Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość w43t5

Czemu w naszym kraju są takie marne zarobki

Polecane posty

Gość w43t5

Dlaczego zarobki w Polsce są takie marne i beznadziejne ? Wszędzie proponują umowy śmieciowe a jak już dostaniesz umowę o pracę to za 1300 zł na rękę.Paliwo drogie, jedzenie drogie.Mieszkam z rodzicami i jeszcze jakoś daję sobie radę ale bez nich to bym wylądował pod mostem.Chciałbym założyć rodzinę, mieć dzieci, domek i żyć sobie spokojnie to nie ma bata :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie porownuj Polski z
najbardziej rozwinietymi krajami na swiecei tylko z podobnymi, podstkomunistycznymi. Cudów nie m, wszytko wymaga czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w43t5
Jestem facetem i mam 24 lata jeszcze nigdy nie pracowałem w pracy gdzie zarabiał bym więcej niż 1500zł na rękę a moim marzeniem jest mieć 2.300zł na rękę ale jak i gdzie :( Jak ja zazdroszczę ludziom którzy zarabiają min 2tyś zł na rękę, za to już jakoś można żyć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jajajshgdfdf
Niskie zarobki, mordercza praca. Stres, szykany, dyskryminacja. Praca w handlu wielkopowierzchniowym zapewnia całą gamę upokorzeń i niedogodności. Gdy przed kilkunastu laty wielkie sieci handlowe z transnarodowym kapitałem wkraczały do naszego kraju, zostały powitane życzliwie. Nieraz, zwłaszcza w przypadku rządzących, był to wręcz entuzjazm, który wyrażał się mierzonymi w latach okresami zwolnień od podatku. Supermarkety, hipermarkety, dyskonty oferujące nowoczesną formę sprzedaży i szeroki asortyment towarów miały umożliwić Polakom realizację marzeń o konsumpcji, może nie aż luksusowej, nieporównywalnej jednak z tym, czego doświadczali w czasach PRL. Wielkie obiekty handlowe miały też, na co z punktu widzenia społecznego kładziono nawet większy nacisk, dostarczyć dziesiątków tysięcy nowych, atrakcyjnych miejsc pracy. Starcie handlowych gigantów Krążenie między półkami, standami, chłodniami i specjalistycznymi stoiskami w wielkich sklepach, rodzinne celebrowanie zakupów stało się początkowo nową pasją. Wielki wybór produktów, światowe marki, blichtr opakowań Ale po miłym szoku nowości, jaki stał się udziałem klientów, przyszedł szok kolejny, mniej sympatyczny, tym razem dla tych, którzy w wielkopowierzchniowych sklepach zagranicznych sieci handlowych znaleźli zatrudnienie. Zmiany odczuwalne dla pracowników wszystkich sieci pojawiły się około roku 2008, ale w Polsce, inaczej niż w świecie, trudno byłoby je tłumaczyć kryzysem. Dynamicznie od kilkunastu lat rozwijająca swą działalność w naszym kraju duńska firma JYSK, a dokładniej jej oddział JYSK Polska Sp. z o.o. z siedzibą w Gdańsku, od 2009 roku przyniósł zysk netto rzędu 130 mln złotych. Tesco Polska, z siedzibą w Krakowie, według danych z centrali brytyjskiego koncernu, od marca br. zwiększyła sprzedaż o 3,3 proc. Przyczyny pewnej nerwowości w działaniach zagranicznych sieci handlowych prowadzących biznes w naszym kraju są więc inne i wiążą się z walką o zajęcie mocnej pozycji przed decydującym starciem. Polski rynek największy w Europie Środkowowschodniej oraz atrakcyjne warunki, jakie u progu lat 90. stworzono zagranicznym podmiotom gospodarczym, przyciągnęły wiele globalnych firm handlowych. Dziś super- i hipermarkety: Tesco, Real, Carrefour, Auchan, E. Leclerc czy dyskonty, takie jak Biedronka, Lidl, Netto, Aldi, Kaufland, (a to tylko część handlowego pejzażu ostatnich dwóch dekad), toczą u nas bój o polski rynek i odrabiają straty z innych krajów. Według analityków rynku, w Polsce wystarczy miejsca tylko dla trzech globalnych sieci marketów i dwóch sieci dyskontów. Jeśli nawet te szacunki są zbyt rygorystyczne, to z pewnością nie wszystkie z obecnie działających u nas firm przetrwają. Znikną, jak niemiecki Hit, przejęty przez Tesco, czy brytyjski Albert kupiony przez Carrefoura. Rzecz jednak nie w tym, że rynek zmienia się dynamicznie, lecz w tym, że koszty tego starcia handlowych gigantów ponoszą głównie ich pracownicy. W mniejszym stopniu także klienci. Tesco Polska: więcej sklepów, mniej pracowników Gdy brytyjskie Tesco startowało na naszym rynku, to chcieli pokazać się rządzącym od dobrej strony. Oferowali naprawdę przyzwoite warunki pracy, trudno było tego nie docenić mówi Elżbieta Jakubowska, szefowa Solidarności w Tesco Polska. Ale od paru lat tę politykę radykalnie zmieniono. Firma stała się drapieżna. Dominuje chęć odniesienia maksymalnych korzyści finansowych, kosztem wszystkiego, co się da, przede wszystkim zaś pracowników. W praktyce wygląda to tak, że pracownicy hipermarketów, mimo sprecyzowanego w umowach zakresu obowiązków, muszą robić właściwie wszystko: obsługiwać stoisko, chodzić na inne działy, wykładać towary, sprzątać. Tesco ma w Polsce już ponad 420 sklepów. W ubiegłym roku przybyło ich około 50, więc trudno mówić o kryzysie. Ale założona w 1919 roku przez Jacka Cohena firma traci klientów w macierzystej Anglii. Mają temu zapobiec zwiększone obsady sklepów i większa dbałość o klientów. Cięcie kosztów było błędem przyznał niedawno Philip Clarke, obecny prezes koncernu. W tym samym czasie próbę zwolnienia 1000 osób w polskim segmencie firmy, tylko dzięki ostrym protestom wszystkich działających w Tesco Polska organizacji związkowych udało się znacznie ograniczyć. Ale i tak mimo zwiększonego przecież wolumenu obowiązków do wykonania zatrudnienie straciło 350 osób. U nas oszczędza się na prądzie, na wodzie, na higienie. Skutki tego widać na zapleczu. Ale i sklepy z wolna tracą swój dotychczasowy wygląd. Zmniejsza się obsługa, na nocnych zmianach hale sklepowe są niedoświetlone, co zdecydowanie pogarsza warunki pracy i zwiększa zagrożenie wypadkami wylicza jeden z pracowników. Zarabiamy dziś mniej niż w Biedronkach, ludzi wyrzuca się z roboty pod byle pretekstem, a potem kierownictwo się dziwi, że na dzień dobry nie uśmiechamy się do klientów. JYSK Polska: podwyższamy komu chcemy Komisja Zakładowa „S w JYSK Polska pozostaje w sporze zbiorowym z pracodawcą od zeszłej jesieni. Postulat jest tylko jeden i dotyczy podniesienia płac dla pracowników. Ale co z tego, że Solidarność spełnia ustawowe kryteria reprezentatywności, a założona przez Larsa Larsena firma macierzysta pochodzi z kraju, gdzie wyjątkowo dba się o ludzi pracy i szanuje uprawnienia związków zawodowych, gdy menedżment polskiego segmentu JYSKA w związkowej reprezentacji pracowników nie chce dostrzec partnera. Owszem, konsultacje pro forma się odbywają, ale postulaty strony pracowniczej są po prostu ignorowane. Związkowcy podkreślają, że mimo dobrych wyników finansowych JYSK Polska (mowa o wspomnianych wyżej 130 mln złotych zysku), płace w firmie nie były indeksowane od roku 2008. Menedżment odpiera jednak te zarzuty, wyjaśniając, że w polskim segmencie firmy zarobki podwyższa się na podstawie oceny pracowników, a nie na zasadzie indeksacji. „Obecnie jesteśmy w trakcie prowadzenia ocen i indywidualnych rozmów z pracownikami sklepów. Stanie się to podstawą do podwyższenia zarobków najlepszym pracownikom czytamy w odpowiedzi udzielonej „Tygodnikowi Solidarność. Co jednak ciekawe, w duńskiej centrali stosuje się indeksację, tyle że wskaźnikową: 2,5 proc. raz na dwa lata. Nie mamy nic przeciwko podwyżkom uznaniowym dla osób szczególnie przez firmę docenianych, ale inflacja dotyka wszystkich pracowników, a na rynku konsumpcyjnym wyniosła ona w tym okresie około 14 proc. ripostuje Przemysław Kowalski, przewodniczący Solidarności w JYSK Polska. Dlatego domagamy się wyrównania ubytku płacy realnej dla wszystkich zatrudnionych. I dlatego weszliśmy w spór zbiorowy z pracodawcą. Kierownictwo z Gdańska przekonuje też, że ubiegły rok zamknął się 26 milionami złotych straty, a na wspomniane 130 milionów zysku, składają się kwoty uzyskane ze sprzedaży towarów, które Centrum Dystrybucji w Radomsku rozprowadza do sklepów w całym regionie Europy Środkowowschodniej. Ale kulawe to argumenty, bo zarząd polskiej spółki, mimo że prawem zobowiązany, nie przedstawił związkowcom żadnych dokumentów finansowych, które by realność tych strat potwierdzały. A co więcej, nowoczesne centrum dystrybucji w Radomsku jest przecież integralną częścią JYSK Polska. Tanie obiady, ale bez Solidarności Związkowcy z Radomska przyznają, że dwudaniowe obiady w pracowniczej stołówce są smaczne, a cena 3 złote za posiłek w miesięcznym abonamencie iście okazyjna. Ale nie kryją też, że w operacji spłaszczania struktury zatrudnienia (eliminującej stanowisko brygadzisty) widzą zręczny sposób na podcięcie pozycji liderów organizacji związkowej „S, która w centrum dystrybucji zawiązała się jesienią 2011. Solidarność, która tu u nas powstała, była duża. O jej sile stanowili brygadziści, ludzie z autorytetem na zakładzie. Minęło ledwie parę miesięcy i już ich zdegradowano. Przypadek? pyta retorycznie pracownik radomszczańskiego centrum. Redukcję zatrudnienia w centrum tylko częściowo da się tłumaczyć lepszym wykorzystaniem pracowników, czyli zwiększaniem tzw. produktywności. Nieodnawianie umów na okres zamknięty, etaty cząstkowe, zastępowanie stałych pracowników JYSKA osobami z agencji pracy tymczasowej to wszystko układa się w dość logiczny ciąg zdarzeń. Odpowiadając na nasze pytania, firma zapewniała, że w JYSK Polska nie stosuje się „tzw. umów śmieciowych. Deklarowano też gotowość do dialogu z pracownikami. Ale praktyka przeczy słowom, bo właśnie w Radomsku wejdzie od września skrajnie wyczerpujący przy tym rodzaju pracy nowy sposób rozliczania jej czasu. Sposób znacznie korzystniejszy dla firmy niż dla pracowników. Wiadomo przecież, że pracodawcy unikają płacenia nadgodzin, wynikających z sezonowego spiętrzenia zamówień. Związek wyszedł naprzeciw oczekiwaniom kierownictwa i godził się na tzw. równoważny system czasu pracy, ale w rozliczeniu comiesięcznym, nie kwartalnym. Jednak pracodawca zignorował opinię „S i postawił na swoim. Solidarność: list do królowej Spór zbiorowy o podwyżkę utknął w martwym punkcie. Po doprowadzeniu do zmiany mediatora kierownictwo spółki zręcznie korzysta z nieprecyzyjnych zapisów ustawy o mediacji, np. domagając się, aby strona związkowa dojeżdżała na rozmowy do Gdańska. Ewentualnie do Warszawy. Tyle że zakładowej „S, z siedzibą w Katowicach, zwyczajnie nie stać na takie delegacje. Zarząd skutecznie blokuje też zamiar przeprowadzenia referendum w sprawie strajku. W odruchu desperacji związkowcy z polskiego JYSKA napisali z prośbą o pomoc do duńskiej królowej. W lakonicznej odpowiedzi, sekretariat dworu poinformował o przekazaniu listu do centrali firmy wAarhus. Podobno władze koncernu wyraziły swe całkowite poparcie dla zarządu firmy w Polsce. Ale kierownictwo w Gdańsku pomysł zwrócenia się do monarchini uznało za niezbyt merytoryczny. Chyba niesłusznie, bo założyciel JYSKA Lars Larsen w duńskiej witrynie firmy szczyci się przecież tytułem nadwornego dostawcy Jej Królewskiej Mości Małgorzaty II, królowej Danii. Działające w Polsce sieci handlowe o kapitale transnarodowym już 40 proc. osób zatrudniają przez agencje pracy tymczasowej, a odsetek umów na czas określony sięga w tym sektorze nawet 70 proc. „Tygodnik Solidarność nr 31, z 27 lipca 2012

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie jesteeesteś saamaaaaa..
nie wiem też tego nie rozumiem :( niby jestesmy w uni i ceny zrownują z cenami unijnymi jak coś podwyższają to krzyk a bo w uni jest taka stawka ale zarobki podnieść do unijnych NI CHUJA! :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co myślisz skąd mają
szczęśliwcy pracujący w spółkach skarbu państwa, pensje po kilkadziesiąt tysięcy, wszyscy się na nie składają, i zarabiają szajs

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlatego ze lutki potulne jak barany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćććć
nie porownujecie sie z panstwami bogatymi od stuleci. Dlaczego odwieczne Imperium Brytyjskie mialoby byc na poziomie Polski?! - spojrzcie na historię. Mozemy sie najwyzej porownac z innymi krajami dawnych demolodów - czy w Bulgarii jest lepiej? Podobna historia, zabory (tureckie), potem podległosc pod ZSRR.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesteś Tylko Człowiekkiem
No i co że mamy taka historię jak można w ogóle w ten sposób się tlumaczyc. Po wojnie jedziemy od zera. Wytwarzamy te same dobra co np anglia wykonujemy te sama fuche. To wina złodziejskiego systemu stworzonego przez tych którzy powinni trafić do obozu zagłady a nie faktu że 1000 lat temu byli tu turcy :-D:-D:-D🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesteś Tylko Człowiekkiem
Idąc twoim tokiem rozumowania - w niemczech powinna być dzisiaj identyczna sytuacja ekonomiczna jak na madagaskarze u nich zresztą też był komunizm (w niemczech). Ale tak nie jest, są jednym z bogatszych państw w europie, a czemu a no temu że nie mają w rządzie żydów. Hitler to był jednak dobry człowiek :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo rzadzi tutaj PO. Partia bogatych i ktora dba o interesy bogatych a nie szarych pracownikow. Nie tyle chodzi aby sie zarabialo wiecej ale zeby inspekcja pracy wykonywala swoja prace zgodnie z przepisami. A ze odgornie pewnie jest przzywolenie na takie praktyki jakie sie stosuje w tym kraju jak np. Umowy smieciowe. Przeciez z 90 procent umow smieciowych powinno byc umowami o prace. A toleruje sie takie cos. Polska ma podobno najwiekszy wskaznik umow smieciowych w Europie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćććć
nie zapominaj, zew cZasiw wqojny i po stracilismy prawie calą inteligencję.Trzeba kilku pokoleń,zeby sie odrodziła. Pomijajac,ze stracilismy cale zaplecze techniczne, fabryki, szpitale, mieszkania, zabytki, mozna dlugo wyliczac, Zeby zbudowac od zera trzeba wielkiej kasy. Anglia praktycznie nie była zniszczona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćććć
porownaj NRD i NRF - jesli pamietasz - czyli strefe amerykanskich i radzieckich wplywow - bylo to niebo i ziemia. Niemcy zachodnie bardzo pomogly po zjednoczeniu wschodnim.Bylo doswiadczenie w rzadzeniu krajem z wolnym rynkiem,u nas nie , byli fachowcy. Poza tym nie bylo takich strat w inteligencji, w Polsce wybili ja skutecznie i Niemcy i Rosjanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×