Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dfxhtgjdfyhmjg

czy tak zaczyna się bulimia??

Polecane posty

Gość dfxhtgjdfyhmjg

wczoraj zrobiłam coś strasznego. Pierwszy raz wymusiłam wymioty. Od pewnego czasu staram się odchudzać, bo mam jakieś 10kg nadwagi. W dzień idzie mi całkiem dobrze ale po kolacji zaczyna się koszmar. Walcze ze sobą aby nic nie zjeść, dostaje wilczego głodu, ta walka wewnętrzna jakiś czas trwa a potem już moja słabość wygrywa i niemal rzucam się na jedzenie. Wczoraj po kolejnej takiej "uczcie" poczułam się bardzo winna, byłam wściekła na siebie ze nie potrafię się pohamować, czułam się grubą świnią. Tak na prawdę czuje złość do siebie że nie potrafię schudnąć, jestem siekła że noc tą walkę z głodem przegrywam, mam dość swojej słabości. Po tych sprowokowanych wymiotach poczułam się lżejsza, czułam że mój żołądek już nie pracuje tak intesywnie jak przed chwila. I przyszło mi do głowy "jakie to proste". Wiem jednak jak to się może skończyć. Czy to już początek bulimii czy od czasu do czasu każda tak robi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Początki, szkoda zębów i przewodu pokarmowego, no chyba, że Twoje zdrowie nic dla Ciebie nie znaczy? Twoim problemem jest brak podstawowej wiedzy z zakresu dietetyki. Żeby schudnąć - teraz pewnie doznasz szoku - trzeba jeść! Głodzenie się to najgorsza metoda, bo organizm traktuje to jako szok, a później stara się go niwelować - poprzez uczucie głodu, które prowadzi do "obżerania się". Jeśli do tego dochodzą stresy rodzinne - to człowiek funduje sobie ... tycie i chudnięcie na całe życie. Jak to przerwać? - odpowiednia wiedza + praca nad sobą. Wyglądasz na osobę rozumną - skoro założyłaś tutaj taki temat, może da się Ciebie uratować :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfxhtgjdfyhmjg
wydaje mi sie że mama jakaś podstawową wiedze z zakresu dietetyki ale to i tak nic nie daje. Jem posiłki co 3 godziny, nie głodzę się, kolorowe napoj zamieniłam na wodę mineralną, zamiast czerwonego mięsa jadam więcej ryb i kurczaka lub indyka. Jem więcej warzyw, pieczywo białe zamieniłam na ciemne, ograniczyłam słodycze do minimum, uniakam soli i cukru. W ogóle poza chudnięciem zależy mi na przejściu na całe życie na zdrową dietę aby uniknąć wielu chorób. problem w tym że ja kocham jeść. Obawiam się że jedzeniem kompensuje sobie swoje wszystkie niepowodzenia a jest ich cała masa. W ogóle należe do osób które zamiast wziąć sprawy w swoje ręcę to wolą narzekać. Nienawidzę siebie, nie tylko za nadwagę ale i za charakter. Dopóki byłam chuda i byłam adorowana przez ludzi na około moja samoocena była sztucznie dowartościowana z zewnątrz, kiedy zgrubłam czuje sie na prawdę koszmarnie...Nie potrafię sobie poradzić z nocnym jedzeniem, to jest niemal jak głód narkotykowy. Kiedy staram się wieczorem nie jeść to myślę tylko ojedzeniu, nie potrafię niczym zająć myśli, do tego często chodze późno spać. W rezultacie tego powstrzymywanie się od wieczornego jedzenia, moja chęć jedzenia tak się kumuluje że w rezultacie się objadam. I cały dzień diety idzie na marne. Kiedyś byłam w sanatorium przez pół roku i tam ostatni posiłek był o 18.30, chodziło się spać około 21, ja niemal przymierałam głodem. Głód doskwierał mi bardziej niż innym. Kiedy jem czuje się szczęśliwa.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak myślałem, że to wszystko ma podłoże psychiczne. Piszesz składnie, zrozumiale, widać, że posiadasz pewnego rodzaju manię co do własnej osoby - w sensie, że jak coś nie wychodzi to bierzesz wszystko do siebie i chcesz wszystko robić jak najlepiej. Trzeba trochę wyluzować :) Jeśli uwielbiasz pewność - to polecam liczenie kalorii, wówczas będziesz miała wszystko pod kontrolą. Jak jesz zgodnie z dziennym zapotrzebowaniem to nie przytyjesz, zatem jak będziesz dostarczała tyle kcal, ile spalasz - to będziesz miała to wszystko pod kontrolą, bo czy na dłuższą metę nie bardziej dręczy Cię to, że nie jesteś siebie pewna, bo nie możesz tego kontrolować, czy chodzi tylko o wagę? A czy w Twoim przypadku nie jest tak, że to co zakazane ... ciągnie? U mnie tak było, obecnie jadam czekoladę gorzką 70% - 40g dziennie (200kcal) i żelki Haribo - ok. 80g dziennie (300kcal). To lepsze niż rzucić się na słodkie i pochłonąć 2000kca za jednym zamachem ;) A jak wiesz, że codziennie możesz zjeść słodkie, to już nie ma takiego, na nie, parcia. Tutaj jest fajna stronka: http://exrx.net/Calculators/CalRequire.html http://exrx.net/Calculators/Calories.html Ale jak będziesz się chciała bawić w liczenie kalorii to daj znać, bo suche wzory nie do końca potrafią oddać rzeczywistość. Ale na początek książka: http://www.ceneo.pl/10813234cl-JAK_PRzESTAC_SIE_MARTWIC_I_zACzAC_ZYC_BR_5

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfxhtgjdfyhmjg
powiem tak: liczyłam kiedyś kalorie ale to jest tak męczące ze szok, ważenie tych wszystkich porcji, potem zaczęłam to robić wszystko tak na oko a potem to już wiesz, te oko było bardzo nieprecyzyjne. Nie chce być doskonała, nie zależy mi na jakiejś kontroli nad ciałem czy wagą, zależy mi na tym żeby schudnąć bo jestem za gruba i nie dosć że ludzie mnie nie akceptują to ja sama siebie również. Tęsknie za szczupłym ciałem kiedy podobałam się sama sobie, kiedy przejście obok lustra nie sprawiało mi problemu. Jeśli chodzi o słodycze to spoko - nie mam parcia na słodycze. Jestem mięsożerna. W związku z tym myślałam żeby przejsć na diete dukana, mięso i nieograniczone pory i ilości jedzenie - to jest to, tylko jest pewne małe ale. Ta dieta jest kosztowna, nie mam tyle kasy żeby jeść ciagle mięso i ryby, bo umówmy się na jogurtach długo nie pociągne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Liczenie - to zależy, mi to zajmuje gdzieś 5 minut dziennie, ale rozumiem, nie każdemu się to podoba. Niestety jak nie liczysz to nie masz całkowitej kontroli nad ciałem, bo niby w jaki sposób masz wiedzieć czy dostarczasz dokładnie tyle, ile Twój organizm potrzebuje, czy może mniej, lub więcej? A kiedy człowiek je? - gdyby było tak, że je wówczas, gdy jest głodny i przestaje, gdy jest syty ... to by było świetnie, ale w obecnych czasach jedzenie jest też odreagowaczem, zatem organizmowi za bardzo wierzyć nie można. Nie wiem co radzić, ja nie wyobrażam sobie mieć tego pod kontrolą bez liczenia ... ale może ... jedz dużo - w sensie, żeby nie odczuwać głodu i mieć napadów ... ale jeszcze więcej spalaj - to jest lepsze niż jeść mało (i wystąpi głód) i spalać mało. Poza tym jak będziesz jadła dużo to dostarczysz (teoretycznie) odpowiedniej ilości wartości odżywczych. No, ale co tzn. jeść dużo i spalać dużo? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozumcie12344
Zamknijcie mordy, udajecie nie wiem kogo, dietetyków światowej klasy, czy wy myślicie ze my nie wiemy jak się odchucdzac, jeśli wam tak łatwo to przychodzi to zazdro -,- nie wiecie tylko co my przechodzimy, zaczyna się jak opisała autorka tekstu wszystko idzie do wieczora a potem, zaczyna się koszmarna walka, to cię niszczy, niszczy od środka, zaczynasz jeść ile możesz bo to jak alkohol, narkotyki pomaga na bol, ale po tym jest koszmar, masz ochotę uciec i płakać, boliczkowac się w twarz, jesteś zła na siebie płaczesz po nocach, pod prysznicem. To jest straszne. Wiem co takie osoby czują, chodź boje się wymiotować, próbowałem ale się boje, moze Kika razy mi się udało. To poczucie winy jest straszne. Najgorsze jest jak się idzie przez ulice w tłumie, czuje sie ze każdy na ciebie patrzy, śmieje sie, obgaduje cię jaka/jaki jesteś gruby/a. Najgorsze ze udajemy szczęśliwych, tak jakby zakładamy maski z uśmiechem by nikt nie poznał jacy jesteśmy smutni, slabi, oszukując siebie i innych gdy podczas nasze myśli nas zrzeraja od środka, niszczą nas, ku sie nie ma siły na dalsza walkę, jedyne co pozostaje to marzyc i mieć nadzieje ze będzie lepiej, ze sie będzie ładnym. Świat pokazał co jest najważniejsze, nie to co ma sie w środku tylko to co sie nosi, jak sie wygląda. Poprostu chorujemy na perfekcjonizm, chcemy byc ideałami bo inaczej nigdy siebie nie pokochamy a myślą taka ze jeśli nie możemy pokonać tego potwora siedzącego w nas musimy pokazać najsilniesza bron czyli głodówkę lub wymioty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w takich przypadkach zalenie na kafeteri nic nie pomoze, tylko wizyta u specjalisty.. wiem,bo przechodzilam to samo, z tym, ze mialam pelnoobjawowej bulimi, racze taki syndrom anorektyczno-bulimiczny, problem tkwi w tym, ze wy macie presje by byc idealną , gdy takie nie jestescie, to tak jak by was nie bylo wcale, nie ma nic po srodku wszystko jest czarno- biale i to sie prezklada tez na sposob odzywiania, albo jecie wszystko albo nic, wiem, bo też tak mialam i nadal w gorszych dniach mam. Takie osoby tez czesto sa samotne, jak ja, tak wiec szykowanie uczty, poźniej karcenie, sie przygotowanie znow diety jest swietnym pochlanieczem czasu i potrafi zabić pustkę, na jakiś czas jaką mamy w sobie. Ale to nie niweluje problemu, co do autorki tematu radze zglosic sie do psychologa, bo wydaje mi sie, ze nie tyle co z dieta masz problem, ale z emocjami, i ztym jak spostrzegasz siebie i swiat. Ehh wiem dobrze, radzic ja wciaż mam z tym problemy ale jak jestem tego bardziej swiadoma, to te obzarstwo i odchudzanie zaczelo wydawać mi sie bez sensu, bo wiem , ze nie tutaj tkwi problem i nie tędy droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adora87
Zastanawiam się czy bulimią można nazwać trwające od kilku miesięcy napady objadania się połączone z późniejszymi wyrzutami sumienia i wymiotami? W ciągu roku udało mi się schudnąć 28kg. Okazało się w końcu, po latach nieudolnego leczenia, że mam insulinoodporność. Zaczęłam ćwiczyć, przeszłam na dietę z niskim indeksem, dostałam leki. Zrzuciłam, nagle stałam się ładną dziewczyną, która zaczęła się podobać. A potem kryzys - facet, z którym nie wyszło i pytania, co jest ze mną nie tak. Znowu, przecież już ładnie wyglądam. Przytycie, ok. 5 kg, nieumiejętność powrotu do diety, objadanie się na zmianę z wymiotami (nie codziennie, co kilka dni, ale czasem kilka razy dziennie. Jedzenie czegoś tylko po to, żeby poczuć smak i zwracanie). Ćwiczenia co jakiś czas (przez jakiś czas), a potem demotywacja spowodowana obżeraniem. Czy to już JEST bulimia? Czy jestem w stanie jeszcze poradzić sobie z tym sama? Wydaje mi się, że mam dość silny charakter.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sprawa jest prosta jecie zbyt mało w ciągu dnia a wieczorem ogarnia was wilczy apetyt nie potraficie liczyć kalorii to kontrolujcie ile razy jecie w ciągu dnia i wielkość porcji na to chyba ma się wpływ, nie jeść więcej niż 4-5 razy dziennie i tyle a wieczorem iść na spacer zamiast wpieprzać coś przed tv

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×