Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wycieńczona

nadal o niego wlaczyc? (długo)

Polecane posty

Gość wycieńczona

Witam. Postanawiam napisać do Was aby poradzić się osób z 'zewnątrz'. Byłam z chłopakiem 4 lata, (obecnie mam 21 on 23) do udanych nasz związek niestety nie należał. Przez pierwszy rok było idealnie, spacery, wypady do klubów, pubów itp. Jednak po roku czasu dowiedziałam się o tym ze na jednej z imprez pocałował inna kobietę. Nie mogłam w to uwierzyć, on oczywiście zaprzeczał i szedł w zaparte dopóki nie zobaczyłam sms-ów od niej. Płakałam, on nic nie mówiąc wyszedł, tak nasz kontakt się urwał , po 2miesiacach odezwał się, mieliśmy się spotkać aby pouzupełniać nasze wspólne sprawy.. Po dłuższej rozmowie pogodziliśmy się i do siebie wróciliśmy, jednak nie potrafiłam o tym zapomnieć, wybaczyłam jednak nie zapomniałam, i przy większości naszych kłótni zostawała ta sprawa 'wyciągana" .. Tak mijał czas, jednak problemy nie mijały.. Pojawiły się kłótnie coraz częstsze, On doszedł do wniosku iż musimy ograniczyć nasze spotkania, do max jednego tygodniu . zgodziłam się, chociaż nie wyobrażałam sobie tego... On w tym czasie nawiązał wiele nowych znajomości, zapominając o mnie, zdarzało się ze nie rozmawialiśmy ze sobą po 5dni i dopóki ja nie zadzwoniłam on by chyba tego nie uczynił... Czułam ze się od siebie oddalamy .. Tak mijały tygodnie, w ten czas on pozwolił sobie na całonocne imprezy z ludźmi ze studiów, nic mi o tym nie mówiąc , dowiadywałam się przypadkowo od naszych wspólnych znajomych, w odpowiedzi od niego słyszałam zawsze "nie mogłaś tam pójść ze mną a nie chciałem abyś się martwiła" dlatego nie mówił mi ze gdzieś wychodzi ... Za każdym razem czułam ze tracę do niego zaufanie... kłótnie się nasiliły, o byle co, on nie potrafił już ustąpić ani zgodzić się z moim proponowanym rozwiązaniem tej sprawy . Musiało stanąć na jego i już! Zgadzałam się na to, tłumiąc wszystkie emocje w sobie... Z biegiem czasu nie liczył się już z moim zdaniem, jego było priorytetem, po prostu miałam myśleć tak jak on. Nadszedł dzień w których wybierał się do mojego ulubionego klubu, wiedział ze jak mi nie powie to dowiem się tego od innych ludzi. Zapytał czy może iść, z kolegami na piwko, zgodziłam się jednak poprosiłam by coś dla mnie zrobił, napisał mi jednego sms-a z klubu. Zgodził się. Dostałam sms-a o 23 ucieszyłam się i poszłam spokojnie spać.. Pomyślałam ze powoli mogę ponownie mu ufać.. o ja naiwna! W następnym tygodniu już nie zapytał czy może ,tylko oznajmił ze idzie, poprosiłam o jakaś wiadomość od niego, zgodził się jednak tego nie zrobił. Następnego dnia spotkaliśmy się, byłam zdenerwowana,zapytałam czemu nie napisał , odpowiedział ze zapomniał a jak sobie przypomniał to było już późno i nie chciał mnie budzić.. nie rozumiałam tego jak mógł zapomnieć o mnie i o tym ze czeka. "to mnie zostaw"- odpowiedział, nie chciałam tego, staram się zawsze rozwiązywać problemy a nie od nich uciekać. Na moje słowa ze nie chce kończyć naszego związku usłyszałam "to ja to robię, to nie ma sensu , widzisz jak my się kłócimy?" wtrąciłam się przypominając mu ze od 3 msc ustępuje mu jak tylko mogę, i nie pamiętam naszej ostatniej kłótni. on tez nie pamiętał jednak nie zmienił zdania . To koniec -powiedział. Wypierał się ze nikogo nowego nie poznał, ze nie wziął od żadnej numeru telefonu nic... uwierzyłam. Spotkaliśmy się dzień później tym razem u mnie, było jak dawniej jednak co chwile przypominał mi ze razem nie jesteśmy.. Później zasnął.. ja czytałam książkę, wtedy przyszedł do niego sms. Godzina była pozna wiec pomyślałam ze odczytam i jak to coś ważnego to go obudzę.. To była ona ... Zamurowało mnie , w zapartym tchem czytałam ich smsy, a było ich mnóstwo.. "nie za bardzo ci słodzę? :):):)" od niego do niej i w ten deseń .. Przez 4 lata związku nie napisał mi tyle smsow co jej w jeden dzień. Wybiegłam z domu. musiałam się przewietrzyć, gdy wróciłam on dalej spal. myślałam ze coś rozniosę... cały czas czytając te wiadomości, w końcu nie wytrzymałam i go obudziłam, zapytałam co to ma być . był zdziwiony a zarazem nie wiedział co powiedzieć,zaczęła się kłótnia . szarpaliśmy się , chyba cale miasto nas słyszało. Po kilku godzinach uspokoiłam się i pozwoliłam dać mu się wytłumaczyć .. "to koleżanka z zajęć, dla jaj tak piszemy", podał mi jej nazwisko, mówił ze zawsze tak piszą, a na pytanie jak zawsze to dlaczego usuwał wiadomości bo nie chciał mnie denerwować.. Uwierzyłam... Jednak kłamstwo ma krótkie nogi i nastopnego dnia już wiedziałam, ze poznał ją na imprezie w klubie i wcale nie jest jego koleżanka ze studiów. Postanowiłam to z nim skonfrontować.. nie chciał mi mówić aby mnie nie martwic. rutyna , mogłam to przewidzieć.. Od tego czasu minął miesiąc, mamy ze sobą kontakt widujemy się, nasze stosunki nie wyglądają na czysto koleżeńskie, jednak skutecznie przypomina mi o tym słowami . Aktualnie załatwiamy nasze wspólne sprawy. On nie ma nikogo, jednak jest stałym bywalcem wszystkich klubów w mieście. Nie umiem sobie sama z tym poradzić. kocham go, jednak nie chce być "tą w razie konieczności" Jest o kogo walczyć ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sluchaj, nie czytalam calosci, bo pierwszy akapit mi wystarczy! dojrzalosc w relacji polega na tym, ze pewne sprawy, szczegolnie konflikty sie omawia, przerabia wspolnie, "trawi" i idzie w prawo albo w lewo, jesli zgodzilas sie z nim byc po tym jak zawiodl Twoje zaufanie, to dalas mu szanse i kredyt zaufania, ale nie pozwalasz go splacic, ba! obiecalas mu przelew tego kredytu na konto ale wciaz przelewu na konto nie dokonalas! i tak sie szarpiecie... wiec albo dajesz temu szanse i nie wracasz do przeszlosci, albo zostaw preszlosc za soba - razem z nim- i idz dalej szukac szczescia, juz ez niego... to jest w Tobie. \Potrafisz? Czy nie? Jesli powiesz ze chcesz zaczac od nowa - z nim- to zacznij i nie wracaj do tego, nie wypominaj, nie mysl o tym, a jesli nie umiesz to znacZy, ze nie ma o co walczyc, ale tu nie chodzi o niego, o was... chodzi o ciebie i Twoje emocje, po prostu ludzie sa rozni, jedni moga inni nie, pewne rzeczy akceptowac, puscic w zapomnienie, zastanow sie czego chcesz, a nie pytaj o to ludzi na kafe, nikt z nas za Twoje bledy nie zaplaci nikt z nas szczesliwy tez za ciebie nie bedzie... powodzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wycieńczona
widać ze nie przeczytałaś całej rozmowy, i mogę powiedzieć ze 1 akapit nie wystarczy,ale nie zmuszam cie do czytania całości :) pytam ludzi na kafe bo chce aby ktoś spojrzał na to trzeźwym okiem, nie znając mnie ani jego. nie karze wam odpowiadać za moje czy jego błędy, po prostu chciałabym poznać zdanie ludzi z zewnątrz. to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie czytałam
takie ogólne spostrzeżenie: O FACETA SIE NIE WALCZY! To oni maja walczyć o nas. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×