Weekend się zaczyna a wraz z nim...

powracający z imprez/barów/pubów imprezowicze. Mieszkam na parterze przy ulica, która nie jest w ścisłym centrum miasta, ale na tyle blisko, że bardzo często staje się drogą powrotną dla balowiczów. W nocy ustawienie bloków sprawia, że nawet przejeżdżający szybciej samochodów brzmi jak odrzutowiec, a zwykłe rozmowy urągają do miana przekupek na targu. W czym rzecz? Z soboty na niedziele (godzina 2:00) w nocy, obudzona któryś raz z rzędu przez głośne śmiechy niemalże pod oknem, nie wytrzymałam otworzyłam okno i zwróciłam ludziom uwagę na późną porę i ich zachowanie. Na szczęście przejęli się tym. Mam 25 lat, a czuję się jak stara jędza, ale doprawdy, czy Was też denerwują ludzie i ich zachowania, które nie liczą się z innymi? Ludzie chyba nie zawsze byli takimi egoistami? A może się mylę, może to ja mam problem natury psychicznej?