Gość CzystyTerrorek Napisano Czerwiec 17, 2012 Witam wszystkich forumowiczów. Proszę was o pomoc, gdyż sama już nie wiem co powinnam zrobić w tej sytuacji. boje mamy po 17 lat, nie wiem więc, czy to coś poważniejszego czy tylko widzę coś, czego wcale nie ma Otóż chodzi o mojego kolegę Maćka. Poznaliśmy się 2 lata temu na szkolnej wycieczce za granicę. Stworzyliśmy tam swoje wąskie grono znajomych, i wszyscy świetnie się dogadywaliśmy. Przeżyłam tam pierwszą fazę zauroczenia, ciągle chciałam przebywać tylko i wyłącznie z Maćkiem, myślę, że on czuł coś podobnego - ale to było tylko niewinne zauroczenie. Mogliśmy rozmawiać godzinami o muzyce, filmach i grach komputerowych, zapowiadało się na stworzenie mocnej więzi, oczekiwałam przynajmniej przyjaźni. Jednak po powrocie ta sielanka trwała tylko kilka dni. Potem wszystko "wyblakło", rozmawialiśmy tylko sporadycznie, na neutralne tematy. Żadne z nas nie łaknęło obecności i towarzystwa drugiego, chociaż ja bardzo ciepło wspominam tamten miło spędzony czas na wycieczce.Tak było do dzisiaj, czyli dnia naszego balu dla absolwentów, na którym pojawił się Maciuś. Bawiłam się wraz z moimi najlepszymi koleżankami, szalałyśmy na parkiecie wszystkie razem, do czasu, aż chłopcy nie ruszyli na łowy. Wtedy nasza grupka zubożała o prawie połowę, więc początek "wolnego" przetańczyłam wraz z moją najlepszą przyjaciółką, która tez nie została zaproszona do tańca. I wtedy zdarzyło się coś PRZEPIĘKNEGO. Otóż poczułam, że ktoś odwraca mnie o 360 stopni i mocno do siebie przytula. A tym kimś był ( jak łatwo się domyślić ) Maciek . Ot tak, bez słowa mnie do siebie przytulił i trwaliśmy tak w tej błogości całą piosenkę. Musze przyznać, że ten "wolny" był chyba najprzyjemniejszym w moim życiu. W jego ramionach czułam się niewyobrażalnie bezpieczna, a to, w taki sposób przygarniał mnie coraz bliżej i bliżej do siebie tylko potęgowało rosnące uczucie ciepła w serduszku Jednak po tych wspaniałych 3 minutach cały czar prysł, pogawędziliśmy przez chwilkę i nasze drogie nie przecięły się już do końca balu. Nie jest mi z tego powodu przykro - o nie ! Raczej dziękuję mu w duszy za uczynienie tego balu tak miłym . I teraz mam prawdziwy dylemat. To był przecież tyko nic nie znaczący taniec, ale mam wrażenie, że niósł z sobą potężny ładunek emocjonalny. Patrząc na nas i na inne tańczące pary, można by pomyśleć, że naprawdę jesteśmy razem - między innymi stała taka bariera, jakby się siebie wstydzili. A my ? No cóż Nie mam pojęcia, co powinnam teraz zrobić . Czy powinnam się bardziej zaangażować w tą znajomość ? Czy w ogóle warto cokolwiek zaczynać ? Jak zwykle wyolbrzymiam coś tak niewinnego jak pojedyńczy taniec, ale taka już jestem. Doradzcie mi coś, przez natłok myli nie mogę spać po nocach :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach