Zostawiłam go ja, ale chyba źle zrobiłam

Byliśmy razem rok, z perspektywy całego życia jest to mały okres czasu, jednak były chwile gdy naprawdę nie potrzebowałam niczego więcej i byłam pewna że to ten na całe życie. Było między nami kilka aspektów, przez które stan naszego związku się wahał, ale takie problemy dotyczą każdej z par, przecież żadna nie jest idealna. Łączyło nas dużo miłości, uczuć, zaufanie, potrzeba obecności... i to wszystko ukształtowało się bez sexu. Nie to było celem naszego związku, ani jego podstawą. Mówię to ze swojej perspektywy, ponieważ tak to dostrzegałam ( Ja przekonałam go do tego, aby czekać z tym do ślubu). Wszystko zmierzało ku dobrej drodze, walczyliśmy z każdym problemem, każdy udało nam się przejść... 3 miesiące temu wszystko przekreśliłam, czynniki uniemożliwiające nam częste widzenie się, sprzeczki i powrót do starych problemów w myślach nasiliły się, że stwierdziłam iż to nie sensu. Jednak po tym czasie brakuje mi go... Na słowo "miłość" tylko on mi przychodzi do głowy, on i wszystkie nasze plany. On chyba już o mnie zapomniał, nie ma sensu do niego pisać,dzwonić... prawda?