Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Susula_30

Nie umiem rozmawiać z mężem

Polecane posty

Gość Susula_30

Witam Chyba postanowiłam napisać tutaj z prostego powodu z bezsilności jaka mnie teraz ogarnia. Będę starała się pisać dość precyzyjnie i na temat żeby nie uprzykszać wam czytania, o ile znajdą się wogóle chętni :) Od 9 lat jestem w związku małżeńskim, mamy 7 letniego synka i chyba tylko on trzyma jeszcze to farse jaka sie dzieje. Oddaliłam się bardzo od męza, On ma dość spory problem z alkoholem, czego nie widzi, oczywiście czuje się wspolwinna temu wszytskiemu po urodzeniu dziecka, zaniedbalam meża, każde z nas zaczeło chodzic swoimi ściezkami. W tej chwili moje malzenstwo polega na klutniach tylko i wylacznie. Mąż zdradzil mnie moze nie fizycznie - tego nie wiem ale emocjonalnie co dla mnie ma chyba wieksze znaczenie. Wirtyalna kobieta, sex itd bolalo. Ale minelo, alkohol dalej zostal, wypady calonocne z kolegami, agresja wobec mnie to taka moja codziennosc mozna powiedziec. Ja nie pracuje na stale tylko dorabiam wiec czuje sie malo komfortowo w tej sytuacji i uzalezniona od Niego. To że mamy bardzo madre dziecko ktoremu nie chcialabym dobieraj ojca ktorego kocha jest przyczyna chyba ze jeszcze jestesmy razem, Choc wiem ze nie dajemy mu dobrego wzorca rodziny. Dzis kolejny raz zostalam na noc w domu z wielkim balaganem jaki mnie otacza po remoncie domu, z dzieckiem, i boje sie nadal podjac tego kroku zakniecia drzwi i wystawienia walizek. Co powiem synkowi, jak przezyje ? za co? wiem że to glupie tlumaczenie, ale to prawda. Staralam sie odbudowac uczucie, jego, moje, szacunek w jego oczach, zaufanie, ale chyba wszytskie moje proby stanely na niczym, prosba, grozba, szataz, szczera rozmowa, nic nie dalo. Dziś czytalam wiele postow roznych kobiet na zyciowym zakrecie i rady byly typu - zostaw go, niech przemysli , zrozumie co stracil itd. Ale przeciez kiedys sie kochalo tych ludzi, przyzekalo przed Bogiem i swiadkami milosc do konca, i teraz co? tak poprostu przekreslic tyle lat wspolnego zycia? Nie wiem co robic i jakby jestem w tym wszytskim sama, staram sie dorabiac aby budzet domowy poprawic, pracuje czasem 12 godzin niennie, owszem sa dni ze wcale nie pracuje, ale ucze się nadal aby znalesc prace z ktorej bede zadowolona, stala , stabilna, wychowuje dziecko, staram sie dbac o dom jak najlepiej potrafie, ale w tym wszytskim chyba zagubilam się bo stracilam to co najcenniejsze bylo dla mnie milosc do meza. Z czystym sumieniem moge powiedziec ze go nie kocham przez to co doswiadczylam, ale chce Go pokochac, i chcialabym aby on widzial i wiedzial ze alkohol do niczego nie prowadzi, abysmy to my byli najwazniejsi a nie koledzy i wypady na piwo.... Z wielka nadzieja patrzylam na to wszytsko, gdy staralam sie walczyc a dzis? hmmmm... a dzis zamknelam sie w domu od wewnatrz i czekam az wroci nie mogac otworzyc drzwi. I co wtedy zrobie.... Sama nie wiem czy wytrwam , ale chyba taki kubel zimnej wody mu sie przyda. Staralam sie naklonic na terapie malzenska, bez skutku, na spotkanie z psychologiem , prosilam, plakalam, bylam zimna suka, i nic.... nie wiem jak postepowac. Moze mimo wieku jestem jeszcze dzieckiem, ktore nie zna zycia, nie wiem... Ja tez jestem nie wporzadku wobec meza i pewnie spotkam sie z pogarda czytajacych, ale przez brak poczucia bezpieczenstwa, ciepla, wsparcia, milosci, zdradzilam meza, a co gorsza nie mam wyzutow sumienia.. nie towazyszylo temu zadne uczucie, poprostu chcialam poczuc to czego nie czulam latami. Przyjemnosc bycia z kims blisko. Z mezem nie spimy razem, nawet mamy oddzielne lozka, nie rozmawiamy a jak zaczynamy to konczy sie klutnia wielka gigantyczna, trzaskaniem drzwiami itd. Mi opadaja na to wszytsko rece, staram sie zrozumiec co sie z nami stalo, nie umiem. Maz nawet nie zadzwonil że wszytsko ok, gdzie jest itd, wczoraj po 22 zadzwonil ledwo mowiacy zebym sie nie martwila bo wrocii, i od tamtej pory cisza. Co mam powiedziec dziecku ktore pyta gdzie jest tata. Kurde jakie to wszytsko dla mnie trudne, chce odejsc a nie potrafie, chcialabym z nim byc ale tak jak kiedys abysmy sie kochali. Sama chyba nie wiem w co mi graj. Facet ucieka z domu wiec cos jest nie tak, a ja nie umiem nic zrobic!!!! potrzebuje wsparcia ktorego nie mam z nikad. Przepraszam ze tak napisalam haotycznie i pewnie bez sensu, ale jesli ktos to przeczyta i ma jakis pomysl co zrobic prosze o rade.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteś współuzależniona. Jeżeli w swoim najbliższym otoczeniu nie znajdziesz wsparcia , zeby podjąc ostateczną decyzję i zostawic go, to bedziesz tkwiła w takim związku. A dziecko? im dłuzej bedzie tkwic w takim układzie tym gorzej dla niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pije kawe i siedze tu
a myslisz ze dziecko jest szczesliwe w takim domu...nie nie jest wiec wystaw mu walizki za drzwi, do odbudowania wiezi trzeba checi obojga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nkbhvvjmcx
bardzo mi przykro...nasze malzenstwo tez jest na zakrecie...co prawda nie ma alkoholu,przemocy i zdrad ale oddalilismy sie od siebie i nie potrafimy juz rozmawiac...boje sie ze skonczy sie jak u ciebie...a w twojej sytuacji chyba bym wyjechala na jakis czas moze to sprawi ze przejrzy na oczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja siostra ma podobną sytuację, tylko jej mąż pije w domu a nie poza -z kolegami. Pił od zawsze, ale jak to siostra ujęła " wczesniej na zasadzie relaksu" i nie w takich ilościach , a teraz jest to dla niej uciążliwe bo alkohol jest ważniejszy od obwowiązków domowych . Siostra już 1,5 roku temu miała napisany pozew rozwodowy, niestety zrobiła cos najgłupszego na świecie, łyknęła skruchę męża i jego obietnice- pogodzili się. Ba! Nawet postanowili mieć drugie dziecko... Mały ma teraz 3 miesiące a ona płacze, bo mąż ma wszystko w dupie, pije sam do godzin rannych , nie zajmuje się dziećmi. Ostatnio jak się napił to to wykręcił jej rece i popchnąłna ścienę - przy dzieciach, o ile mały tego nie rozumie to 3 latka już tak. Napisala kolejny pozew, maż powiedział że on sie rozwodzić nie chce bo jemu jest tak dobrze, lubi pić i nie ma z tym problemu. Wynajęła prawniczkę, on sie przestraszył i obiecał że definytywnie kończy z piciem, przez 2 tygodnie nie pił... potem jakby nigdy nic przyszedł do domu i otworzyłsobie piwko, potem drugie i poszło. Staram się nie doradzać w sprawach osobistych, bo najczęsciej wychodzi potem tak że para sie godzi a tobie pozstaje niesmak. Natomiast w tym przypadku powiedziałam jej, że jedynym rozwiazaniem jest rozwód . Jezeli twój nie przestanie pic ... sama zdecyduj ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot co ma siedem zyć
On ma dość spory problem z alkoholem, czego nie widzi, oczywiście czuje się wspolwinna temu wszytskiemu po urodzeniu dziecka, zaniedbalam meża, to się nazywa WSPÓŁUZALEŻNIENIE i jest jednostką chorobową którą należy leczyć :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mhmmm...
Ja pozbyłam się z życia alkoholika i damskiego boksera i jestem z tego powodu najszczęśliwsza na świecie! Zostałam z kupą długów i problemów, ale co z tego... mam psychiczny spokój,nie muszę się przejmować tym czy zastanę durnia pijanego, czy awantur. Ludzie się nie zmieniają, może tylko powierzchownie, ale nie zmieniają się chyba że są na dnie,albo musi im zależeć. Na początku nie byłam pewna czy dobrze robię, ale teraz poukładałam sobie życie na nowo. mam wspaniałego męża na którego mogę liczyć zawsze staramy się o dzidzię. To co w tym tkwisz to psychiczne samobójstwo. Lecz mi było łatwiej - nie było dzieci. Ale czy warto dziecko skazywać na coś takiego, żeby pamiętało ojca nawalonego lub awanturującego się który bije matkę??? nigdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot co ma siedem zyć
jeśli ty - żona i matka czujesz się WINNA temu, że twój maż i ojciec twojego dziecka wybiera CHLANIE ZAMIAST rodziny to jest to ewidentyny znak, że pora na terapię TY na terapię a co ON zrobi to jego sprawa w tym wypadku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Susula_30
Bylam na terapi nie jednokrotnie, owszem sluchalam zony alkoholikow, ktore uciekaly z domu, i tulalay sie z dziecmi, sluchalam jaka walke podjeły ale ja sie tego boje to mnie strasznie przerasta, gdybym czula jakies wsparcie jakas piecze osob mi bliskich moze bym podjela ta walke. A tu jestem sama. W jego rodzicach mam wsparcie do momentu kiedy bede grzecznie na to patrzyla, ale w momencie gdy wystawie mu walizki za drzwi strace i te wsparcie, bo ich zdaniem małzenstwo jest na dobre i zle. Wiem ze dziecko cierpi, widzi to wszytsko i na dobre mu to nie wychodzi. Owszem podejmuje działania radykalne, nie otworzylam mu dzis drzwi do domu , siedzi i przysypia pijany na schodkach teraz, ale to nic nie da, to tylko jeszcze pardziej podsyca jego agresje. Na normalna rozmowe nie moge liczyc tez z jego strony. Odejsc to tak najlatwiej w sumie, jesli jest problem alkoholowy, jesli psychicznie i czasem fizycznie zneca sie nade mna, i w koncu jesli sie nie kochamy to prosta sprawa bylaby odejsc tak porpstu, ale co ja zrobie wtedy? praktycznie bez srodkow do zycia, bez wsparcia, jestem osoba bardzo zamknieta w sobie, ciezko mi zaufac drugiej osobie, jestem wstydliwa, nie poprosze nikogo o pomoc, staram sie jak moge usamodzielnic ale w moim malym miasteczku to bardzo trudne, byc moze wtedy byloby mi latwiej z tym wszytskim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fioletowa zapalniczka
Moze troche chaotycznie ale mialo byc w wielkim skrocie zeby nie przynudzac ;) sa malzenstwem od 7 lat i maja corke, w zeszlym roku wzieli koscielny, teraz ona jest w ciazy z drugim a on od czasu swojego kawalerskiego w zeszlym roku spotyka sie od czasu do czasu z dziewczyna poznana na tym wlasnie kawalerskim. Ale przemyslalam, lepiej chyba sie nie wtracac. Zreszta jak jej to udowodnie? On napewno bardzo dobrze sie kryje bo tak jak pisalam ona sprawdza go na kazdym kroku a mimo wszystko o tym nie wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lakakak
jedno ci tylko mogę doradzić, nie daj sobie "zrobić" drugiego dziecka, tak jak to robią inne kobiety. Dla mnie takie kobiety to są osoby "chore", bo owszem, chcesz to będziesz z nim, nie to nie,to ty będziesz cierpieć ale dlaczego maja cierpieć dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fafarifka
Polecam ci terapię dla osob współuzależnionych nie Al anon tylko dla współuzależnionych .dobrze ktoś wyżej zauważył chcesz zmian zacznij od siebie .Nikt ci nie da recepty na życie, małżeństwo .Ja mimo terapii co kikla lat przechodzę kryzys w małżęństwie różnica polega na tym ,że jestem w stanie nazwac emocję , powiedzieć o nich glośno i tym samym je z siebie wywalić jak nie wśód znajomych to tu na kafe .Najlepszy psycholog na ziemi .A zaczynałam terapię z nastawieniem że dam gnojowi popalić .No i do dziś jakoś dotrwaliśmy.Ale różowo nie jest.mój nie pije od kilkunastu lat. Na temat alkoholizmu przeczytałam wiele zeby wiedzieć z czym przyjdzie mi żyć i pomimo tej wiedzy nie zawsze mi wychodzi.Nawet jak będzie trzeźwy to nie masz gwarancji na szczęscie.Uczysz się pracujesz prowadzisz dom .Kobieto ogarnij się tu nie ma miejsca na sztuczną skromnośc .7-io latek to nie bezradne niemowlę.Dużo widzi i dużo rozumie.Skończ szkołę, znajdź pracę i podejmij wtedy decyzję czy dasz radę żyć osobno .A co do zdrady to akurat cię rozumiem .bo mam taki czas w małżeństwie ,że sama z chęcią porwalabym się na taki krok.ale o tym co u mnie to juz jest na kilku wątkach więc nie ma sensu się powtarzać.Mój mąz znalazl nałóg zastępczy i co z tego a no nic jak nie uda mu się wszystkiego zepsuć to pewnie niedlugo znów będziemy zyć jak ludzie.Zacznij od terapii ważne aby osoba prowadząca była kompetentna i budziła twoje zaufanie jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości co do tego czy jestes w dobrym miejscu natychmiast poszukaj innego .czas na dobranockę .Pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój ojciec pił
odkąd pamiętam. Pił i awanturował się. Razem z moim bratem modliłam sie aby mama od niego odeszła. Nigdy tego nie zrobiła. Ojciec się zapił. Dzisiaj jesteśmy dorosłymi ludźmi, obydwoje z syndromem DDA. Ja na terapi, mój brat niestety popada w alkoholizm. Jedyne co moge powiedzieć to ratuj swoje dziecko!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po pierwsze masz duzo wyjsc
1. idziesz na terapie dla wspol., al anon tez jest git, ale zaczni od terapi dla wspol 2. jesli chcesz ratowac zwiazek to musisz pozwolic spasc mu na dno, kiedy bedzie jego dno, nie wiem, i nikt ci nie powiem, moze twoje odejscie, moze rozwod, a moze nigdy 3. mozesz zlozyc do komisji papierki o przymusowe leczenie Alkoholizm to choroba postepujaca, bedzie tylko gorzej, jak nie zacznie sie leczyc i juz. ratuj siebie ratuj syna. Na poczatku zawsze jest ciezko. Ale potem bedzie lepiej. Nie zmieniaj jego, zmien siebie!!! Nawet nie wiesz pewnie ile bledow popelniasz, ktore niepozwalaja mu odczoc skotkow swojego picia. Tu rozmowa nic nie da. Psie gadanie, marnowanie swoich sil i energi na trucie, a on i tak bedzie pil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Susula_30
Dowiadywałam się o przymusowe leczenie, i podobno działa na zasadzie straszaka, bo sad wyda wyrok ale na sile go nikt nie doprowadzi na leczenie. Była u mnie juz pare razy policja ale ja glupia nie zalozylam niebieskiej kart, teraz zaluje, byc moze bardziej by to na niego wplynelo jakos. Ostatnio nie wposcilam go do domu ale znalazl na ulicy jakas cegle i zaczal walic w drzwi ktore maja szybke, wiec balam sie ze ja zbije i jeszcze bardziej sie rozzlosci i wpuscilam go, ale uprzedzilam ze jesli zacznie cos robic bez ale zadzwonie na policje wiec sie grzecznie polozyl spac. Wczoraj nawet pomagal mi w robieniu obiadu. Noby nic ale strasznie mnie to cieszylo, bo moglismy porozmawiac, nie plakalam przy nim, staralam sie zachowac zimnakrew, ale powiedzialam o uczuciach o wszytskim co mysle i co widze. Oczywiscie nie zgodzil sie poraz kolejny z tym ze ma problem. Zapisalam się do psychologa ktory rowniez prowadzi terapie grupowe dla alkoholikow i dla ich rodzin, ma ocenic czy potrzeban mi terapia grupowa czy wystarczy tylko ze pare razy porozmawiam z nia. Jutro wyjezdzam i wroce w niedzieli. Biore synka i dam mu i sobie odpoczac od tej przykrej codzienoosci. Troszke tez bedzie zwiazane z moja praca wiec dodatkowa gotowke jaka przy tym zarobie wydam cała na siebie i dziecko. Bo zawsze moje pienizaki szly na mieszkanie a maz mial sswoje na balety wiec mysle ze otrzasnie sie jak nie starczy do konca miesiaca bo dosc sporo przepija. Zobacze co z tego bedzie, zaczne tez odkladac jakas gotkwke po to zeby w razie co miec na jakis czas na zycie, do poki nie ustabilizuje sie tak naprawde. Rozmawiałam z tesciem, ktory jest alkoholikiem trzezwym od parunastu lat, bedzie pomagal mi w tym wszytskim , z mezem moim tez rozmawial juz nie wiem czy rozmowa cos dala, zobaczymy. Dziekuje że piszecie i wspieracie, troszke mi lzej dzieki temu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przykre scenariusze pisze życie a właściwie ludzie sami je sobie uprzykrzają.. wiesz co autorko nie znam Cię i nie chce Cię oceniać, ale zawsze mi się wydaje że wina leży po środku... Pewnie to mocno kontrowersyjne co piszę ale tak myślę... Może wspólnie się gdzieś po drodze zatraciliście?? Sama pisałaaś że po urodzeniu dziecka każde poszło swoją drogą... jedyna różnica jest taka że Ty w porę się otrząsnęłaś - Twój mąż niestety zabrnął trochę za daleko.. Nie wiem co Ci poradzić, ale myślę, że w takich sytuacjach często terapia szokowa pomaga... bo często jest tak, że kiedy poczujemy że coś tracimy lub możemy coś stracić wtedy dopiero uświadamiamy sobie co jest ważne...... Oby Tobie udało odbudować się Twoje małżeństwo i obyście potrafili stworzyć jeszcze ciepły rodzinny dom dla Waszego dziecka... Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Susula_30
Masz racje wina leży po srodku , nie wybielalam sie nigdy i nie wybielam, ja po urodzeniu dziecka zmienilam sie o tyle ze dziecko przyslonilo caly świat, tylko synek sie liczyl staralismy sie o dziecko nie tak jak kazdy, a rocznym moim leczeniem, towazyszyl na przy tym duzy stres. Ciaza byla przez 9 miesiecy zagrozona, cala ciaze lezala, i nie bylo wiadomo co przyniesie kazdy nastepny dzien. Wiec jak synek sie urodzil to poprostu zapomnialam o calym swiecie liczyl sie tylko on, ale po pol roku zauwazylam ze oddalamy sie z mezem ood siebie, powiedzialam mu o tym o swoich obawach itd niestety uwazal mnie wtedy za wariatke, ktora poprostu ubzdurala sobie cos i szuka teraz nie wiadomo czego. I tak sie zaczelo, ja wiem ze to ja zapoczatkowalam ta sytuacje. A maz znalazl sobie zamiennik - alkohol. No i wszytsko juz poszlo jak po masle. Boje sie strasznie kazdego dnia, unikam imprez gdzie mamy sie razem pokazac , gdzie na stole moze byc alkohol, wiem ze jego jedno piwo zamieni sie w 10. Wiem ze nikt za mnie nie rozwiaze problemow, zycia nie przezyje, nie powe zrob tak i tak bo tak bedzie najlepiej, wiem ze musze ze wszytskim uporac sie sama, i to mleko wypic i ode mnie zalezy jaka droga pojde, Ta rozmowe tutaj z wami traktuje troche jak swego rodzaju terapie, aby znow uwierzyc w siebie, stac sie silna usmiechnieta kobieta, ktora chce stawic czolo temu wszytskiemu a nie zamyka sie w czterech scianach i placze. I dziekuje wam za ta mozliwosc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×