Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zosia lekko atletka

Która z Was przeprowadziła się do obcego miasta?

Polecane posty

Gość zosia lekko atletka

Oczywiście ze względu na pracę męża :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zosia lekko atletka
żadna z Was nie ma takiej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tak mam i
to jest do dupy, samotność zabija :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ger4y3
Przeprowadziłam się z moim ex, to było okropne, przez pierwszy miesiąc codziennie płakałam za rodzicami i przyjaciółmi. Potem sie przyzwyczaiłam, chociaż wciąż czułam się obco. Rozstaliśmy się, wróciłam do swojego miasta i tu poznałam swojego obecnego męża :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość różowePortki
Ja tez musiałam "za pracą" męża, juz kilka lat i nadal mi ciężko :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mario Bolucci
Ja sie przeprowadzilam na drugi koniec polski. Tu miesza mój chlopak i jestem szczesliwa. Moze nie mam mnostwa znajomych, ale w pracy mam osoby z ktorymi moge pozozmawiac, chodze na fitness, znalazlam sobie zainteresowania ktore wymagaja pracy w grupie. Duzo zwiedzam. Nie tęskinie za domem i przyjaciółmi bo jestesmy w kontakcie stałym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anikar
Ja przeprowadziłam się do męża ponad 200 km od domu. Na początku było ciężko, można powiedzieć że pierwszy rok był przepłakany, czułam się obco, ale mąż mnie wspierał. Od kiedy urodziłam synka wszystko się zmieniło, teraz czuję że to tu jest mój dom, bo tu jest moja miłość i rodzina. Przyjaciele też się znaleźli. A rodzinne miasto to taka moja przystań, do której czasem wracam kiedy potrzebuję odpocząć. Na wszystko potrzeba czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość różowePortki
Ja też mam już dziecko, ale nadal mi źle, do rodziców lece jak na skrzydłach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ger4y3
Ja też wracałam do rodziców jak na skrzydłach, to był dla mnie czas, na który czekałam przez cały miesiąc (bo jeździliśmy co miesiąc). Gdy wracaliśmy - zawsze płakałam w czasie drogi. Z niechęcią myślałam o powrocie do obcego miasta, obcego mieszkania. Teraz wiem, że tam to naprawdę nie było moje miejsce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no co wy23
a ja mysle o samotnej pzeprowadzce za praca ale dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no co wy23
a wy mi tu wyjezdzacie z takimi negatywnyi emocjami, tez troche sie boje, ze bede tesknic, al z drugiej strony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ger4y3
Co innego gdy sama podejmiesz taką decyzję (myślę że wtedy jest trochę łatwiej), a co innego gdy właściwie MUSISZ się wyprowadzić wbrew własnej woli, bo Twój partner tam musi zamieszkać lub już mieszka. Mój przyjaciel się wyprowadził do innego miasta sam dla siebie, dla lepszej pracy itd... Jest bardzo szczęśliwy teraz. Owszem, tęskni za swoim miastem, ale mówi że to była dobra decyzja ta wyprowadzka. Ma tam przyjaciół, zna już dobrze miasto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no co wy23
w sumie racja:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mario Bolucci
Ja nie lubie wracac do domu rodzinnego. Za rodzicami nie tesknie - dzwonimy do siebie raz w tygodniu. Jade do domu raz na 4 miesiace i to tylko wtedy kiedy moge pracowac w miescie rodzinnym. Podroz mnie denerwuje. Siedzenie z rodzicami zbyt długo tez mnie denerwuje. Nie mam problemow z zaklimatyziwaniem sie w innym miescie - rodzice mnie nauczyli zajecia sie sama soba a nie wiecznym poleganiu na innych, na szukaniu nowych wyzwan a nie wiecznym patrzeniu sie wstecz i uzalaniu nad soba. Dla mnie przeprowadzka do innego miasta (odleglego o prawie 500km) byla wyzwaniem i radocha. Nie uronilam ani jednej łzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wyprowadzilam sie do innego miasta za praca, studiami. Do domu lece jak na skrzydlach, nawet noca pociagiem, oby szybciej... ale w miescie, w ktorym teraz mieszkam tez czuje sie dobrze. To zalezy od Twojego nastawienia. Ja z natury jestem dosc towarzyska, wiec latwo mi bylo poznac ludzi w pracy, nawet sasiadow. Choc to nie to samo...bywaja i samotne dni. Warto zaryzykowac, jak Ci sie nie spodoba... zawsze mozesz wrocic:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no jedziemy na tym samym wózku
Jak poszłam na studia to owszem duże miasto było dla mnie atrakcyjne, tak upłynęło mi 7 lat życia. Zrozumiałam, że nie chcę wracać do małego miasteczka (jakim jest moja rodzinna miejscowość), ale w dużej metropolii też czuję się źle. Wspólnie z mężem kupiliśmy mieszkanie w mieści z około 150 tysiącami mieszkańców. I wszystko byłoby pięknie, gdyby mój mąż nie dostał awansu w mieście oddalonym o ponad 400km. Pracuję zdalnie jako korektora, więc oczywiście wyjechałam z nim / za nim... i od tego momentu zaczęło psuć się nie tylko nasze małżeństwo, ale i moje życie. Nie umiem się tu odnaleźć. Cały czas płaczę, albo wpadam w agresję. Pracuje w domu, więc jestem odizolowana od ludzi, zresztą nie mam ochoty zawiązywać nowych i przypadkowych znajomości. Mam już swoich bliskich przyjaciół i rodzinę i tęsknię za nimi jak nigdy :( Do tej pory kierowałam swoim życiem, od roku, czyli od momentu, w którym przyjechałam tu za mężem i jego pracą, czuję, że umieram w środku. A małżeństwo wisi na włosku... Mam jakieś wyjście, poradzicie coś dziewczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się przeprowadzilam do innego miasta i kraju, ale to Juz dawno. ale pierwsze 2 lata były najgorsze. Teraz to mój drugi dom. Początki zawsze sa trudne i trzeba się z tym pogodzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój narzeczony gdy dostał propozycję lepszej pracy w Poznaniu wtedy zdecydowałam, że rzucam swoją pracę, w której i tak się dusiłam i zarobki były śmieszne. Ale tam oboje czuliśmy się źle chociaż praca byłą ok dla mnie jak i dla niego. Poza tym odległość od domu rodzinnego mnie dobijała (koło 6 godz autem). Potem on dostał kolejną propozycję pracy tym razem we Wrocławiu, jak 3 mce mieszkaliśmy już w Poznaniu, ale ja go namawiałam na zmianę, bo raz że nie czuliśmy się dobrze u 'pyr' a 2 mielibyśmy bliżej do domu, bezpośrednio autostradą itp. Teraz już mija półtorej roku jak mieszkamy we Wrocławiu i jest dobrze, czuję się jak w domu. Do swojego rodzinnego miasta przyjeżdżamy raz na 2 miesiące jakoś tak, ale znajomi i rodzina też przyjeżdżają jeśli chcą. To był dobry wybór i jestem zakochana w moim nowym mieście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no jedziemy na tym samym wózku
owocowa, a wy kupiliście mieszkanie we Wrocławiu, czy na wynajętym? Mnie dodatkowo frustruje fakt, że mamy swoje wymarzone mieszkanie, które stoi puste... a sami znowu musimy wynajmować jakąś ruderę. Utrzymujemy w sumie 2 mieszkania, marnując masę pieniędzy. A wszystko to dla "awansu" mojego męża.... chyba nam się to małżeństwo zwyczajnie rozsypie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *liliann
Ja bym chętnie już wyprowadziła się do miasta faceta, ale boję się, że nie znajdę szybko pracy. A tak to mam w nosie, że będę tam bez znajomych, bo tu niby wszyscy są a kontaktów i tak się nie utrzymuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja przeprowadziłam się z Sieradza do Łodzi. Na początku nie było łatwo. Wynajmowałam mieszkanie i trochę czasu szukałam pracy. Teraz już wszystko jest ok :) jestem na etapie zakupu mieszkania w Apartamentach Zdrowie. Czasami warto zaryzykować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×