Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Delilia

Bulimia/Kompulsywne jedzenie/ED - dla leczacych sie - Wspierajmy sie !!

Polecane posty

Gość Delilia

Witajcie, Po małym pobycie na wątku: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5103076&start=300 Chce otworzyć topik dla osób, które leczą się na Bulimie / Kompulsywne Jedzenie / ED etc... Zrozumiałam na tamtym topiku, ze są kategorie osób, które nie chcą się leczyć tylko rozmawiać o przejawach choroby. A ja wole pogadać o tym, jak z tego bagna się wychodzi pracując nad tym. Sama jeszcze widuje moja terapeutkę co jakieś 2,3 miesiące ale ogólnie jestem po 2 latach terapii. Czasem mam wrażenie, ze z tego WYSZŁAM !!! Nie myślę o jedzeniu. Żyję ! :) Myślę o bulimii w kategoriach przeszłości !!! aż tu nagle pewnego dnia trach ! znowu się pojawia :( Raz. Jest ok. Myślę sobie, ze każdemu może zdążyć się potkniecie. Ale potem 2 dzień i 3-ci i znowu wpadam ponownie w obsesje myślenia o jedzeniu. Znowu zaczynam się zastanawiać nad dietami. Znowu buszuje po necie. Znowu prawie cały dzień kreci się wokół tego tematu. Od miesięcy nie byłam w sklepie, żeby zrobić zakupy na kompulsy !!! A w tym tygodniu już 2 razy.. Przeczytałam, ze nawroty powstają częściej u osób, u których występuje „wyższy stopień zaabsorbowania posiłkami i rytualizacji posiłków. A ja rzeczywiście postanowiłam sobie, ze na lato będę jadła według zasad „Raw Food i pewnym momencie zaczęłam mieć na ten temat „obsesje. Moja zmora stały się orzechy. Przedtem dodawałam trochę mieszanki studenckiej do miski owoców rano, oraz dodawałam orzechy do sałatek. I te cholerne orzechy stały się teraz takim zastępcą czekolady. Jedząc je mam wrażenie, ze robię coś złego :-/ I cala paczka idzie na raz Ale dzisiaj zrobiłam coś z czego jestem dumna zachowałam się jak troskliwy wewnętrzny rodzic. Wcześniej byłabym na siebie zła i odczuwałabym wstręt do swojej słabości dzisiaj wieczorem, stwierdziłam, ze chce zadbać o siebie. Wyrządziłam mojemu ciału zło to teraz zrobię dla niego coś dobrego. I zrobiłam sobie piękną sałatkę z plasterków cukinii, pomidora, białego sera, pestkami słonecznika, bazylia, oliwa i balsamicznym octem. Wieczorem zielona herbata zaparzona ze świeżą miętą i miodem :) Tak pomyślałam, gdybym miała się zatroszczyć o swoje dziecko, które wyniszcza organizm przez bulimie, to postarałabym się uzupełnić jego niedobór w witaminy i minerały. Zatroszczyłam się wiec o swoje wewnętrzne dziecko i z tego się cieszę :) Ale wiem, ze potrzebuje więcej snu po takim wybryku i, ze będę jutro bardziej zmęczona :( :( :( I potrzebuje o tym napisać, tu na forum, i mam nadzieje ze ta wpadka przejdzie niedługo w zapomnienie. I ze poczuje jakieś wsparcie z waszych historii.. Powiedzcie, jak radzicie sobie z nawrotami bulimii/ napadami obżarstwa ??? Zastanawiam się, co wypłukałam z siebie po takim tygodniu szaleństwa ? Potas ? Magnez ? Może pójdę jutro do Apteki się dowiedzieć. Już zaczęłam mieć ładne, zdrowe, błyszczące włosy. Nie chce się wyniszczać. I moje biedne zęby. Szyt no... ;-) Jakieś porady ?? Pozdrowienia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ba, Już polepszył mi się humor od samego "wygadania" się tutaj" :) Nie chce być na żadnej "diecie". Chce moc jeść wszystko. Czytałam dzisiaj o jakieś kobiecie, która poradziła sobie z bulimia - i mówiła, ze ona sobie radzi od kilku lat, bo bardzo kontroluje to co je. Ze jeśli tylko nie kontroluje to znów się zaczyna walka.. Ja uwielbiam NIE MYŚLEĆ O JEDZENIU. Uwielbiam, nie szufladkować. Nie chce czuć się skrepowana i spięta - mam wrażenie, ze za tym kryje się strach.. Tu widzę fajny topik: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5294790 Zgadzam się ! Nasze ciało potrzebuje kalorii ! Obciąć drastycznie nie może obejść się bez późniejszych konsekwencji ! Dzisiaj podczas kryzysu myślałam sobie: utnę do 1200 kcal dziennie. Zważyłam spory kawal arbuza, który miałam zjeść i potwornie się zestresowałam. NO WAY ! Tak jak pisze autorka topiku, nie chodzi o MZ ( mniej Żreć ) ale RD ( ruszać dupę ) ;) Wiec kontynuuje sport z rana. Ćwiczę 40 min aeroby i z reguły godzinę cardio / 5,6 razy - tygodniowo od około miesiąca. Juz są wyniki - choć dla perfekcjonistki wyniki za małe ... wiec się załamałam. Zycie przede mną. Wole mieć super sylwetkę za 2,3 miesiące przez cale życie. Niż być chuda za 10 dni, na 5 dni ;) ... Ech... przytulam się :) :-P 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wpadłam wczoraj na fajny topik tutaj: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5237360&start=0 I widzę, ze nawet osoby nie chorujące na kompulsy miewają kłopoty z za dużymi porcjami i jedzeniem rzeczy, które uważają za niedozwolone w aktualnej diecie. Także czuje się mniej "chora". Widocznie dużo kobiet na różne sposoby zmaga się z jedzeniem. Dzisiaj nie było porannej gimnastyki. @ + ostatnie dni trochę mnie osłabiły. Nie obwiniam się. Tak ma być. Dałam czadu. Teraz troszkę odpoczywam. Może jutro rano ? Chce skupić się na pracy i relacjach z ludźmi. Bo z reguły okresy bulimii mnie totalnie od tego odrywają !!! 😠 Trochę stresujące jest to, ze w mojej pracy dobry wygląd jest WAŻNY... ale chuj z tym. Na pewno wyglądam lepiej jak jestem zdrowa, z ładną cera, błyszczącymi oczami i lśniącymi włosami. Niż jak jestem szara z podkrążonymi oczami, opuchniętą twarzą i spuchniętym brzuszkiem.. :-O Moje aktualne spojrzenie na moje odżywianie: - skupić się na dobrych nawykach / tych, które są dobre dla mnie; czyli - - jeść większość owoców przez południem. wieczorem jeśli musi być owoc, to najlepiej grejpfrut lub jabłko. - owoce mieszam z orzechami ( lepiej się przyswajają z tłuszczami ). UWIELBIAM ! :-D - kupuje orzechy osobno - już nie mieszankę studencka ! ;) przez te rodzynki robi się trochę niebezpiecznie ;) ( rodzynki osobno, dodaje do sałatek warzywnych ). - przynajmniej 1 awokado tygodniowo ! - przynajmniej jedna sałatka dziennie ( mam super książkę o Sałatkach na każdą porę roku: http://merlin.pl/Salatki_Olesiejuk/browse/product/1,896974.html - inspirować się nią !!! ). - bawić się przyprawami !! już rośnie u mnie mięta i bazylia, która pochłaniam z miłością. niedługo będzie jeszcze tymianek. - kawę z sojowa pianka posypywać cynamonem, imbirem, kakaem ( kupić imbir i kakao ). sprawiać sobie przyjemność ! - mięso jem z raz na miesiąc, wiec co najmniej raz w tygodniu jeść szpinak. pozwolić sobie na rybę tez choć raz w miesiącu. - słodyczy na razie nie kupuje i nie chce u siebie trzymać... bez jaj ;) , ale jeśli czuje, ze bardzo potrzebuje, powiedzieć sobie, ze następnego dnia sobie na nie pozwolę. Może do następnego dnia chęć minie ... ?? A może spróbuję kupić sobie jakąś dobra gorzka czekoladę ( bez dodatków ;) ? I jadła kawałeczek do kawy np. , żeby mieć czas ja spalić do wieczora. Zobaczę ! Może to niezły pomysł. Choć moja miłość to biała czekolada... Powinnam sobie ja czasem kupić. Raz w miesiącu ? Zobaczę. Na razie tyle. Spadam PRAAACOWAĆ ! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc,ja parę lat temu miałam kompulsywne jedzenie.jakoś przeszło.poznałąm kogos, zaczęlam sie kontrolować. a wczesniej jadłam bardzo nieregularnie.jako dziecko ciągle rodzice wpajali mi, że trzeba duzo jesc, żeby miec siły do pracy (wychowałam sie na wsi).zawsze byłam okrąglutka.a mama mówiła, że mam grube kości. w liceum kryłam sie pod obszernymi ciuchami.ciagle cos mi nie pasowało, ciagle za gruba.wstyd było rozebrac sie na w-f a potem cwiczyc z dziewczymami...w domu ciagle "domowe obiadki", duze porcje, dwa dania plus deser. nauka do pozna, pozne jedzenie...ufff sporo przytyłam.nawet nie wiem ile wazyłam. bo nei mielsimy w domu wagi. potem wyjechałam na studia.juz sama mogłam o siebie zadbać.mieszkałam bez rodziców. sama gotowałam sobie obiady.byłam panem swojego losu i garnka;) znów stresy i nauka, imprezy do pozna i jadło sie nawet w nocy.dziewczyny w wakademiku sie nawet ze mnie smiały, bo potrafiłam w nocy wstac i isc do lodówki.lodówka niestety pusta, no to do zamrazalnika po kiełbasę. z głodu jadłam zamrożoną kiełabasę. dziewczyny wielkie gąły, co ja robię. a ja na to: ze mrozone nie tuczy. wiem ze to głupie, ale tak miałam. w sumie to pare razy zdazryło mi się, że zwróciłam jedzenie, ale duzo o tym czytałam i jakoś "potrząsnęło" mną wted. kiedys też ogladałm jakis program o bulimiczkach i nigdy w zyciu juz tego nei zrobiłam. a co teraz u mnie? pracuję.praca siedząca.wiec duzo czasu na to, żeby sobie cos podjesc, ale walcze z tym uparcie. nie kupuje juz od paru lat słodyczy.jestem szczesliwie zakochana i to mnie tez motywuje do tego, zeby byc piekna, zdrowo sie odzywiac.chociaz moj narzeczony uważa, ze jestem atrakcyjną kobietą.ale wiadomo, ze kobieta sobie wmawia rózne rzeczy. odzywiam sie zdrowo.jestem wciaż na "niby" na dietach.tak na prawdę to nigdy nie lubiłam tego słowa! wolę mówić, ze sie zdrowo odzywiam.ten moj sposob odzywiania dopasowałam do siebie.co lubi, bądz czego nie lubię. wiadomo, ze zdarzają sie grzeszki. od jakiegos czasu cwiczę.zaczełam od brzuszków.wczesniej troche biegałam.ale u mnei z systematycznoscia kiepsko.wiec robię to na co w danej chwili mam ochote.wczoraj np. godzinny spacer, dzis idę na basen, moze jutro pobiegam. szukam rolek, bo mam ochotę jezdzic.kiedys tez duzo jezdziłam rowerem... Delilia- trzymam za Ciebie kciuki!!! tez sie w koncu wygadałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Gosiama ! Fajnie, ze napisałaś :) Stwierdziłam, ze wygadanie się - czyli mówienie o naszych słabościach baaardzo pomaga w kryzysowych sytuacjach. W ogóle wszystko co wyjdzie z nas, nie siedzi w środku i nie blokuje. Dobrze robisz, ze się ruszasz. Brawo, ze wyszłaś z Twoich kompulsow. I ze dbasz o siebie 🌻 🌻 :) Az się uśmiecham wewnętrznie jak czytam takie historie, gdzie ktoś tak mądrze radzi sobie we swoimi słabościami. I dodaje mi to odwagi. Myślę, ze regularnie ruszanie się to fajna sprawa ! Przedtem żarłam w samotności przez tygodnie a ruszałam się obsesyjnie tylko jak miałam spotkanie z jakimś super facetem i chciałam dla niego wyglądać jak bogini ;-) Potrafiłam wtedy np. uprawiać sport 4 godz dziennie przez 10 dni. Jakiś szal. Ja pierd.... ;) A potem nic :-O REGULARNOŚĆ ... jest fajna :) Ale tez słuchanie swojego ciała. Nie mamy siły - nie szkodzi. Dajemy sobie odpocząć. I próbowanie nowych rzeczy, żeby wiedzieć, co nam pasuje. Ja np. chce spróbować pilates. Na początku sama w domu. Podobają mi się video tej kobietki: http://www.youtube.com/watch?v=lCg_gh_fppI Może wiecie gdzie w Warszawie są fajne zajęcia Pilates ? Ach miłość... Na pewno skupienie na fajnym związku albo na dziecku powoduje mniejsze skupienie na sobie. Ale zakochana niestety nie jestem.. wiec muszę lubić się i kochać dla samej siebie. Na razie ;-) Pozdrowienia ! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha, przemogłam się dzisiaj i zadzwoniłam do mojej Mamy, z postanowieniem, ze powiem jej, ze u mnie ostatnio nie najlepiej. Byłam akurat w dużo lepszym nastroju wiec jakoś łatwo mi poszło. I powiedziałam jej, ze ostatnio miałam kryzysowy momenty. Dodałam, ze w naszej rodzinie nie mówi się o swoich problemach, i ze to bardzo stresujące tak udawać przed bliskimi, ze wszystko gra. Ona na to, żebym jej o tym mówiła, ale ze ona za bardzo nie wie jak mi wtedy pomoc. Ja odpowiedziałam, ze wystarczy, ze powie mi coś miłego. Ze fajna ze mnie osoba, albo mądra/kochana/odważna... :) Troszkę nieporadnie, ale starała się mówić do mnie mile rzeczy :) Ogólnie wiem, ze nie za bardzo mogę liczyć na emocjonalna pomoc od rodziców. Ale nie chce przed nimi udawać jak do mnie dzwonią i pytają co u mnie. Duzo lepiej się czuje :) Miłego dnia wszystkim 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość witajwmoimświecie
Hej, ja choruję od ponad 10 lat z przerwami kiedy brałam leki. Teraz znów biorę i jest dobrze. Ale czy można brać leki całe życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajwmoimswiecie, Hmm... długo chorowałaś.., przytulam 🌻. Ja chorowałam około 14 lat ... Lekarstwa brałam przez 6 miesięcy. Psychiatra ( "wielka szyszka" ), którego zobaczyłam, po półgodzinnej rozmowie powiedział, ze według niego będę brać lekarstwa do końca życia. Ja się popłakałam ale lekarstwa wzięłam. Przez 3 miesiące czułam się trochę lepiej. Następne 3... już wydawało mi się, ze zrobiłam się jak warzywo. Nie czułam się źle, ale tez nie czułam się dobrze. Te lekarstwa po prostu odcinają od emocji ! Złych ale tez dobrych ! Stwierdziłam, ze rzucam to gówno. Jestem po 2 latach terapii. Wiele nieuświadomionych emocji głęboko przeżyłam przy wsparciu mojej terapeutki. Przeżyłam je w końcu i zostawiłam większość za sobą. Moja Mama ma rozwalona wątrobę. Od czego ? Nie wiem. Zawsze pila z jedno piwo dziennie. Ale tez brała antydepresanty przez ładnych kilka/kilkanaście lat. Ja nie polecam lekarstw. W podeszłym wieku już trudno o zmianę, wiec z reguły to jedyna opcja. Ale młodsze osoby jeszcze dobrze reagują na terapie !! Bardzo polecam. Dziś fajny dzień. Sporo zrobiłam. Dobrze pracowałam. Zafundowałam sobie solarium i kosmetyki wieczorem w ramach dopieszczenia siebie. Postanowiłam, ze będę sobie kupowała warzywa do przegryzania w momentach głodu. Bob, kalarepa, marchewka. Pozdrawiam ciepło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość witajwmoimświecie
Może miałaś źle dobrane leki? Ja po moich czuję się dobrze i nie przejmuję się wszystkim tak, jak zazwyczaj. A w moim przypadku to stres wywołuje napady. Do psychologów miałam kilka podejść i niestety zawiodłam się. Ale cieszę się, że Tobie wychodzi. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może, Ale wiesz, widziałam moja Matkę tyle lat na lekach, ze ogólnie do leków stosunek mam... nie najlepszy. Z reguły na bulimie bierze się leki typu Prosac/Fluokesetyna. Chyba, ze są inne o których nie wiem. One tłumią emocje. Tak jak mówisz, mniej wtedy emocji, wiec mniej stresu. Ale mnie nie chodziło o tłumienie emocji, ( widziałam przez lata moja Matkę ze stłumionymi emocjami i miałam do tego odrzut :( ) - tylko chodziło mi o poradzenie sobie z nimi ( a to bardzo trudne ... wiem ... a no nie ma bata, inaczej niż przez terapie, się tego nie da zrobić ). To są za bardzo nieuświadomione emocje, żeby samemu moc mieć z nimi jakikolwiek kontakt. Ja zanim wpadłam na moja super terapeutkę, przerobiłam 3 innych. Bardzo polecam szukania, aż się wpadnie na właściwą osobę :) To bardzo ważne. Dobry kontakt z terapeuta. Moja druga terapeutkę tłumaczyła nam ( grupie ), ze nie ważne czy ja lubimy. Ze najważniejsze, ze terapia działa. Ale ja nie miałam do niej zaufania wiec się nie otwierałam i nici z tego były. Trzeba mieć zaufanie. Ostatnio moja terapeutka powiedziała mi, ze takich pacjentów, którzy tak jak ja, angażują się w terapie i chęć wyleczenia, jest 1 na 50. Angażuję się na maksa. Czytam wszystko co ona mi poleca. Odrabiałam wszystkie "zadania", które mi proponowała. Ale dla mnie to jest kwestia życia albo śmierci. Bulimia to śmierć a ja chce żyć. Ale grunt, to być zadowolonym ! :) I jeśli Twój stan po lekach jest dla Ciebie satysfakcjonując to najważniejsze. Najważniejsze to ŻYĆ i cieszyć się z siebie 🌻 🌻 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam jeszcze, ze mnie leki bardzo pomogły na początku terapii. Miałam już wtedy chyba dosyć poważną depresje i Prosac/Fluoksetna ( antydepresanty ) pozwoliły mi odciąć się od złych emocji i na tyle stanąć stabilnie na nogi, żeby wejść w miarę szybko i sprawnie w terapie. Często tak się właśnie poleca komuś, kogo bulimia/kompulsy już wycieńczyły psychicznie. Leki, żeby stanąć na nogi - dające na tyle trzeźwości umysłu ( odcięcie się od negatywizmu ), żeby moc pracować nad emocjami. Milego dnia !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona ćma
delilia...czytałam ciebie tak, jakbym czytała o sobie, gdybys była blisko moglabym mocno cie przytulic i powiedzieć- ja tez tak czuje! Ja przezywam to samo! Nie jestes sama! Zreszta pewnie jest nas więcej, duzo anonimowych, ukrywajacych się... Ja na bulimie cierpie od 16 roku zycia. Dziś mam 27 lat. Ciężko stwierdzic jakie szkody choroba we mnie poczyniła- ze skutków widocznych gołym okiem to zepsute zeby i pozbycie sie włosów ( zostały mi naprawde resztki), poszarzała cera, obwisłe ciało. W momencie największej fali wymiotów doszłam do wagi 46 kg, póxniej kiedy wymiotowałam juz krwią przestraszyłam się,że umre i przestałam na 4 lata... A dziś? Bulimia wraca jak bumerang... kiedy mam zły dzien, kiedy ktoś mnie skrzywdzi, kiedy mam atak kompulsywny i wciągam wszystko co widze dookoła... wydawało mi się,że moge bulimie kontrolowac. Obiecuję sobie,że juz nie zwymotuje...a za pare dni jem wiedzac ,że zwróce i nie moge tego powstrzymać! To jest gorsze niz wszystko, odbiera mi moja wolę... moge nie wymiotowac miesiącami, a póxniej tydzień dzien po dniu... moge obiesć sie kompulsywnie i potem plakac, bo waga jest o 5 kg większa, ale nie wymiotowac... Cóż tu duzo mówić. Dno. Bagno. ale walcze. Wiem,że choroba ma głębokie podłoże psychiczne w moim przypadku, staram się nie obwiniac siebie za to a jednoczesnie widze, co sama sobie robie... nie musze wkladac palcy do gardła, by zwymiotowac. wystarczy ,że się pochyle nad ubikacją. To jest straszne. Kiedys było jak rutyna- jak umycie zebów:/ Ale walczę. Dbam o siebie po tych wszystkich latach kiedy moje ciało tak cierpiało. Przez te lata gdy juz nie wymiotowałam nie potrafiłam normalnie trawić. Piłam wtedy mase dziurawca, jadłam zmiksowane zupki... teraz jestem na diecie MMontignac. traktuje ją jako nie odchudzająca, ale kształcaca nawyki zywieniowe. Bo teraz jem duzo. Ale mądrze. jem białko, makarony z pelnego ziarna.zdrowy chleb, owoce i warzywa, chude mięso i jogurty, orzechy tez. Nad każdym posiłkiem myslę, bo staram sie by odzywił mnie od środka. czego pragne?? chce miec znowu zdrowa skórę i lsniące oczy, zdrowe mocne włosy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona ćma
chce patrzec na siebie i myslec- jestem zdrowa! Za pół roku bede starała się o dziecko, chce by rosło we mnie i czuło sie bezpiecznie...by nie brakowało mu witamin i mikroelementów. dziś wazę 59 kg i jestem 100% bardziej szcześliwa niż z 46 przy nasilonych atakach choroby.., ale walczę cały czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkkkkkkkkkkkkkkkk
hej dziewczyny.. mam ten problem co wy chyba wymiotuje codziennie jak tylko zjem wiecej .. no tak to moj problem mysliscie ze terapia jakies spotkania sa potrzebne ? moglbyscie powiedziec jak pierwsze wizyty wygladaja? z góry dzieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Zagubiona Ćma ! 🌻, Dziękuję za Twój wpis. Hmm... bidulko... to długo chorowałaś. Tez przytulam. Przytuliłyśmy się :) Fajnie. No ja tez nie wiem jakie bulimia wyrządziła krzywdy wewnątrz mojego ciała. Choć jakieś 2 lata temu nagle pojawił się refluks ! 😠 Na szczęście baaardzo zmalał teraz. Ale coraz lepiej się odżywiam. Powolutku... powolutku ( zmora dla perfekcjonistki ;) ) uczę się jeść tak jak lubię, jak mi pasuje, i przy okazji, żeby było zdrowo. Naczytałam się seeetki artykułów. Zauważyłam, ze jak bulimia wraca - to ZAWSZE z jakiegoś emocjonalnego powodu !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ZAWSZE. A ponieważ my mamy tendencje do nie wnikania w emocje... to jak tylko jak je poczujemy, to nas przerażają i TRACH ! ... jemy, żeby tylko je stłumić. Wydaje mi się, ze po pierwsze jak tylko zaczynamy mieć dol, dobrze jest jak najszybciej z kimś podzielić ( rodzina, przyjacielem, kolega, na forum !). Ja miałam teraz 6 dniowy kryzys i chowałam go przez 6 dni. Jak tylko się wygadałam - MINĄŁ !!!! Moim zdaniem to BARDZO WAŻNE. Nie uważacie ?? Wczoraj ktoś mi przyniósł wafelki i dziś uśmiechnęłam się :) Bo są nadal w kuchni i zupełnie nie mam na nie ochoty ;) Dbaj o siebie kochana :) Bardzo dobrze !! Brnij, brnij. Będziesz każdego dnia silniejsza :) Ja kiedyś dbałam o siebie jak miałam dla kogo ( czyli jak pojawiał się jakiś przystojniacha na horyzoncie ;) ). Inaczej mogłam nawet chodzić z brudnymi włosami, nie wychodząc z domu, w starym dresie... i wyglądać jak strach na wróble. Teraz dbam o siebie REGULARNIE. Kupiłam sobie różne olejki. Smaruje się na noc, jak Kleopatra ;) I bardzo to lubię. Co do włosów bardzo Ci polecam buszowanie po blogach. Ja miałam włosy, nie dość, ze zniszczone bulimia, to jeszcze rozjaśnione !!... Bardzo ucierpiały. Od roku nie rozjaśniam. Mam naturalny kolor, którego już nawet nie pamiętałam ( rozjaśniałam od 15 lat ) - i kolor jest bardzo ładny. Kasztanowy. Włosy są coraz ładniejsze. Myje co dwa dni z reguły. Myje rano. Na każdą noc przed myciem kładę na włosy olej. Bardzo się od tego nawilżyły !! Sa różne fora i blogi na ten temat ale polecam ten jeden - tu jest MULTUM informacji: http://anwena.blogspot.com/ Dziewczyna jest świetna. Duzo się od niej nauczyłam. Dbam włosy według jej zasad od około 2 miesięcy i widzę bardzo dużą poprawę. Teraz troszkę mi wypadają od 3 dni wiec pójdę do sklepu po jakieś suplementy. Na razie łykam tylko pokrzywę i skrzyp. Tu jest link do artykułu o suplementach: http://anwena.blogspot.com/2011/02/suplementy-czyli-odzywianie-wosow-od.html# Zagubiona ćma, jesteś na dobrej drodze !!! Czuć to !! :) Brawo z dieta. nasze ciało potrzebuje zróżnicowanej diety. Az milo mi się czyta, ze tak jesz 🌻. Brawo. Wpadaj tutaj i walczmy razem :) Hej kkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkk, No tak... to już bulimia. Dobrze, ze pytasz o psychologa !! :) Jesteś mądrą kobieta, ze tak szybko szukasz pomocy. Im szybciej, się zajmiesz swoim problemem, tym szybciej będziesz zdrowiała !!! Na mnie terapia zadziałała KSIĄŻKOWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ale przyłożyłam się jak cholera ;) I tak długo szukałam fajnej terapeutki, ze w końcu znalazłam "moja" mądrą Pania Kasie ( 🌻 ). Tu masz listeterapeutow polecanych przez pacjentki: http://forum.glodne.pl/terapeuci-adresy-vt780.html Pierwsze spotkanie... rany już nawet nie pamiętam ;) Po prostu tłumaczysz dlaczego szukasz pomocy. Ja opowiedziałam o mojej bulimii. To są profesjonaliści, i oni będą wiedzieli jak ta rozmowę z Toba przeprowadzić. Nie stresuj się. Oczywiście, może się zdazyc, ze wpadniesz na kogoś, kto Ci nie podchodzi... ale oni są od tego, żeby Ci pomoc, a Ty szukasz pomocy - nie ma się czego wstydzić. Choć my bulimicy bardzo często baaardzo się wstydzimy siebie i swojej bulimii. Kiedyś słowo bulimia ciężko przechodziło mi przez gardło. Było mi wstyd, ze na coś takiego choruje. Teraz bulimia to dla mnie po prostu problem/choroba, na którą się choruje i, którą się leczy. Nie wstydzę się :) Całuję Was kobietki ciepło i spadam na ćwiczenia i orbitrek !!! W końcu się zebrałam ;) Milej niedzieli 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona ćma
Delilia ,kkkkkkk 🌻 Ja mam wrażenie, że mogłabym otworzyć gabinet dotyczący porad zdrowotnych i różnych sposobów odżywiania/ dbania o ciało. W końcu przez tyle lat miałam obsesję na ten temat. szkoda tylko,że nie potrafiłam zastosować nabytej wiedzy do swojej osoby. Teraz się to zmieniło. Walczę , bo nie chcę już więdzej wyrządzać sobie krzywdy. Delilia- masz rację- wtedy gdy pojawia się problem, gdy ktoś mnie skrzywdzi- wtedy choruję..staram się zastępować złe emocje innymi- np wyjść gdzieś z psem, do sklepu z kosmetykami, albo po prostu iść spać. Nie mam niestety z kim rozmawiać o moich największych problemach i najgorszych emocjach. Moje złote zasady na dzień dzisiejszy: 1) nie zwracam 2) nie obwiniam się, nie mam do siebie żalu i pretensji/ to mój sukces 3) przyznaję- bulimia to choroba, to jak alkoholizm, chociaż nie wymiotuję- siedzi to we mnie i czeka na gorszy moment w moim zyciu,żeby powrócić 4) dbam o siebie- robię regularnie badania- całą morfologię, ob, usg jamy brzusznej - do gastroskopii nie mogę się jeszcze przekonać... 5) planuję zrobić hydrokolonoskopię- żeby oczyścić jelito grube, przez co będzie mogło przyjmować prawidłowo składniki odżywcze 6) jem zdrowo! i sporo- ok 1500 kcal dziennie wg zasady Montignaca 7) staram się ćwiczyć- 3 x tydzień po 1 h- głównie aeroby mam nadzieje,że mój organizm się zregeneruje. Już teraz czuję się silniejsza. Choroba mnie nie zabiła, a wiadomo,że co nas nie zabije, to nas wzmocni :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zagubiona Ćma, 🖐️, Ja zauważyłam, ze nawet przerost pozytywnych emocji może we mnie wzbudzić lęk !!! Moje ostatnie kryzysy właśnie zaczęły się od pozytywnych wydarzeń i związanych z tym emocji Tym bardziej miałam sobie za złe ... Ja tez nie do końca mam z kim o tym rozmawiać teraz ... :( Forum, trochę Mama - choć nie zawsze pomoże to chociaż wysłucha. Dobre i to :) Trochę tez jeden przyjaciel, ale z wszystkiego mu się nie zwierzam. Często mowie sama do siebie ;) Podobają mi się Twoje zasady !! Czuje, ze jesteś coraz bardziej zdrowa i odpowiedzialna za siebie. To po prostu super 🌻 🌻 Twój 3/ punkt jest ważny. Ja czasem czułam się tak świetnie, ze mówiłam sobie - jestem siiiilna, pozbyłam się bulimii !!!! Nie ... ona będzie. Pewnie zawsze. Jest częścią naszej historii. Jeśli ja zanegujemy, to wtedy kiedy ona powróci, nie będziemy wiedzieć jak z nią rozmawiać... i się pogubimy. W tym tygodniu planuje sobie zrobić jakieś większe badania ( jak co sierpień od 2 lat, zaczynają mi wypadać włosy !!!!! :(:(😠 *** Ba, na razie tydzień minął pozytywnie !! - choć były momenty, podczas których musiałam się nieźle ogarnąć, żeby zdominować moje emocje. Nawet piątek i sobotę, które spędziłam u rodziców nie wyprowadziły mnie z równowagi. Generalnie WYJAZD do RODZICÓW = bulimia. Teraz powiedziałam sobie, ok, pewnie się tam zestresujesz, przygotuj się na to. Nawet jeśli będziesz miała ochotę zjeść więcej, nie stresuj się - po PROSTU POZWÓL sobie na to. Moj ojciec jest fantastycznym kucharzem i swoja miłość okazuje w ten sposób... im więcej włoży do mojego żołądka jedzenia, tym bardziej czuje się on usatysfakcjonowany ... :-O Jedzenie było totalnie pyszne. Jak w najlepszej restauracji ... Powiedziałam sobie. ROZKOSZUJ się. Nawet jeśli zjem za dużo, o 500, 1000, 1500, 2000 kcal przez 2 dni - zgubisz je w 2, 3 dni ćwiczeń. Lepsze to, niż wymiotowanie, po którym czuje się jak gówno... i odechciewa mi się wszystkiego. Zjadłam za dużo. I trudno ;) Wczoraj i dzisiaj 1600 kcal spalonych na porannym sporcie. Wiec jakoś przeżyłam !!! Jestem z siebie dumna. Chcialabym schudnąć z 4-6 kg ( nawet nie wiem ile ważę ;) ). Policzyłam, ze 5xtyg. po 800 kcal straty przez 100 min sportu dziennie to - BEZ DIETY - spadek 0,5 kg tygodniowo. Czyli cel mogę osiągnąć za jakieś 2,3 miesiące. I chce kontynuować sport już tak przez cale życie. Sylwetkę po około miesiącu ćwiczeń już mam dużo zgrabniejsza. I po takim wycisku porannym, mam dużo więcej energii na cały dzień. Zdecydowanie wole to od sportu wieczorem czy podczas dnia. *** W związku z początkiem wypadania włosów na lato, postanowiłam bardziej wzbogacić moja dietę ! Wprawdzie jem zdrowo, ale właściwie trochę w kolko to samo.. ( owoce rano, posypane musli, orzechami, sałatka z warzyw wieczorem, soja, oliwa, różne pestki, czarny chleb ). Chce bardziej urozmaicać moje dania. Dzisiaj śniadanie po sporcie: grejpfrut, banan, kilka suszonych śliwek; posypane dla smaku płatkami owsianymi, otrębami ze śliwką i płatkami migdałów. Obiad: nie miałam czasu: brzoskwinia, garstka żurawin. ogromna kawa latte z mlekiem sojowym waniliowym. Kolacja: troszkę kapusty kiszonej, pół solonego ogórka, pół papryki zielonej, 1 pomidor bio, pomidor zapiekany z ziołami, posypane świeżą bazylia i troszkę oliwy. Do tego półtorej dużej kromki chleba sojowego z sardynkami, polane cytryna. deser: 9 małych czekoladowych ciasteczek. Trochę dużo tych ciasteczek... ;) może pokręcę orbitrekiem przez 15 minut ;) Ale w ten upal... to katorga. Gdzie ta cala burza... ??? Planuje dokupić różne ciekawe składniki i wprowadzić je do diety. Olej kokosowy. Więcej szpinaku !!! Soczewice. Aloes. Może olej lniany. Nie wiem jak go jeść... Więcej buraków ! Kapusty pekińskiej. Boćwinki. Trochę masła. Propolis. Woda kokosowa. Świeży imbir. Jagody Goji. I blender do shakow. Wtedy zaszaleje i kupie trawę pszeniczna, spiruline, algi, maca i zobaczę co dają te sławne zielone koktajle :) Pozdrawiam Was ciepło. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6bella
Jeśli pozwolicie to się dołączę. Na wstępie w wielkim skrócie o mnie. Obecnie: 27 lat, 6 lat choroby, na terapii od pół roku - za krotko by mowic o spektakularnych efektach ale podobnie jak Wy chcę walczyć, chcę zyć, żyć normalnie. Nie chce juz budzic sie zastanawiac co zjesc na sniadanie albo czego nie jesc, nie chce juz wieczorami objadac sie bialym pieczywem i czekoladowymi cukierkami obiecujac sobie ze to ostatni raz, ze od jutra dieta i cwiczenia, nawet nie chce juz sobie obiecywac ze zaczne jakas diete bo to i tak nie działa. Tak jak piszesz Delilia - NIE MYSLEC O JEDZENIU - to jest piekne, nie kontrolowac tego... U mnie wciaz jeszcze powtarzaja sie stare mechanizmy. Ale widze tez poprawe w takich drobnych rzeczach: kilka dni temu pierwszy raz od czasu swojej choroby wsiadlam na rower dla PRZYJEMNOŚCI, nie liczylam z zegarkiem w reku czasu spedzonego na pedałowaniu, nie wybieralam trasy pod górę by bardziej sie zmeczyc, nie przeliczylam "wycieczki" na spalone kalorie - po prostu pojechalam dla przyjemnosci. Cos wspanialego:) Wczoraj z kolei zapisalam sie na fitness, kupilam karnet i wybralam zajecia ze stepu bo mialam ochote troche "potanczyc". Bylo super. Stwierdzilam ze dzis to powtorze. Rano obudzilam sie spakowalam plecak i ruszylam w strone klubu, ale czulam ze robie to na sile jakby z przymusu. W polowie drogi sie zatrzymalam i stwierdzilam "NIE. Nie na sile, bo przestanie to byc przyjemnoscia i zabawa, a stanie sie obowiązkiem / przymusem. Nie o to chodzi". I wrocilam do domu:) Zgadzam sie z toba Delilia ze trzeba sie wsluchiwac w swoje cialo i nie robic niczego na sile. Tak slowem wstepu, bo pisac bym mogla i mogla... GRatuluje dziewczyny Wam kazdego dni, bez wzgledu na to czy z wpadką czy bez. Kazdy dzien bowiem uczy nas czego nowego. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6bella
No to mamy nowy dzień:) Wykorzystajmy go mądrze:) Zaczęłam dzień od szklanki cieplej wody i kawki. Dzis mam ochotę (CHCĘ) isc na fitness. I pojdę - upatrzylam sobie już zajęcia o 12. Pomyslę zaraz o jakims sniadaniu. Delilia nawiazujac do tego ze chcialabys schudnac 4-6 kg - mam podobnie:) I tu widze kolejny moj maly sukces, bo kilka dni temu schowalam wage. Kiedys wazylam sie codziennie, teraz stwierdzilam ze nie bede sie oceniac przez pryzmat liczb ktore pokazuje waga. podobnie jak ty wolę uzyskać to dzięki cwiczeniom, ale musze byc bardzo ostrozna i tak jak piszedsz wsluchiwac sie w swoje cialo, bo mialam etapy bulimii sportowej. Dlatego jestem taka z siebie zadowolona ze wczoraj zawrocilam do domu i nie poszlam jednak do klubu. Chyba nie tedy droga.... To zycze wszystkiego dobrego w dniu dzisiejszym, dbajcie o siebie dziewczyny. Trzymajmy sie razem:) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6bella
Widzę, że póki co piszę sama do siebie:) może to i dobra forma spowiedzi:) czekam aż wrócicie, nie poddawajcie sie:) Muszę wam powiedzieć dziewczyny, ze ostatnio uczestniczyłem w serii pewnych zajęc relaksacyjnych, koncentracyjnych - coś w tym stylu. Od dawna nie czułam sie tak dobrze sama ze sobą jak po tych zajęciach. Mimo ze w wakacje przytyłam, czuje sie swietnie. Patrzę na siebie zupełnie inaczej, mam wiecej zrozumienia dla siebie i dla mojego ciała. Owszem tak jak pisałam chciałabym schudnąć trochę, ale teraz inaczej chce sie za to zabrać. Kiedyś pewnie zrobiłbym głodówkę albo wzięła jakieś tabletki o których tu forum głośno, kiedyś chciałabym zrzucić jak najwiecej w jak najkrótszym czasie...a teraz? Czy mi sie gdzieś spieszy?? Analizując swoje chorobę i zachowanie zauważyłam ze cechuje mnie ogromny pośpiech właśnie. Czasem wpadające do domu i robiłam 4 rzeczy w jednym czasie, szybko, szybko...i po co? Nie umialam sie cieszyć prostymi rzeczami. Teraz staram sie to zmienić i robić tylko jedna rzecz w danym czasie. Przecież nie muszę być jak dobry krem typu "trzy w jednym":)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6bella
No to znów podbijam temat żeby łatwiej Wam było go znaleźć:) U mnie wczoraj mniej ruchu, a trochę więcej jedzonka ale czy to ważne? Co dla Was dziewczyny w życiu naprawdę się liczy?? Codziennie powtarzam sobie, że mam w życiu naprawdę świetnie - samodzielna, niezależna, skończyłam studia, mam dobrą pracę. Mam co prawda kilku tylko przyjaciół i niezbyt bujne życie towarzyskie, ale mi to nawet odpowiada - jestem raczej typem samotnika...choć może to wynik ED? Tak czy siak uśmiecham się na dzień dobry do siebie i do Was- walczące:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nigdy nie schudniecie
Pogodzcie sie z tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej 6bella :) Podbijaj, podbijaj temat ! :) Hmm... ostatnio właśnie myślałam o tym pospiechu w momencie kiedy koniecznie myślimy, ze muuuusimy coś zjeść. Z reguły jak się PRZECZEKA ten moment - to odchodzi. Ostatnio miałam kilka takich momentów. Postanowiłam, ze SPRÓBUJĘ przeczekać. 1/ Zrobiłam sobie zielna herbatę z miodem 2/ włączyłam muzykę. Po jakimś czasie przeszło. Kiedy położyłam się spać, byłam tak zadowolona, ze nie jestem po jakimś ataku, tylko spokojnie mogę sobie zasnąć. A drugi temat na dzisiaj to ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Chociażby za swoje ciało, swoje zdrowie. Myślę, ze w pewnym momencie, jeśli chcemy wyzdrowieć, trzeba stanc twarzą w twarz ze swoja dziecinnością i brakiem odpowiedzialności. Choroba to jakby krzyk o pomoc. Jako, ze dużo z nas za wcześnie dorosła, mam wrażenie, ze ten typ choroby to krzyk - pozwól mi zostać dzieckiem ! Zaopiekuj się mną w końcu ! Zobacz jaka jestem dziecinna i zagubiona. Oczywiście to totalnie nieświadomy przekaz. Jak świadomie tak nie myślę... Trudno jest dorosnąć... kiedy trzeba było tak wcześnie dorastać, i kojarzy się to z czymś raczej przerażającym ... Wczoraj poległam. Ale po więcej niż tygodniu oddechu bez kryzysów, moje ciało dosyć się wzmocniło i nie czuje się za bardzo zmęczona. Trochę spuchnięte oczy - ale zaraz na to pójdą plasterki ogórka, które u mnie czynią cuda 🌻 :) Obudziłam się raczej łatwo. Lekko wkurwiona ;) ale nie załamana. *** Z suplementów biorę cynk, olej z wiesiołka, magnez, żelazo i skrzypopokrzywa. Myślę, ze przydałoby się może wzmocnić potasem, ale niedługo zrobię sobie badania. 6bella - ja tez miałam kilka przyjaciół i mało znajomych. Tez myślałam o sobie, ze jestem samotnikiem. Okazało się jakiś czas temu, ze moi wieloletni przyjaciele są ze mną na zasadzie - wspierajmy się bo mamy problemy. Ale odkąd walczę z moim problemem a oni nie ... zrobiła się miedzy nami przepaść. Widze jak mało zawsze o mnie dbali. Przyjaciel został mi jeden .... :-O Za to mam więcej znajomych, którzy, choć znam ich od niedawna, czasem przynoszą mi więcej niż byli przyjaciele... Schudniemy albo nie schudniemy. Każdy jest inny i ma swoja indywidualna drogę oraz historie. Staramy się siebie polubić. Pokochać. Dbać. Nie potrzebujemy anonimowych kolesi, którzy generalizując, wkładają nas wszystkich do jednego kosza, traktując nas totalnie niepersonalnie. Ale na pewno dobrze jest siebie lubić takim jakiś się JEST - w danym momencie. A nie w pieprzonych fantazjach na swój wielkościowy temat ;) Co mi się jeszcze zdarza :classic_cool: Miłego dnia kobietki ! i "statystyczny sfrustrowany anonimowcu" ;) :-P 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6bella
A mi sie nasuwa pytanie: jak to jest u was z facetami? Czy wasze związki są udane? Czy trafialyscie na fajnych facetow czy wrecz przeciwnie - z perspektywy czasu widzicie ze wiazalyscie sie z nieodpowiednimi facetami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Je do tej pory byłam w SAMYCH CHORYCH ZWIĄZKACH. Jeśli nie byłam zakochana, czułam się nieżywa. Od dwóch lat nie jestem w nikim zakochana i mam się dobrze ;-) Ostatnio coraz bardziej wyobrażam sobie, ze jestem z jakimś kochanym facetem. W ogóle, jak facet jest dla mnie kochany to czuje się fajnie. Wzbudza to we mnie czułość i uważam, ze tak właśnie powinno być :) Kiedyś, jak ktoś był "kochany" dla mnie to wydawał mi się nudnym pantoflarzem. Wiązałam się albo z narcyzami, albo z pracoholikami, lub takimi co boja się związków i kobiet. Zawsze wydawało mi się, ze oni się boja związków a ja, to jestem taka otwarta na miłość. Gówno prawda ;) Tez bałam się bliskości wiec tak naprawdę byliśmy super dopasowani ... *** tak jeszcze a propos chudnięcia.. tak naprawdę to nieźle się okłamuję. Tak naprawdę schudnąć jest dla mnie PIEKIELNIE ważne. Co rano, budzę się i oglądam moja sylwetkę w lustrze, żeby dostrzec ile się wyrzeźbiłam od poprzedniego treningu. Tak naprawdę mam na schudniecie duże parcie. I jeszcze nigdy tak długo nie ćwiczyłam w sensie regularności. I mam wrażenie, ze podświadomie czuje dużą frustracje - tyyyyle ćwiczeń a takie marne skutki ???!! Chcialabym po miesiącu ćwiczeń wyglądać jak Naomi Campbell. Ja rozumiem, ze w jednym z moich projektów akurat wygląd jest ważny, ale meczy mnie to parcie. Znowu myślałam o jakieś "szybkiej diecie, żeby załatwić sprawę w mig" ;) ... ale NIE. Nie ma mowy. Pamiętam, parę takich momentów, kiedy trochę schudłam bez diety. Wszystkie te momenty miały jedna wspólną cechę - chudniecie nie było dla mnie super istotne. Ale weź tu "se" powiedz, ze to nie istotne jeśli tak naprawdę tak nie jest ;) Nie okłamię podświadomości ;) Trochę jestem dzisiaj podirytowana. Ale nawet tak nie myślałam o jedzeniu. Wczesna kolacja: buraki na ciepło, ogórek solony, pomidor, bazylia, kilka oliwek, pestki dyni i słonecznika. Lekka kawa z mlekiem ryżowym - bo jeszcze czeka mnie trochę pracy ... 😴 Jak wam mijają dni ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6bella
Hmn...gdzies wlasnie wyczytalam ze dziewczyny z zaburzeniami odzywiania maja ogromne trudnosci w tworzeniu szczesliwych zwiazkow. Cos w tym musi byc. Piszesz ze bylas w chorych zwiazkach. Z perspektywy czasu tez widze ze zawsze wiazalam sie z nieodpowiednimi facetami. W sumie w zyciu mialam trzy silne/powazne (tak mi sie zdawalo) zwiazki. Pierwszy z fcetem przy ktorym "uaktywnila" mi sie bulimia - wciaz bylam dla niego za gruba nawet wtedy gdy prz wzroscie 161 cm wazylam 46 kg i wlosy wychodzily mi garsciami. Wciaz bylam nie dosc dobra, za gruba, za male cycki, zle ubrana, liczyl mi wszystko co jadlam i wciaz pokazywalam na inne mowiac "tak powinnas wygladac". Moglabym o tym zwiazku napisac po porstu niezla ksiazke. Moze kiedys nawet tak zrobie:) Potem zwiazalam sie z facetem, ktory akceptowal mnie - fakt (nawet przytylam przy nim 10 kg i w ogole nie mialam wyrzutow sumienia) ale fact byl totalnym leniem - studiowal zaocznie, nie pracowal, utrzmywala go mamusia, "wychodzilismy" praaktycznie zawsze za "moje", na wakacje jezdzilismy za to co ja zarobilam. Nie byl dla mnie wsparciem, totalnie odizolowal od znajomych, ze wszystkiego musialam sie tlumaczyc. Ja harowalam na 3 etaty a on siedzial i gral w gry komputerowe... Teraz jestem w trzecim zwiazku i bacznie sie wszystkiemu przygladam. Szczerze to mam maly problem i chcialabym byscie ocenily moja obecna sytuacje. Z facetem z ktorym jestem poznalam sie w zeszlym roku (w okresie w ktorym mialam "epizod anorektyczny" w swojej chorobie - wazylam 47 kg, jadlam malutko i codziennie wchodzilam na wage. wydawalo mi sie ze wresznie wyszlam z bulimii, ze mam kontrole nad swoim cialem i ze swietnie sobie radze. Dosc szybko po tym jak stalismy sie para wrocily napady obzarstwa i cale to bledne kolo. Tak jak pisalam jestem w trakcie terapii i nie chce sie oceniac przez pryzmat cyferek ktore wskazuje waga. Wiem ze waze wiecej, bo czuje po ciuchach, widze po zaokraglonym brzuszku, po boczkach (na oko 54-55kg). Ale nigdy tak jak pisalam nie czulam sie sama ze soba tak swietnie:) Kiedys przy takiej wadze wpadalam w depresje i zaczynalam brac tabletki na odwodnienie, robic glodowki itp. Teraz nie, probuje patrzec na siebie inaczej. Mam boczki i co z tego? Nie jestem gruba, mam kraglosci jak przystalo na kobiete - nie jestem juz nastolatką... Ale...czasem mam wrazenie ze jemu to przeszkadza. Sam jest bardzo szczuply i zwraca ogromna uwage na to co je i ile je. Ostatnio nie bylo mnie w domu trzy tygodnie i po powrocie spytal "to jak? schudlas czy przytylas?" Potrafi czasem rzucis teksty ktore moglyby sugerowac ze jestem dla niego nieco za gruba. A to ze ledwo WCISNELAM sie w spodnie, a to ze mam "miesko" jak mnie glaskal po nodze itd. staram sie to wpuszczac jednym uchem a wypuszczac drugim. Ale zastanawiam sie czy na dluzsza mete nie utrudni mi to wychodzenia z choroby. W innych aspektach nasz zwiazek jest udany. On jest pracowity, odpowiedzialny, zaradny, tez musial sie poswiecic zebysmy mogli byc razem. Ale jego obsesja na punkcie otylosci zaczyna mi powoli przeszkadzac. Potrafi skomentowac otylych ludzi, nazwac ich spaslakami itp. No i sie zastanawiam czy to nie kolejny moj na swoj sposob chory zwiazek....?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc 6bella, Odpowiem może po 10ej,ale chyba raczej pod wieczór - nie wiem czy zdążę wcześniej. Obudziłam się za późno wiec muszę się spieszyć z treningiem bo go olałam przez 2 dni. Pozdrawiam Cie ciepło. *** PS.Z taka waga przy Twoim wzroście jesteś szczupła. Te boczki to musisz mieć minimalne .. Jak się kogoś kocha - to kocha się dla tego kim JEST. Takim jakim jest. To nie takie słowa bez znaczenia. Tak jest.. Twój facet oczekuje, ze dla niego będziesz trochę inna niż jesteś ... To nie jest dobry sygnał. I kurcze na pewno za bardzo stresujące, żeby moc spokojnie się przy kimś takim leczyć ... Bulimicy maja zaniżone poczucie własnej wartości i znajdują sobie partnerów, które to uczucie skrzętnie pielęgnują :-O ... A co jak będziesz w ciąży i przytyjesz np. 20 kg ? Jakie wtedy będą jego zaczepki na temat Twojej wagi ? A co jeśli nie schudniesz tych po ciążowych kilogramów ? Zawsze będziesz słyszała coś na temat Twojej wagi ? Rany ... Nie. Cos tu nie gra ... Chyba to czujesz, prawda ? Ach, jestem spóźniona ... lecę i raz jeszcze mocno pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6bella
No właśnie, nie do końca ni tu wszysko gra. Łudzilam sie ze moxe wyolbrzymiam...ale - taki wyostrzony zmysł, wyrażniejsze widzenie swiata to po czesci zasluga terapii. Widac są efekty... Zanim podejme jakies decyzje pozwole sobie jeszcze poobserwowac mojego faceta i jego zachowania. pamietam jak dawno temu obiecalam sobie ze nie pozwolę by jakikolwiek mezczyzna w jakis sposob mnie niszczyl. Nie jest oczywiscie tak ze on sie nade mna zneca psychicznie czy fizycznie. Mowie o innym "niszczeniu". W przypadku bulimii jesli zachowania partnera nawet nie poglebiaja choroby, nie poteguja jej a "jedynie" zapobiegają jej rozwojowi, utrzymuja ją w miejscu (blokują zdrowienie) to tez nazwalabym to...niszczeniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, ja choruję już ponad 10 lat,jestem po terapiach ,biore leki..jednak jedzenie ma nadal mnie wgarści,nim odreagowuję ,ono zapełnia pustkę ,nienawidzę jedzenia..od tylu lat w tm tkwie że obraz zarcia kojarzy mi się bardzo źle..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×