męża. Inaczej jak kobieta ma umówioną położną, albo własnie jak ktokolwiek jest przy niej. Ja myślałam, że położna będzie przy mnie, a potem okazało się że bylam zdana sama na siebie, położna okazała się niemiła, tak jakby w ogole była zła że musi się cokolwiek mną zająć, jakby z łaski zrobiła mi lewatywę, jak się o cokolwiek pytałam to mnie zbywała, sama powiedziała że lepiej się będę czuła w samotności, a ja wcale się dobrze nie czułam. Poradziła mi pospacerować, potem pójść pod prysznic, na początku dzielnie się trzymałam. Ale po jakimś czasie płakałam, wymiotowałam, dostawałam drgawek, skurcze były nie do wytrzymania a ja potwornie się bałam mimo tego że wiedziałam teoretycznie co to jest poród, jak przebiega itd. Wczesniej uważałam że jestem silna, wytrzymała na ból i w ogóle że jestem mega zaradna i samodzielna, a potem na porodówce okazało się że tam każda z nas jest taka sama, że poród to nie jest tylko duży wysiłek fizyczny, ale też wymioty, biegunka, pot i ból który paraliżuje i odbiera jasność logicznego myślenia. Oczywiście każdy poród jest inny i każa z nas ma inny próg bólu, ale wiem, że gdybym miała rodzić jeszcze raz sama przenigdy nie wejdę na porodówke i już. Gdyby ktoś ze mną był, ktoś podałby mi wodę, pomasował plecy, dodawał otuchy, pomagał oddychać, chwalił, pozytywnie nastrajał, a wsparcie w tych chwilach jest bardzo potrzebne. Wcześniej chciałam rodzić sama a potem sama chodziłam na czworakach i wyłam w bólu, wymiotowałam błagałam o pomoc, o jakieś znieczulenie, a położna nie zwracala na mnie uwagi, siedziała w swoim pokoju i piła kawkę, co jakiś czas do mnie przychodziła z nastawieniem typu "chciałaś dziecka to teraz masz", pokrzykiwała na mnie żebym się uspokiła bo to dopiero początek, nie chciala mnie zbadać, śmiała się że może jutro urodzę (była 9 rano), albo pojutrze, wysłała mnie pod prysznic gdzie zaczęłam przeć i drzeć się wniebogłosy wtedy łaskawie przyszła i powiedziala że jak mam zamiar urządzać histerię to mnie zbada i okazało się że mam 12cm rozwarcia. Bardzo się zdziwiła, że tak szybko i krzyknęła żebym biegła na łóżko, a ja doslownie czołgalam się po korytarzu jakieś 10m aż "doszłam" do tej sali z łożkiem gdzie ona już siedziała za stołem z kolejną kawką, wtedy powiedziala, jak poczujesz skurcz przyj i tyle, zero pomocy. I ja tak parłam przez 1,5 godziny, ona co jakiś czas przychodziła i patrzyła na ktg, dopiero jak przyszedł lekarz ktory usłyszał moje wrzaski zajął się mną odpowiednio, poinstruował, podniósł lóżko, podał wodę i zaraz urodzil się synuś. Teraz jestem pewna że chcę zeby ktoś ze mną był, może teściowa, mama, babcia, czy nawet koleżanka (jesli mąż nie da rady), sama nigdy więcej nie urodzę, bo w naszych szpitalach chamstwo i brak szacunku do rodzącej to standard, małe jest prawdopodobieństwo trafić na naprawdę dobrą położną. Potelka nie chcę Cię straszyć, ale przemyśl sobie to, jak wejdziesz z kimkolwiek nikt nie potraktuje Cię przedmiotowo, a jak będziesz sama różnie może być. Życzę Ci lekkiego porodu i fachowej obsługi, ale pomyśl, możesz rodzić długo i wtedy będziesz sama z tym wszystkim, czy jesteś pewna że tego chcesz? Z jednej strony poród to bardzo intymna sprawa i najlepiej jest być samej ale z drugiej strony można potrzebować czyjejś pomocy, wsparcia, ja nie odważyłabym się teraz już wejść tam sama, po tym co przeszłam. Już nie chodzi o ból, bo ten jest i być musi żeby móc urodzić, ale o to że nie ma przy mnie nikogo kto byłby mi życzliwy, kto przeżywałby ten mój poród ze mną, kogoś kto czułby jakieś emocje, a nie ja przeżywam a ktoś "nie histeryzuj, nie jesteś tutaj nikim wyjątkowym".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
daria, dzięki :). właśnie zapomniałam o tym napisać...położną prywatnie, to wezmę na pewno, nawet zastanawiam się o pielęgniarce po urodzeniu do pomocy przy dziecku, ale to już niekoniecznie...poza tym dokładnie wiem, jak jest w tym szpitalu gdzie chce rodzić, jak się ma lekarza stamtąd (nawet jak akurat go nie ma na dyżurze), to spoko, poza tym często nie przyjmują właśnie tak z ulicy, bo mało miejsc mają, więc nie ma masówki, ze znieczuleniem nie ma problemu...Nie no mąż na pewno gdzieś będzie, na korytarzu, na oddziale, ale wiesz nie pomyślałam, że w czasie pierwszej fazy porodu może być obecny, na pewno to przemyślę, bo wtedy jest jeszcze w miarę spokojnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem wiem, jak z tą znieczulicą w szpitalach, dlatego nie chce do przypadkowego szpitala trafić, bo wiem, że urodzić a Urodzić, to jest różnica...np. znam wiele strasznych historii, jak przy ciąży pozamacicznej kobiety zostały potraktowane, jedna moja znajoma aż nabawiła się jakiejś fobii i przez pół roku nie była w stanie sama wejść do przychodni, zawsze chodziła z kimś...ja miałam to szczęście w nieszczęściu, że mam świetnego lekarza, wszystko poszło szybko sprawnie, praktycznie bez bólu, nawet pielęgniarki były ok i to wszystkie, cud ;). ja nawet nie wiedziałam, że ten oddział jest taki dobry, ceniony w całej Polsce, dobre i to w całym nieszczęściu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jeszcze co do innych osób z rodziny przy porodzie oprócz męża, to sobie nie wyobrażam szczerze mówiąc, no ale może tak jak tym później zmienię zdanie...może jakbym miała siostrę, ale nie mam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To dobrze że bedziesz miała "swoją" położną, to jest chyba najwazniejsze. MNie zmylilo to, że jak leżałam na podtrzymaniu to wszystkie połozne, pielęgniarki były bardzo miłe (u nas te same co pracują na patologii ciąży mają też dyżury na prodówce), potem jak zobaczyłam "znajomą" położną na porodówce byłam przekonana że będzie ok, jednak bardzo się nią rozczarowałam, była zupełnie inna, bardzo niemiła i taka zimna wręcz surowa. Dobrze, że Ty załatwisz polożną wcześniej, będziesz miała komfort psychiczny a to bardzo dużo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja dzisiaj siedzę na forum bo mnie brzuch boli, synek o dziwo w dzien długo spał (nadrabial braki z nocy) więc mogłam posiedzieć, obiad mam wczorajszy, w ogóle czuję się źle, nawet mi się uczyć nie chce. Mąż jak wróci z pracy zje i będzie kosił trawniki więc tak jakby go nie było cały dzień. Synek marudzi, chyba nie będę z nim wychodziła na spacer, bo źle się czuję, boli mnie po tym zabiegu brzuch tak jak przy okresie takim bardzo bolesnym. Pozmywam tylko, nastawię pranie i powycieram kurze, odkurzanie i mycie podług odpuszczam dzisiaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No ja co prawda jeszcze nie rodziłam, ale we wrześniu zdążyłam co nieco przez te raptem 2,5 dni w szpitalu pewne rzeczy zaobserwować i tez mi się poglądy nieco zmieniły...nawet na dobrym oddziale z całego że tak powiem dobrodziejstwa głównie przychylności personelu mogą w pełni korzystać tylko pacjentki lekarzy z oddziału, znajome pielęgniarki, no znajomi znajomych, itp...to straszne, niby państwowy szpital, a prywata jest ostra. Wcześniej tez sobie myślałam, że pewnie lepiej mieć położną "wykupioną", ale właściwie to mamy XXI wiek, przecież i bez niej nie umrę przy porodzie...tylko właśnie nie brałam pod uwagę mocno tego aspektu psychologicznego...Uważam że trzeba wiedzieć na czym oszczędzać, nie chce liczyć na szczęście i eksperymentować na własnym dziecku i sobie. Dużo kobiet mówi przecież jestem ubezpieczona, mam prawa do w pełni darmowej opieki chociaż w ciąży, zgadzam się...Tylko według mnie okres ciąży i sam poród, to nie czas żeby toczyć boje ideologiczne. Wiem jak jest w realu i wolę tę kasę skoro na to jest wydać na tę położną, niż mówić że mi się należy i chodzić do beznadziejnego lekarza na NFZ (nie każdy na NFZ jest beznadziejny) i nie mieć zaufania do lekarza. Nie nawidzę głupiego uporu...ale od razu widać kto nie miał wcześniej jakiś ginekologicznych, ciążowych przejść, to mówi po co położna, wręcz ostro krytykuje, po co prywatne wizyty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
daria, to odpoczywaj sobie :). A bierzesz jakieś leki przeciwbólowe? Jak długo ci lekarka mówiła, że tak może boleć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie:) Potelka nie wchodziłam już potem bo poszłam się położyć. Lekarka mi powiedziała że wszystko przez to że w jakimś podobno najbardziej drażliwym miejscu to miałam i że może mnie tak przez ok. tydzień brzuch boleć. Przepisała mi ketonal, ale nie wykupiłam go bo nie chce brać silnych leków, jak mnie bardzo bolało to łykałam apap ale szczerze mówiąc niewiele pomaga. Dzisiaj też mnie boli ale już się chyba troche oswoilam i nie odczuwam tak bardzo. Dzisiaj u nas znowu upał, a tak się ucieszyłam bo wczoraj było znośnie już. Teraz posprzątam do południa, w między czasie ugotuję obiad (zupe jarzynową z makaronem i smażoną rybke do ziemniakow i jakąś sałatke zrobie. Wiecie co, coraz bardziej zaczyna mi doskwierać to siedzenie w domu, czuję że już doszłam całkiem do siebie po ciąży, porodzie, karmieniu i zmęczenie już mi nie dokucza (nawet do kilku przerw w nocy można się przyzwyczaić) i zaczynam się rozglądać za jakimś zajęciem. NIby mam studia, ale to jest nauka trybem internetowym, jeżdzę tylko na zaliczenia, a zajęcia, fora przedmiotowe, czaty, różne prace itd. zalatwiam przez internet. Brakuje mi takiego stałego z ludźmi. Nie mogę iść do żadnej pracy bo nie mam co zrobić z synkiem, a zresztą nie chcę go tak już zostawiać na całe dnie. Wymyśliłam sobie żeby się zapisać do akademii kreowania wizerunku, wydaje mi się że byłaby to fajna odskocznia od codziennej rutyny, a synek też nie ucierpiałby na tym, bo zajęcia są co drugi weekend po kilka godzin. Myślę, że mi dużo by dały, a może potem poszłabym dalej w tym kierunku np. na studia kosmetologiczne - to zawsze bylo moje marzenie. Został mi ostatni rok mgr z pedagogiki, ale myslę, że spokojnie pogodziłabym dwie szkoły, bo kiedyś już studiowałam na dwóch kierunkach i pracowałam w szkole równocześnie. Rozmawiałam z mężem i stwierdził że nie ma problemu, jak będzie miał wolne to zajmie się małym, a jak bedzie musiał pracować to zawiezie synka do swojej mamy (ona soboty i niedziele ma wolne), dzwoniłam do niej i powiedziała że nie ma problemu, aż mnie tym mile zaskoczyła. Muszę się porządnie nad tym zastanowić, ale chyba się zdecyduję. Chociaż synek będzie miał już 1,5 roku to mam takie dziwne poczucie, że tylko ja umiem się nim dobrze zająć, że go skrzywdzę jak go zostawię na te kilka godzin itd. Muszę się pozbyć tych wyrzutów sumienia, bo przecież nie moge tak przeżywać każdego rozstania. Pewnie tak jest dlatego, że do tej pory na palcach jednej ręki mogę wyliczyć sytuacje kiedy synka zostawilam pod opieką innej osoby. Czuję że mi byłaby potrzebna taka odskocznia, a taka akademia to idealne miejsce na "rozerwanie się", nawiązanie nowych znajomości, a przy okazji mozliwość większego zadbania o siebie i szansa na zdobycie jakichś nowych umiejętności, ja bardzo chcę się tam zapisać, tylko czuję takie małe "ale", że co z synusiem... Co mi radzicie? Zapisałybyście się na moim miejscu? zaraz wkleję linka tej akademii, ona jest w tarnobrzegu (sanodmierz, tarnobrzeg to prawie jedno miasto, jest komunikacja miejska itd. z dojazdami nie ma żadnego problemu, a odległośc ode mnie to tylko kilkanaście km, tak ok. 18km może).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://www.akwszkola.pl/ to jest link do tej "szkoły". Wiadomo, że to bardziej rozrywka niż nauka, ale zajęcia wydają się ciekawe (chodzi mi o technika usług kosmetycznych), nawet na własny użytek, chociaż można potem podjąć studia kosmetyczne itd., albo dorabiać sobie robiąc makijaże czy tipsy, zawsze jakieś dodatkowe zajęcie, a przy tym łatwe i dające kontakt z ludźmi:) Co o tym sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Daria;) super, że się zwierzasz z tak intymnych rzeczy. Strasznie mnie to podnieciło i zniesmaczyło też bardzo. Mąż golił ci cipe? Kurwa to już jest chore.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Daria, mam jeszcze jedno pytanie. Czy kobieta podczas karmienia piersią odczuwa przyjemność seksualną? Może dostać orgazmu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dominik1000 podczas karmienia piersia nie odczuwasz zadnych takich rzeczy jest to zwykla czynnosc,czasem wrecz przeciwnie jak Cie dzidzia ugryzie to nawet zaboli:) a wogole skad takie mysli??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za odpowiedź. Słyszałem takie opowieści i aż mi się włos zjeżył na głowie. Dlatego postanowiłem zapytać czy niektóre kobiety tak mają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mapple
Mąż golił ci cipe? K**wa to już jest chore. Nie chore, tylko normalne w zaawansowanej ciąży. Jak przestaniesz się wreszcie ślinić na kafeterii, znajdziesz kobietę, która być może zechce wyjść za ciebie, to może dojrzejesz do normalnego postrzegania rzeczy naturalnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mapple
To ty przestań. Ważysz 30 kg i jesteś zagłodzem z Etiopii? Wyobraź sobie, że jesteś homo. Nagle urósł ci brzuch wielkości dużej piłki plażowej, spuchły nogi i rozbolał na maxa kręgosłup. Nie możesz się schylić, zawiązać butów itp. a nawet nie widzisz własnego przyrodzenia (nie mówiąc o dosięgnięciu go). Jesteś zdany na łaskę innych. I w tym stanie żądają od ciebie wygolenia tegoż miejsca.. Albo sami ci to zrobią - tępą wielorazową żyletką, gdzieś w przeciągu na drągu, a tłum stażystów będzie ci się gapił na ptaka. I co - twój partner nie zaproponuje ci, że sam to zrobi? No bez jaj.. jest, jeśli ci nie pomoże. A dla normalnego faceta nic w tym obrzydliwego. Powiem nawet: niektórych to kręci i urządzają sobie z tego grę wstępną z nieciężarnymi partnerkami. Bardzo fajną. Pokumał ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×